Polski sektor rybołówstwa stanowi 0,07% PKB, jednakże ma ogromny wpływ na życie społeczno-gospodarcze 3 nadmorskich województw. Udział produktów rybnych w eksporcie stanowi 10% całego eksportu żywności.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 598
Zalogowani 0
Wszyscy 598
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
dzas: widocznie emeryci z
mojego otoczenia są
jacyś zużyci, nie to
co K ...(442681) Apr 26, @ 18:57:18
krzysztofCz: Kamil... bo Dżąsik nie
wie co emeryci lubią
najbardziej (i mogą ...(442681) Apr 26, @ 16:41:35
Tiur:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(442681) Apr 26, @ 00:02:06
dzas:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(442681) Apr 24, @ 21:24:03
mario_z:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(442681) Apr 21, @ 18:55:22
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(442681) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(442681) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(442681) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(442681) Apr 03, @ 10:34:12
krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U
mnie na morzu albo
wieje... albo nie
biorą : ...(59445) Apr 03, @ 09:01:48
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Szczupakowe eldorado
Opublikował 06-06-2005 o godz. 08:00:00 Monk |
Wykrzyknik napisał Po półrocznym oczekiwaniu, w końcu przyszedł czas na sandacze. To jakby drugie rozpoczęcie sezonu. Pierwsze szczupakowe a teraz drugie mętnookie. Na ten dzień czekałem z ogromną niecierpliwością. Czekam bardziej niż na pierwszy maja, bardziej niż na gwiazdkę i urodziny.
Urlop zaplanowany na dwa miesiące wcześniej; opiekunka do dziecka też, wszystkie telefony wyłączone, budziki nastawione na drugą w nocy, ale po co - i tak nie będę mógł spać.
Mimo wszystko położyłem się o północy, gdyż zlotowe wyczerpanie ciągle jeszcze dawało o sobie znać. Budzik jak jakiś wariat wydarł się o nastawionej godzinie. Wkręcił się swoim buczeniem głęboko w uszy i otworzył prawie nieprzytomne oczy. Podniosłem się, rozejrzałem po pokoju i opadłem na poduszkę.
O rany, przecież dzisiaj to właśnie DZISIAJ. Błyskawicznie zerwałem się na równe nogi, zakręciło mi się w głowie. Oporządziłem się błyskawicznie, napełniłem termos aromatyczną kawką i popędziłem do samochodu. Wszystko było już spakowane wcześniej: silnik, ponton i cały ten wędkarski ekwipunek prawdziwego łowcy sandaczy.
O czwartej z Markiem rozpakowaliśmy to wszystko co poprzedniego dnia tak skrzętnie upychałem plus jeszcze to, co wziął ze sobą Marek czyli drugie tyle przynęt, wędek i kołowrotków.
Pełni nadziei i zapału montujemy nasze pływadło. Dzięki nowej pompce wszystko idzie dużo szybciej niż rok temu. Spakowani i poukładani wypływamy na nasze sandaczowe rynienki i blaciki.
Narew jest ciągle wysoka i wartka - nasze zeszłoroczne miejsca mogą okazać się puste. Płyniemy jednak pełni nadziei na pierwsze w tym roku sandaczowe pstryknięcia. Te fantastyczne, elektryczne, te delikatne i potężne jak walnięcie pioruna brania.
W chwilkę po dopłynięciu na miejsce kopyta lecą do wody. Niestety dwudziestogramowe główki okazują się dużo za lekkie. Zmieniamy główki na dwudziestoośmiogramowe. Te przytrzymują wabiki nieco bliżej dna, ale i tak spływają zbyt szybko.
Mija godzinka, po niej druga, a my nie mamy nawet kontaktu z rybą. Postanawiamy zmienić miejsce. Płyniemy na płytką zatoczkę przylegającą do głębokiej rynny.
Odkładam sandaczową wklejankę i biorę do ręki szczupakowy kij. Zaczyna się czesanie sliderem przybrzeżnego zielska. Po chwili potężne uderzenie o mało nie otwiera mi kabłąka w kołowrotku. Kij przygina się niemiłosiernie, a ponton przesuwa w kierunku brzegu. Po sekundzie luz. Nie wierze własnym oczom: grubaśna, ponad dwudziestokilowa plecionka przecięta. Przecież miałem długi wolfram. Po chwili dociera do nas, że szczupak musiał być wspaniały. Cóż oby tylko wobler nie tkwił zbyt długo w jego paszczy.
Przeszukuje pudło i wyciągam drugiego slidera. W tym samym momencie Marek ma branie, zacina i wędka wygina się w miły dla oka pałąk.
- Sandacz? - pytam.
- Może, choć jakoś zbyt dynamicznie walczy.
Po tych słowach przy pontonie przewija się gruby szczupak i znika. Marek wyciąga przynętę:
- Patrz przegryzł plecionkę, na której była dowiązana mała kotwiczka tkwiąca w ogonku.
Tego było za wiele. Wyglądało na to, że natrafiliśmy na zgrupowanie sporych zębatych. W kilka chwil po zajściu z obcinką mam kolejną rybkę - niestety, ta okazuje się być niewymiarowa.
