Czy wiesz, że...
Pierwsze informacje o błystce "dorożce" pojawiły się w 1746 r. w spisie inwentarza chłopskiego na Wileńszczyźnie "Dawne puszcze i wody".

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 329
 Zalogowani 0
 Wszyscy 329

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
krzysztofCz: [quote:f2a4672e65="jjj an"]W tym wątku będę podawał wpłacone kwoty ...(18213) Mar 27, @ 16:07:40

lecek: Wielkanoc w Ustroniu. Zapowiedziałem małżonce, że święto, świętem ...(59101) Mar 26, @ 15:02:24

lecek: Pooszło. k ...(18213) Mar 26, @ 14:43:29

krzysztofCz: Za Lucka i Bedmara... poszło k ...(18213) Mar 26, @ 14:00:16

artur: Poszło ...(18213) Mar 26, @ 10:30:05

krzysztofCz: Poszło k ...(18213) Mar 26, @ 07:09:09

jjjan: Nikt się nie kwapi więc jeżeli ktoś chce wpłacić,, to proszę blik ...(18213) Mar 25, @ 20:19:56

mario_z: Dzisiaj spotkanie jajeczkowe nad wodą, oczywiście bez wędki bym n ...(59101) Mar 24, @ 20:50:03

Krzysztof46: nic nie trzeba ,zbierajcie na nastepny rok i tyle w temacie ...(18213) Mar 24, @ 17:30:00

krzysztofCz: To komu mamy wpłacać ;question Ktoś zapłacił, to trzeba Mu się ...(18213) Mar 24, @ 17:27:29


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2099
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 1963
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 1984
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2223
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2054
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2111
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2023
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2062
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2424
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2245
Ocena: 5.00 Ocen: 3


Trent River
Opublikował 06-01-2003 o godz. 14:36:24 Zespół Redakcyjny
Tu łowię sacha napisał
Trent - Severn Water System jest drogą wodną łączącą jeziora Huron i Ontario. Długość tego systemu, który składa się z kilkunastu zbiorników zaporowych, kilku rzek i jezior, wynosi ponad 380 km. Na tamach spiętrzających zbiorniki usytuowane są nieduże elektrownie wodne; całość jest zagospodarowana, gdyż szlak służy w tej chwili turystyce wodnej. W wielu miejscach dostęp do wody jest niemożliwy lub bardzo utrudniony ze względu na ciągnące się osiedla domków letniskowych. Mimo to są jednak tereny, jak np.: okolica 7-th Dam w pobliżu Cambellford, gdzie na prawym brzegu zalewu znajdują się tylko farmy i kilka domków, zaś lewy brzeg jest w ogóle niezagospodarowany.

Nad ten zbiornik miałem zabrać swojego kolegę - Leszka. Człowiek w życiu nie był na rybach, ale słuchając w pracy o naszych wyjazdach, sam chciał spróbować. Wcześniej już kilkukrotnie proponowałem mu wspólny wyjazd, ale on postanowił najpierw zgłębić wiedzę teoretyczną. Pożyczyłem mu więc książkę o wędkarstwie i dwa, czy trzy tygodnie później pojechaliśmy na ryby.

Samochód zostawiliśmy na prawym brzegu, na parkingu, a sami przeszliśmy na drugą stronę po długiej na sto metrów tamie. Prawie do wieczora nic się nie działo. Leszek zaczął już się zniechęcać i coś przebąkiwać o wieczornym powrocie, chociaż założyliśmy, że jedziemy na dwa dni. Mnie zresztą też coraz mniej się podobało to wszystko, ale musiałem udawać i pocieszać Leszka mówiąc, że tak bywa i w każdej chwili ryby mogą zacząć żerować. Nie mogłem przecież zniechęcać człowieka już podczas pierwszego wyjazdu. Obydwie wędki były zarzucone na grunt. Na mojej pływał sobie żywczyk, Leszek miał na haczyku założoną rosówkę. Godzinę przed zachodem słońca kawałek styropianu na wędce Leszka delikatnie podniósł się do góry, może na 1-2 cm, a chwilę później gwałtownie uderzył w kij.

Leszek zaciął i przez chwile obydwaj nie bardzo wiedzieliśmy, co się stało – wyglądało to tak, jakby wbił hak w zaczep - żadnego ruchu. Ale jak już drgnęło... Jazgot hamulca przeszył powietrze, szczytówka pokłoniła się wodzie. Leszek idzie a raczej biegnie po betonie, który kończy się gęstwinę krzaków po jakichś 100 – 150 m. Ja z podbierakiem biegnę za nim. Docieramy prawie do końca betonu. Radzę Leszkowi trochę dokręcić hamulec kołowrotka. Ryba staje, my też. Leszek chce mi oddać wędkę - nie biorę. Zamiast tego instruuję go i doradzam spokojne „pompowanie”. Robi to dokładnie tak, jak miał opisane w książce: szczytówka w górę i parę obrotów korbką I znów: szczytówka w górę - ryba idzie w stronę brzegu, ale po jakimś czasie robi odjazd. Mówię do Leszka, że ma karpia i to pewnie dużego. Mnie to akurat nie specjalnie rajcuje - mam dosyć łowienia karpi. Leszek cały czas "pompuje", rybsko robi coraz krótsze odjazdy i wreszcie po raz pierwszy pokazuje się pod powierzchnią wody. Sylwetka ryby w żaden sposób nie przypomina mi karpia. O cholera, to wygląda jak channel catfish i to taki ponadmetrowy. Łowiłem już catfishe, ale mój największy mierzył około 70 - 75cm i ważył coś pod 6 kg. Ten jest dużo, dużo większy.

