Akabar napisał
Przeglądając zasoby działu "Dowcipy Wędkarskie", okazało się, że posiadam kilkanaście żartów, które nie były wcześniej publikowane. Prawdopodobnie część z nich Szanowni Koledzy już znają. Tak czy siak, zapraszam do czytania.
Kowalski po długim szamotaniu się z rybą
wyciąga na brzeg ogromnego karpia.
Widzący to inny wędkarz, z zazdrością komentuje:
-Ma pan szczęście! Teraz upłynie co najmniej dziesięć lat, zanim uda się panu złowić taką dorodną rybę!
Po kilku minutach Kowalski znów wyławia karpia, jeszcze większego, niż poprzednio i mówi:
-Jak ten czas szybko płynie!
* * *
Jasio chwali się koleżance:
- Wiesz? Niedawno złapałem pstrąga takiego jak moja ręka!
- Niemożliwe, nie ma takich brudnych pstrągów!
* * *
Dziennikarz pyta Kowalską:
- Jak pani sądzi: wędkarstwo to sport, czy sztuka?
- Kiedy mój mąż łowi ryby, jest to na pewno sport.
Ale gdy o tym opowiada, to już jest na pewno sztuka.
* * *
Wędkarz opowiada kolegom o swoim ostatnim sukcesie wędkarskim.
W pewnej chwili przerywa i mówi:
- Zresztą, co wam będę opowiadał... Kiedy wyciągnąłem tego suma, woda w jeziorze obniżyła się o pół metra!
* * *
Nad brzegiem rzeki siedzą dwaj wędkarze.
Starszy mówi:
- Przed wojną w tym miejscu były takie ryby,
że robaka na haczyk musiałem zakładać za drzewem, bo ryby zjadły by mi go z ręki!
* * *
Facet przechodzący obok wędkarza stojącego z wędką nad jeziorem, pyta:
- Złowił pan coś?
- Trzy szczupaki.
- Od rana?
- Nie. Od urodzenia.
* * *
Fąfara mówi do przyjaciela z pracy:
- Ale jestem ostatnio roztargniony! Jadąc w piątek na ryby, zapomniałem wziąć ze sobą wędki.
- Kiedy zorientowałeś się, że jej nie masz?
- Dopiero w niedziele wieczorem. Żona to zauważyła, gdy wręczałem jej ryby.
* * *
Wędkarz wraca do domu i mówi do żony:
- A to pech! Ryba podpłynęła do przynęty, dotknęła nosem robaka,
już miała otworzyć pyszczek i chwycić przynętę, ale robak był szybszy.
- Nie rozumiem.
W mgnieniu oka pożarł ją, drań!
* * *
W sądzie:
- Czy oskarżony przyznaje się, że łowił ryby bez zezwolenia i złapał 18 szczupaków?
- Przyznaje się wysoki sądzie, ale pod warunkiem,
że dostanę kilka odpisów wyroku, które będę mógł pokazywać moim kolegom!
* * *
Wędkarz nad ranem wraca z ryb i pokazuje żonie sporej wielkości szczupaka.
- Miałeś szczęście - mówi żona - Wystarczy na obiad dla całej rodziny!
-Jakie szczęście? Zanim go wyciągnąłem, zdążył mi zeżreć przepiękny okaz robaka!
* * *
Wędkarz po całodziennym sterczeniu z wędką nad wodą wraca zmęczony do domu.
Przystanął obok sklepu z rybami i pomyślał: "Żona znów będzie się ze mnie śmiać...
Może kupię tu jakąś rybkę i zaniosę ją do domu? "
W tej chwili zmienił jednak decyzję:
- Cholera, będzie dokładnie jak w tym dowcipie...-
pomyślał i kupił w monopolowym pół litra wódki.
* * *
Wędkarz mówi do kolegi:
-Wyobraź sobie, że ostatnio na jeden haczyk udało mi się złowić jednocześnie szczupaka i okonia!
-Ja tak nie potrafię...
- Łowić?
-Nie, kłamać!
* * *
Łowiącemu ryby strażnik sprawdza kartę wędkarską:
- Pana karta jest już nieważna. Jak pan może łowić ryby na zeszłoroczną kartę wędkarską?!
- Bo ja łowię tylko te ryby, których nie złowiłem w zeszłym roku.
* * *
Spotykają się dwie panie dżdżownice i jedna mówi do drugiej:
- Gdzie pani mąż??
- A... wyciągnęli go na ryby.
* * *
Spotyka się dwóch przyjaciół. Jeden z nich jest od niedawna żonaty.
