Czy wiesz, że...
Sandacz w Jeziorze Licheńskim już w 3 roku przekracza wymiar ochronny, osiągając 48 cm przy masie ok. 0,7 kg. W Zalewie Szczecińskim 4 latek ma ok. 51 cm przy wadze 0,85 kg. W Gople dla osiągnięcia 50 cm potrzebuje...8 lat!

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 413
 Zalogowani 1
 Wszyscy 414

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
krzysztofCz: Podoba mi się Twój plan w punkcie (3) :hihi ...(380622) Apr 04, @ 12:47:07

lecek: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(380622) Apr 03, @ 19:46:58

krzysztofCz: Tylko nie miej złudzeń, że na emeryturze będziesz miał więcej cza ...(380622) Apr 03, @ 15:57:03

lecek: Jeszcze (jak dla mnie) to trochę mało czasu Mój pracodawca wyz ...(380622) Apr 03, @ 10:34:12

krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U mnie na morzu albo wieje... albo nie biorą : ...(59426) Apr 03, @ 09:01:48

krzysztofCz: To prawie wieczność... mam nadzieję, że dożyjemy do następnej zbi ...(380622) Apr 03, @ 08:58:12

lecek: Byliśmy w Ustroniu. Dwa dni wędkowania w Wiśle. Na miejscu okazał ...(59426) Apr 02, @ 19:02:39

jjjan: Wpłaciłem za następne dwa lata. Są dwie faktury, każda za rok. N ...(380622) Apr 02, @ 17:57:24

jjjan: Wszystkim wszystkiego dobrego ...(165) Mar 30, @ 08:46:37

krzysztofCz: Święta już za pasem więc... Wszystkim życzę zdrowych, wesołych, R ...(165) Mar 29, @ 17:25:48


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2243
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 2007
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 2134
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2270
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2101
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2155
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2069
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2110
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2474
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2292
Ocena: 5.00 Ocen: 3


O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II
Opublikował 03-08-2006 o godz. 07:00:00 Monk
Karpiomania Gismo napisał

… oraz o kilku takich, których złapano.

Kolejne wyjazdy pokrzyżowała awaria samochodu. Na skutek zaległości w nęceniu miejscówka opustoszała. Przez kilka następnych wyjazdów trafiały się tylko pojedyncze odjazdy i niewielkie karpie.



Ciekawostką jest, że cyprinusy z tej bardzo głębokiej i mulistej wody, bywają bardzo często czarne jak wyciągnięte ze smoły. Inną ich cechą charakterystyczną są płetwy grzbietowe. Te bardzo często są uszkodzone i to nierzadko w kilku miejscach, jednak miejsca te są dobrze zrośnięte - tak, że ryba nie posiada żadnych ran..

Najczęściej płetwy te są kilkuczęściowe, przegrodzone ubytkami w tkankach. Czasami trafiają się wręcz karpie o płetwach niemal orkowych, lub wręcz o tylko jednym dużym promieniu w roli płetwy grzbietowej. Podejrzewam, że może to być wina środowiska, gdzie żyją. Są to przecież usiane trzcinami, krzakami, gałęziami i wszelkim zielskiem miejsca, które nie najlepiej wpływają na urodę. Im większy jednak karp, tym jego płetwostan chyba lepiej się prezentuje.

Wciąż pozostaje niedosyt po trzech nokautach, jakimi spore karpie położyły mnie na deski schowane pod warstwą torfu. Wciąż odnoszę wrażenie, że nie zrobiłem wystarczająco dużo, że zaniedbałem sporo istotnych problemów. Z drugiej strony nie mam pomysłu, cóż jeszcze mógłbym uczynić ponad to, czym już zapracowałem sobie na choć jednego dużego karpia. Ze wszystkich stron doradzano mi już zastosowanie grubszych żyłek, lepszych plecionek, haczyków. Ale to przecież niczego nie zmieni – nie walczę z rybami, tylko z gałęziami, polaną rogatków i wałem trzcin. Do tego jeszcze te natrętne leszcze, wyjadające całą karpiową zanętę.

