Doskonałą przynętą na bałtyckie duże leszcze, okonie i węgorze jest garnela – nazywana też bałtycką krewetką. Skorupiak ten dzień spędza zagrzebany w piasku, a na żer wychodzi w nocy i penetruje przybrzeżne płycizny. Można go znaleźć również przy plaży, na co najmniej metrowej wodzie w pobliżu zwalisk kamieni.
Konto/logowanie
ZAREJESTROWANI Ostatni Tobiasz Dzisiaj 0 Wczoraj 0 Wszyscy 4520 UŻYTKOWNICY Goscie 473 Zalogowani 0 Wszyscy 473
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj
Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
Wysłany: Sro Kwi 23, 2003 2:14 pm Temat postu: Sitcom ( góry )
Linisko do tablicy.
linisko Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Oct 19, 2002 Posty: 279
Kraj: Polska Miejscowoć: Zamość
Wysłany: Piš Kwi 25, 2003 9:03 pm Temat postu:
Razem z Radkiem planujemy wyjazd na pstrągi.
- Pada deszcz, ciekawe czy jutro będzie padać?
- wypluj te słowa Radek, o jakimkolwiek deszczu zapomnij, mam ochotę na miłe łapanie i żaden deszczyk czy inne cholerstwo mi w tym nie przeszkodzi.
Zastanawiamy się gdzie pojechać czy na San czy na Wieprz.
- Ja nie lubię Sanu- mówi stanowczo Radek.
- A mi jest to obojętne gdzie pojedziemy, może wylosujmy!
- krótsza zapałka San dłuższa Wieprz, losuj!
Radek spokojnie wyciąga zapałkę, wypadło na Wieprz.
Zawsze mieliśmy problemy z wybraniem łowiska, teraz mamy sposób, koniec z długim zastanawianiem się.
- Więc o której jedziemy?- pyta się mnie Radek
- Może o 4.30 zanim dojedziemy będzie już po piątej.
- Jak dla mnie jest ok.
Więc wszystko ustalone, wyjazd o godzinie 4.30 nad rzekę Wieprz.
- Tylko bądź na pewno rano przed samochodem.- mówię do Radka
- Będę, będę nie bój żaby.
- To na razie.
- Cześć.
- Tylko wcześniej pójdź spać żebyś nie zaspał tak jak to było ostatnio.
- Dobra, dobra.
Spokojnie kładę się spać nie oglądając pogody ani sprawdzając innych warunków atmosferycznych. Jak już wcześniej mówiłem Radkowi, że nic mi nie przeszkodzi.
Musze się dobrze wyspać bo nawet budzik mnie nie zbudzi. O właśnie bym zapomniał o budziku, o mały włos i zaspał bym na pewno.
Trrrrrr!!!!- budzi mnie głośny dzwonek z budzika….
Dalszą część pisze Jacek_dsw
jacek_dsw Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Sep 02, 2002 Posty: 1286
Kraj: Polska Miejscowoć: Sosnowiec
Wysłany: Pon Maj 12, 2003 10:07 pm Temat postu:
Chyba szybko spałem bo zdecydowanie czuję się niedospany. Ale nic, trzeba się podnieść, czajnik na gaz i parzenie kawy. Sprzęt już przygotowany - oczekuję w przedpokoju.
Ząbki umyte, oczy przetarte teraz spokojnie można usiąść przy kuchennym stole i powoli sączyć gorącą kawę, wszak jeszcze parę minut zostało do spotkania.
Tiii, oho Radek puścił sygnał na komórkę, co oznacza już wychodzi z domu, także i ja już powinienem się zbierać. Szybko wskakuję w buty, kurta przeciwdeszczowa na plecy - bo lepiej ją mieć na sobie niż nieść w ręce, wędki do ręki i pędzę czym prędzej na spotkanie.
Radek już podchodzi pod auto i od razu widzę, że ma niewesołą minę.
- Co się stało, pytam, po czym podaję mu rękę.