- Dlaczego nie chodzisz już na ryby?
- Żona mi nie pozwala.
- Spróbuj zrobić tak jak ja. W piątek przygotowuję sobie sprzęt wędkarski i chowam go w piwnicy.
W sobotę rano kiedy wstaję z łóżka, odkrywam kołdrę i patrzę na cielsko mojej żony i mówię:
- I to ma być moja żona? Taki hipopotam?
Wtedy zaczyna się awantura, ona wygania mnie z domu, a ja zabieram sprzęt z piwnicy i idę nad rzekę. Wieczorem wracam do domu z rybami, żona jest zadowolona i godzimy się do następnej soboty...
- Spróbuj tej metody!
Świeżo upieczony małżonek przygotował wszystko za radą przyjaciela. Wstaje rano w sobotę, odkrywa kołdrę, pod którą śpi naga małżonka i mówi:
- A do diabła z rybami!
* * *
Zawodowy wojskowy poszedł nad rzekę na ryby.
Wyciągnął stołeczek, przygotował wędkę, wyjął pudełko z dżdżownicami, otworzył je i krzyknął:
- Ochotnik, trzy kroki na przód!
* * *
Dwaj wędkarze przechwalają się swoimi psami:
- Mój Azor - mówi pierwszy facet - gdy rzucę do jezior monetę, wskakuje po nią i tak długo szuka jej na dnie, aż ją znajdzie i dopiero wtedy wychodzi z nią na brzeg!
- To jeszcze nic. - mówi drugi - Gdy ja wrzucę do wody dziesięć złotych, to mój reksio wskakuje do jeziora, a po chwili wypływa z rybą w zębach i resztą pieniędzy!
* * *
Po zbadaniu młodego mężczyzny lekarz mówi:
- Powinien pan zażywać więcej ruchu, gimnastyki, pływania...
- Ależ panie doktorze, jestem mistrzem naszego okręgu w wędkarstwie!
- To powinien pan zostać mistrzem Polski!
* * *
Wędkarz złowił złotą rybkę, a ta przemówiła ludzkim głosem:
- Jestem zaklętą księżniczką. Pocałuj mnie, a spełnię 3 twoje życzenia.
Wędkarz pocałował rybkę i po chwili stanęła przed nim piękna księżniczka.
- Jakie są twoje 3 życzenia?
- Mam jedno życzenie, ale trzy razy!
* * *
Wczesna wiosna. Niesamowity chłód. Dwóch wędkarzy łowi nad rzeką.
Jeden nie ma brań, drugi ciągnie rybę za rybą.
W końcu pierwszy nie wytrzymał i pyta się siedzącego obok "szczęściarza":
- Na co pan łowi??
- Na epie oaki.
- Na co??
- Na epie oaki!
- No niech pan zdradzi ten sekret i powie wyraźnie!
Nagle ten drugi wyciągnął dłoń, splunął na nią i powiedział:
- Na ciepłe robaki.
* * *
Do Fąfary dzwoni telefon:
- Cześć Zdzichu! Jedziesz na ryby?
- Na ryby??? Przecież ja nawet wędki nie mam...
- A po co ci wędka do nalewania ??
* * *
Spotykają się dwa robaki:
- Czemu wczoraj wieczorem były u was taki krzyki?
- Koledzy chcieli ojca wyciągnąć na ryby...
* * *
Pewien wędkarz wyłowił z rzeki woreczek ze srebrnymi monetami.
O zdarzeniu poinformował lokalne gazety.
Nazajutrz otrzymał kilkaset listów z pytaniami: "Czego pan używał jako przynęty?"
* * *
Do wędkarza łowiącego nad rzeką podchodzi jakiś facet i pyta:
- Czy złowił pan coś?
- Dzisiaj nie, ale wczoraj złowiłem tu dwadzieścia leszczy!
- Nieźle, a czy pan wie, że jestem strażnikiem i płaci pan karę dwadzieścia złotych?
- A czy pan wie, kim ja jestem?
- Nie wiem.
-Jestem największym kłamcą wśród wędkarzy!
* * *
Rozmawiają dwaj koledzy:
- Słyszałeś? Fąfara przed miesiącem pożegnał się z żoną, poszedł na ryby i do tej pory nie wrócił.
- Pewnie udało mu się złapać coś ciekawszego ...
* * *
Fąfara mówi do kolegi-policjanta:
- Wczoraj namęczyłem się co najmniej piętnaście minut, zanim wydobyłem rybę!
