Czy wiesz, że...
Bielik jest największym rodzimym drapieżnikiem wśród ptaków, a jego rozpiętość skrzydeł może sięgać aż do 240 cm.

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 345
 Zalogowani 0
 Wszyscy 345

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
krzysztofCz: [quote:f2a4672e65="jjj an"]W tym wątku będę podawał wpłacone kwoty ...(18231) Mar 27, @ 16:07:40

lecek: Wielkanoc w Ustroniu. Zapowiedziałem małżonce, że święto, świętem ...(59104) Mar 26, @ 15:02:24

lecek: Pooszło. k ...(18231) Mar 26, @ 14:43:29

krzysztofCz: Za Lucka i Bedmara... poszło k ...(18231) Mar 26, @ 14:00:16

artur: Poszło ...(18231) Mar 26, @ 10:30:05

krzysztofCz: Poszło k ...(18231) Mar 26, @ 07:09:09

jjjan: Nikt się nie kwapi więc jeżeli ktoś chce wpłacić,, to proszę blik ...(18231) Mar 25, @ 20:19:56

mario_z: Dzisiaj spotkanie jajeczkowe nad wodą, oczywiście bez wędki bym n ...(59104) Mar 24, @ 20:50:03

Krzysztof46: nic nie trzeba ,zbierajcie na nastepny rok i tyle w temacie ...(18231) Mar 24, @ 17:30:00

krzysztofCz: To komu mamy wpłacać ;question Ktoś zapłacił, to trzeba Mu się ...(18231) Mar 24, @ 17:27:29


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2100
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 1963
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 1984
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2223
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2054
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2111
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2023
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2062
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2425
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2245
Ocena: 5.00 Ocen: 3


Forum Dyskusyjne Pogawędek Wędkarskich

Pogawędki Wędkarskie :: Zobacz temat - Sitcom 14 Zimowa Opowieść
Pogawędki Wędkarskie Strona Główna -> Sitcom
Sitcom 14 Zimowa Opowieść
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwoœci zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Lista tematów forum
Poprzedni temat :: Następny temat  
Autor Wiadomoœć
granatowy
Pogawędkowy twardziel
Pogawędkowy twardziel


Dołšczył: Dec 19, 2002
Posty: 298

Kraj: Polska
Miejscowoœć: Koszalin
PostWysłany: Pon Sty 10, 2005 6:11 pm    Temat postu: Sitcom 14 Zimowa Opowieść Odpowiedz z cytatem

Było jeszcze ciemno, kiedy dwie postacie pojawiły się na brzegu jeziora. Wyszli nagle zza powyginanych wiatrem nadbrzeżnych krzewów. Gwiazdy na niebie świeciły jasno, choć od zachodu nasuwała się powoli cienka warstwa chmur. Poruszali się w milczeniu ku widocznym w oddali jasnym punkcikom. Gruba tafla lodu skryta pod cienką pierzynką świeżego śniegu miarowo poskrzypywała pod ich butami. Z plecaków wystawały dziwne „urządzenia” a na sankach cichutko podzwaniał przymocowany świder.

- Myślisz, że będą już na miejscu? – Spytał Paweł.
- Tak, z pewnością – odparłem po chwili patrząc na „rosnące” w oczach światełka.
- Widzisz „miasteczko” już żyje.
Faktycznie można było już odróżnić zarysy namiotów, folii, zapalonych kochrów i lamp gazowych, całość dopełniały połyskujące światełka czołówek. Gdy podeszli bliżej ich oczom ukazał się niespotykany na naszych szerokościach geograficznych widok. Grupka kilkunastu osób i prawie normalne wędkarskie miasteczko. Czego tam nie było, wygodne „fotele”, parawany chroniące od mroźnego wiatru a także sprzęt biwakowy i oczywiście sprzęt podlodowy. „Lodowe miasteczko” niczym z kanadyjskiej widokówki budziło się do życia. Na gazowej kuchence wesoło podskakiwał czajnik, z grilla dobywały się smakowite zapachy.
- Napiłbym się kawy – cicho oznajmił jakby nieco speszony Paweł.
- Chodź zapoznam cię z resztą grupy, może nie będziemy pić z termosu – zachichotałem.
- Mówiłem ci, że to fajni ludzie a spotkania wędkarskie PW rządzą się własnymi prawami.
Po chwili witaliśmy się ze znajomymi, wśród których prym wiódł wesoły facet w nietuzinkowym kapeluszu o ksywce Old Rysiu. Obok niego stali Pietruch, Salmo i inni. Zza namiotu wyszli zajęci rozmową o najżywotniejszych ochotkach - Czesiu z Rukim.
- Chodźcie chłopaki, zapraszamy, miejsca starczy dla wszystkich a i poranna kawa już prawie gotowa – poleciało w naszą stronę jakby Old Rysiu czytał w myślach.
- Wymyśliliśmy dziś mini zawody o uścisk „prezesa” – nadawał wyraźnie rozbawiony Salmo.
Dopiero teraz dostrzegłem stojący w środku rodzaj masztu z wywieszoną flagą PW.
- No to się nazywa organizacja, nawet flaga powiewa, zupełnie jak na dalekiej północy – uśmiechnąłem się szeroko.
- Fakt wreszcie mamy piękną zimę i solidną warstwę lodu – zapewniał udając tupanie Czesiu.
Gorąca kawa wybornie smakowała w metalowych kubkach. Daleko na wschodzie niebo zaczynało nieco się rozjaśniać. Old Rysiu ponownie objął komendę i oznajmił...

Co powiedział opisze on sam czyli Old Rysiu
_________________
Krzyś K
old_rysiu
Pogawędkowy twardziel
Pogawędkowy twardziel


Dołšczył: Jul 31, 2002
Posty: 8461

Kraj: Polska
Miejscowoœć: Wądół
PostWysłany: Pon Sty 17, 2005 12:17 am    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

..., że za pietnaście minut, spotykamy się wszyscy pod flagą PW.
- Nie ma co czekać Pawełku, musimy znaleść dogodne miejsce na rozbicie namiotu. Może uda nam się zrobić kopczyki ze śniegu i polać je wodą. Śledzie z namiotu będą nam trzymały i nie zerwie ich żaden wiatr.

... ... ... ...

Obaj ruszyli w kierunku sań, na których przewozili cały swój sprzęt, namiot, gazowy grzejnik, butle z gazem, specjalne parawany z ławeczkami, spore plecaki wyposażone w artykuły spożywcze i takie tam potrzebne drobiazgi. Całość nakryta jest specjalnym materiałem, na grubym podbiciu z pianki podobnej do styropianu.
Całe sztuczne miasteczko, bardzo kolorowe, tętniło teraz życiem. Gwar słychać było chyba aż na brzegu, tego ogromnego jeziora. Wśród różnego typu kolorowych namiotów, jeden z tyłu wyższy. Nad zasówką widnieje duży napis WC. Od strony południowej miasteczka, spora grupa żołnierzy rozbija hangar. Pośród nich, jakiś cywil biega dookoła hangaru, pokazując palcem to na jednego, to na drugiego żełnierza.
- Zbyszku! Czy widzisz to co ja? - Dochodzi do mnie głos Pawła.
- O czym mówisz? - Rozglądając się dookoła próbuję zgadnąć o co mu chodzi.
- Tam, z prawej. To przecież jakaś wojskowa jednostka, szykuje stołówkę. - Ze zdziwienia aż usta otworzył.
- Faktycznie! Czyżby tam był..O kurcze, poczekaj tutaj. Muszę tylko coś sprawdzić.
Niby to podchodząc, niby się czając, zbliżam się do dyrygującego całą budową.
- Monk! - Z radością przekrzykuję całą gromadę ludzi.
Dyrygujacy gwałtownie odwraca głowę w moim kierunku. Tak, nie myliłem się. Szeroki uśmiech jeszcze potwierdza fakt, że przyjdzie mi uścisnąć dłoń, mojemu koledze, którego znam już prawie pięć lat.
- Chłopie! Dobrze, że przyjechałeś! Ale mamy atrakcję!!! - Uradowany moim widokiem i dobrą nowiną wpadamy sobie w objęcia.
- Wiesz, że przyjechali chłopaki ze Śląska, Poznania, Krakowa, Bydgoszczy, Lublina, Wrocławia, chłopie nie powymieniam wszystkich, no i jak widzisz Warszawka w komplecie. Esiu tylko pojechał do Warszawy na lotnisko. Dostał telefon, żeby odebrać Hromehuntera. Myślę, że już powinien tutaj być. Jeszcze nie powiedziałem, że jest tutaj już Robert67. Przyjechali z Karpiarzem do Old_rysia a oni z grupą Ślązaków przyjechali na ten zlot. Zbyszku jest nas już ponad stu pogawędkowiczów.
- Przecież widzę. Całe miasteczko namiotów.
... ... ... ...
Nagle rozległ się głos z trąbki. Przy samym sztandarze PW starszy pan z odpowiednim piwnym mięśniem, dmie w trąbę naśladując hejnał z Wieży Mariackiej. Całe miasteczko zamilkło i na stojąco patrzą w kierunku masztu. Głos trąbki w samotności poleciał daleko poza miejsce zbiórki. Zaczynają migać flesze z aparatów.
- Jasny gwint - przekląłem pod nosem. Nie będę miał takiej foty. Mój Lumix jest w plecaku, jeszcze nie rozpakowany.
Rozglądam się dookoła. Kto robi foty? Do kogo uderzyć z prośbą o przesłanie mi takiej mailem? Zauważyłem jednego dryblasa, który trzyma aparat z wielkim obiektywem. Trzyma go nad głową - to Sony 717, w nim można obracać obiektyw, widząc obraz znad głowy. To chyba jest ten pogromca sumów z Ebro.
... ... ... ...
Głos trąbki zamilknął. Mistrz ceremonii opuścił ją i się ukłonił. Po chwili milczenia, rozległy się oklaski i radosne okrzyki.
- Brawo Sazan!!!
Cała masa ludzi z oklaskami podchodziło na miejsce zbiórki, zostawiając wszystko na miejscu.
Głos trąbki rozwiał nawet ostatnie chmurki i wyjżało słońce. Od razu wszystkim zrobiło się cieplej.
Przez tłum przebija się rosły mężczyzna ciągnąc za sobą sanki. Ustawił je pod masztem a na nie wspiął się Old_rysiu. Sanki postawione na sztorc, przytrzymywali dwaj mocarze. Teraz widać, że to Esox i Karpiarz. Old_rysiu dźwignął obie ręce do góry prosząc o chwilę uwagi. Tłum zamilknął.