- Rozmawiałem wczoraj z Ferdynandem z piątego piętra i mówił, że był 3 dni z rzędu na Wieprzy i kompletnie nic się nie dzieje, zatem chyba lepiej będzie jechać nad San, co ty na to ??
- Chmm, nie będzie i San.
Gratki już zapakowane, odpalam maszynę i mkniemy w kierunku Sanu. W pierwszej chwili nie zauważyłem, ale jak by się pogoda poprawiła, przynajmniej tak to wygląda zza przedniej szyby auta. Wyjazd na Wieprz niezbyt wypalił, ale za to zanosi się, że pogoda będzie całkiem znośna żeby nie powiedzieć bardzo przyjemna.
Cały dojazd nad San przebiegł bez większych niespodzianek. Wysiadamy z auta przepełnieni optymizmem na duże ryby, czuje się w powietrzu, że to będzie łowienie przez duże Ł ……….
Dalsze dzieje dopisze Ruki
Ruki Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Nov 04, 2002 Posty: 1045
Kraj: Polska Miejscowoć: Kraków
Wysłany: Sro Maj 14, 2003 1:21 pm Temat postu:
Rzeka wygląda bardzo ładnie. Woda ma niski stan, ale jest lekko trącona.
-W nocy pewnie padało. Pstrągi taką pogodę lubią.
-Święta racja- skwitował krótko Radek.
...
Wszystko gotowe. Wędka w dłoni, agrafka na żyłce i schodzimy w kierunku rzeki. Trącenie widoczne z drogi było jedyne przywidzeniem, bo rzeka niosła czystą o dziwo wodę. Radek zauważył w dole ciekawą rynnę więc tam poszedł, a ja musiałem zrobić rozgrzewkę po zimowej przerwie łowienia pstrągów. Jako przynętę założyłem dziwną gumkę, ni to twister i to ripper w kolorze pomarańczowym. Przeszedłem kawałek w górę i znalazłem małą rynienkę ze stojącą wodą.
-Trzeba się najpierw rozgrzać, rybki zaczekają.
Pierwszy rzut nie udany, przynęta ląduje w połowie odległości od rynny. Ściągam żyłkę. Drugi musi mi się udać. Zamach i przynęta leci prosto na brzeg, 2 metry w górę rzeki od rynny. Podciągam i Bogu niech będą dzięki przynęta o nic się nie zaczepiła. Sprowadzam ją w dół rzeki, dobrze widzę gumkę wchodzącą na płytszą wodę. Widzę, widzę i nie widzę! Co jest? Zacinam, czuję pulsujący ciężar.
-Radek mam coś!- krzyczę- Cholera jak zawsze coś od niego trzeba to nie słyszy.
Holuję cos niedużego, bo nie stawia dużego oporu. Widzę już, to jest.....okoń! Wyjmuję gumkę z pyszczka garbusa i mierzę.
- Niecałe 18 cm, jakim cudem wchłonąłeś całą tą gumkę?
Radek zauważył w końcu ruch i podszedł do mnie.
-Ładny pstrąg- zaśmiał się- Wypuść go lepiej, bo ja go jeść nie będę.
...
Zadowolony swoimi postępami przemieściłem się w górę rzeki. Zauważyłem super odcinek. Przy drugim brzegu rynna wyścielona głazami, z szybkim prądem i powalonym świerkiem. Wymieniłem gumkę na wobka. Kupiony na bazarze za złotówkę miał imitować jakąś szczeble, ale mi bardziej przypominał palczka potokowca. Rzut i zaczynam ściągać. Jakie było moje zdziwienie kiedy wobler mający być powierzchniowym stał się głęboko nurkującym. Wpłynął w wyrwę pod kamieniem i zniknął.
-Ej mały co z tobą? Wypływaj!
Mały ruch i odezwał się hamulec.
- Co to?
Z przerażeniem patrzyłem na ruszającą się szpule kołowrotka. Radek podbiegł i patrzył ze zdziwieniem co to jest. A ryba robiła co chciała.
