Pierenick napisał
Cze¶ć to ja Pierenick. Jak sam nick wskazuje jestem z Torunia. Postanowiłem podzielić
się z Czytelnikami Pogawędek moimi przeżyciami zwi±zanymi ze złowieniem pięknej rybki.
Ale dosyć bajerowania przechodzę do konkretów...
12.04.2005 r. korzystajac z faktu, że do pracy miałem na 13.30 (za to lubię zawód nauczyciela), postanowiłem wybrać się nad Wisłę na ryby. Była to już pi±ta wyprawa w tym sezonie. Ponieważ do Wisły mam ok. 1,5 km od domu, zdecydowałem się pojechać rowerem. Wybrałem miejsce poprzednio sprawdzone przez kolegę Dawida i jego ojca, który dzień wcze¶niej miał tam ładny połów w postaci kilowego jazia i kilku ładnych płoci.
Wędkowanie rozpocz±łem około 6.20. Łowiłem metod± gruntow± bez spławika, zarzucaj±c wędki przed główk±, której i tak nie widać przy obecnym stanie wody. Po złapaniu kilku płoci, w tym jednej 31 cm, około 8.10 nast±piło kolejne branie. Wła¶ciwie to puknięcie, bo szczytówka mojego węglowego spinningu drgnęła zaledwie dwa razy, ale nie miałem w±tpliwo¶ci, że to ryba. Natychmiast po zacięciu poczułem do¶ć duży opór i pomy¶lałem, że mam nie lada przeciwnika. WyobraĽnia zaczęła działać... Natychmiast jednak zacz±łem my¶leć trzeĽwo, a konkretniej przypomniałem sobie, że na tym zestawie mam przypon 0,14.
Ryba cały czas trzymała się dna, a ja nie chciałem holować jej na siłę. Po około 2 minutach ruszyła w stronę brzegu i pozwoliła się podprowadzić na około 10 m. Na chwilę wyłonił się pod powierzchni± wody złotawy grzbiet. Przez my¶l przeleciało mi wtedy jedno - karp (parę dni wcze¶niej w rozmowie ze znajomym wędkarzem dowiedziałem się, że w zeszłym roku wiosn± kilkaset metrów dalej złapał karpia (ok. 3 kg). Ryba ponownie schowała się pod powierzchni± wody. Udało mi się wybrać jeszcze kilka metrów żyłki, ale przeciwnik wyraĽnie szukał ostatniej deski ratunku w przybrzeżnych krzakach. Nie wiem jakim cudem, ale w ostatniej chwili udało mi sie zmusić j± do odwrotu i po kilku sekundach podebrać we wcze¶niej upatrzonym miejscu ręk± (podbierak jak zwykle w takim dniu został w garażu).
Teraz już się dowiedziałem! Moim przeciwnikiem okazał się kleń. Piękny, gruby, prawie złoty (st±d my¶l o karpiu)!!! Złapałem w życiu kilka kleni (wszystkie jednak na spinning), żaden
jednak nie przekroczył 45 cm. Miarka pokazała 54 cm.
Na szczę¶cie aparat był na miejscu. Zdjęcia oceńcie sami. Dodam tylko, że jak na razie jest to zdecydowanie ryba mojego życia, bo dotychczasow± ( szczupak 69 cm i 2,20 kg) bije na łeb.
Ale się rozpisałem, pewnie już zasypiacie? Dodam tylko, że przynęt± była rosówka. Łowiłem na spinning Byrona o nazwie Grey Shadow i kołowrotek Dragon. Pogoda tego dnia była ładna, słoneczna, na niebie nie było żadnej chmurki temperatura ok. 12 stopni i bezwietrznie.
Oprócz wspomnianego klenia (54 cm i 2,10 kg) złapałem jeszcze tego dnia 11 płoci od 15 - 31 cm.
To moja pierwsza tak wspaniała ryba - mam nadzieję, że nie ostatnia.
Pierenick