- SERDECZNIE WITAM NA PIERWSZYM ZIMOWYM ZLOCIE NA LODZIE.
Znowu rozległy się oklaski.
- DZIĘKUJĘ W IMIENIU REDAKCJI POGAWĘDEK WEDKARSKICH, ZA TAK LICZNE PRZYBYCIE. DZIĘKUJĘ TYM, KTÓRZY CHCIELI SPOTKAĆ SIĘ Z NAMI, PRZYJEŻDŻAJĄC Z FRANCJI, NIEMIEC A NAWET Z ODLEGŁEJ KANADY.
WSZYSCY CIESZYMY SIĘ, ŻE TUTAJ PRZYJECHALIŚCIE. OKAZUJE SIĘ, ŻE NAWET AURA JEST Z NAMI.
To mówiąc wskazał na pogodne niebo.
WITAM SERDECZNIE WCALE NIE MAŁĄ GRUPĘ NASZYCH WĘDKAREK I ŻON WĘDKARZY, KTÓRE ZASZCZYCIŁY SWOJĄ OBECNOŚCIĄ NASZ ZLOT.
WYBRALIŚMY ODPOWIEDNIE MIEJSCE. DZISIEJSZE ODWIERTY WSKAZUJĄ, ŻE MAMY SIEDEMDZIESIĄT CENTYMETRÓW LODU POD NOGAMI. TAKA GRUBOŚĆ, GWARANTUJE NAM BEZPIECZEŃSTWO I NIE OGRANICZA ILOŚCI ODWIERTÓW, KTÓRE DZIĘKI POMOCY WOJSKOWEJ MONKA, BĘDZIEMY WYKONYWAĆ JE ZE SPECJALNYCH WIERTEŁ ZAMONTOWANYCH NA SKUTERACH.
Wskazał ręką na miejsce stojących czterech skuterów śnieżnych. Na nich zamontowane były specjalne świdry do lodu.
GRUPA ŻOŁNIERZY BĘDZIE OBSŁUGIWAŁA TE URZADZENIA, WYKONUJĄC OTWORY W LODZIE TAM, GDZIE SOBIE TEGO ZAŻYCZYCIE. JEST PROŚBA, ABY NIE ODDALAĆ SIĘ ZA DALEKO, TAK ABY WSZYSCY MOGLI SIĘ WIDZIEĆ. TERAZ DO GODZINY 11:00, MACIE CZAS NA PRZYGOTOWANIE SWOICH NAMIOTÓW. PAMIĘTAJCIE O DOBRYM IZOLOWANIU PODŁOGI I SOLIDNYM DOKRĘCENIU ŚLEDZI DO ZAMARZNIĘTYCH PRĘTÓW. NIE ZOSTAWIAJCIE POZA NAMIOTAMI RZECZY, KTÓRE PODCZAS SILNEGO WIATRU, MOGĄ WAM ODLECIEĆ.
JUŻ ZA PARĘ MINUT, ZOSTANIE UKOŃCZONY HANGAR, W KTÓRYM SPOTKAMY SIĘ WSZYSCY OKOŁO GODZINY 15:00. TAM, BĘDZIE NA WAS CZEKAŁ GORĄCY POSIŁEK.
GRUPA "ECHOSONDA.PL" PRZYGOTOWAŁA WAM SPECJALNE ATRAKCJE. W HANGARZE, W TRZECH MIEJSCACH BĘDĄ ZAMONTOWANE KAMERY PODWODNE, GDZIE KAŻDY Z WAS, MOŻE OBSERWOWAĆ ŻYCIE PODWODNE. MIEJSCA TE BĘDĄ NĘCONE SPECJALNYM NOWYM PREPARATEM ODŻYWCZYM, KTÓRY POWINIEN SPROWADZIĆ NA TO MIEJSCE RYBY. ABY WSZYSCY MOGLI OBSERWOWAĆ TO, USTAWIMY TRZY SPECJALNE EKRANY. JUTRO O TYM SAMYM CZASIE, SPOTKAMY SIĘ ZNOWU TUTAJ POD SZTANDAREM, ABY PRZEDSTAWIĆ WAM PLAN ZAJĘĆ. NA DZIEŃ DZISIEJSZY, PROGRAM POPROWADZI NASZ KOLEGA SALMO_SALAR.
JESZCZE JEDNA PROŚBA. PROSZĘ NIE ZAŚMIECAĆ TAFLI JEZIORA. WSZYSTKIE PAPIERKI, PUSZKI I NIEDOPAŁKI, BĘDZIEMY GROMADZIĆ W WIELKIM KONTENERZE NA ŚMIECI, KTÓRY JEST ZAMONTOWANY ZA HANGAREM. ŻYCZĘ WSZYSTKIM PRZYJEMNEGO ODPOCZYNKU I PROSZĘ O ZABRANIE GŁOSU KOLEGĘ SALMO.
Po przemówieniu, rozległy się znowu gromkie brawa. Do sanek zbliża się młody chłopak, który z uśmiechem i widoczną tremą, zaczął wspinać się na to szczególne podniesienie.

- Co to za dziewczyny tutaj są? - Pyta się mnię stojacy obok przystojny młodzieniec.
- Cześć, Zbyszek jestem a Ty?
- Szymek, Thrashcan - to mój nick. Jestem na zlocie pierwszy raz i nie znam jeszcze nikogo.
- Strasznie trudny nick, pozwól, że będe Ci mówił Szymek. Widziałem już Sylwie, Katarin, Dzasową, żonę Martini i Ale Wykrzyknika. Coś mi się wydaje, że Oldi też z żoną przyjechał. Zobaczymy w hangarze na spotkaniu, tam z pewnościa poznamy się wszyscy.

... ... ... ...
Na saneczkach stoi już Salmo. Gwar ucichł i wszyscy patrzą w kierunku młodzieńca.

cd Salmo_Salar.


Ostatnio zmieniony przez old_rysiu dnia Nie Cze 12, 2005 5:22 pm, w całości zmieniany 3 razy
wedkarz_wawiak
Pogawędkowy twardziel
Pogawędkowy twardziel


Dołšczył: May 07, 2004
Posty: 407

Kraj: Polska
Miejscowoœć: Warszawa
PostWysłany: Czw Lut 10, 2005 7:18 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

(...)
- Wybacz, ale odmówię. Uczulony jestem na to paskudztwo - powiedział Salmo i odwrócił głowę w stronę lewego brzegu.
Odruchowo skierowałem wzrok w tym samym kierunku i natychmiast zawuważyłem niewielki, czarny punkcik poruszający się w naszym kierunku.
- Co to takiego ? Samochód ? - zapytał wawiak.
- Nie mam pojęcia, chociaż...
Po kilkunastu sekundach pojazd był już bardzo dobrze widoczny. Po tafli jeziora jechał quad z dwiema osobami ubranymi w czarne kombinezony. Czterokołowiec zatrzymał się, kierowca wstał, zdjął kask i naszym oczom ukazała się znajoma twarz:
- Monk ? Co tutaj robisz ? Jak nas zlokalizowałeś ? - ze zdziwieniem zapytał Salmo_Salar.
- Wykrzyknik poinformował nas o waszym wyjściu na jezioro. Czy nie wiecie, że jest zakaz ? Rysiu chyba wyraźnie powiedział, że nie oddalamy się bez uprzedniego poinformowania zlotowiczów. Cały obóz się o was martwił...
- Niestety spóźniłem się na przemówienie Rysia i nie wiedziałem o tej zasadzie. Salmo, Zbyszku - czemu mi nic nie powiedzieliście ?
- Panowie. Czas na wyjaśnienia będzie w obozie. Teraz proszę wsiadajcie na quada. Ciężko będzie, ale postaramy się bezpiecznie dowieźć was do obozu.
- W porządku. Zbierzemy tylko klamoty i ruszamy.
Tak też się stało. Po dwudziestu minutach widać już było dumnie powiewającą flagę pogawędek wędkarskich. Zeskoczyliśmy z pojazdu i pomaszerowaliśmy w stronę namiotów. Po drodze spotkaliśmy Old_Rysia:
- No panowie ! Całe szczęście, że nic wam się nie stało. Mam nadzieję, że to ostatni raz Zbyszku. Jesteś najstarszy z tej grupy i powinineś wykazać się większą przytomnością umysłu.
- Masz słuszność. Teraz pójdziemy się troszkę ogrzać, bo mimo ciepłego ubrania, bardzo zmarzłem.
- Ja też - z uśmiechem dodał wawiak.
Pożegnałem kompanów i truchcikiem skierowałem się w stronę namiotu. Napiłem się gorącej herbaty z cytrynką, ogrzałem się troszkę i po trzydziestu minutach znów wyszedłem na świeże powietrze. Rozejrzałem się po okolicy i spostrzegłem, że koło namiotu Monka zebrała się spora grupka ludzi. Podbiegłem i zapytałem najbliżej stojącego Esoxa:
- Cześć Esiu.
- Witaj Zbyszku. Cały obóz miał urwanie głowy przez wasz wybryk.
- Wiem, ale już nie dojdzie do podobnej sytuacji. Jeśli można - czego dotyczy to spotkanie.
- Szykujemy się do wspólnego wyjazdu na jezioro. Zaczynamy prawdziwe wędkowanie. Teraz trwają zapisy chętnych na popołudniową wyprawę z ekipą Monka.
- Z wielką chęcią i ja pojadę.
- To radziłbym się Ci pośpieszyć. Do dyspozycji jest tylko osiem quadów. Jeden pomieści tylko trzy osoby poza kierowcą. Ci, którzy nie pojadą dziś - pojadą jutro. Ciekawszy jest jednak dzisiejszy wypad, ponieważ "Echosonda.pl" zabierze swoje kamery podwodne, a Rysiu zademonstruje nam nowatorską metodę łowienia na spławik z pod lodu.
- Dzięki za informację. Do zobaczenia.
Po kilku minutach dostałem się do stołeczka, na którym siedzieli Sazan i Rysiu. Na całe szczęście pozostały jeszcze trzy miejsca. Odetchnąłem z ulgą, podziękowałem organizatorom i wyruszyłem na spacer po pobliskim terenie. Bogatszy o nowe doświadczenia postanowiłem pozostawać w zasięgu wzroku uczestników zlotu. Kilkaset metrów na północ od obozu zauważyłem wędkarza z wędziskiem wygiętym do granic możliwości. Podszedłem bliżej i zapytałem:
- Jest coś ?
- Jest i to coś ładnego.
- Pan jest jednym ze zlotowiczów ?
- Nie. Jestem miejscowy. Wiesław jestem.
- Ja Zbyszek. Miło mi.
- Mi również. Ciekawy ten wasz obozik. Dużo się dzieje. Sprzęcik macie profesjonalny. To zawody jakieś ?
- Można to tak nazwać, ale wszystko odbywa się w rodzinnej atmosferze i gronie znajomych.
- Rozumiem. O już widać rybkę. To szczupak.
- Jeszcze nigdy nie widziałem szczupaka złowionego z pod lodu.
- To najwyższy czas.
Wiesław zgrabnym ruchem podniósł wędzisko i naszym oczom ukazał się przepiękny, z pewnością ponad sześćdziesięcio centymetrowy esox. Wędkarz delikatnie wyhaczył rybę i...