Impas

W niedzielę trzydziestego lipca bawiłem z wizytą na miejscówce i sypnąłem kolejne wiadro kukurydzy z nadzieją, że w ostatni dzień lipca, tj. poniedziałek trzydziestego pierwszego, uda mi się zdobyć wdzięczne trofeum, wieńczące siedem stron nudnej relacji i cztery tygodnie zmagań.

Okrutny los drwiący ze mnie na przestrzeni całego lipca nagle się spod wąsa uśmiechnął. Już pierwsze kilka minut po zarzuceniu zestawów zwiastują nadchodzące zmiany. Nie widać ich jeszcze na niebie, ale pogoda niebawem z pewnością się zmieni. Przede wszystkim sygnalizatory nieprzerwanie milczą, a to oznacza, że stała się najwspanialsza rzecz pod wschodzącym słońcem – leszcze przestały brać. Czyli mówiąc dobitniej – zanęta leży nareszcie spokojnie, czekając na stado zgłodniałych karpi. Już o 4.30 doczekała się ich wizyty. Ostry odjazd, zakończony szczęśliwym podebraniem nienajgorszego karpia zagęszcza atmosferę oczekiwań.

Niestety dość bezowocnych oczekiwań. Po godzinie zasypiam na krześle. Następnie jakby wciąż pogrążony w transie – wszak nie spałem już ponad 25godzin – zacinam na którymś z kijów (sam nie wiem, jak znalazłem ten właściwy, choć były tylko dwa do wyboru) i chyba coś holuję, o ile nie jest to sen. Uświadamiam sobie, co się dzieje dopiero, gdy ryba jest już w trzech czwartych drogi w zawadę. To jednak dzieje się naprawdę. Karpisko w pewnym momencie staje. Najpewniej zarył głową w zielsku. Po kilku minutach czekania zawada rusza z miejsca i powolnym, pewnym siebie krokiem płynie na głęboką wodę, by po krótkiej chwili znów przywrzeć do dna na kilka minut. Sztuczkę tę wykonuje aż kilkanaście razy. Hol nad polaną rogatków i gałęzi okrutnie się przedłuża. Karp wydaje się wciąż dużo mniej zmęczony ode mnie. Pompowanie nic nie daje – ile centymetrów zagarnę, tyle schodzi ze szpuli silnie dokręconego kołowrotka. Majestatyczność i powolność karpia czyni hol stosunkowo mało emocjonującym do chwili, gdy ryba sama znudzona sytuacją i poirytowana wciąż tkwiącym w pysku haczykiem rozpędza się powoli, ale skutecznie, by uderzyć w pas trzcin, przewalić kilka wystających badyli i jeszcze szybciej uderzyć na głęboką wodę. Od tego momentu robi się nieciekawie. Karp zamiast słabnąć jest coraz to silniejszy, bez skrupułów ćwiczy przygotowany dla niego sprzęt karpiowy i ucieka od jednej zawady w drugą, nie dając żadnej szansy na skrócenie dystansu. Kolejne chwile są bardzo nerwowe, aż do momentu podebrania ryby, która ledwo mieści się w podbieraku, a chwycona przezeń najchętniej rozerwałaby go na strzępy.

Emocje związane z holem okazują się śmiesznostką w porównaniu z tym, co muszę przejść, by zdobycz uwiecznić. Dotknięcie dosłownie palcem karpia wprowadza go w furię, a co dopiero mówić o jego chwyceniu, uspokojeniu, utrzymaniu, po drodze oczyszczeniu karpia, nastawieniu dziesięciosekundowego samowyzwalacza i uformowaniu jakiejś przyjemniejszej miny na twarzy. Ile ja się nawojowałem... Wreszcie po ciężkich bojach udaje się jakoś chwycić łobuza i zdążyć pstryknąć jedną fotkę, która wyszła, jak wyszła.

No łobuzie, a teraz słuchaj. Przekaż swoim kumplom od haczyków, że się jeszcze spotkamy

Polawszy rybę wodą robię jeszcze jedno zapasowe zdjęcie. W obawie, by palące słońce nie przesuszyło ryby kończę sesję zdjęciową. Brakuje mi maty, kilkunastu sekund czasu, a przede wszystkim kogoś do operowania aparatem.

