Wartością graniczną tlenu rozpuszczonego w wodzie, poniżej której ryby sną (w mg/litr) jest dla pstrąga potokowego 2,2; pstrąga tęczowego 1,2; leszcza 0,4-0,5; sandacza 0,5-0,8; okonia 0,2 - 0,6, płoci 0,7; szczupaka 0,3- 0,6; karpia 0,2-0,3; lina 0,1-0,2; karasia 0,1.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 346
Zalogowani 0
Wszyscy 346
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
krzysztofCz: [quote:f2a4672e65="jjj
an"]W tym wątku będę
podawał wpłacone kwoty ...(18213) Mar 27, @ 16:07:40
lecek: Wielkanoc w Ustroniu.
Zapowiedziałem
małżonce, że święto,
świętem ...(59101) Mar 26, @ 15:02:24
lecek: Pooszło. k ...(18213) Mar 26, @ 14:43:29
krzysztofCz: Za Lucka i Bedmara...
poszło k ...(18213) Mar 26, @ 14:00:16
artur: Poszło ...(18213) Mar 26, @ 10:30:05
krzysztofCz: Poszło k ...(18213) Mar 26, @ 07:09:09
jjjan: Nikt się nie kwapi
więc jeżeli ktoś chce
wpłacić,, to proszę
blik ...(18213) Mar 25, @ 20:19:56
mario_z: Dzisiaj spotkanie
jajeczkowe nad wodą,
oczywiście bez wędki
bym n ...(59101) Mar 24, @ 20:50:03
Krzysztof46: nic nie trzeba
,zbierajcie na
nastepny rok i tyle w
temacie ...(18213) Mar 24, @ 17:30:00
krzysztofCz: To komu mamy wpłacać
;question Ktoś
zapłacił, to trzeba Mu
się ...(18213) Mar 24, @ 17:27:29
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Opowiadanie z tysiąca i jednego dnia na rybach cz. II
Opublikował 03-02-2007 o godz. 13:25:00 Monk |
Megalodon napisał
Mieszkańcy południowej Florydy często przy tradycyjnym powitaniu dodają:
- No i kolejny dzień w raju ...
Taki też był ten dzień. Emocje związane z niedawną walką z rekinem (opisaną w pierwszej części opowiadania) dopełniły - jak mi się wydawało - wędkarskiego dnia.
Wspaniały rekin po trudnym lądowaniu nie za bardzo chciał pozować do zdjęcia.
Wyjmowanie haka z pyska też może przyprawić o lekką palpitację serca. Nigdy nie wiadomo, co też może mu strzelić to łba – mówię o rekinie oczywiście.
Niezbitym dowodem na to, że i tym razem wszystko pomyślnie się potoczyło jest chociażby to, że siedzę teraz i piszę tę historię. Koniec końców rekin wylądował w wodzie i nadeszła chwila relaksu, wypełniona głównie przepłukiwaniem zasolonego gardła specjalnym napojem, wytwarzanym poprzez fermentację melasy chmielowej.
Po krótkim odpoczynku trzeba było podjąć decyzję, czy łowimy dalej, czy nie. Kumpel wysunął propozycję, żeby jeszcze na coś zapolować. Pomysł uznany jako wyśmienity został przyjęty przez aklamację. I chociaż krajobraz przed nami zachęcał do drzemki…
… śmiało ruszyłem, żeby złapać świeżą przynętę.
Charakterystyczną cechą mojej „miejscówki” jest obecność niewielkiej niecki zaraz za linią brzegową, które to przechodzi za kilka metrów w płyciznę, która z kolei stopniowo robi się coraz głębsza, kiedy oddalamy się od lini brzegowej, płynąc w stronę otwartego oceanu. Nisza ta jest naturalnym siedziskiem dużej liczby rybnej drobnicy, czyhającej na wypłukiwane z piasku przez fale różne skorupiaki i tego typu żyjątka. Jest to wręcz idealne miejsce do złapania żywca chociażby takiego, jak ta (ten) palometto.
Rybka ta wybornie nadaje sie na żywca, ze względu na to, że jest bardzo żywotna. Poza tym jej srebrne boki odbijające resztki światła słonecznego w morskiej toni, bardzo skutecznie przyciągają drapieżniki. Czasami zbyt skutecznie, ale nie uprzedzajmy faktów.
