Wg raportu Światowego Funduszu na Rzecz Dzikich Zwierząt łosoś wyginął w co najmniej 300 z około 2000 dorzeczy, w których naturalnie występował. Prawie 90% populacji gatunku żyje w czterech krajach: Norwegii, Irlandii, Islandii i Szkocji. Na skraju wyginięcia jest w: Estonii, Portugalii, USA i Kanadzie. W ostatnich 30 latach połowy dzikich łososi spadły o 80%.
Konto/logowanie
ZAREJESTROWANI Ostatni Tobiasz Dzisiaj 0 Wczoraj 0 Wszyscy 4520 UŻYTKOWNICY Goscie 480 Zalogowani 0 Wszyscy 480
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj
Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
Wysłany: Sob Wrz 13, 2003 7:14 pm Temat postu: Sitcom nr 5- zaczynamy!!
Razem z Tomkiem spędzamy wakacje w pięknej miejscowości nad Zalewem Solińskim- w Wołkowyi. Oczywiście pod namiotami..... kto by w dzisiejszych czasach elektryczności wynajmował domek na wakacjach??!!
Przez cały dzień nie mogę nigdzie znaleźć miejsca. Dzisiaj nockę spędzę na rybkach. Obaj nie możemy się doczekać.... nawet piosenki przy ognisku nie mogą rozbudzić dwóch nałogowych wędkarzy.... w końcu nadeszła godzina siedemnasta- umówiony czas wyruszenia.
- Włóż coś ciepłego na siebie, bo na dzisiaj zapowiadali zimną noc- krzyknął Tomek ze swojego namiotu wygrzebując przybory wędkarskie i ciepłą, chyba zimową kurtkę.
-Nie bój kijanki.... – odpowiedziałem
Wędkarze szybko spakowali swoje rzeczy i ruszyli na podbój krainy leszcza. Mijając kolegów po kiju dowiedzieli się, że dzisiaj z rybami nie jest najlepiej. Ale dopóki wędki w wodzie to wszystko możliwe.
Pół godzinki minęło zanim dotarli do ulubionego miejsca. Szybko uwinęli się z rozłożeniem wędek i białe robaczki powędrowały do wody.
-Nie ma to jak drgająca szczytówka- powiedziałem
-Oczywiście... ale jak złapiesz jakąś „medalówkę” to pamiętaj ze ja Cię nauczyłem łowić na DS’a.
-Nie bój żaby, stary.
Ten dzień był piękny, Słońce świeciło umiarkowanie, woda była niestety trochę za ciepła, ale mistrzowie i tak zawsze cos złapią . Nagle zdarzyła się rzecz niesłychana. 2 metry od naszych bohaterów pojawił się bociek- najprawdziwszy, polski, ojczysty bocian.
-Ja Cię kręcę- krzyknął Paweł
-Nie krzycz tak- wypłoszysz ptaszka- powiedział Tomek
-Szkoda ze nic nie złowiliśmy, nakarmilibyśmy go- powiedział Paweł
Bocian podszedł jeszcze na pół metra od bohaterów i widząc że nie zejdą z jego drogi przefrunął przed nimi i znalazł się po ich prawej stronie.
Nagle szczytówka na wędce jednego z wędkarzy zadrgała. To była wędka Tomka. Szybko podbiegł do wędziska i zaciął.
___________________________________
To by było na tyle mojej części- dalej pisze ...... Ruki
___________________________________ _________________ Gorące pozdrowienia z coraz zimniejszego Ostrowca Świętokrzyskiego przesyła RonWeasley
Ruki Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Nov 04, 2002 Posty: 1045
Kraj: Polska Miejscowoć: Kraków
Wysłany: Sob Wrz 20, 2003 4:07 pm Temat postu:
...
Tomek przerzucał już chyba 20 płotkę, a Paweł miał na koncie żyletkę i małego krąpia.
-Zmieniamy miejsce, dobra? Weszła drobnica i nie mamy szans na nic dużego.
-Nie ma spra...
I w tym momencie kijek Tomka zaczął się zsuwać z podpórki.
-O cholercia, łap go szybko!- krzyknął Paweł.
Tomek złapał kijek w ostatniej chwili i zaczął to „coś” holować. To nie była na pewno mała sztuka. Uciekała w stronę plosa jeziora, ale starała się płynąć przy dnie
-Nie oderwę jej od dna jest za duża!
-Musisz. Możesz mieć rybę na miarę Pogawędkowych Okazów :-).
-Ale ja naprawdę nie mogę, jest za duża.
-Spróbuj!
Tomek podciągnął kij do góry i coś stuknęło w kołowrotku.
-Hamulec się zaciął No nie to znaczy mieć pecha.
- Uderz w niego dłonią może się uruchomi.
Ryba stanęła w miejscu. A Tomek pociągnął za żyłkę.
- Jest hamulec działa. Oby tylko ryba nie weszła w zaczep.
Teraz zaczęło się pompowanie. Ryba brała żyłkę, łowca odbierał i tak w kółko.
......
-Już osłabła. Muszę uważać na ostatni odjazd.