Kto by przypuszczał, że w ostatnim dniu maratonu lipcowego uda się w końcu złowić członka haczykowej bandy.

Czego nauczyły mnie 4 tygodnie spania co dwa dni, wstawania o 3 w nocy, urywania życiowych ryb i czekania na kolejne branie, które najpewniej znów zakończy się wyhaczeniem ryby w zawadzie? Przede wszystkim szacunku do karpi w zupełnie innym wymiarze niż dotychczas. Zdecydowanie nie wszystkie ryby wypuszczam, nie wszystkie karpie - oczywiście jeżeli zabieram, to tylko te małe – i wcale się tego nie wstydzę, a wręcz uważam to za przejaw normalności, z której może i nawet należałoby być dumnym. Nie jestem zwolennikiem wypuszczania ryb. Jeszcze kilka lat temu chętnie je wypuszczałem - wówczas głównie szczupaki. Widziałem w tym jakiś wzniosły cel, osadzony w przyszłości naszych wód, przejaw etyki, ale przestałem w chwili, gdy „zasada złów i wypuść” przerodziła się na forum internetowym (i o dziwo tylko tam) w manię nawracania innych, w bezpodstawne poczucie wyższości nad tymi, którzy lubią złowione ryby pitrasić oraz w ich poniżanie i wyśmiewanie. Polacy zawsze popadają w skrajności. Komentarze pod zdjęciami w galerii „oczywiście wrócił do wody” wcale mnie nie przekonywały swoją oczywistością.

Nawet ci najbardziej znani karpiarze jak Finowski, czy nawet i sam Mroczek przyznają, że karpie zaczęli wypuszczać nie z powodów etycznych lub w trosce o rybostan, ale po prostu dlatego, że nikt z domowników nie mógł ich przejeść. Uważam, że takie właśnie podejście do zagadnienia jest nie tylko szczere, ale przede wszystkim poważne i rozsądne. Natomiast natręctwo w eksponowaniu swojej nieuzasadnionej wyższości poprzez wypuszczanie ryb jest przejawem tak zwanego bycia bardziej amerykańskim niż sami Amerykanie.

Wypuszczenie dużego karpia jest też nie tyle gestem, czy darowaniem życia - to brzmi przesadnie - ale po prostu emocją równą wrażeniu, jakiego dostarcza walcząca na kiju ryba. To najzwyczajniej w świecie coś niezwykle przyjemnego. I tylko dlatego, pomimo wszystkiego, co obserwuje się w Internecie, chciałbym każdemu życzyć nie tyle, by złowił życiowego karpia, co miał okazje go wypuścić.

Kolejna rzecz, której się nauczyłem – z pewnością zostanie odebrane to jako przejaw zarozumialstwa - to by nie wierzyć temu, co mówią wszyscy. Nie wszędzie karpie biorą na kulki, nie wszędzie sprawdza się sufix, nie wszędzie dipowanie polepsza brania, nie wszędzie karpie zachowują się jak karpie. Przez cały ten czas nie doczekałem się ani jednego brania na kulkę, za to setki brań leszczy i wiele karpiowych odjazdów tylko na kukurydzę. Nie wystarczyło też, że nie spotkałem nad wodą prawie żadnych wędkarzy, nie wystarczyło, że ci, których spotkałem mówili, iż karp nie bierze, a inni ze zdziwieniem zapytywali – karp? Tak to jakoś jest, że gdzie pięciu powie, że ryba nie bierze, tam pięćdziesięciu nie pojedzie jej łowić. Bardzo chciałbym, aby te ostatnie słowa nie brzmiały jak gloryfikowanie swoich marnych osiągnięć na tle jeszcze gorszych wyników miejscowych wędkarzy. Po prostu miałem dużo szczęścia - taka jest prawda - i byłem okrutnie uparty, co w sumie nienajlepiej o mnie świadczy.

