To był karp - As_pius
Opublikował 16-08-2005 o godz. 21:30:00 Jarbas |
as_pius napisał
Jako ze na innym portalu juz opisałem moj± pierwsz± przygodę z karpiem (nie bylo ich zbyt wiele do tej pory :) Postanowiłem opisać j± na potrzeby konkursu jeszcze raz, ale ..w troche innej formie literackiej :) Mam nadzieje, że wam się spodoba.
W wodzie pływa wielka ryba,
Ryba ta się Karp nazywa,
Lecz, że w stawie Karpi wiele,
Nazwijmy j± Jan, przyjaciele.
Jan już wiele lata tu przeżył,
Z wędkarzami już się mierzył,
Sprytna jednak to bestyja,
Nadal pływa więc niczyja.
Druga stronę wam przedstawię,
Ta nie mieszka jednak w stawie,
Lecz nad woda często bywa,
Bo to wędkarza a nie ryba.
Pan ten dziwne ma zapędy,
I do wody i do wędy,
Więc gdy zjawił się nad stawem,
Karpia złowić chciał niebawem.
Wiedzieć jednak to musicie,
Że choć łowił całe życie,
Inne stosował metody,
Wyci±gania rybek z wody.
Ciał szczupaki nad rzekami,
Uganiał się za boleniami,
Pstr±gi much± często zwodził,
Lecz na karpie nic nie chodził.
Żeby zatem Jana złowić,
Musiał najpierw się podszkolić,
By dowiedzieć się co trzeba,
W internecie zacz±ł grzebać.
Zestawy, haczyki, włosy, swingery,
Fotele, rod pody i inne bajery,
Na koniec kulki proteinowe,
Całkiem zajęły mu jego głowę.
Zaczęły się w wreszcie przygotowania,
W końcu tu chodzi przecież o Jana,
A z Janem to sprawa wiecie jest taka,
Ze jest to sztuka nie byle jaka.
Wędkarz nasz podszedł do sprawy poważnie,
Szukał miejscówki na stawie uważnie,
Markerem badał głęboko¶ć łowiska,
W masce i płetwach przygl±dał się z bliska.
Potem rozpocz±ł kuchenne zmagania,
Ręce bolały od rolowania,
Narobił kulek do zamrażarki,
Teraz naprawdę skończyły się żarty.
Pierwsze z pontonu nocne nęcenie,
Było na stawie wydarzeniem,
Jan obserwował to wszystko z boku,
Jak inne rybki jadły w amoku.
Oj smakowały im kulki ogromnie,
Żarły aż z dna leciały b±ble,
I tak codziennie o zwykłej porze,
Wyżerka na stawie była już w modzie.
Jan choć zapachy kusiły wielce,
Tylko przygl±dał się tej wyżerce,
Lecz, że obżartuch z niego był wielki,
W końcu też zacz±ł .. puszczać b±belki.
Wróćmy jednak do mistrza wędkarza,
Ponieważ wła¶nie mu się nadarza,
Okazja jaka jest innym nie dana,
Okazja poczuć na wędce Jana.
Zasiadka pięknie się rozpoczęła,
Po pierwszym braniu się wędka wygięła,
Po paru chwilach mocnego zmagania,
Wyci±gn±ł rybę, ale nie Jana.
Nawet nie karpia choć ryba piękna,
Dobrze, że żyłka na niej nie pękła,
Amur spokojnie wrócił do wody,
Po paru zdjęciach przecudnej urody.
Po chwilach kilku znowu jest branie,
Ach gdzież ty jeste¶ mój piękny Janie,
Kolejny amur do wody wraca,
Łowienie karpi to ciężka praca.
Pierwszy dzień min±ł już bezpowrotnie,
Wędkarz do domu wraca samotnie,
Jednak zacięcia mu nie brakuje,
Na dzień następny już się szykuje.
Od ¶witu znowu rozpocz±ł czekanie,
Na to jedno, jedyne branie,
Cały dzień tak leniwie upływa,
A Jan niewzruszony w jeziorze pływa.
W końcu się zbliża koniec zasiadki,
Powoli trzeba pakować manatki,
Wędkarza już naszła chwila zw±tpienia,
I nagle w sekundzie wszystko się zmienia.
Bombka co dot±d spokojnie wisiała,
Nagle ze zwisu pod kij się zerwała,
Hamulec przyjemn± melodię zanucił,
A wędkarz z nadziej± do kija się rzucił.
Już w pierwszej chwili jasne się stało,
Że do czynienia ma z ryb± nie mał±,
Nadzieja w nim nagle zakiełkowała,
Iż w końcu trafił na swego Jana.
Ryba ci±gnęła z hamulca żyłkę,
Zatrzymywała się czasem na chwilkę,
Wędkarz spokojnie z lampk± na czole,
Pozwalał chodzić rybie po kole.
W końcu się koło fortuny odwraca,
Żyłka na szpulę powoli powraca,
Ryba zmęczona pod wierzchem się chlapie,
Pierwszy raz w życiu powietrze łapie.
Wędkarz aż się zachłysn±ł z rado¶ci,
Widz±c kto na haczyku go¶ci,
Mo¶ci pan Karp we własnej osobie,
Ale spokojnie, on wci±ż jeszcze w wodzie.
Jeszcze próbuje, magicznych sztuczek,
By przed wędkarzem w jezioro uciec,
Aż w końcu trafia do podbieraka,
Widać już dola jego jest taka.
Wędkarz z rado¶ci się nie posiada,
O zdjęcie prosi swego s±siada,
Ma jednak teraz już tak± pewno¶ć,
Że to nie z Janem miał tę przyjemno¶ć.
Bo Jan jak wiecie sprytna jest sztuka,
Drogi na haczyk wcale nie szuka,
Lecz kiedy¶ przyjdzie i czas na niego,
Spotkać od siebie sprytniejszego.
Koniec się zbliża już tej historii,
I choć nasz wędkarz Jana nie złowił,
Wcale nie martwi go taka sprawa,
Wszak to jest tylko taka zabawa.
Nie o to bowiem w tym fachu chodzi,
By swego Jana od razu złowić,
Niechaj więc nadal w jeziorze pływa,
Wszak to nie byle jaka ryba.
Grzesiek Lacki As_pius
Tekst konkursowy - opublikowany w formie nadesłanej przez Autora, bez korekty redakcyjnej - Redakcja PW.
|
| |
|