Było widać już zarys ryby.
-To KARP! A myśmy na leszcze się nastawiali.-powiedział Paweł i wziął do rąk swych podbierak.
-Zmieści się?
-Musi.
-Co ty ciągle tak z tym musi. Jesteś monotematyczny.- uśmiechnął się Tomek i ściągał ostatnie metry żyłki.
-Jeszcze z 4 metry i będzie nasz.
I w tym momencie karp odwrócił się zrobiło się plusk na powierzchni i Tomek został z luzem na żyłce.
-Co co się stało?- zapytał zdziwiony chłopak
- Nie wiem ściągnij żyłkę to zobaczymy.
- No jasne, haczyk się wyprostował. Można było się tego spodziewać. Malutka 13 leszczowa, a tutaj duży karp. Na ile go oceniasz? Ja na gdzieś 6, 7 kg
-Eee mniejszy był z 4 kg góra 5
Co zrobią dalej nasi wędkarze. Zmienią stanowisko czy zostaną, a może wrócą do namiotów. Tego dowiecie się w następnym odcinku którego autorem będzie ... Christoferek. _________________ Bykom Stop! Złów i wypuść
pozdrawiam Ruki
christoferek Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Aug 01, 2003 Posty: 388
Kraj: Polska Miejscowoć: Przemyśl
Wysłany: Nie Paż 05, 2003 12:10 pm Temat postu:
...
-Zostajemy tu - powiedział Paweł.
-Tomek tylko twierdząco pokiwał głową oglądając wyprostowany haczyk.
Wędkarze ochłonęli nieco i po małym odpoczynku postanowili uzbroić swoje zestawy w mocniejszą żyłkę oraz duże kute haczyki nr.6 które Paweł od dawna nosił w swojej torbie.
Zarzucili wędki w tym samym miejscu co poprzednio mając cichą nadzieję że hol poprzedniego karpia nie był na tyle głośny aby wypłoszyć pozostałe ryby.
Na zestawie Tomka były założone białe robaki, w liczbie sześciu sztuk.
Paweł znając zwyczaje grubych, solińskich karpi, zazruciwszy swoją wędke obok kolegi, wziął latarkę i małe wiaderko i udał się na poszukiwanie rosówek.
Po około pół godzinnych poszukiwań zastał kolegę zmagającego się z jakąś dużą rybą.
Zdobycz Tomka walczyła dzielnie, ale już po chwili Paweł podebrał pięknego, ok. 1,5kg leszcza.
-Bierzesz? - zapytał Paweł swego towarzysza.
-Wezmę, może dziewczyny docenią nasz trud - odrzekł Tomek
-Nałapałeś rosówek? - zapytał Tomek zerkając do wiadereczka w którym ujrzał tylko świerzą trawę.
-A tak mam ich trochę, nie zbyt dużo, noc jest chłodna.
-Wiesz, ja pozostnę przy swoich białych robakach, dziś przynoszą mi szczęście - odpowiedział pewny swej przynęty Tomek.
-Jak tam sobie chcesz.
Do północy nic ciekawego się nie działo, gdy nagle szczytówka na wędce Pawła zaczeła nieśmiało podrygiwać.
-Co to?- zapytał Tomek widząc wędkę kolegi.
-Sam nie wiem.
-Ja bym na twoim miejscu na razie się wstrzymał z zacięciem.
-Wiesz, trzeba ciąć,a może to tylko jakiś mały okoń.
Paweł zamaszystym zacięciem oznajmił towarzyszowi że to "coś" wcale nie jest zbyt małe.
Ryba walczy jakoś dziwnie. Nie są to jakieś zdecydowane odjazdy, tylko mocne, krótkie szarpnięcia.
Co to cholercia może być? - zapytał zdziwiony Tomek.
Nie pytaj tyle tylko szykuj podbierak! - krzykną zaabsorbowany holem Paweł.
Po chwili w świetle księżyca na tafli wody ujrzeli wężowaty kształt.
To węgorz! - wykrzyknęli równocześnie.
Nie było to wcale jakieś sznurowadło, był gruby jak ręka dorosłego mężczyzny.
Nie wiadomo dlaczego Paweł nie zgodził żeby kumpel podebrał zdobycz podbierakiem, tylko sam podcholował go na płyciznę i wylądował w ślizgiem.
Piękna ryba powiedział łowca. Węgorza chyba jeszcze nie było w "Pogawędkowych Okazach"
Szkoda że nie mamy aparatu - to byśmy go wypuścili
Chyba zaczynam wierzyć w te twoje rosówki - stwierdził Tomek
-Ale ja miałem dużo szczęścia - powiedział skromnie Paweł.
Po chwili szczęśliwy nastrój przerwała błyskawica, a potem grzmot.
-Zostajemy? - zapytał Tomek z niedowierzaniem w głosie
Czy nasi bohaterowie zostaną, czy przestraszą się burzy i wrócą do namiotów? Czy rekordowy węgorz będzie uwolniony czy też będzie smaczną wędzonką napisze...Ron Weasley
RonWeasley Pogawędkowy twardziel
Dołšczył: Oct 19, 2002 Posty: 277
Kraj: Polska Miejscowoć: Ostrowiec Św.