Najważniejszą jednak lekcją, jakiej udzieliły mi wąsale, to by nigdy się nie poddawać i nigdy nie przestawać uczyć. To pustobrzmiące zdanie jest chyba najbardziej konkretnym, jakie napisałem w całych siedmiu stronach relacji. Nie mam na myśli wertowania forów, prasy, czy zamęczania czatowników pytaniami (a już na pewno nie w taki sposób, jak ja zamęczyłem Czytelników), ale po prostu spędzania możliwie jak najwięcej czasu nad wodą. Przez trzy pierwsze lata karpiowania nie złowiłem żadnego karpia. Jeżdżąc jednak nad tę samą wodę przez sześć lat poznałem własne błędy (nie ta zanęta, nie ta jej ilość, nie ten czas nęcenia, nie ten czas łowienia, nie te przynęty) i wreszcie znalazłem odpowiednie miejsce, taktykę i przynęty. A i w tym sezonie popełniłem dziesiątki błędów w trakcie holu niejednego karpia i z pewnością setki innych błędów, o których może dowiem się za następne trzy lata.

Ostatnim i najmniej istotnym mottem (bo utylitarnym), jakie zapamiętałem jest: w wędkarstwie nie ma nic z darmo. Oczywiście nie chodzi o kwestię pieniężną, bo przecież pół worka kukurydzy, która starczyła na cały lipiec, jest tańsze od pięciu kilogramów zanęty karpiowej. Miałem na myśli: pracę, energię, poświęcenie, nieprzespane godziny, targanie sprzętu, zrywanie haczyków, a przede wszystkim cierpliwość, której mi wielokrotnie zbrakło, choć może tego nie widać.

Końcowe akapity brzmią zapewne jak przemówienie z okazji dwudziestopięciolecia komitetu blokowego. Oczywiście słowa te nie są żadną wędkarską mądrością, czy choć godną przeczytania ulotką. Tym bardziej dziękuję tym, którzy pogrążeni w transie sześciu wcześniejszych stron, rozpędzili się aż do strony ostatniej. To oczywiście tylko moja pseudo filozofia i pogląd na temat nowoczesnego wędkarstwa, bo przecież takie jest dzisiaj właśnie łowienie karpi. Mimo to uważam, że na pytania „jak złowić” powinno się udzielać takich właśnie odpowiedzi, które choć mgliste, mają najwyższy stopień konkretyzmu, bo nie koncentrują się na etapie spraw, które istotne nie są. Bo to, czy: kukurydza, kulka, czy robak pachną wanilią, krabem, bananem, czy haczyk zawiązany jest d-rigiem, hing d-rigiem, czy ciężarek jest centryczny czy koncentryczny, a kij domieszkowany węglem, złotem i ornamentowany platyną wydaje się chyba mieć małe znaczenie, o ile wszystko, co robimy, niezależnie też od metody, jaką łowimy, dyktuje nam rozsądek. Nie trzeba przecież przewertować metrów gazet i książek wędkarskich, by nie łowić na metrowej, zarośniętej wodzie gumkami o piętnastogramowych główkach, tak samo nie wrzucać w takie miejsce wiader kukurydzy, gdzie ziarno może tylko skisnąć, by nie nastawiać się z białymi robakami na dużego karpia i ziemniakiem wielkości gruszki na małego. Myślę, że większość spraw to naprawdę tylko kwestia rozsądku i wyobraźni, którą dostrzegamy zawczasu następstwa naszych poczynań. Na szczęście z pewnością znów się mylę i niepotrzebnie tyle filozofuję.

Zresztą dzisiaj i tak już na pewno nic... Oho... odjazd…

Gismo


 
Pokrewne linki
· Więcej o Karpiomania
· Napisane przez Monk


Najczęœciej czytany artykuł o Karpiomania:
Orientalny banita - jak go złowić? cz. I


Opcje

 Strona gotowa do druku Strona gotowa do druku

 Wyœlij ten artykuł do znajomych Wyœlij ten artykuł do znajomych


Komentarze sš własnoœciš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoœci za ich treœć.

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować

Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez jacek_dsw dnia 03-08-2006 o godz. 07:39:20
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.bez-cisnien.neostrada.pl/
6 - 7 stron tekstu ?? Coś tu Gismo ściemniasz :) Ja tą relacje wciągłem jakby tu było raptem pół strony.