Dalsze losy naszych bohaterów opiszę
Pietruch
pietruch
Pogawędkowy twardziel
Pogawędkowy twardziel


Dołšczył: Jul 08, 2004
Posty: 1317

Kraj: Polska
Miejscowoœć: Gdańsk
PostWysłany: Sob Lut 12, 2005 12:45 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

(...)
- Jednego już w plecaku mam, więc nie byłoby sensu brać takiego malucha do domu. Niech podrośnie, może kiedyś się z nim jeszcze spotkam - rzekł nowopoznany Wiesław, po czym wpuścił ją z największą ostrożnością do przerębla.
- Wszyscy jesteście z jednego miasta? - zapytał.
- Hehe i tutaj pana nieźle zaskocze. Są ludzie z całej Polski i nie tylko. Na nasz zlot przybyli ludzie z Niemiec, Francji oraz Kanady - odpowiedziałem. W tym czasie usłyszałem głos z trąbki, który oznajmiał, że pora wsiadać do quadów. Pożegnałem się z miejscowym i ruszyłem w stronę obozu po sprzęt. Szybko wziąłem dwie wędki, pudełko z przynętami, ochotkę, i małą zanęte Trapera.
- Ciekawe czy małe kule, które wrzucę do przerębla zatoną czy będą się unosić tak jak to przydarzyło się Czezowi, gdy je testował - pomyślałem. Sprawdziłem jeszcze dwa razy czy kanapki znajdują się w plecaku i wyszedłem z namiotu. Po drodze spotkałem Pietruch'a i Ruki'ego dyskutujących o łowieniu okoni spod lodu. Razem z nimi stał wysoki, chudy mężczyzna z bródką i czapeczką uszatką - na PW znany jako Wykrzyknik.
- Cześć Wykrzyknik!
- Granatowy? - z lekkim wahaniem w głosie spytał.
- To tylko taki nick na PW, lepiej się czuj jak mówi się do mnie po imieniu - mów mi Zbyszek.
- Ok. Zapewne wybierasz się teraz na łowienie - skwitował Wykrzyknik patrząc na mój sprzęt.
- Oczywiście, trochę jestem głodny łowienia, ponieważ w Warszawie nie miałem okazji wyskoczyć na rybki.
- No to musimy się pośpieszyć bo czekają już na nas - skwitował Ruki.
Wziąwszy sprzęt ruszyliśmy w stronę pojazdów, które aż rwały się do startu. Upewniwszy się, że rzeczy nie spadną z sanek przywiązałem je do quada. Tak też zrobił Ruki i Wykrzyknik, którzy wraz ze mną wsiedli do pojazdu.
- Zbyszku jechałeś już kiedyś takim pojazdem?- spytał mnie Ruki.
- Nie, a co?
- Właśnie widze. Radzę ci dopiąc kurtkę i założyć czapkę. Quady potrafią osiągać wystarczającą prędkość, aby reszte zlotu spędzić w namiocie.
Jak powiedział tak zrobiłem, po czym daliśmy znak mundurowemu aby ruszał. Pojazd ten jak na swoją budowę zachowywał się bardzo cicho. Nie trzeba było krzyczeć, aby kolega z lewej strony usłyszał co mówię.
- Gdzie wogóle będziemy łowić? - spytałem.
- Na środku jeziora mamy rów o szerokości siedmiu metrów przy długości dwudziestu metrów na głębokość osiemnastu metrów po czym blat o powierzchni sześćdziesięciu metrów kwadratowych na głębokości 7-8 metrów, a później lekkie wypłycenie na dwa-trzy metry. Istne eldorado, a co najważniejsze wszyscy się tam ze spokojem pomieścimy. - skwitował Wykrzyknik.
- Pierwszy raz w życiu widze takie skupienie różnych miejsc - odparłem z zachwytem.
Droga nie trwała zbyt długo. Pojazdy sprawiły się wyśmienicie. Pytanie tylko jak wiertnice poradzą sobie z tak grubym lodem? Na odpowiedź nie musiałem czekać zbyt długo, gdyż po chwili żołnierze wyciągneli za schowka długie aczkolwiek chude wiertło z jakimś urządzeniem na górze, po czym wyciągnęli z quadów akumulator, i połączyli je przewodem. W jednej chwili wiertło obracało się z niesamowitą prędkością, a dziury w siedemdziesięcio centymetrowym lodzie robiło w trzy sekundy. W ten sposób zaczęli wiercić przeręble, każdemu kto ich o to poprosił. Ja jednak postanowiłem rozejrzeć się wokół i znaleźć jakieś ciekawe miejsce do obłowienia. Moją uwagę przykuło miejsce, wokół którego znajdowała się masa pojedynczych trzcinek włożonych w lód.
- Ktoś tu musiał łowić - pomyślałem - i to z niezłymi efektami bo narobił sporo przerębli. Tutaj chyba będę łowił i nie narobie tyle hałasu swoim świdrem, który wziąłem na wszelki wypadek.
Lód był cienki na 10 cm. Cicho zrobiłem przerębel, wybrałem lód czerpakiem, zmontowałem zestaw z malutką podlodową blaszką, którą dostałem od Zamkera na poprzednim zlocie. On sam jednak nie zdążył się zapisać na dzisiejsze łowienie i będzie musiał się zadowolić jutrzejszym łowieniem. Wpuściłem ją do otworu i zacząłem łowienie. Opuszczałem ją na dno, troche je podburzałem i podciągałem ją na wysokość metra. Już po dziesięciu minutach łowienia miałem złowionych kilka malusieńkich jazgarków, które po poproszeniu, żeby przyprowadziły rodziców wracały tam skąd przybyły. W międzyczasie wiatr zaczął wzmagać na swej sile i doszedłem do wniosku tak jak reszta pogawędkowiczów, aby rozłożyć swój parawan, z którego korzystałem wyłącznie podczas łowów plażowych.
W tym czasie ustawiono sanki w kształcie piramidy, na które wdrapał się Old Rysiu i wygłosił przemowę:
- Witam wszyskich na zawodach pogawędkowych. Mam dla was kilka informacji. Pierwsza to taka, że panowie z okręgu PZW Białystok nie mogli przybyć na nasze zawody czego bardzo żałuje - powiedział z nutą zawodu w głosie - Druga to taka, że Salmo zapomniał powiedzieć, że nadajemy dodatkowe wymiary dla poszczególnych ryb. Płoć- 20cm, okoń też 20 cm, leszcz- 30cm i ukleja 15 cm. Wszystkie ryby niewymiarowe po złowieniu muszą być niezwłocznie wypuszczone tam skąd przybyły, a większe - tutaj aż mu się oczy zaświeciły - zostaną podane na kolację w hangarze według przepisu A'la Oldi. Jest godzina 14:00 macie cztery godziny łowienia przed sobą, a później wracamy do obozu. Mam nadzieje, że macie jakieś ciepłe napoje, niekoniecznie alkoholowe - tu spojrzał na młodzież - oraz podkładki styropianowe pod nogi. To wszystko co chciałbym wam powiedzieć teraz. Aha i jeszcze jedno, swoją technikę łowienia na spławik postanowiłem zaprezentować pod koniec zlotu. OGŁASZAM ROZPOCZĘCIE ZAWODÓW POGAWĘDEK WĘDKARSKICH - rzekł i zeszkoczył z "podestu".
Wszyscy rozeszli się na swoje stanowiska i zaczęli łowienie. Ja w tym czasie zmieniłem zestaw na mormyszkę i zacząłem opukiwać dno w poszukiwaniu pasiaków, które dominowały dziś. Od razu zacząłem łowić wymiarowe pasiaczki, które żerowały przy samym dnie. Inni pogawędkowicze mieli ładne wyniki. Oczywiście Wykrzyknik ciągnął już chyba setnego okonia, Torque miał już dwa szczupaki, a Sazanowi trafił się ładny miętus na czerwonego robaczka. Pietruch i Damian kusili piękne płocie ochotkami i pinkami. Ruki co chwila łowił malutkie pasiaczki, gdy nagle...

