wykrzyknik napisał
Drugiego kwietnia roku pańskiego 2005, po długiej przerwie i trudnym oczekiwaniu, pierwszy raz wypłynęli¶my na wodę. Czuli¶my się tak jak by było to nasze otwarcie sezonu. Nawet mimo kilku dni spędzonych nad zimn± i wartk± wod± Wieprzy. Ten wyjazd był pocz±tkiem sezonu na "wodzie". Po raz pierwszy wypłynęli¶my tak póĽno.
Zwodowali¶my się dopiero po dziewi±tej. Brzegi Rz±dzy gęsto obklejone wędkarzami zostawili¶my spławikowcom i grunciarzom, a sami z werw± powiosłowali¶my na ¶rodek rzeki.
Postawili¶my kotwice na rancie głównego koryta, w miejscu gdzie woda z głęboko¶ci metra opada na dwa. Ten gwałtownie opadaj±cy stok jest jednym z niewielu twardych miejsc na odcinku wody, na którym łowili¶my.
Słonko grzało tak mocno, że zdj±łem kurtkę. Marek rzucił i już po kilku obrotach korbk± zaczepił resztki podwodnej ro¶linno¶ci. Co¶ przy pontonie pogoniło drobnicę.
- Ech, jak jest pięknie! - pomy¶lałem. Wzi±łem wędkę do ręki, wykonałem mocny zamach i posłałem przynętę daleko z nurtem. Poczekałem chwilkę aż lekki ciężarek dotknie dna i powoli zacz±łem ¶ci±gać zestaw. Raz szybciej raz wolniej skakałem przynęt± po dnie. Co¶ lekko stuknęło w wabika, przytrzymało i powoli ruszyło z pr±dem. Zaci±łem i już wiedziałem, że mam spor± rybkę.
- No, Mareczku, ja mam rybkę! - szczerze i zadowolony oznajmiłem.
- No nie, w pierwszym rzucie? - odparł Marek
Rybka walczy pięknie, jednak jakby troszkę ospale. Pływa powoli szukaj±c przy dnie czego¶ gdzie mogłaby się skryć. Był moment, w którym serce podeszło mi do gardła. Zaczepiła się żyłk± o jaki¶ korzeń jednak po chwili udało się i wypłynęła.
Piękna samica okonia już po chwili wyl±dowała w podbieraku. Niestety zapomniałem przestawić funkcję AF w aparacie z manual i fotki wyszły nieostre.
Po krótkiej sesji odpłynęła. Brzegowi wyjadacze aż zazgrzytali z zazdro¶ci. Gdy już po chwili Marek ci±gn±ł swojego garbuska. Choć nieco mniejszy równie mocno cieszył i w równie dobrej kondycji odpłyn±ł.
Słońce grzało coraz mocniej, delikatny wiatr tylko czasami marszczył gładk± jak stół taflę wody. Nic nie brało...
Przepływali¶my z miejsca na miejsce w poszukiwaniu choć najmniejszej chęci żerowania okoni. Do południa przechytrzyłem jeszcze dwie sztuki. I piękn± płoć. Połakomiła się na niebieskiego paproszka. My¶leli¶my, że to piękny jazik jednak w pontonie okazało się, że to wybitnie agresywna płotka. Przynęta wystawała jej z k±cika pyska.
Spływali¶my szczę¶liwi i zmęczeni. Mimo krótkiego wędkowania opadli¶my zupełnie z sił. Długa przerwa i słodkie lenistwo wybiło nas z rytmu całodniowych dalekich eskapad, gdy przez piętna¶cie godzin nie wypuszczali¶my wędek z r±k.
Sezon zaczęli¶my pomy¶lnie, jak zacz±ł się poprzedni? Nie pamiętam, za to zakończył się wspaniale.
Życzę wszystkim Pogawędkowiczom samych rybnych wypadów, zasiadek i spływów. Do następnej relacji...
Wykrzyknik