Kiedy złapany żywiec był satysfakcjonujacych rozmiarów pozostała tylko kwestia uzbrojenia go w hak no i wyciągnięcia w ocean. Uznałem też, że czas od wypuszczenia wściekłego na mnie rekina do wody był wystarczająco długi, żeby zaryzykować kolejny wypad na głebszą wodę. Zestaw - jak zawsze na grubego zwierza - składa się z: żyłki 40 kg test, ołów przelotowy ok 250g z „uchem” na jednym końcu, metalowy, splatany przypon długości ok 2,5 m o wytrzymałości przekraczajacej żyłkę główną ... no i maska do nurkowania /dlatego, że lubię widzieć, co się dzieje wokół/.
Płynę więc jedną reką trzymając ołów, za którym w odległości 2,5 m dynda żywa rybka, czyli jakieś pół metra za moimi stopami. Dodam jeszcze, że dodatkową atrakcją używania palometto jako żywca jest to, że z racji swej niespożytej energii, przez pierwsze 100 m „przynęta” wyprzedza mnie, płynąc na przodzie. Czuję się trochę jakbym wyprowadzał psa na smyczy na spacer. Potem jednak ja ją wyprzedzam i już do momentu upuszczenia ciężarka na dno pozostaje w tyle.
Jestem już dość daleko. Woda wspaniała, przezroczysta widoczność jakieś 20 m, głębokość ... trudno oszacować ... widzę jeszcze dno. Od czasu do czasu muszę omijać meduzy. Szczególnie paskudny jest żeglarz portugalski zwany tutaj man-of-war. Wyglada jak niewielki, niebieski woreczek, dryfujący na wodzie. Za to jego parzydełka zwisają długo w dół. Kiedyś jedno owinęło mi sie wokół ręki. Uczucie porównywalne do obwiązania ramienia rozpalonym do białości drutem, z tą tylko róznicą, że w przypadku żelaza włożenie ręki do wody przyniosłoby ulgę. Jedyna rada to po wyjściu z wody oblać „oparzone” miejsce octem. Nie zmniejsza to bólu, ale zapobiega otwarciu się tych kolców z trucizną, które siedzą w skórze, a które się jeszcze nie otwarły. Ale zostawmy już w spokoju jadowite galarety, ponieważ powoli przygotowuję się do upuszczenia przynęty na dno.
W pewnym momencie widzę przed sobą ogromnego tarpona. Kolos płynie spokojnie, nie zwracając na mnie uwagi.
- Poczekaj no kochany, mam ja coś co lubisz.
Podpłynę tylko jeszcze trochę w twoją stronę - pomyślałem.
Zacisnąłem mocno w dłoni ołowiany ciężarek. To był błąd. Ciężarek powinno się trzymać luźno, żeby w razie niespodziewanego brania podczas wypływania, po prostu wysmyknął się z ręki. Zrobiłem jeszcze może jakiś metr lub dwa w stronę tarpona i nagle czuję, jak potworne szarpnięcie z tyłu wygina mi rękę mocno trzymającą ołów.
Bardziej zaskoczony tą niespodziewaną sytuacją niż bólem stawu ramiennego ogladam się do tyłu i co widzę? Z mojego żywca pozostał wiszący na haku strzęp, a obok delektująca się ugryzionym kawałem ryby ogromna barracuda. Musiałem podjąć szybką decyzję. Z jednej strony głębia oceanu, a na drodze powrotnej potężna bestia dojada krwawy ochłap. Postanowiłem odpłynąć w dal łukiem i wrócić na plażę. Jednocześnie też barracuda przełknąwszy smakołyk z wyraźnym zainteresowaniem ruszyła w moją stronę. Szybko zdałem sobie sprawę, że ciągle trzymam ten cholerny ołów i resztka z rybki wciąż dynda w toni. Upuściłem natychmiast ciężarek i najpredzej jak mogłem, zacząłem oddalać się łukiem w kierunku plaży. Z niejakiego już dystansu spojrzałem w tył, gdzie barracuda zajęła się pozostałym strzępem mięsa. W tym momencie z uciekającej ofiary postanowiłem być znów myśliwym, a raczej wędkarzem - jeśli mogę tak powiedzieć. Zacząłem dawać znaki kumplowi na plaży, żeby zacinał, ale komunikacja głosowa była fikcją, ledwo go widziałem.
Wtedy właśnie diabeł (nikt inny) podpowiedział mi, żeby okrążyć barracudę aż znajdę żyłkę i wtedy zaciąć, będąc w wodzie, a potem co sił w nogi, znaczy w płetwy.