Co się stało Rukiemu, czy zaciął korzeń czy topiela, czy pięknego pasiaka napisze Simson
Simson
Młodszy podbierakowy
Młodszy podbierakowy


Dołšczył: Dec 18, 2004
Posty: 104

Kraj: Pl
Miejscowoœć: Staszów
PostWysłany: Sob Mar 12, 2005 2:10 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

(...)
z daleka przez lornetkę, którą zawsze ze sobą zabieram, zauważyłem na wędce Rukiego potężne uderzenie, metrowa podlodówka kształtem przypominająca kij od szczotki zmieniła się nie do poznania. W jednej sekundzie szczytówka wygiętej wędki zanurzyła się w przerębli.
-Co jest!?- szepnąłem sam do siebie widząc co wyprawia Ruki.
-Mam już kilka ładnych sztuk na parę punktów to skoczę zobaczyć
co się tam dzieje
-zadecydowałem ruszając przed siebie.
Mijały sekundy, minuty a ryba nadal szalała w przerębli. W czasie gdy Ruki walczył ze swoją zdobyczą cichaczem podszedłem w jego stronę zaciekawiony całym zamieszaniem.
... ... ...
-Serwus Ruki, z czym tam się tak bawisz?-zażartowałem.
-Ładna mi zabawa, już piętnaście minut morduję się z tym czymś!
Mam szczęście, że wymieniłem szpulę na tą z grubszą żyłką, dwunastka by nie wytrzymała
-dodał.
A tak w ogóle to co za licho cię tu przyniosło?-spytał podciągając rybę do przerębli.
-Z daleka widziałem, że będziesz miał problemy z przeciśnięciem tej sztuki przez ten otworek dlatego wziąłem ze sobą pierzchnię-oznajmiłem pokazując ten wynalazek naszych przodków.
-Jaki otworek, przecież to czternaście centymetrów- odszczeknął Ruki.
W przerębli mignęła postać pięknej ryby. Jeszcze tylko jeden
obrót i ...
-Stary zobacz, to okoń!-krzyknął ze zdziwienia Ruki.
-Faktycznie, ale olbrzym, ma ze dwa kilo, tylko teraz mnie nie zawiedź-odparłem z nutką zazdrości w głosie co chyba Ruki zauważył.
-Musisz mi pomóc, nie mieści się w przerębli chyba, że wyciągnę go na siłę-powiedział Ruki drżącym głosem.
-Nie, poczekaj! Wykuję trochę lodu z tej strony tylko trzymaj go porządnie za pysk. Lód w tym miejscu jest o wiele cieńszy niż tam, na środku jeziora. To trochę dziwne, nie uważasz?- spytałem zdziwiony.
-Nie przejmuj się Zbychu! W tym miejscu na pewno są jakieś podwodne prądy wodne!-odpowiedział przekonany.
Kilka uderzeń pierzchnią i garbus ląduje na śniegu.
-No stary, on nie wygląda mi na dwa ale trzy kilo. To na pewno rekord zawodów. Szkoda, że nie mam wagi, zostawiłem w namiocie bo nie przypuszczałem, że się przyda-stwierdziłem ze smutkiem.
-To nie problem zadzwonię zaraz do Wykrzyknika to nam podwiezie, w końcu na coś przydadzą się te quady-odparł Ruki.
Po rozmowie odłożył telefon i zaczął przeszukiwać kieszenie swojego plecaka. W międzyczasie podjechał jakiś facet o znajomej twarzy.
-Czołem chłopaki,Jacek jestem. Wykrzyknik mówił,że macie coś dużego?
-A no trafiło się, a czemu on nie przyjechał?-
spytał Ruki wiedząc,
że jest na swoim stanowisku.
-Wasi koledzy na środku jeziora mają świetną zabawę dlatego Wykrzyknik poprosił mnie żebym wam tą wagę podrzucił nie chciał stracić okazji do zarobienia kilku punktów! Ja nie mam nic do stracenia bo nie przyjechałem tu łowić tylko chcę wam pokazać nowe kamery podwodne z echosondy.pl!
Ruki z kieszeni plecaka wyciąga metrówkę. W końcu staje na równe nogi i podchodzi do ryby. Początek taśmy przykłada do końca ogona rozwija pozostałą jej część i po woli przygląda się wyskakującym cyfrom. Dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści, przy pięćdziesięciu centymetrach kciuk jest na wysokości oka garbusa, nagle rysuje się otwarty pysk ryby, zatrzymuje taśmę, przystawia ją...
-Panowie popatrzcie!-Ruki zwraca się do nas.
Mogliśmy tylko pokiwać ze zdumienia głowami. Okoń jest naprawdę duży a nawet bardzo duży. Miarka pokazuje pięćdziesiąt sześć centymetrów. Nowy znajomy Jacek rozpina kurtkę, sięga do kieszeni i wyciąga z niej cyfraka, drugą ręką podaje Rukiemu wagę mówiąc:
-Warto tej sztuce darować życie dlatego zważ ją, a ja pstryknę ci kilka fotek i tak już długo jest poza wodą. Uwiecznię tylko tę chwilę i działaj dalej!
-Masz rację, gdyby nie przeżyła to by mnie później sumienie gryzło-odparł po chwili namysłu.
Ryba zawisła w uchwycie wagi, która wskazuje równe 3,10 kilograma. Koleś z echosondy.pl namiętnie kadruje trofeum wraz z jego zdobywcą, co chwilę zmienia pozycję, raz klęczy, drugi raz znów robi rybie zbliżenia, widać na pierwszy rzut oka, że nie jest amatorem. Dziesięć, może piętnaście zdjęć i teraz czas na pożegnanie. Ruki delikatnie łapie okonia za brzuch, schyla się do przerębla, ostatnie pożegnanie i powoli wypuszcza rybę mówiąc:
-Będzie żyć, odpływa!
-Dziękuję ci!-
powiedział patrząc na falującą płetwę ogonową garbusa znikającego w toni jeziora.
-No, napatrzyłem się wystarczająco, jeśli to na tyle to gratuluję ci serdecznie i wracam do swoich klamotów-powiedziałem odwracając się na pięcie.
-Przyjechałem sam to mogę cię ze sobą zabrać jak chcesz-wtrącił się Jacek.
-Wiecie, co prawda nie jest daleko, ale ja też chyba się z wami zabiorę, wystarczy mi na dzisiaj emocji, poza tym i tak nockę mam nie przespaną-Ruki wyszeptał zmarzniętym głosem.
-Jak to?-zdziwiłem się.
-A tak to. Jak byś się czuł wiedząc, że złowiłeś rybę, która będzie rekordem polski przez następną pięciolatkę!-odpowiedział Ruki.
Zauważyłem dziwny błysk w oczach Rukiego. Domyśliłem się,że to co dziś przeżył na długo utkwi w jego wspomnieniach. Zazdrościłem mu złowienia pięknej sztuki, wiedziałem, że nigdy, a „może nigdy” nie uda mi się poprawić jego wyniku.
-Koledzy, naciągnąć czapki na uszy. Ruszamy!-zakomunikował Jacek.
Ruszyliśmy bez pośpiechu. Przez ten krótki odcinek drogi, który pokonaliśmy w oka mgnieniu cały czas zerkałem na Rukiego. Widziałem, uśmiech na jego twarzy kiedy tak spoglądał na miejsce, które przed chwilą dostarczyło mu tyle emocji. Zastanawiałem się czy tą łzę w oku wymusił wiatr czy to była łza emocji, których doznał. Lekko puknąłem go w ramię, odwrócił się i w tedy wiedziałem, że to jednak nie wina wiatru.
... ... ...
Dojechaliśmy na miejsce, zaczęły się gratulacje, oglądanie fotek na ekranie aparatu Jacka. Koledzy z niedowierzaniem patrzyli na każde zdjęcie przez niego wykonane. Jacek przerwał nagle błogi nastrój mówiąc:
-Nie wiem jak wy, ale ja mam już ochotę wracać do obozu. Oczywiście nie zapomniałem o pokazie, którego miałem dokonać. Zaraz wyciągnę teczkę z wozu, a jak rozłożę statyw to zapraszam was po kolei! Ekran ma dwanaście cali i widać na nim wszystko jak na dłoni.
-Kurcze, zawsze marzyłem o takim cacku-szepnął Salmo_Salar Jackowi pomagając mu wygrzebać zestaw z pojazdu.
Gdy Salmo_Salar pomagał w rozłożeniu osprzętu reszta naszej grupy za namową Jacka postanowiła zakończyć zawody. Old_Rysiu wskazał miejsce gdzie mieliśmy rozłożyć złowione ryby, a było co rozkładać. Nie zastanawiałem się nawet kto uczestniczył w dzisiejszych zawodach, lecz gdy popatrzyłem na gwar, który w jednej chwili powstał uświadomiłem sobie, że połowę uczestników pierwszy raz widzę na oczy.
-Sami zawodowcy!-pomyślałem patrząc na szybkość z jaką się uwinęli pogawędkowicze składając swoje wędkarskie bagaże.
W pamięci naliczyłem czterdzieści osiem placyków udeptanych na śniegu, w których to równiutko ułożone zostały złowione sztuki. Były to różniaste ryby, wszystkie na bank trzymały ustalone wcześniej wymiary. Zabrakło tylko szczupaków, które zaraz po odhaczeniu wracały do swojego domu gdyż nie były poddane punktacji. Dwadzieścia metrów dalej stały już załadowane quady gotowe do powrotnej drogi.
Moje przemyślenia przerwał Old_Rysiu mówiąc do nas:
-LUDZISKA! Nastąpiła zmiana planów co do wyboru sędziów tych zawodów. Ze względu kłopoty z dojazdem naszych kolegów z
Białystoku proponuję wybrać dwie osoby z drugiej grupy, która będzie walczyć o punkty jutro. Co wy na to?