Cóż to dużo pisać - wspaniały tekst, fantastyczne ryby no i zdjęcia, na których coraz częściej pojawia się cała czapka :) Jeszcze może popracuj nad tą pokerową miną :)

Mam nadzieje, że nie przerywasz nęcenia i sierpień będzie bardziej owocnym miesiącem. Zatem życzę ci połamania tych twoich fioletowych Inity ;)



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez sigi (sigi@gt.pl) dnia 03-08-2006 o godz. 08:31:05
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.eurofishing.pl
Gratuluję tak samo " pióra " jak i karpi !!!
Tak to już jest z karpiami....przedewszystkim tymi przez duże "K", wymagają czasu i poświęcenia.

Zawsze powtarzam : najważniejszą rzeczą w karpiowaniu jest czas i jeszcze raz czas.

Mam nadzieję, ze na tym nie skończysz tegorocznego karpiowania a co za tym idzie będę mógł jeszcze cos poczytać.






Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez Maniek_N dnia 03-08-2006 o godz. 08:45:27
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Fajny art :) Gratuluje połowu, takich emocji chyba nigdy nie doświadcze....



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez ledd1 (kron@op.p) dnia 03-08-2006 o godz. 08:48:19
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
NOno no wyrafinowada filozofia ale poparta z Twojej strony faktami. Złów i wypóść na dzień dzisiejszy wygląda tak jak mówisz. Ale ja już więcej w tym temacie nie będę się wypowiadał gdyż moje argumenty do tej zasady są mało zrozumiałe. Ale mnie wystarczą bo są warte wyznawania.
Cały ten 2 odcinek Twojego tekstu powinien być cytowany w momencie takowego oto pytania:
"ZACZYNAM KARPIOWANIE. PANOWIE CO KUPIĆ, GDZIE ŁOWIĆ, JAKI ZESTAW I KIEDY SIAĆ"- w tym momencie wysypano cytaty gismo.
Jedno jest pewne. Ty przez te kilka lat wypracowałeś swój styl i techniki które zaowocowały w ryby. Big rybki. Bo Gismo jest tak że jak się łowi w ciągu roku na kilku róznych wodach na to wszystko co sie ze sobą łowi to efekt jest mizerny a niekiedy a może często przypadkowy. Trzeba właśnie lat aby zrozumieć specyfikę karpia czy podobnych ale na jednej wodzie nie na terenie całej Polski.
*****s w karpiowaniu to 90%. A wypracowana ryba to już inna bajka. Dlatego ktoś kto nie ma wyniku niech sam popatrzy na mape gdzie był i zadał sobie pytanie: po co wogóle jak pod nosem ma to co powinien pieścić przez lata i cieszyc się potem zwycięstwem.

Gismo howgh i pozdrówka dla innych.



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez Jazgarek (qbus91@interia.pl) dnia 03-08-2006 o godz. 11:00:04
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Kolejna część również bardzo ciekawa. :) Podoba mi się sposób w jaki zdałeś całą relacje. :) Gratuluje pięknych ryb i życze dalszych sukcesów. Teraz z niecierpliwościa czekam na kolejną część, tym razem o sierpniowym karpiowaniu. ;)



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez Krzysztof46 dnia 03-08-2006 o godz. 12:44:22
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Witaj Gismo!!!!
wspaniala relacja !!!!
gratulujé cierpliwosci i zdrowego podejscia do wédkarstwa.
Pozdrawiam !!!
Krzysztof



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez krystian dnia 03-08-2006 o godz. 16:04:48
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
No Gismak :) Moje gratulacje za złowienie tych pieknych stworków o nazwie Karp :) W ogóle relacja była super :) Oby wiecej takich :) Pozdrawiam :)