Po prawie półgodzinnej walce podbieram suma. Trochę mi głupio, że wmawiałem Leszkowi karpia i jeszcze bardziej mi głupio, że mój kompan łowi taaakiego suma będąc pierwszy raz na rybach, podczas gdy ja nic nie zaciąłem. Zaczepiamy suma na agrafkę i wracamy do samochodu, gdzie mierzę zdobycz. Ryba ma 112 cm długości. Wagi, niestety, nie mamy, ale ryba waży na pewno ponad 10 kg. Leszek już nawet nie wspomina o powrocie. Dopytuje się za to, czy świt jest dobrą porą na ryby. Ba, sugeruje nawet wspólną nockę z wędkami. Od parkingu do wody mamy jakieś 3 m, rozstawiamy więc wędki, rozpalamy grilla (przy turystycznych parkingach bywają takie stacjonarne, dla przyjezdnych), wrzucamy na kratkę po steku i porcji żeberek. Do tego otwieramy plastikowy pojemnik z sałatą i butelczynę Jamesona (przyznaję, że to mój ulubiony napój). Cóż – prawie pełnia szczęścia. "Prawie", bo ja nie mam ryby. Trudno. Siedzimy tak do północy, brań nie ma, Jameson się skończył, pora iść spać. Wywalamy z Oldsa lodówkę turystyczną i inne duperele, ustawiamy to wszystko przy samochodzie i udajemy się na zasłużony wypoczynek.

W nocy się budzę. Mam wrażenie, że przy aucie ktoś się kręci. Wyglądam przez okno - nikogo nie ma, widzę tylko jakieś białe plamy na parkingu. Niemożliwe, żebym po 0,75 litra Jamesona na dwóch widział białe myszki, więc spokojnie idę z powrotem spać. Budzę się o świcie, wychodzę z samochodu i co widzę? Plastykowe talerzyki walają się po całym parkingu, lodówka turystyczna zamykana na klips - otwarta, termos z kawą przewrócony. Pojemniki z plastyku (takie, jak do mikrofali) – pootwierane, wszystko wyżarte, nawet puszka tuńczyka rozerwana i wylizana. Na cały dzień zostaje nam kawa i to gorzka, bo cukier też zniknął. Wygląda to na robotę szopów praczy. Cukier pewnie zeżarły na początku, dlatego kawy nie wypiły - pewnie gorzkiej nie lubią. Wsiadam do samochodu i jadę na stację benzynową po jakiś prowiant. Leszek zostaje przy wędkach.

Gdy jesteśmy w trakcie śniadania, na wodzie zaczyna się coś dziać. Co chwilę rzuca się coś sporego, drapieżniki tłuką z intensywnością, jakiej jeszcze nie widziałem – trzy, cztery ataki na minutę. Żywcówki zarzucamy w wodę, ale przez cały okres żerowania nie mamy brania. Jedna z atakujących ryb w pogoni za drobnicą wypada na piasek w odległości 10 – 12 m od nas. Okazuje się, że to spory sandacz. Ryba kilka razy rzuca się na brzegu i wraca do wody. Ten rybi atak trwał może 20 – 30 minut, po czym wszystko ucichło. Spokojna woda, żadnych oznak życia. Może trzeba było chwycić za spinningi?

W pewnym momencie widzę, że spławik mojej żywcówki gdzieś zniknął. Adrenalina od razu skacze w górę. Zacinam i po pięciu minutach walki mam coś, czego nigdy wcześniej nie spotkałem. Podobne to do naszej belony, którą tylko znam z obrazków. Ma 108 cm i w dziobie multum ostrych ząbków. Co najciekawsze - hak nie jest wbity. Wisi z boku dzioba. Rybę wyholowałem dzięki temu, że wolframowy przypon owinął kilkukrotnie jej dziób.
Śluzowy, do którego poszliśmy zapytać się co to jest, powiedział, że jest to "longnose garr" i nieczęsto trafia na wędkę. Chciałem garra wypatroszyć. Wyjąłem nóż, ale śluzowy powiedział, że do przecięcia tej ryby potrzebna jest piła elektryczna, gdyż nie ma ona łuski tylko pancerz. Śluzowy określił moją zdobycz jako "Abrams tank". Nie, nie będę podskakiwał z nożem. Garr wrócił do wody. Później przeczytałem gdzieś, że rodzina garrów jest takim reliktem wśród ryb, jak wśród gadów krokodyle. Zresztą, mają podobne pancerze.
Nigdy więcej już garra nie złowiłem, za to uwędzony sum smakował zdecydowanie lepiej niż węgorz, czy łosoś.

Sacha


 
Pokrewne linki
· Więcej o Tu łowię
· Napisane przez Zespół Redakcyjny


Najczęœciej czytany artykuł o Tu łowię:
''Moje ulubione łowisko'' - Supraśl


Opcje

 Strona gotowa do druku Strona gotowa do druku

 Wyœlij ten artykuł do znajomych Wyœlij ten artykuł do znajomych


Komentarze sš własnoœciš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoœci za ich treœć.

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować

Re: Trent River (Wynik: 1)
przez Sensas dnia 06-01-2003 o godz. 14:58:43
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
A więc Garr poszedł do gara?:-)Trzeba było mu z przeciwpancernego przylutować :-) hehe


Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.09 sekund :: Zapytania do SQL: 46