Nastąpiła chwila ciszy. Jakoś nie słychać żadnych propozycji.
-Czyżby moi koledzy nie mieli pomysłu na typowanie sędziego?-pomyślałem i w jednej sekundzie nie zastanawiając się mówię:
-Niech to będzie Esiu i Dzasowa! Będzie sprawiedliwie, a przy kolacji ich grupa wybierze jurorów z naszej.
Koledzy popatrzyli na mnie ze zdziwieniem, ale nie usłyszałem sprzeciwu.
-Czemu nie! Zbyszek wytypował dobrych kandydatów-potwierdził Wykrzyknik spoglądając na resztę ekipy i Old_Rysia, który spytał:
-Czy są jakieś sprzeciwy?
-Jeśli nie to uprzedź ich telefonicznie, a ja idę załatwić transport bo wszystkie quady są tutaj!-powiedział, kierując wzrok w stronę Wykrzyknika.
Patrzyłem na ten cały pośpiech i domyśliłem się, że wszyscy zauważyli jak szybko zaczynało się ściemniać.
-Zaczekaj Rysiu!-krzyknął Wykrzyknik.
-Esox mówi żeby się nie ruszać z miejsca. Przyjedzie z Dzasową skuterem mundurowych. Powiedział, że nie ma czasu na wycieczki bo już późno.
... ... ...
Nie było czasu do stracenia. Z każdą chwilą słońce coraz bardziej chowało się za horyzont. Przez chwilę podziwiałem piękny zachód, był na prawdę piękny. Mimo przenikliwego wiatru widok czerwonej kuli rozgrzewał mnie od środka. -Dobrze by było gdybyśmy taki zachód słońca oglądali każdego dnia-tą myśl przerwał mi Jacek.
-Zanim dotrą tu nasi koledzy to chcę wam zademonstrować to cudo.
Myślę, że jest na co popatrzeć bo woda pod lodem jest spokojna i nie jest tak mętna jak to bywa latem.

Wszyscy nagle rzucili się w stronę statywu z monitorem. Pozostało mi tylko zerkać przez ramiona rosłych drabów Salmo_Salara, Rukiego, Wykrzyknika, Jarpo oraz innych członków, którzy tak jak ja mieli problemy z wepchaniem się do kolejki.
-MIEJSCE DLA DZIEWCZYN!-krzyknąłem.
Nie myślałem że coś to pomoże, ale ku mojemu zdziwieniu poskutkowało. Powstał prześwit jak by stado byków rozstąpiło się przy wodopoju i do monitora podeszła Katarina oraz jej dwie kompanki, których nie znam. Czemu dziewczyny dostały takich wypieków na swoich twarzyczkach,
nie wiem. Zerkały w ekran jak zaczarowane. Do tej chwili nie przypuszczałem, że jaka kolwiek kobietka może mieć takiego hopla
na punkcie wędkarstwa i wszystkiego co się z tym łączy.
-Jadą!-podwodny rekonesans przerwał głos Rysia.
Z oddali dobiegał odgłos silnika jak by motorówki, zza cypla wyłonił się skuter z dwiema postaciami na pokładzie. Silnik pracował na najwyższych obrotach, zbliżali się coraz szybciej zostawiając za sobą obłoki śnieżnego pyłu.
-Ciekaw jestem kto mu dał klucze?-pomyślałem wzdychając i marząc o przejażdżce tym sprzętem.
-Cześć! Przyjechaliśmy się z wami rozliczyć!-zagadnął Esiu.
-No, najwyższy czas!-zadrwił Ruki.
-Ruki, a gdzie twój olbrzym?-spytał Esoxs rozglądając się dookoła.
-Chyba nie sądzisz, że miał bym go tak po prostu kkkkss!!!-z ust Rukiego wydobył się dźwięk oznajmiający po prostu uśmiercenie.
-Wrócił do wody, jak chcesz to Jacek pokaże ci fotki, a przy okazji zobaczysz jego sprzęt, który jest na prawdę ekstra.
-Dobrze zrobiłeś, podziwiam cię. Zdjęcia obejrzę przy kolacji, widzę, że będzie się czym delektować, a podwodnym widokiem zdążyłem się już upoić. Koledzy Jacka przygotowali już całe kino w hangarze przy obozie.-oznajmił Esox podchodząc z notatnikiem i miarką do miejsca , które wcześniej Rysiu wyznaczył jako punkt pomiarowy.
Esox z Dzasową podzielili się kartkami z notesu i jak w ukropie przeciskali się w rzędach ułożonych ryb.
... ... ...
-Niezłą musieli mieć zabawę, miejmy nadzieję, że i nam jutro szczęście dopisze-usłyszałem głos Dzasowy.
Wszyscy staliśmy na uboczu przyglądając się jak szybko dokonywali pomiarów. Minęło może piętnaście minut, kiedy Esox wyprostował się trzymając swój -widać obolały- kręgosłup.-Dobrze tak patrzeć jak ktoś pracuje- pomyślałem sobie.
-Gotowe! Myślę, że najlepiej będzie jeżeli punkty będziemy przyznawać za długość każdej pojedynczej sztuki z osobna. Zajęło to trochę czasu, ale na pewno o wiele dłużej zeszło by z ważeniem, a jak widzicie jest coraz ciemniej...-zakomunikował pewnym głosem Esox.
Nie zdążył jeszcze wypowiedzieć swojej myśli do końca kiedy Dzasowa wtrąciła się przerywając mu w połowie zdania:
-Stańcie wszyscy przy swoich rybach, do każdej pozycji, którą już zanotowaliśmy dopiszemy wasze nicki, później spakujecie wszystkie okazy, a punktacją zajmiemy się po kolacji.
... ... ...
Wszystko szło jak po maśle, ale wydawało mi się, że będziemy mieli problem z załadowaniem takiej ilości ryb na sanie. Moje obawy jednak nie sprawdziły się. Cały ten majdan w oka mgnieniu znikł z tafli lodu. Spoglądałem tylko tu i tam czy czasem nie zostawiliśmy po sobie jakiś śmieci. Zauważyłem kilka metrów dalej, że dwaj moi towarzysze robią to samo co ja. -Cieszy mnie takie nastawienie, bo gdyby nie to, to za kilka lat łowili byśmy na wysypisku śmieci-pomyślałem zadumany.
-ZBYSZEK! JEDZIESZ ZE MNĄ?-usłyszałem głos Esoxa, który właśnie odpalał skuter śnieżny.
-PEWNIE! ZACZEKAJ!-wołałem podbiegając czym prędzej do tego sprzętu.
-Czemu Dzasowa nie jedzie? Widzę, że stoi z Salmo_Salarem przy quadzie?-zapytałem ze zdziwienia.
-Powiedziała, że pierwszy i ostatni raz wsiadła na to diabelstwo!-odpowiedział Esiu.
W duchu ucieszyłem się z powodu takiego obrotu sprawy. Będę w końcu miał okazję przejechać się tą zabawką. Założyliśmy na oczy gogle, które były na wyposażeniu skutera i patrząc na znaki Old_Rysia ruszyliśmy przed siebie zostawiając za sobą już tylko wspomnienie o zawodach, wspaniałym rekordzie Rukiego i smród spalin.
... ... ...
-JUŻ WIDAĆ OBÓZ!!!- krzyknąłem Esiowi do ucha, który nic nie mówiąc przytaknął tylko głową odwracając się w moją stronę.
Po chwili byliśmy już pod flagą PW. Dojechaliśmy jako pierwsi. Zaczęły się sypać pytania, wdawaliśmy się w dyskusję z grupą Monka. Nie trwało to długo bo zaraz po nas dojechała reszta ekipy z daleka wyglądająca jak stado pędzących słoni. Ściemniło się już zupełnie, tak że tylko blask stacjonarnych latarni oświetlał nam drogę do namiotów, w których to po rozładunku, chyba każdy nie tylko ja, pragnął odpocząć i napić się gorącej herbaty przygotowanej jak na życzenie przez naszych kolegów rządzących dzisiejszego dnia w obozie.
... ... ...
Zastanawiało mnie tylko gdzie się podział Old_Rysiu. W namiocie obok gdzie miał swoje łóżko nie słyszałem jego głosu.-Najlepiej będzie jak sprawdzę, bo coś mi się tu nie podoba!-pomyślałem.
Wychodząc z namiotu poczułem przecudny zapach, który zaprowadził mnie prosto do hangaru, w którym mieściła się kuchnia przygotowana przez Monka i żołnierzy. Widok tego olbrzyma zaskoczył mnie totalnie. -Z daleka nie wygląda tak imponująco. Nie zaglądałem tu jeszcze bo rano miałem co innego na głowie-przypomniałem sobie nasz poranny wybryk. Rozsunąłem zamek drzwi wejściowych, a zapach mnie oszołomił. Poczułem nagle dziwne uczucie jak bym od tygodnia nic nie jadł. Pośród kilku rzędów ławek i stołów, które pomieściły by chyba jednostkę wojskową przechadzał się Monk, zerkając i sprawdzając to tu, to tam czy wszystko zostało zamocowane po jego myśli.
-Gdzie Rysio?-spytałem z ciekawości.
Monk jednak nic nie mówiąc palcem wskazał zasłonę, zza której wyskoczył uradowany Old_Rysiu.
-Mam dzisiaj dla wszystkich kulinarną niespodziankę. Zrobię...
... ... ...
Co Old_Rysiu przygotował dla wygłodzonych pogawędkowiczów
i kto zdobył najwięcej punktów opisze sam.
Powodzenia i smacznego!!!
_________________
Na fali! Simson
old_rysiu
Pogawędkowy twardziel
Pogawędkowy twardziel


Dołšczył: Jul 31, 2002
Posty: 8461

Kraj: Polska
Miejscowoœć: Wądół
PostWysłany: Sro Mar 16, 2005 2:35 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

...na kolację prawdziwą uche.

Nie zdążyłem otworzyć ust a już go nie było.
Ucha? Coś tam czytałem o takiej wędkarskiej zupie rodem z Rosji, ale nigdy jej na oczy nawet nie widziałem. Spojrzę tylko za kotarę - co tam się dzieje.
Ledwo zrobiłem krok, a już podbiegł Old_rysiu i złapał mnie za ramię.
- Szanowny kolega gdzie? - Zapytał z uśmiechem.
- Zerknę tylko, co się tam dzieje - odparłem zaskoczony takim pytaniem.
- Tutaj nie ma nic do oglądania. Przyjmuję tylko chętnych do pracy w robotach kuchennych.
- O nie! Jestem antytalent kulinarny. Wolę się oddalić
- wycofuję się i tylko zaciskam kciuki, aby Old_rysiu mnie nie zatrzymał. Udało się. Mogę wyjść z polowej kuchni. Bezpieczniej dla mnie będzie w drugim hangarze.