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez ilbelfero dnia 03-08-2006 o godz. 20:30:11
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.goslask.profort.org.pl/index.php?a=glowna
A propos wypuszczania ryb to czytałem gdzieś w necie, że w Niemczech każdą wymiarową rybe należy po złowieniu uśmiercić. Pewnie dlatego, że ryb tam więcej. Co kraj to obyczaj. Ja osobiście to wypuszczam, to biorę. Jakoś ogólnie nie przepadam za rybami, więc rzadko z nich coś pichcę. Co do filozofii "złap i wypuść" to bardziej przekonuje mnie, kiedy wypuszczanie ryb jest podyktowane jakimś wewnętrznym głosem. Wypuszczam, bo na ogół jadę po to, żeby się rozerwać, nie dla łupu. Ale nie do końca wierzę w to, że wypuszczanie ryb ma zbawienne działanie. Trochę mi to czasem przypomina coś jak w "Dniu Świra": oszczędzam wodę, bo oczami wyobraźnie widzę dzieci w Afryce chłepczące breję. Jakby to miało jakiś wpływ na ich sytuację. To że mamy dziadostwo a nie rybostan wynika raczej z zanieczyszczenia akwenów. I pewnie jeszcze kilku innych powodów. Ale jak gdzieś słusznie przeczytałem, łowienie ryb z wypuszczaniem wcale nie jest bardziej etyczne niż łowienie i zabieranie ryb. Bo wygląda na to, że oto stresujemy biedne zwierzęta, targamy na haczyku, ładujemy do podbieraka i wpuszczamy z powrotem - jedynie dla sportu i rozrywki. No przecież tak jest. Inna rzecz, że przy tym może się narodzić szacunek do przyrody, który może z czasem przerodzi się w łowy np. wyłącznie z aparatem. Mnie osobiście męczy bardziej gdznieniegdzie występujący obyczaj przechwalania się ile kto siedzi czasu na rybach, ile pieniędzy "wrzucił do wody" etc. Nie łudźmy się, że wśród nas wędkarzy panuje zawsze atmosfera piękna, wzniosłych uczuć, duchowego zbliżenia z przyrodą i radosne spotkanie człowieka z człowiekiem. Można o nas powiedzieć, że my to też sobny zwierzęcy świat. Gratuluję pięknego tekstu!



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez Bombel dnia 03-08-2006 o godz. 21:18:05
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Przed filozofią Twoją - czoła chylę. Szalenie rzadko spotkać można tak wyważone, tak racjonalne wnioski i opinie.
Wielce spodobała mi się Twoja relacja. Szczypta humoru, lekkie pióro, dynamika okraszona znakomitą metaforą; wprowadzanie czytelnika w nastrój chwili, znów szczypta humoru...
Dzięki za tę relację:) Czytało mi się znakomicie:)

A ryby? Za karpiami się nie uganiam, uważając je za nieszczególnie zjadliwe;) Jednak znam i doceniam tego "pałera", gdy już jakiś siądzie przypadkiem na zestawie, kręciołek rozgrzewając prawie do czerwoności:)



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez Karpiarz (karpiarz@arcor.de) dnia 04-08-2006 o godz. 18:59:22
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Swietny tekst Gizmo, jestem pod wrazeniem, gratuluje takze kapitalnych ryb. Podobalo mi tez, ze poruszyles w ten wlasnie sposob fakt wypuszczania lub nie wypuszczania zlowionych ryb. To faktycznie fanatycy i powinno im sie ciagle o tym przypominmac. Sam jestem z tych ktorzy zabieraja ryby ale nigdy nie zapycham zamrazarki nimi, mimo iz potrafie rybe podac tak, ze nawet ci ktorzy uwazaja karpia za mako zjadkiwego, jedza ze smakiem i nie wierza ze to mozliwe. Ktos wyzej napisal ze niby w niemczech nalezy zabijac wymiarowe ryby - jest to naturalnie bzdura, sa tutaj limity jak w kazdym szanujacm sie kraju. Bywaja natomiast komercyjne lowiska - gdzie apeluje sie o zabieranie zlowionych ryb, bo doswiadczenie mowi ze ryby zlowione i wypuszczone, czesto choruja i gina. Wody takie sa regularnie zarybiane, wiec niema potrzeby wypuszczania. Pozdrawiam i dalszych sukcesow zycze.