Wysłany: Sob Lis 08, 2003 8:41 pm Temat postu:
- Oczywiście, że zostajemy- powiedziałem- myślę, że dobra passa będzie trwała dalej. Szkoda, że nie mamy aparatu, pstryknęlibyśmy węgorzowi fotkę i wypuścili do wody. Bardzo chciałbym, żeby koledzy z PW uwierzyli.
- Nic straconego!! Zabierzemy go do naszego „obozowiska”, pstrykniemy fotkę i wypuścimy do wody. Przecież od namiotu mamy dosłownie kilka kroków do zalewu. Zgadzasz się??
- Dobry pomysł!! Oczywiście, że tak
A dobra passa trwała dalej, tak jak przewidywałem. Około piętnaście minut po wyłowieniu węgorza, znowu zadrgała wędka, tym razem Tomka.
- Coś dużego!- krzyknął kumpel- naprawdę dużego! Będzie wspaniała zabawa!
- Co miałeś założone na haczyk?- zapytałem z ciekawości.
- Filet z płotki- odpowiedział Tomek
- To może być sandacz!!- powiedziałem
- Mam taką cichą nadzieję. Mięsko sandacza jest przyyyyszne
- Ty tu nie marz o jedzeniu tylko patrz, jakiego dostał „szwungla” (tj. wariacji)- powiedziałem, ostudzając zapały kulinarne kumpla
- Rzeczywiście. Jeździ na wszystkie strony jak szalony.
Walka trwa około dwudziestu minut. Po czym jakiś długi, metrowy kształt pojawia się pod powierzchnią wody.
- Udało się- to sandacz. Szybko rozkładaj podbierak- krzyknął Tomek
- Wydaje mi się, że to jeszcze nie koniec.- powiedziałem słuchając Tomka i wkładając podbierak do wody
Tomek powoli podciąga rybę do brzegu, a kiedy ta widzi podbierak ostatkiem sił zrywa się do ucieczki. Hamulec skowycze jak wściekły pies. Na twarzy Tomka pojawia się wyraz nadzwyczajnego zdzwienia, zaskoczenia i strachu- ten ukochany przysmak zaczyna uciekać. Ja oczywiście zachowuję zimną krew i uspokajam kolegę widząc jego drżące ręce.
- Ryba długo nie wytrzyma- powiedziałem wzbudzając w sobie instynkt jasnowidza- to ostatni odjazd, a później sama wpłynie do podbieraka. Z podbieraka niedaleka droga na grill.
- Mam nadzieję, że masz rację- powiedział Tomek.
Moje przypuszczenia okazały się w 100% słuszne. Po kolejnych dziesięciu minutach sandacz wpłynął do podbieraka. Po dokładnym obejrzeniu stwierdziliśmy, że to samica, która miała aż 101 cm długości. Łowca przyjął ode mnie serdeczne gratulacje.
Była godzina trzecia nad ranem. Niedługo zacznie być strasznie zimno. Nadejdzie rano.
Do godziny 6 nie było żadnego brania. Podjęliśmy decyzję o powrocie.
- No cóż. Ostatnie dwie godziny bez brania. Trudno się mówi.- powiedziałem
- Liczy się to, że w ogóle coś złowiliśmy!! I to nie byle co!! Poza tym wytrzymaliśmy ten najzimniejsze godziny. Ale dziewczyny się zdziwią. Pewnie wyczekiwały nas od północy. Myślały, że nie wytrzymamy. Taka to kobieca wiara w mężczyznę.
- Tak już jest na tym świecie.
Droga powrotna byłą drogą szczęśliwą. Uradowani wędkarze szli dumnie ze swoimi zdobyczami. W obozowisku zastali bardzo miłą niespodziankę. Dziewczyny czekały na nich z ciepłą herbatą i rozżarzonym ogniskiem, przy którym mogli się ogrzać.
- I co teraz z tym węgorzem??- zapytałem
- Tak jak myśleliśmy- fotka i do wody.- odpowiedział Tomek
Po chwili aparat fotograficzny poszedł w ruch i piękne zdjęcie nagrało się w pamięci cyfrówki.
- A czy nie można by tego węgorza zostawić??- zapytały dziewczyny, bardzo przy tym mrugając oczami jakby coś obiecując naszym wędkarzom- my same zrobimy wędzarkę...
- Mieliśmy go zamiar wypuścić, ale.....
- Tak bardzo prosimy....
- No dobra.... ale my się do tego nie mieszamy- powiedziałem
Tym dialogiem, potwierdzającym władzę despotycznych żon nad mężami kończę Sitcom nr 5.
Pozdrawiam wszystkich mężów, którzy wędkują
RonWeasley _________________ Gorące pozdrowienia z coraz zimniejszego Ostrowca Świętokrzyskiego przesyła RonWeasley
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
Za treści głoszone na forum dyskusyjnym odpowiedzialność ponoszą ich autorzy.
Korzystając z forum akceptujesz ten REGULAMIN System pomocy - FAQ
Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.
Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.