Therd napisał
1 maja 2005 roku, jak to zwykle bywa od kilkunastu już lat, planowałem wybrać się tradycyjnie na rybki z Tatu¶kiem nad zalew Rosnowski niedaleko Rosnowa. Jednak z uwagi na mecz amatorskiej ligi koszykówki w Koszalinie, zmienili¶my plany i z Tat± na łódkę pojechała Mama, a ja miałem dojechać po meczu i połowić z brzegu, oczywi¶cie na swój ulubiony spinning.
I tak też, około godziny 16.30 dotarłem na miejsce, rozłożyłem "kija" z obrotówk± i udałem się nad brzeg. Pogoda była całkiem przyjemna (nie ukrywam, że korciło mnie, aby wyrwać się na pstr±gi, ale tradycja to tradycja ): pochmurno i chwilami popadywało. Jak to zwykle bywa ludzi było bardzo dużo. Mimo zakazu wyprowadzania psów było ich przynajmniej ze trzy; mimo strefy ciszy jako¶ tej ciszy nie było słychać. Pomijam już ogniska i grillowanie w ¶rodku lasu oraz stawianie samochodów w miejscach niedozwolonych.
Id±c brzegiem rzucałem w każdy kolejny dostępny odcinek między trzcinami i drzewami, generalnie bez większego nastawienia na jak±¶ tam rybę, po prostu jak to tradycyjnie bywa, dla przyjemno¶ci...
W międzyczasie namierzyłem Rodziców na łódce i jak ustalili¶my komórkami co¶ tam niby podskubywało żywca, ale nic z tego nie wyszlo. Łowilem nadal, biczuj±c wodę swoimi 2 - 3 obrotówkami, kiedy w końcu doszedłem do swojego ulubionego miejsca. Oddałem pierwszy rzut i nic, drugi, trzeci, czwarty, pi±ty. Już zaczynałem w±tpić, że tym razem nie czeka na mnie żadna ryba. Pomy¶lałem, że zmienię k±t rzutu i miejsce. Jak pomy¶lałem tak też zrobiłem i chyba za czwartym rzutem "to było TO"!
Uderzenie, szybkie zacięcie i moim oczom ukazał się olbrzymi (jak dla mnie) garbus. Prawie spanikowałem, a do tego jeszcze zielsko na brzegu uniemożliwiało spokojny hol. Szybka i do tego do¶ć ryzykowna decyzja: postanawiam podrzutem wyci±gnać go na brzeg. Efekt: na 100% jest mój.
Mierzę: 37 cm, wyjmuję aparat i jak na zło¶ć padły baterie. Dzwonię do Taty, zdaję szybk± relację i podstawowe pytanie, czy brać go (mój Tatu¶ to taki smakosz ryb)? Tata mówi że tak, więc szybko staram skrócić męczarnie zdobyczy...
Dalsze rzuty dały pobicie jednego okonia lub szczupaka. PóĽniej jeszcze zerwałem szczupaka, bo po prostu go zlekceważyłem nie wierz±c, że mi uderzy.
W domku kilka fotek no i ważenie: ma 0,65 kg. Jestem bardzo zadowolony tym bardziej, że poprawiłem rodzinny rekord z 1993 roku aż o 2 cm.
Sprzęt: wędka Mikado 210 cm, żyłka 0,16 o wytrzymało¶ci 2,60 kg; błystka: złoty Meps 2.
Pozdrawiam
Krzysiek