. . . . . . . .
Stłumiony gwar siedzących za długimi drewnianymi ławami w świetle biało-żółtych świateł stwarzał niesamowity nastrój. W głębi, gdzie w lokalach ustawiano telewizor, z lewej i prawej strony, dwie osobne grupki, tworzą dwa osobne kręgi. Krąg ten przesuwa się co chwilka ustępując miejsca nastepnemu bywalcowi w wyznaczone miejsce. Wyglada na to, że coś ogladają. Inni siedzący przy ławach, zaczynają zdejmować czapki. Temperatura w hangarze rośnie. W środkowej części hangaru z lewej strony - zabudowana szeroka lada. Za nią widać przejście do hangaru kuchennego. Na środku hangaru podwieszony wielki napis " NIE TUPAĆ ". Największe zgromadzenie zlotowiczów, w środkowej części ławy.

. . . . . . .
Rozglądam się dookoła. Tyle luda a jeszcze są luzy. Teraz dopiero widzę ogrom hangaru. Z zewnątrz nie wygladał na taki wielki. Od razu czuję różnicę temperatur. Chyba też zdejmę czapkę. Zbliżam się do największego skupiska.
- ZBYSZEK ! - Woła ktoś z końca hangaru.
Patrzę przed siebie. To Monk. Podchodzę do niego.
- Chcesz herbatki z czosnkiem? - Pyta z uśmiechem.
- Z czosnkiem? Zwariowałeś. Jak można pić herbatę z czosnkiem? Moje oczy chyba zrobiły się większe niż balony.
- Uuuu. Widzę, że Cię zaskoczę - odwrócił się szybko i krzyknął w kierunku barku.
- Dwie z czosnkiem! W porcelanie!
Siadamy przy ławie.
- Jacek i Roj przywieźli kamery podwodne. Tam na końcu hangaru, zrobiliśmy trzy otwory w lodzie i od rana nęcimy podajnikami ochotką z pelletem. Są już ryby. Teraz każdy chce zobaczyć podwodny swiat - dodał, pokazując trzy kręgi ludzi.
- To oni tam podglądają dno? - Zapytałem zdziwiony.
- Nie tylko dno - z uśmiechem dodał Monk. Później tam podejdziemy, jak ludziska trochę ochłoną z wrażeń.
Podszedł żołnierz z dwoma filiżankami herbaty i postawił na ławie. Para unosząca się ostrzega przed poparzeniem. Znajomy zapach uderza w moje nozdrza.
- To wódka! - Stwierdzam głosno ze zdziwieniem.
- A co tam miało być? Myślałeś, że naprawdę czosnek?
- Mówiłeś przecież, że z czosnkiem.
- Tak się mówi na herbatę z wódką. Nie wiedziałeś?
Ze wstydu opuściłem swój wzrok na ziemię. Dlaczego nie wiedziałem o tym? Monki poklepał mnie po ramieniu.
- Nie martw się. Nikt tego nie wiedział. To Old_rysiu nas tego nauczył.
- Czy jeszcze jest coś, co mnie tutaj zaskoczy? - Zapytałem, nie wierząc w nastepne niespodzianki.
- Owszem, jest.
Otworzyłem szeroko oczy. Co jeszcze tutaj na tym lodzie można wymyśleć? Monk widząc mój badawczy wzrok, od razu zaczął nadawać.
- Słyszałeś o tej nowej sieci komórkowej " Silesia " ?
- Słyszałem. Podobno mają nawet połaczenia internetowe.
- No właśnie. Redakcja naszego portalu była w ich siedzibie w Katowicach. Dostaliśmy darmowe połączenie przez modem na czas zlotu. Od 20:00 dzisiaj będzie z portalem połączenie non-stop. Esox z Jarbasem i Markiem_b zainstalowali na czacie program podglądu z kamer. Jednym słowem, mają być zainstalowane dwie kamery. Jedna tutaj w hangarze a druga jakaś przenośna. Tę przenośną będzie obsługiwał Karpiarz z Rojem. Mamy laptopa - o widzisz tutaj na środku ławy, gdzie ten tłumek - pewno już mają połączenie z czatem. Chłopaki rozmawiają pewno przez Skype. Wiesz kto jest odbiorcą rozmowy?
- Nie mam pojęcia.
- Czat PW.
- Jak to czat?
- Głośnik zainstalowany jest na czacie. Wszyscy, którzy są na czacie słyszą naszą rozmowe. Oni piszą a my odpowiadamy.
- Nie wierzę. Musze to zobaczyć.
- Powoli, teraz jest tam tłum, ale nasycą się tą radością i odstąpią innym miejsca.
- Monku - może teraz czas na piwko? Trochę się rozgrzaliśmy a ja mam w namiociku Okocima
- badawczym wzrokiem czekam na odpowiedź. Widzę jednak ten błysk w oku i nawet się nie zastanawiam. Pędzę do plecaka.
Na zewnatrz hangaru wyraźnie mrozi. Na maszcie pod flagą zainstalowany termometr pokazuje już minus pięć stopni. Nie jest tak źle. Jak ten czas szybko leci. Patrze na zegarek - 20:40.
. . . . . . . . .
Miło się rozmawiało przy piwku z Monkiem. Doskoczyli do nas Hromehunter, Dzasowa, Esox i Sazan. Karpiarz przejęty swoja rolą kamerzysty zagląda okiem obiektywu wszędzie, gdzie tylko coś się dzieje ciekawego.
Wśród gwaru przedziera się głos Old_rysia.
- Uwaga! Uwaga! Uwaga!
- Siadajcie przy ławie. Ucha już gotowa. Zabierajcie ze sobą głebokie tacki i łyżki z barku. Zaczynamy nalewanie.
Dwóch żołnierzy wnosi do hangaru wielki kociołek. Buchajaca z niego para, prawie wszystkich wymiata do ławy. Zapach liścia laurowego i ziela angielskiego doprowadza wszystkich do stanu, który zna najbardziej głodny człowiek. Teraz słychać, jak wszystkim kiszki grają marsza. Czyściutki gorący i pachnący rosół dotarł wreszcie do mojej miski. Teraz widzę, że ktoś sypnął mi do tacki pieczone grzanki, które w kolorze złota pływają w rosole na powierzchni. Nie mogę wytrzymać. Nabieram powoli jedną grzankę na łyżkę z małą porcją rosołu. Spokojnie dmucham i próbuję. Bajka.
Spogladam okiem na innych. Czy jest ktoś, komu to nie smakuje? Jedzą wszyscy prócz ...no właśnie, tylko Old_rysiu nie nalał sobie. Jeszcze coś podpowiada żołnierzom i idzie z nimi do kuchni. Co oni kombinują?
Szybko nasze łyżki zagarniały resztki cudownych kropli uchy. Na ławę podają coś w rodzaju frytek.
Old_rysiu pokazuje gdzie i ile postawić, tak, żeby każdy miał możliwość spróbowania jeszcze jednego dania.
- Moi drodzy. Nie myślcie sobie, że jestem tutaj jedynym kucharzem pogawędkowym. U mojego boku stanął Czez, który prócz pomocy przy gotowaniu uchy, zrobił Wam te wspaniałe okoniowe frykasy. Są to pasy mięsa wycięte z grzbietu, odpowiednio krojone i smażone w panierce na oliwie z dodatkiem masła. Jest nas zbyt dużo aby się tym najeść, ale mam nadzieję, że każdemu wystarczy aby spróbować.
Korzystając z danego mi jeszcze głosu, zapraszam wszystkich na godzinę 10:00 jutro rano, aby omówić dalszy plan imprezy zlotowej. Tymczasem życzę smacznego i miłej zabawy.
Musiałem spróbować. Frykasek był wyborny. Oprócz wspaniałego białego mięska bez ości wyczuć można delikatny smaczek jakiejś przyprawy. Nie jestem biegły w kuchennych robotach i nie będę zgadywał co to mogło być. Jak tylko Czez się pojawi, zapytam, może zdradzi mi tę tajemnicę.
- Zbyszku. Idziemy do kamery. Teraz jest luz. Zobaczymy co tam widać pod nami - zaproponował Monk.
- Jasne. Najwyższy czas. Jeszcze nie widziałem nocnego życia na dnie jeziora.


cd Pietruch


Ostatnio zmieniony przez old_rysiu dnia Nie Cze 12, 2005 6:16 pm, w całości zmieniany 1 raz
pietruch
Pogawędkowy twardziel
Pogawędkowy twardziel


Dołšczył: Jul 08, 2004
Posty: 1317

Kraj: Polska
Miejscowoœć: Gdańsk
PostWysłany: Nie Kwi 10, 2005 9:40 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Powolutku wstałem i poczułem się tak błogo, że najchętniej bym poszedł do swojego małego igloo, gdzie czeka na mnie termofor i podłączony do akumulatora elektycznie podgrzewany kocyk. Na szczęście ciekawość przezwyciężyła zmęczenie i jakoś doczłapałem się do małego telewizorka. Obraz jaki ujrzałem był niesamowity - telewizor czarno-biały. Pierwsze wrażenie jakie odczułem po spojrzeniu na obraz to takie, że albo nęcili jakąś górkę, albo za dużo usypali tego pelletu. Kiedy zauważyłem, że górki te się przesuwają, jeszcze bardziej mnię to zaciekawiło. To przecież ryby!! Skąd światło na dnie teraz w nocy i to pod grubym lodem? Monki jednak mi wytłumaczył, że tam nie ma światła a czujnik odbiera obraz za pomocą podczerwieni. Obracam tym czujnikiem powoli raz w prawo, raz w lewo. Nie do wiary - płocie a tam leszcze. Teraz unoszę czujnik lekko do góry. Co to? Okoń na mnie patrzy?
Ktoś mi zaszeptał do ucha:
- Zbyszku, chyba trochę się zasiedziałeś. Spójrz na zegarek, radzę ci iść spać. Jutro przecież czeka nas wiele atrakcji- rzekł.
- O, jasny gwint, już jedenasta, ale się zasiedziałem. Dobranoc.
- Cześć.
Wyszedłem z hangaru i ruszyłem pośpiesznie ku mojemu legowisku. W większości namiotów światło już było zgaszone, więc starałem się poruszać jak najciszej aby nikogo nie obudzić. Gdy już dotarłem do swojego obozowiska, przebrałem się w piżamę, przygotowałem termofor i położyłem się spać. Niestety nie zdążyłem pomyśleć o atrakcjach dnia następnego, albo o okoniu Rukiego bo... zasnąłem.
* * * * * * * *