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez old_rysiu dnia 05-08-2006 o godz. 01:45:36
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Ja chyba śnie. Facet łowi takie giganty i ciągle twierdzi, że nie jest specem. Ja złowiłem jednego karpia 12 kg i brodę mam powyżej oczu :-)



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez sandal dnia 06-08-2006 o godz. 12:01:10
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Gismo cieszę się , że miałem okazję trafić na ten art. Karp nie jest rybą za którą ganiam ,ale pasja z jaką ty za nim ganiasz + doświadczenie + sposób w jaki to opisałeś zaowocowało świetnym artykułem popartym wspaniałymi zdjęciami owoców twojej pracy . Pozdrawiam i podzięki za wspaniały tekst.



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez cif dnia 07-08-2006 o godz. 14:33:28
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
No jak dla mnie, obie części - majstersztyk!



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez JKarp dnia 08-08-2006 o godz. 05:56:36
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Cześć
Bardzo ładne rybki i super tekst- gratuluję. Zadzam się z Tobą W każdym calu na temat wypuszczania ryb.
A to, że karpie uczą cierpliwości i pokory to już inna para kaloszy jak i to, że żeby łowić trzeba znać wodę.
Janusz JKarp



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez Piotrek15 dnia 18-08-2006 o godz. 13:27:35
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
No no no gratuluje zdobyczy !
Sam marze o takiej wyprawie. Nie rozumiem tylko tej wscieklosci na leszczyki, bo z tego co widze na fotce to marne one nie byly.
A co do tych pierwszych 3 lat lowienia to mnie pocieszyles bo teraz bedzie moj 3 rok i mam nadzieje ze w koncu cos drgnie! :D
pozdrawiam i zycze kolejnych sukcesow !!!!



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez torque (torque@pogawedki.wedkarskie.pl) dnia 21-08-2006 o godz. 12:51:05
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Przeczytałem pierwszą i drugą część, później jeszcze raz... Po tygodniu znów, a po dłuższej przerwie dziś po raz kolejny. Uważam, że każdy wędkarz, czy to muszkarz, karpiarz, spinningista, czy spławikowiec powinien przeczytać taki tekst, choć raz w życiu i zastanowić się nad słowem "wędkarstwo".

Z czystego egoizmu żałuję, że nie spinningujesz lub nie łowisz na muchę. Na pewno dużo mógłbym się od Ciebie nauczyć, jeśli chodzi o metody, które w tej chwili najbardziej preferuję.

Ps. Na pewno będzie to jeden z tekstów, do którego będę często wracał.



Re: O trzech takich, co ukradli haczyki... cz. II (Wynik: 1)
przez Pawel_K dnia 23-08-2006 o godz. 12:02:50
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Obie części artykułu przeczytałem z opóźnieniem – po powrocie z wakacji. Nie pamiętam, kiedy ostatnio wędkarska opowieść zrobiła na mnie tak wielkie wrażenie. Ten tekst jest wspaniały i jako poradnik o wędkowaniu, i jako refleksja nad naszym hobby, i pod względem literackim. Poruszasz różne problemy („no kill”, Wykrzynik łowiący brzany), ale nie tracisz pisarskiej dyscypliny i wątek nie „rozłazi się”, po chwili refleksji wracasz do głównego tematu, opowieść biegnie wartko.

Co mnie szczególnie urzekło w tym artykule, to to, że jest on nietuzinkowy, bardzo osobisty. Żyjemy pod ogromnym ciśnieniem kultury masowej, która powoduje niesłychany konformizm myślenia. Twój tekst zawiera zdystansowane, rozsądne i będące efektem osobistych przemyśleń podejście do takich problemów, jak słabe wyniki połowów, czy postawa „no kill”. Moim zdaniem lepiej byłoby gdybyśmy podejmowali wysiłek samodzielnego kształtowania swoich poglądów, a nie powtarzali opinie innych.

Jeszcze raz bardzo dziękuję za wspaniałą wędkarską literaturę i za filozoficzną refleksję.


Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.11 sekund :: Zapytania do SQL: 152