Tak też sie i stało.
Znalazłszy żyłkę zaciąłem tak silnie, jak tylko mogłem i chodu w stronę plaży. Po upływie krótkiego czasu, który dla mnie był wiecznością, dopadłem gwiżdżącego wędziska i po stosunkowo krótkiej walce wyciągnąłem bestię na brzeg.
Kumpel właśnie nadbiegał z oddali, kiedy już było po sprawie.
Po krótkiej refleksji na temat zaistniałych wypadków postanowiłem więcej nie wystawiać mojego cennego zdrowia na podobny hazard. Wytrzymałem aż kilka dni. Z tej wyprawy mam tylko to jedno zdjęcie wspomnianej barracudy dlatego, że często emocje biorą górę i wędkarz bierze górę nad fotografem. Dodam jeszcze, że barracuda cała i zdrowa odpłynęła w siną dal.
Megalodon
|
| |
|
| Komentarze sš własnociš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoci za ich treć. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Megalodon - opowiadanie z tysiąca i jednego dnia na rybach cz. II (Wynik: 1) przez old_rysiu dnia 03-02-2007 o godz. 15:25:01 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Jak tak dalej pójdzie, to Ty długo nie pożyjesz. Szkoda, bo takie ładne rybki łowisz. Piszesz, ze masz jedną fotkę, ja widzę dwie :-) |
|
|
Re: Megalodon - opowiadanie z tysiąca i jednego dnia na rybach cz. II (Wynik: 1) przez Megalodon dnia 03-02-2007 o godz. 17:30:29 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Dziekuje Redakcji za opublikowanie artykułu, ale popełniony został błąd odnośnie autora. Nie chris ale Megalodon! Mam jeszcze jedno pytanie. Dlaczego zdjęcia, które wysyłam do galerii mają dużo lepszą jakość niż te które wysłałem do artykułu skoro wszystkie są takie same ?. Wyglądają ochydnie. I jescze ostatnia sprawa to tytuł. Przepraszam jesli niezbyt ściśle wyraziłem się w emailu , ale żeby podtrzymać konwencję tytuł artykułu miał być taki jak jego pierwsza część, bez mojego nicka na poczatku, ale to, sądzę, nieistotny szczegół. Pozdrawiam |
|
|
Re: Megalodon - opowiadanie z tysiąca i jednego dnia na rybach cz. II (Wynik: 1) przez Piwoniusz dnia 03-02-2007 o godz. 20:17:49 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://www.wedkarski.piwoniusz.com | Megalodon, masz fantazję czyli wariat jesteś. ;-) Czytając Twoje opowiadanie miałem przed oczyma film Szczęki. Pamiętam też inny film na Discovery o naukowcu co wiedział wszystko o rekinach. Stał w wodzie do pasa i filmował stado rekinów pływających dookoła. Nagle jeden użarł go w łydkę i facet stracił okazję do kupowania pary butów - amputowali mu do kolana. Póżniej zajął się konstruowaniem skomplikowanych maszyn pokazujących jak potworną siłę mają szczęki rekina. Jestem pełen uznania patrząc na te zabójcze cielska, które wyrywasz z oceanu ale może zacznij łowić blue gills ... to też ryba i najwyżej stracisz robaka a nie nogę. ;-) |
|
|
Re: Megalodon - opowiadanie z tysiąca i jednego dnia na rybach cz. II (Wynik: 1) przez Mundi (mundek2@vp.pl) dnia 03-02-2007 o godz. 23:44:37 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Kolejny dzień w raju...extra.Żeby tylko nie te trąby i wichury.W takich warunkach to ciut ciężko łowić.No chyba że potem ryby grabiami z plaży się zbiera,albo jak indianie; łuk,strzały i łułułułułułu! na łyby ;-) |
|
|
Re: Megalodon - opowiadanie z tysiąca i jednego dnia na rybach cz. II (Wynik: 1) przez Bombel dnia 04-02-2007 o godz. 09:46:17 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Pisz więcej! Dla przytłaczającej większości z nas taki rekin czy barracuda to egzotyka! Wciągająca, porywająca, fascynująca! |
|
|
Re: Megalodon - opowiadanie z tysiąca i jednego dnia na rybach cz. II (Wynik: 1) przez Robert (gosia67@wanadoo.fr) dnia 04-02-2007 o godz. 10:41:01 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Imponujace sa te opowiadania!Dalej utrzymuje ze powinienes sprawic sobie jakas lodeczke, do wywozenia przynety."Czlonki"zawsze jeszcze moga Ci sie do czegos przydac!:-))Nie tylko do doskonalego pisania!:-))
Ciekaw jestem czy tej wielkosci rekin(jakis taki "zly "gatunek),moglby zaatakowac doroslego czlowieka.Oczywiscie jestem ciekaw na tyle ze nie proponuje Ci nie przemyslanych eksperymentow!:-)).