-Zaraz się skończy rynna i nie będzie gdzie maił uciec, bo tam jest po kostki w wodzie!- krzyknął Radek.
Ale to coś nic nie robiło z tego, zaczęło płynąć w górę.
-Nie pozwolę ci na to!
Pociągnąłem rybę z tej głębi i zauważyliśmy, że to......... troć jeziorowa.
-Skąd ona tutaj?- zapytał się Radek- Do Solińskiego przecież stąd 10 km
-Pewnie po tarle została.
-Taki okres czasu? Ty lepiej ją holuj, a ja ją ci podebrę.
Ryba sobie nadal nic nie robiła, miałem szczęście, że ze wszystkich stron jest odgrodzona płytką wodą.
...
Już 48 minut ją holuję, słabnie, ale nadal jej nie jestem w stanie wyciągnąć. Żyłka o wytrzymałości 5 kg, a ryba warzy ładnie ponad 8kg, lecz walczy jak jakiś srebrniak łososia na dzikich rzekach Norwegii lub Szwecji. W końcu słabnie, słabnie i wykorzystuję to. Zbieram żyłkę, ryba coraz bliżej, 5 metrów, 4, 3 i odjazd z 2 metry. Żyłka prawie strzeliła, czuć to jest osłabiona, naciągnięta do granic wytrzymałości. Znowu zbieram żyłkę.
-Radek właź po nią do wody.
-Dobrze- czuć było jego zdenerwowanie w głosie, pierwszy raz widział tak walczącą rybę.
...
Ma ją w rękach. Wyciąga na brzeg. Bierzemy ją do małej, zamkniętej zatoczki na kamienistej plaży. Odhaczam, ryba jest spokojna. Miarka w ręku. 50 cm, 61 cm, 70 cm, 80 cm ryba ma 1 m długości! W wodzie wyglądała na mniejszą, miarka dopiero pokazała jakie z niej bydle. Jest trochę wychudzona, waga wskazuje na nie bagatela 7.56kg. Parę zdjęć i problem jak ją wypuścić, woda jest za płytka.
- Ty ją złapałeś więc ty ją wypuść- powiedział Radek.
Zdejmuję buty i skarpetki. Teraz żałuję, ze nie kupiłem woderów, ani spodniobutów. Woda nawet nie taka zimna. Wkładam rybę do wody, nie chce się ruszyć, ale widać jak pokrywy skrzelowe pracują. Czekam tak z pięć minut, w końcu ruszyła się, płynie do swojego kamienia. Radek za ten czas wymienił szpulę w moim kołowrotku i dał z nową żyłką
-Dzięki, może pójdziemy nad tamten dopływ?
-Dobrze- powiedział Radek.
...
Radek ciągnął już 3 pstrąga, tak samo małego jak poprzednio gdy ja zauważyłem że się coś po chmurzyło.
-No nie, zaraz będzie padać- zasmuciłem się.
-Racja, twoje proroctwo z wczoraj się sprawdziło.
Rzuciłem od niechcenia błystką pod przeciw brzeżny kamień. Cień jakieś ryby płynął za nią i znowu. Wyskok i widzę że bardzo piękny i duży potok siedzi na kotwicy. Radek też coś miał. Deszcz zaczął padać a my się męczymy z tymi rybami. Ryba ma około 40 cm na oko, Radka podobnie.
-Cholera jasna!- krzyknął Radek
-Co się stało?
-Zeszedł z haka- powiedział ze smutkiem.
-To masz, wyholuj mojego- i podałem mu moją wędkę.
...
Ładny potokowiec był już przy brzegu. Mierzył 42cm.
-Duża sztuka jak na taki dopływ- skwitował Radek.
-Wypuszczamy go?
-Jasne, może złapiemy go za rok większego.
Radek wsadził go lekko do wody i pstrąg odpłynął.
-Wracajmy do samochodu, rozłożymy namiot- mówi Radek- Bo chyba nie chcesz wracać?
-Nie, nie chcę wracać
...