Policjant: -Ja też mam zepsuty otwieracz do konserw.
* * *
Łowiącemu ryby strażnik sprawdza kartę wędkarską:
- Pana karta jest już nieważna. Jak pan może łowić ryby na zeszłoroczną kartę wędkarską?!
- Bo ja łowię tylko te ryby, których nie złowiłem w zeszłym roku.
* * *
Dwaj wariaci wybrali się łódką na ryby. Po powrocie wariat pyta drugiego:
- Czy zaznaczyłeś jakoś miejsce, w którym ryby dobrze brały?
- Tak. Narysowałem krzyżyk na burcie łodzi.
- Ty idioto, trzeba było zaznaczyć jakoś inaczej. A jak jutro weźmiemy inną łódź?
* * *
Nauczyciel pojechał na ryby.
Złowił malutką płotkę, zdjął ją z haczyka i wypuścił do wody ze słowami:
- Tylko pamiętaj - jutro masz przyjść z rodzicami.
* * *
Dwaj wędkarze dyskutują ze sobą przechwalając się:
- Ciągnę, ciągnę, ciągnę... Patrzę: rekin!!!
- Eee tam! Ja rekiny używam jako przynęty!
* * *
Na brzegu rzeki stoją dwaj wędkarze.
Jeden z nich nie ma szczęścia do ryb,
natomiast drugi raz po raz wyciąga dorodną sztukę i... wyrzuca ją z powrotem do wody.
- Ty! Czemu wypuszczasz je z powrotem do wody?
- A po co mi takie duże ryby, skoro w domu mam taka malutką patelnię?!
* * *
Żona wędkarza mówi do męża:
- Nie sądzisz kochanie, że najbliższy weekend powinniśmy jakoś przyjemnie spędzić?
- Dobrze - odpowiada wędkarz - w takim razie ja pojadę na ryby, a ty wybierz się z dziećmi do swojej mamy.
* * *
Kowalski siedzi nad rzeką i nerwowo przekłada wędkę z ręki do ręki:
- Gdyby wędkarstwo nie uspokajało nerwów, to bym zaraz to rzucił.
* * *
Do sklepu rybnego przychodzi wędkarz.
- Niech mi pan rzuci dwa spore karpie.
Sprzedawca kładzie karpie na wadze.
- Przecież mówiłem, żeby pan mi je rzucił! Wtedy bez okłamywania, będę mógł się pochwalić, że je złapałem!
* * *
Przechodzień pyta wędkarza:
- Biorą?
- Nie bardzo.
- Złapał pan coś?
- Jednego.
- Gdzie jest?
- Wrzuciłem go do wody.
- Duży był?
- Taki jak pan i też mnie wkurzał.
* * *
Wędkarz zarzuca wędkę w trawę na łące obok jeziora. Widzący to facet pyta:
- Co pan robi? Przecież w trawie nie ma ryb!
- Wiem - w jeziorze też nie ma.
* * *
Sąsiadko, gdzie pani mąż?
- Poszedł na ryby.
- A czy on kiedyś coś złowił i przyniósł do domu?
- Tak. Raz przyniósł dwa buty. Ale tylko lewe, bo prawe tamtego dnia nie chciały brać...
* * *
- Co to jest żyłka wędkarska?
- To przewód łączący wariata z wodą.
* * *
- W czym najszybciej rośnie ryba?
- W oczach wędkarza.
* * *
Wiejska babcia jadąc drogą zobaczyła niedźwiedzia jadącego na rowerze.
- O! Cyrk przyjechał!
Niedźwiedź zdziwiony:
- Jaki cyrk? Jadę do kumpla na ryby!
* * *
Do chłopaka łowiącego ryby nad rzeka podchodzi policjant.
- Chłopcze, tu nie wolno łowić ryb. Będziesz musiał zapłacić mandat.
- Ależ ja nie łowię ryb! Ja uczę robaka pływać!
Policjant zbity z tropu milknie, a po chwili nie dając za wygraną mówi:
- A jednak będziesz musiał zapłacić mandat. Ten robak nie ma stroju kąpielowego!
* * *
Wędkarz staje w progu mieszkania i woła do żony:
- Spójrz, złowiłem trzy wielkie ryby!
Żona:
- Wiem, wiem. Przed chwilą sąsiadka mówiła mi, że widziała ciebie wychodzącego ze sklepu rybnego.
- To prawda, kochanie! Sprzedałem tam pozostałe ryby, bo nie mogłem wszystkich dodźwigać do domu!
Akabar