Siudak napisał
Mocno spóĽniona relacja z wypadu nad Narew w okolicy Starej Łomży. W obecnym okresie wędkarskiej wstrzemięĽliwo¶ci pozwoli od¶wieżyć wspomnienia minionego lata.
Była ¶roda, mijał kolejny dzień lata, musiałem szybko podj±ć decyzję, ryby czy ogólne lenistwo. Rozs±dek bierze górę - ryby - tylko jaka metoda? Nowiutki tylko jeden raz używany feeder znów zaprz±tał moj± głowę, kusił.
Najwyższy czasy by znów spróbować sił, minęły już dwa miesi±ce od wcze¶niejszej wizyty z t± wędk± nad wod±. Schemat postępowania już znałem. Zapakowałem feeder, do wiadra wrzuciłem zanętę, robaki i sito, jeszcze tylko podbierak i siatkę tym razem. Zabieram jeszcze lekkiego spinna i pudełka z drobnymi przynętami. Gumki, woblerki i wirówki, bowiem przed zachodem słońca zapoluję na okonie.
Nad rzek± jestem po 15 minutach, miejsce wybieram to samo co za pierwszym razem. Gr±żele s± już na wierzchu, wyrastaj± na wodzie ponad 6 metrów od brzegu. Znajduję jednak niewielkie okienko, gdzie przy pomocy długiego podbieraka będę mógł bezpiecznie podebrać rybę.
Szybko przyszykowałem zanętę oraz łowisko. Teraz już wiedziałem, że kij wytrzyma ciężar koszyka naładowanego do pełna zanęt±. Bardziej pewnie wykonywałem rzuty. Koszyk 60 gramów, przypon 0,12, hak "14" i trzy pinki do jego ozdoby.
Szybko następuj± pierwsze brania, wymiarowe płocie i kr±pie wielko¶ci mojej dłoni umilaj± pobyt nad rzek±. Wreszcie szczytówka feedera zamiast drgać, lekko pulsuje. Wiem, że to leszcz, szybko zacinam i bingo! :-) Teraz powoli by nie wszedł w gr±żele, doprowadzam go do podbieraka i łagodnie l±duję. Wymiar 45 cm ładny, znów się u¶miecham. Kij spisuje się bardzo dobrze. To pierwsza ryba grubo powyżej kilograma, co prawda nie może to być pełny test ale i tak jestem zadowolony.
Dalej nie ma co się zastanawiać, kolejny rzut staram się wykonać celnie, by nie rozpraszać zanęty po całej rzece. Znów czepia się drobnica. Ale na następne leszczowe branie nie czekam długo. Tym razem nie trafiam dokładnie, ryba spina się po dwóch sekundach. Zwijam zestaw, ładuję koszyk na nowo. Posyłam dokładnie w poprzednie miejsce i dorzucam trzy małe kule wielko¶ci kurzego jaja. Nie chcę by spłoszona ryba odci±gnęła mi resztę z łowiska.
Wstaję by rozprostować ko¶ci, w tym momencie szczytówka znów pl±sa, teraz nie pudłuję, drugi podobny leszcz l±duje na brzegu - 47 cm.
Znów zarzucam zestaw, przez dłuższy czas nic nie zakłóca spokoju szczytówce, wiem, że w pobliżu koszyczka musi pływać co¶ większego co odstrasza drobnicę. Spokój przerywa bardzo energiczne przygięcie szpica. Reaguję bardzo szybko, zacinam i od razu orientuję się, że to nie jest leszcz. Po chwili widzę pod powierzchni± ładnego jazia. Gęba cieszy mi się okrutnie bo to pierwszy w tym roku. Odpinam go delikatnie - 43 cm, muszę to uwiecznić. Krótka sesja i wypuszczam wszystkie ryby do wody.
Kończę łowienie z koszyczkiem, mam wielk± ochotę jeszcze popływać łódk± by za pasem gr±żeli zapolować na okonie. Drewniana wysłużona pychówka czeka na mnie przykuta łańcuchem do metalowego słupka. Chowam klamoty do auta i zabieram tylko spinning i pudełka z przynętami.
Do zachodu słońca mam jeszcze godzinę. Łowię kilka niewielkich okoni na twisterki i niebiesk± wirówkę, nic większego nie udaje mi się złowić.
W dobrym humorze wracam do samochodu. Dzień był bardzo udany, test feederka wypadł pomy¶lnie, kolejny wyjazd do jednak będzie czas na co¶ większego. :-)
Siudak