Zmien koniecznie fotografa!Obecnego mozesz smialo wykorzystac do wspomnianego "exploi"!:-)))
Albo wytlumacz mu, ze w cywilizowanych krajach nie ucina sie ludziom glowy na wysokosci czola!:-))).
|
|
|
Re: Megalodon - opowiadanie z tysiąca i jednego dnia na rybach cz. II (Wynik: 1) przez ZIPPO dnia 04-02-2007 o godz. 12:06:25 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Megalodon, Ty jesteś hazardzistą, nie wędkarzem;-). Odnoszę wrażenie, że wędkarstwo to tylko półśrodek do tego, żeby pobawić się z rekinami i im podobnymi w kotka i myszkę. Dla potężnej dawki adrenaliny. Samemu, z chęcią spróbował bym takiego rekinka złowić, ale odpuścił bym, gdybym musiał wypływać z przynętą tak jak Ty. Sumując, to co wyprawiasz naprawdę robi wrażenie ! Gratuluję artykułów! |
|
|
Re: Opowiadanie z tysiąca i jednego dnia na rybach cz. II (Wynik: 1) przez Karpiarz (karpiarz@arcor.de) dnia 06-02-2007 o godz. 15:32:46 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Wspaniala przygoda taki polow z plazy w oceanie, gratuluje. Zgadzam sie z Robertem co do lodzi, moze nawet niewielki pontonik tez by wystarczyl ale coz napewno wiesz co robisz. Pozdrawiam i dalszych sukcesow i ciekawych artylkulow zycze. |
|
|
Re: Opowiadanie z tysiąca i jednego dnia na rybach cz. II (Wynik: 1) przez KrzysztofCz dnia 10-02-2007 o godz. 22:06:27 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Wariat to może nie jesteś [skoro znasz odpowiedż dotyczącą browarów ;-))) ], ale ryzykant to tak. Można Ci pozazdrościć tych rybek rzeczywiście. To co Ty nazywasz "żywczykiem" u ma u nas nazwę "rekordu życiowego" :-))). |
|
|
Re: Opowiadanie z tysiąca i jednego dnia na rybach cz. II (Wynik: 1) przez sandal dnia 10-02-2007 o godz. 23:19:29 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Świetne zdjęcia i gratulacje połowów , pozatym zazdroszczę klimatu i ryb które jeszcze tam żyją . |
|
|
Re: Opowiadanie z tysiąca i jednego dnia na rybach cz. II (Wynik: 1) przez edi dnia 11-02-2007 o godz. 20:28:17 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Bardzo ladne fotki ale my marzymy tylko o takich fotkach ale to tylko marzenia bo nigdy niezrobimy sobie takich zdjęć z takimi okazami chyba że w supermarkecie ,ale mimo to morzna pomarzyć bo zato nikogo jeszcze nieukarali pozdrawiam edi. |
|
|
Re: Opowiadanie z tysiąca i jednego dnia na rybach cz. II (Wynik: 1) przez orzech dnia 21-02-2007 o godz. 22:07:10 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Kapitalny tekst, łatwo i szybko się czyta. Szkoda, że ta Twoja Floryda tak daleko jest. Przyjechałbym i łowił z Tobą z wielką przyjemnością:) Może zamiast tego pontonu czy łodzi asekurowałbym z brzegu kiedy płyniesz z przynętą. Pewnie sam też chętnie popłynąłbym wpław, bo lubię takie klimaty. W Polsce pływam czasem z kulkami karpiowymi kiedy rzucić nie mogę. Adrenaliny niestety nie ma bo i skąd. Tylko przyjemność z pływania.
Tym gadaniu o wariactwie za bardzo się nie przejmuj. Metoda jest skuteczna i frajdę przynosi więc co tam. Ja lubię taki sposób łowienia i może w Bałtyku wiosną go zastosuję. Ale jakie tu są ryby....
Gratuluję i zazdroszczę fajnej przygody:-) |
|
|
|