Zimowe promienie przenikały przez namiot i świeciły mi prosto w twarz, zmuszając do ubrania się i pójścia na śniadanie. Zakląłem głośno gdy spojrzałem na zegarek:
- O kurcze. Już dziesiąta.
Pośpiesznie nałożyłem uszatkę, kurtkę i wyszedłem z namiotu. Na moje szczęście cały obóz zmęczony wczorajszym dniem spał jeszcze mocno oprócz Sazana.
- Cześć Sazanku
- Cześć Zbyszek – odparł nasz pogawędkowy dowcipniś.
- Słuchaj, jest już dziesiąta a wszyscy śpią jeszcze w dobre nie robiąc sobie z tego nic, gdy wstaną będą źli, że ich nie obudziliśmy. Wiesz o co mi chodzi? - Zapytałem.
- Wyjąłeś mi to prosto z ust – odrzekł ze złośliwym uśmiechem wyciągając zza pazuchy swoją trąbkę. Dźwięk jaki się z niej wydarł przypominał róg Wojskiego z "Pana Tadeusza" ...który niesie po lodzie muzykę i podwaja echem. Minuta grania i cały obóz został postawiony na nogi, a my z Sazanem zrywaliśmy boki ze śmiechu. Po tej dość spontanicznej akcji, wraz z resztą zlotowiczów przeszliśmy się do hangaru na śniadanie. Na szczęście Oldi i żołnierze nie zaspali i przygotowywali nam śniadanie. Zapach był znajomy, ale moje zdziwienie nie miało końca gdy postawiono na złączonym stole ogromną porcję jajecznicy, która zaspokoiła by głód zlotowiczów trzech zlotów razem wziętych.
- Oldi nie przesadziliście trochę? Z ilu jajek jest ona zrobiona? – zapytałem.
- Na początku miało być z trzystu, ale finansów nie starczyło i dziś jajecznica będzie tylko z dwustu- odrzekł ze szczerym uśmiechem na twarzy.
- A na obiad co zjemy? Słonia po bermundzku, czy wieloryba w zalewie?- Zapytał z wrodzoną ironią Salmo_Salar.
- Nie wiesz nawet jak blisko byłeś prawdy. Dzisiejszym obiadem zajmuje się Esiu. – odpowiedział Oldi. Jednak widząc nasze kocie mordy dodał:
Jeżeli jesteście tacy ciekawscy to przypomnijcie sobie co takiego jedliśmy na letnim zlocie nad Wizną. – rzekł i poszedł nałożyć sobie sporą porcję jajecznicy.
- Niesamowity koleś z niego, myślę, że sprawia mu to przyjemność robienie nam niespodzianek. No to nie mamy wyjścia i musimy mu zrobić niespodziankę łowiąc leszcze do zalewy - skwitował Ruki.
Nagle jakby spod ziemi pojawił się Wędkarz_Wawiak:
- Słuchajcie chłopaki, dziś już nie możemy jechać na zawody i mamy trochę czasu aby połowić. Znalazłem świetne miejsce na Wasze leszcze. Gdy Wy spaliście, ja z Pietruchem wyczailiśmy ją obchodząc obóz. Pietruch jest już na miejscu wraz z rzeczami. Mam nadzieję, że dołączycie do nas.
- Ja idę – odpowiedział Ruki.
- Ja niestety idę powiązać muszki wraz z Treykiem, mamy naprawdę świetne materiały i wenne do ich tworzenia, więc może kiedy indziej. Odrzekł Salmo Salar.
- To kiedy mnie i Rukiego zaprowadzisz na miejsce? – Odrzekłem, coraz bardziej napalając się na podlodowe leszcze.
- Za dziesięć minut bądźcie gotowi przy WC. Stamtąd będzie najbliżej do miejscówki – rzekł po czym oddalił się w stronę namiotów.
Ciepła jajecznica na zeszklonej cebulce smakowała wybornie. Czyżby użyto szalotki? Papierkowy jednorazowy półmisek został nieelegancko wylizany i pośpieszyłem w stronę namiotu. Zgarnąłem cały swój sprzęt i ruszyłem w stronę mojego przeznaczenia. Po drodze spotkałem Gisma, który prowadził żywą konwersację z Sigim na temat pelletu:
- [..] No godom Ci, że tak po tym brały, żech niy mog sie łod nich łodpyndzić. Ino te suszyni mie wnerwiało.
- Eeee tam, ja ci mówię, że nie ma to jak granulki tb, foxa albo duncaena. Może i są Twoje skuteczne ale zbyt dużo roboty z tym jest. Suszenie ich kilka dni- to nie dla mnie.
- I tu Cie zaskocza. Kupiłech kocher do suszynio grzibow. Terozki ino mig a już pellet twardy jak szkloki...
- Witam panów- rzekłem- może, któryś z Was zabierze się z nami na leszcze, mamy dobrze namierzoną miejscówkę, więc szykuje się tam istny leszczowy „Big game”. Niestety jeżeli byście byli chętni to na zapakowanie sprzętu macie tylko 4 minuty. To co panowie? Idziecie?
- Jasne, że tak – odpowiedzieli równocześnie – w lato może nie lubimy jak włażą w kulki, ale teraz jest zima i musimy się nawet nimi zadawalać.
- Ok., za cztery minuty bądźcie przy WC. – To rzekłszy opuściłem szanowne karpiostwo.
Z hangaru stołówki wychodzili kolejni zlotowicze oklepując się w znaczący sposób po swoich brzuchach.
Pod flagą stanął znowu Sazan i zatrabił. Jak ta trąba niesie!!
Od razu wszyscy jak na komende skierowali się pod flagę.