Właśnie rozkładaliśmy namiot na polu namiotowym, gdy od strony rzeki usłyszeliśmy głośny chlupot.
-Co to było?- zapytałem
-Chodźmy zobaczyć.
- Kurdeczka na pewno to było coś dużego! - stwierdził kwitująco Radek
Jak na komendę wypuściliśmy stelaż namiotu, biegiem kierując się w stronę rzeki. Zatrzymaliśmu się na brzegu wypatrując wzrokiem oznak czegoś interesującego.
- Hmm?
- I cisza...- skwitowałem posyłając ironiczny uśmiech w stronę Radzia, ciągnąłem dalej...
- Jaka cholera? Co jest? - zapytałem .
W tym samym czasie w myślach odpowiedziałem sobie na pytanie i przytoczyłem już głośno opowieść Ferdynanda o wędrujących stadach troci z jakimi spotykał się w swojej wędkarskiej karierze. No bo skoro trafiła się jedna to i całe stado może się wałęsać na tym odcinku Sanu.
Na niebie wyraźnie robiło się coraz gęściej. Lekki kapusniak smagał nas po twarzach w takt ciepłych szkwałów wiatru.
- Dobra wracajmy dokończyć namiot zanim rozpada się na dobre. - zaproponowałem.
- Ok. - skwitował Radek.
Pospiesznie poszlismy z powrotem do miejsca gdzie zaplanowaliśmy nasze obozowisko, jenocześnie w myślach patrolując rzekę. Po 30 minutach namiot stał rozbity, manele były pochowane, a my z wędkami w rękach gotowi do dalszych łowów.
Niebo w dalsym ciągu nie zapowiadało nic dobrego.
Szybko pognalismy nad zagadkową rzekę, jaką rysował się w naszych oczach San. Tym razem podświadomie zaczęliśmy łowić obok siebie nie spuszczając się z oczu.
Lekko zaaferowany wzdrygnąłem słysząc nagły krzyk Radka: - Ja Cię kręcę, mam jakiegoś potwora!
Pospiesznie zwinąłem spining i podbiegłem blizej kumpla, jednocześnie obsrewując trzeszczące wędzisko z nieznajomą zdobyczą na końcu plecionki.
Radek dzielnie walczył, pompując rybę, która co chwilę wyciągała mu kilka metrów linki przy terkoczącym dźwięku hamulca kołowrotka. Ryba nie dawała za wygraną.
- Dalej, zmęcz ją !! – krzyczałem, dopingując skupionego Radka.
Mijały pracowite minuty...
Walka przebiegała coraz mozolniej. Widać było zmęczenie po obu stronach „barykady”. Trwało to już kilka długich chwil zanim zdobycz znalazła się dostatecznie blisko brzegu aby dała się zidentyfikować.
- Zobacz mam drugą ! – uśmiechnął się Radek
- Dobra, dawaj ją do brzegu. - Jest jeden do jednego. - skwitowałem.
A więc Ferdynand, stary, dobry Ferdynand, miał rację...........stado, jednak stado – pomyslałem, szepcząc pod nosem.
Tymczasem Radek podprowadził wroga tak blisko brzegu, że spokojnie mogłem ją podebrać.
Z trudem wyciągnąłem podbierak razem z rybą na brzeg.
Była naprawdę wielka. Po pomiarach okazało się, że miała o 11 cm więcej od poprzedniej i wagą zbliżona była do 10 kg. Oczywiście ona także po kilku fotkach wróciła na wolnść.
W międzyczasie deszczyk jakby trochę ulżył i zbliżał się zmierzch. Pora było zwijać się do namiotu. Jutro przed południem musimy zwijać się do domu. Ciekawe czy dzień następny będzie również ciekawy jak dzisiejszy.
San szczodra i zagadkowa rzeka...... _________________ Gdzie Diabeł nie może......, tam Rumuna pośle;)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Za treści głoszone na forum dyskusyjnym odpowiedzialność ponoszą ich autorzy.
Korzystając z forum akceptujesz ten REGULAMIN System pomocy - FAQ
Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.
Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.