Mija godzina, a ryby jakby się wyniosły. Podnosimy kotwicę i przepływamy w następne zastoisko. W szybkim trollu siudakową ukleją mam branie i wyciągam ładnego klenia. Niestety okazuje się, że Marek nie naładował baterii w aparacie, a ja swój mam w samochodzie. Cóż - rybka wraca do wody bez zdjęcia. Ruszamy dalej, kilka chwil i kolejne branie, lecz niestety po dwóch odjazdach ryba spada. Ściągam uklejkę, cała zmasakrowana. Pogięte uszka od kotwiczek, w bokach woblera brakuje pianki. Cóż, szczupakowym zębom niewiele przynęt potrafi się oprzeć.
Gdy dopływamy do następnej zatoczki znów zakładam slidera. Marek moim przykładem robi to samo. Już po kilku rzutach widzę jak łady szczupak odprowadza przynętę pod sam ponton, lecz niestety, nie atakuje.
Kilka chwil i Marek ma branie i tym razem ryba spada. Rzuca w to samo miejsce i szczupak powtarza atak. Walczy pięknie, buszuje między grążelami i za nic nie daje się z nich wyciągnąć. Jednak nie daje rady mocarnemu sprzętowi i po kilku chwilach podbieram go ręką, bo oczywiście zapomnieliśmy o podbieraku.
Sześćdziesiąt centymetrów przepięknie wybarwionego szczupakowego temperamentu, ze złoto-brązowymi bokami leżały na dnie pontonu i łypały na nas złymi oczyma. Po krótkiej dyskusji padło na siatkę. Bierzemy na kolację. Coś w końcu trzeba do domu przywieźć, nie samymi zdjęciami żyją nasze panie.
Przez następne dwie godziny złowiliśmy jeszcze po kilka miarowych szczupaczków. Koło godziny piętnastej postanowiliśmy znów poszukać sandaczy. Mimo fantastycznych brań szczupaków wypłynęliśmy z zatoczki obfitości i ruszyliśmy w górę rzeki na poszukiwanie mętnookich.
Co by to było, gdybyśmy nie postanowili troszkę potrollować. I to był kolejny strzał „w dziesiątkę”. Nie przepłynęliśmy nawet dwustu metrów, gdy Marek krzyknął JEST!!!
Zwolniłem obroty silnika na tyle, aby nurt nie spychał nas w dół. Ryba w szybkim nurcie Narwi walczyła imponująco. Byliśmy przekonani, że na drugim końcu zestawu przeciąga linkę metrowiec. Lecz ten szybko pozbawił nas złudzeń, wykonując fantastyczną świecę kilkadziesiąt centymetrów na wodę.
Gdy był już w pontonie nie mogliśmy zrobić nic innego, jak w tempie błyskawicy wrócić do samochodu, żeby wykonać szybką sesję zdjęciową. Wracając z powrotem na nasze łowisko uczepiły się jeszcze dwa maluchy i jeden ładny okoń. Gdy minęła siedemnasta postanowiliśmy zakończyć łowienie. Zimny wiatr i deszcz ostudziły nasz myśliwski zapał.
Jak na złość, gdy dopłynęliśmy do samochodu wyszło słońce. Mieliśmy już jednak dość. Zmęczeni i szczęśliwi rozpakowywaliśmy pływadło.
Marku - ogromne dzięki za wspaniałą wyprawę. Już niedługo pierwszy lipca i kolejne rozpoczęcie sezonu - tym razem brzanowego.
Wykrzyknik
|
| |
|
| Komentarze sš własnociš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoci za ich treć. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Szczupakowe eldorado (Wynik: 1) przez superjurek dnia 06-06-2005 o godz. 09:55:17 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Wiem, że czekałeś na ten dzień długo. Sandacze nie chciały współpracować, ale wielu chciałoby tak połowić ! Ja zgodnie z planami łowiłem lipienie i w skrócie powiem - eldorado. W październiku zapraszam na sandacze i na lipienie. Pozdrawiam ! |
|
|
Re: Szczupakowe eldorado (Wynik: 1) przez Kuba (kuba@wcwi.net.pl) dnia 06-06-2005 o godz. 11:36:54 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Musial sie owinac wokól przyponu, skoro sie do pleciony dobral. To sie zdarza. Niektórzy to nawet metrowy przypon daja...
Czesto - z kolei w trolu z pradem - szczupak bije na oslep i zgarnia równiez przypon. Mialem pare takich przypadków. |
|
|
Re: Szczupakowe eldorado (Wynik: 1) przez jarekk dnia 06-06-2005 o godz. 16:13:52 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://www.grodzkie.pl | A ja mam pytanko o tą czapeczkę widoczną na przedostatnim zdjęciu :)
Dostałem kiedyś taką podczas wędkowania na pewnym podkrakowskim smrodku. Jaka tam jest data ? Czyżbyśmy byli na tej samej imprezie ? :) |
|
|
Re: Szczupakowe eldorado (Wynik: 1) przez old_rysiu (old_rysiu@wedkarskie.pl) dnia 06-06-2005 o godz. 21:44:08 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Kolejny tekst Wykrzyknika. Kolejne piękne ryby. Zaczynam wierzyć, że wędkarstwo to przede wszystkim umiejętności a zero szczęścia . Czy wiecie gdzie jest organizowany kurs wedkarski ?? |
|
|
Re: Szczupakowe eldorado (Wynik: 1) przez amator dnia 09-09-2005 o godz. 21:07:02 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Narew jest długa czy wielkim nietaktaem będzie jeżeli poprosze abyś trochę bardziej to sprecyzował obiecuję nie wyłowię twoich rybek a tak wogóle ładne fotki itekst trzymający w napięciu ładne te "sandałki" pozdrowionka
|
|
|
|