CD Wędkarz_Wawiak.
wedkarz_wawiak
Pogawędkowy twardziel
Pogawędkowy twardziel


Dołšczył: May 07, 2004
Posty: 407

Kraj: Polska
Miejscowoœć: Warszawa
PostWysłany: Sro Maj 25, 2005 7:06 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Sympatyczny wąsaty wędkarz uśmiechnął się w kierunku zdezorientowanego tłumu. Następnie podszedł do Wykrzyknika i razem z nim wrócił na prowizoryczną mównicę:
- Mam do zakomunikowania bardzo istotną wiadomość. Jak wszyscy doskonale wiemy główną atrakcją zlotu jest wędkowanie i miłe spędzanie czasu w tym jakże doborowym towarzystwie. Nie możemy jednak przekładać dobrej zabawy ponad zdrowie zlotowiczów. Na popołoudnie zapowiadana jest zamieć śnieżna, wzbogacona gradem słusznej wielkości. Konsekwencję możecie chyba przewidzieć. Ogłaszam zakaz ! Powtarzam, zakaz oddalania się od obozu na więcej niż 500 metrów. Mam szczerą nadzieję, że nasze stanowisko w tej sprawie zostanie przyjęte z absolutną powagą. Tymczasem życzę miłej zabawy.
Zlotowicze rozeszli się w mgnieniu oka. Większość dobrała się w kilkuosobowe grupki i w zależności od upodobania zaczęła kusić rybki, które zapędziły się w pobliże namiotowiska. Ruki, Wędkarz_wawiak i Pietruch spoczęli na ławeczce przykrytej cienką warstwą śnieżnego puchu, a Esox i Wykrzyknik starali się pomóc Sazanowi, w przygotowaniu obozowiska na nadchodzącą burzę śnieżną. Tymczasem zza namiotu wyskoczył Old_Rysiu. Postanowiłem zawołać "duszę lotu" do siebie.
- Hop hop. Gdzie się wybierasz Oldi ?
- A wiesz. Bardzo chciałem wyskoczyć na rybki, choćby przy samym namiotowisku, ale samemu...Smutno.- Świetnie się składa, ponieważ mam podobny problem. To może razem coś wykombinujemy. Co Ty na to?
- Z nieba mi spadłeś. Szykuj się Zbyszku na miłe popołudnie. W nagrodę po powrocie udasz się ze mną do kuchi. Zdradzę Ci kilka moich małych tajemnic. Za 10 minut pod flagą.
Niesamowicie zadowolony podreptałem w stronę namiotu. Przyszykowałem jedno wędzisko spławikowe, rozrobiłem niewielką ilość zanęty, założyłem dodatkowe odzienie i udałem się w umówione miejsce. Tam razem z ogromnym ekwipunkiem czekał Oldi. Zamieniliśmy kilka słów, wymieniliśmy informacje o posiadanych zestawach i ruszyliśmy w drogę. Po 3 minutach walki z niewyobrażalnie grubą pokrywą śniegu dotarliśmy do zbiorowiska przerębli wywierconych dzień wcześniej przez "ekipę Monka". Po dokładnym wygruntowaniu dna, zabraliśmy się za łowienie. Towarzysz wyprawy zademonstrował mi 60 centymetrowy kijek własnej roboty, a następnie udzielił krótkiego wykładu na temat przewagi owego wędziska nad tymi dostępnymi w sklepach wędkarskich. Dopełnieniem był niewielki kołowrotek z 30-metrowym nawojem żyłki 0,12 mm. Zabraliśmy się za umocowanie spławika i wiązanie przyponów. Po kilkunastu sekundach haczyk z obfitą porcją ochotki po raz pierwszy powędrował do niewielkiego przerębla.
- To na co liczymy ?
- Nieśmiało zapytałem.
- Leszcz! I to nie mały. Jak w łowisko wejdzie płoć to też nie będzie źle. Rozumiem...To do roboty - wykrzyczałem gromko.
- Cichosza. Nie krzycz tak, bo wrócimy z pustym kontem.- Dobrze, dobrze. Starczy tych rozmów - wyszeptałem w kierunku Rysia.
Rozejrzałem się po okolicy i dopiero teraz spostrzegłem jak blisko namiotowiska wędkujemy. Do najbliższego schronienia mamy nie więcej, jak 300 metrów. W obliczu nadejścia oczekiwanej burzy, bez trudu dostaniemy się do namiotów.
Gdy tak rozmyślałem, nagle coś szturchnęło mnie w prawe ramię. To nie coś - To Oldi.
- Co się stało?
- Jest !
- Co jest?
- Rybka.
- Powiedział kompan i wskazał na szczytówkę wygiętą w granicach możliwości.
- O w mordeczkę! Leszek? - nieśmiało zapytałem.
- Pojęcia nie mam. Zaraz się okaże.
Gdy tak przyglądałem się zmaganiom Oldiego, coś zainteresowało się moją przynętą. Naprężyłem żyłkę i dynamicznie podniosłem wędkę do góry.
- Mam!
- No dobrze, już dobrze. Ciszej się raduj
- skwitował moje zachowanie.
Rybka walczyła bardzo zawzięcie. Jednak im bliżej była przerębla, tym bardziej słabła. Nie minęło 20 sekund, a ja już cieszyłem się z pierwszej żyletki. W ruch poszedł wypychacz. Jeszcze chwilkę, jeszcze momencik i chlup - Rybka ponownie w wodzie. Po założeniu na haczyk białego robaczka, spojrzałem w stronę Rysia. Co zobaczyłem ? Zobaczyłem rozradowanego, brodatego mężczyznę trzymającego w dłoni kilogramowego...karasia.
- Ale jak...przecież...To niemożliwe.
- Dopiero teraz zauważyłeś?
- Byłem bardzo przejęty własnym holem. No niecodzienne zjawisko. Przypuszczam, że to Twój pierwszy karaś złowiony na wędzisko podlodowe.
- Owszem, ale nie pierwszy spod lodu. Wbrew pozorom na ostatnim lodzie karaś jest bardzo częstą zdobyczą. Przczytaj teraz napis na naklejce z opakowania po zanęcie.
- Karaś+Lin specjal - Czyli...?
- Przed zlotem przeczytałem mnóstwo książek i artykułów na temat tego zbiornika. Dowiedziałem się o bardzo licznej populacji karasia, która nawet zimą potrafi przypomnieć o sobie. Poza tym wiesz jak ja kocham te rybki!
- Gratuluję. I ja chcę złowić tę śliczną rybkę. Łowimy dalej.
Po chwili przynęta ponownie powędrowała na dno. Teraz pozostało czekać na moment, w którym 2-gramowy sygnalizator brań ponownie powędruje pod wodę. Nagle przy zachodnim brzegu dostrzegłem niezidentyfikowany obiekt, który bardzo szybko przmieszczał się po lodzie. Chwyciłem lornetkę, wyregulowałem ostrość i po kilku sekundach oględzin oznajmiłem kompanowi:
- Mamy gościa.
- Tak? Jakiego?
- Futerkowca - odpowiedziałem rozbawiony zaistniałą sytuacją.
- Gdzie? Pokaż?
- Sam zobacz - podałem lornetkę Rysiowi i wskazałem na zwierzaka.
- Biegnie w naszą stronę. To chyba wydra.
- I ja tak myślałem. Chciałem tylko potwierdzenia od fachowca.
- Wróćmy do łowienia. Może zwierzak biegnie do nas z nadzieją skonsumowania posiłku.
- Raczej nie. Wydry są bardzo płochliwe. No poczekamy. Przyszykuj aparat na ewentualne bliższe spotkanie.
- Tak jest
- odpowiedziałem Oldiemu i z wielką ostrożnością wyciągnąłem z plecaka pożyczoną "cyfrówkę"

Dalsze losy naszych bohaterów opisze: Linisko
linisko
Pogawędkowy twardziel
Pogawędkowy twardziel


Dołšczył: Oct 19, 2002
Posty: 279

Kraj: Polska
Miejscowoœć: Zamość
PostWysłany: Sob Cze 11, 2005 8:27 pm    Temat postu: Odpowiedz z cytatem

Zamilkliśmy, słychać było tylko ciche szemranie łap zbliżającego się zwierzaka. Z niecierpliwością wypatrujemy co to za futrzak zmierza w naszym kierunku, aparat gotowy by zrobić piękne ujęcia. Jest już blisko. Tak to wydra z całą pewnością. Co zmusiło ją by podejść tak blisko człowieka? Zapewne głód. Musi to być dla niej nie lada przeżycie spotkać coś, od czego zawsze uciekała. O kurcze zdjęcia! Odkrywam obiektyw aparatu i robię pierwsze fotki. Wydra zatrzymała się jakieś osiem metrów od nas, pięknie pozując do zdjęć. Staje na tylnich łapach, po czym przylega do tafli lodu obwą[ocenzurowano]ąc śnieg. To pewnie zapach ryb zwabił ją tutaj. Obejrzałem się za siebie w stronę Oldiego i zobaczyłem jak rzuca coś w stronę wydry. To mały okoń. Zwierzak łapczywie skoczył na rybę jeszcze doskonalej pozując do zdjęć. Będzie się czym chwalić w obozie, to będą naprawdę świetne fotki. Rysiu rzuca wydrze kolejnego okonia, który znika w jej paszczy równie szybko jak poprzedni. Naglę słychać trzask pękającego lodu wzdłuż całego zbiornika. Zwierzak wystraszył się i uciekł w stronę brzegu. Seria zdjęć nam już nie umknie.
- Dziwna ta wydra. Musiała być naprawdę głodna skoro podeszła tak blisko – powiedział Oldi.
- Racja, ale dzięki temu mogłem zrobić naprawdę piękne fotki. Pozowała jakby wiedziała, że chcę jej zrobić zdjęcia – mówiłem z uśmiechem na twarzy.
W tym czasie zauważyłem jak mój spławik delikatnie wynurzył się. Branie? Po krótkiej chwili spławik szybko schował się całkowicie. Zacięcie... odjazd i już po rybie.
- Ale miałem rybsko! Nawet nie dała mi szansy – z rozżaleniem mówię.
- Chyba czas wracać, to już ostatni dzień zlotu. – mówił Oldi.
- Masz rację, w obozie dzieją się na pewno ciekawsze rzeczy niż tu – z uśmiechem dodałem.
- Może trzeba coś jeszcze przygotować na pożegnalny posiłek. Wydaje mi się, że wszystko jest w porządku, ale zawsze lepiej się upewnić – powiedział Oldi.
- Więc idziemy.
- Pomożesz mi gdybym potrzebował pomocy w hangarze? – Spytał Oldi.
- Jasne – ochoczo odpowiedziałem.
Zwinęliśmy swoje zestawy i powoli zmierzaliśmy w stronę jakże pięknej flagi PW, która z klasą powiewała na wietrze. Po pięciu minutach dotarliśmy na miejsce.
- Idę do namiotu zostawić wędki i napić się gorącej herbaty. Zaraz przyjdę do hangaru - dodałem w pośpiechu.
- Dobra będę czekał na Ciebie przy pierwszym stoliku – odpowiedział Oldi
- OK.
Wszyscy już zmierzają w stronę hangaru, muszę się pośpieszyć, jeśli nie chce niczego ominąć – mówiłem do siebie w myślach. Długo się idzie przez to nasze miasteczko. Jest bardzo duże jak na zlot PW. Po krótkim spacerku dotarłem, rzucam wędkę na miejsce, herbaty nie robię, tam napije się czegoś gorącego. Idąc do hangaru przypomniałem sobie o fotkach które zrobiłem, będzie czym się chwalić… Oldi tak jak mówił czekał na mnie przy pierwszym stoliku. Patrzę na stoliku dwie gorące herbatki. Oldi pewnie się domyślił, że nic nie wypije w namiocie w pośpiechu.
- Witam ponownie.
- No cześć – odpowiedział Oldi.
- Herbatka dla mnie?
- Tak, pewnie nic nie zdążyłeś sobie przygotować gorącego.
- Zupełnie jakbyś mi czytał w myślach - powiedziałem z uśmiechem.
Pierwszy łyczek herbatki ala Oldi... wyborna.
- Będę mógł Ci w czymś pomóc?
- Nie, dzięki wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Idę przygotować się jeszcze do pożegnalnego przemówienia.
- W takim razie, cześć! I powodzenia.- powiedziałem z uśmiechem.
- Cześć.
Hangar był już zapełniony pogawędkowiczami, rozmowy było słychać w każdym zakątku hangaru. Wszyscy się żegnali, z nadzieją na kolejne wspólne zloty. W końcu na środek wyszedł Oldi. Wygłosił tak piękne pożegnanie, że aż łzy cisnęły się do oczu. To prawda co powiedział - taki zlot się już nie powtórzy.
Dowiedziałem się też, że druga tura też nałowiła ryb i wyniki będą podane na portalu PW. Najważniejsze, że te szybkie maszyny wojskowe, będą odwozić grupy zlotowiczów w kierunku drogi. No to się chyba załapiemy na ostatnią przejażdżkę.

Tak zakończył się największy do tej pory, zimowy zlot PW. W mojej pamięci zostanie na długo. Oby do następnego zlotu!!!
Wyœwietl posty z ostatnich:   
   Pogawędki Wędkarskie Strona Główna -> Sitcom
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwoœci zmiany postów lub pisania odpowiedzi Wszystkie czasy w strefie
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

Za treści głoszone na forum dyskusyjnym odpowiedzialność ponoszą ich autorzy.
Korzystając z forum akceptujesz ten REGULAMIN  System pomocy - FAQ

Powered by phpBB © 2001 - 2005 phpBB Group
Forums ©
Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.15 sekund :: Zapytania do SQL: 48