Ośmioletni boleń mierzy średnio 45 – 50 cm i waży do 2 kg. Do drugiego roku życia odżywia się planktonem, a następnie przechodzi na pokarm zwierzęcy.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 315
Zalogowani 0
Wszyscy 315
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(380622) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(380622) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(380622) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(380622) Apr 03, @ 10:34:12
krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U
mnie na morzu albo
wieje... albo nie
biorą : ...(59426) Apr 03, @ 09:01:48
krzysztofCz: To prawie wieczność...
mam nadzieję, że
dożyjemy do następnej
zbi ...(380622) Apr 03, @ 08:58:12
lecek: Byliśmy w Ustroniu.
Dwa dni wędkowania w
Wiśle. Na miejscu
okazał ...(59426) Apr 02, @ 19:02:39
jjjan: Wpłaciłem za następne
dwa lata.
Są dwie faktury, każda
za rok. N ...(380622) Apr 02, @ 17:57:24
jjjan: Wszystkim wszystkiego
dobrego ...(165) Mar 30, @ 08:46:37
krzysztofCz: Święta już za pasem
więc... Wszystkim
życzę zdrowych,
wesołych, R ...(165) Mar 29, @ 17:25:48
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Moje pierwsze zawody spławikowe - cz. II
Opublikował 08-05-2007 o godz. 09:30:00 Monk |
Akabar napisał
Lekkie zacięcie i wędka dziwnie się wygina. Coś dużego trzyma przy dnie. Stoi w miejscu. Oj, będzie waga. Przypon 0,10. Spokojnie - powtarzam w myślach…
Kurcze, nie!!!
Zaczep. Nie chce się poddać, zbyt mocne podciągniecie i pstryk. Jasna bita. Przypon wraz ze spławikiem zostaje w wodzie. Krew mnie zalała. Spławik pogrążył się w wodzie.
Szybko trzeba zmienić cały komplecik. Wybieram drugi zestaw. Szukam okularów. Ups.
Zostały w samochodzie. Opornie to idzie, straciłem jakieś 15 minut.
Już teraz wiem, dlaczego inni mieli więcej takich samych wędek, rozłożonych obok siebie.
Nowy zestaw trafia do wody.
Rozglądam się w prawo, widzę w oddali jakąś krypę. Spokojnie płynie na silniczku spalinowym wzdłuż drugiego brzegu. No tak, długi weekend, więc „stonka” zleciała się na Mazury i w wyczarterowanych łodziach żeglują po „Wielkich Jeziorach”, a kanał jak to kanał, gdzieś trzeba przepłynąć z jednego do drugiego jeziora. Łajba przepłynęła, zrobiła się mała fala. Buty mokre. No, nie była ona taka mała. Wiatr dalej dmucha, trochę lżejszy, ale czuję, że usta mam już popękane. Nic to.
Zarzucam bacik. Małe branie. Ukleja, potem płotki, krąpiki. I cały czas ukleje. Malutkie, ale cóż, waga będzie niezła. Ręka od zacinania lekko nadwyrężona. W końcu kijek za 27 zł, a nie za 2700zł.
Następne dwie łajby przepłynęły, tylko w innym kierunku. Zaczyna się robić ruch na kanale.
Stop!!! Słyszę w oddali. Koniec łowienia. Minęło południe.
Godz. 12.00
Zakończyła się I tura zawodów. Za moment odbędzie się ważenie ryb i losowanie stanowisk II tury. Wszyscy zostajemy na stanowiskach, sędziowie podchodzą do nas, ponieważ szybko po zważeniu ryby lądują z powrotem w wodzie. W jakiej formie nie wiem, ale myślę, że większość pożyje jeszcze długo.
Zbliżają się sędziowie. Waga wytarowana, zbiornik na ryby gotowy. Pochylam się nad siatką, podnoszę do góry. Następna konsternacja. A co ona taka lekka? Podnoszę wyżej i oniemiałem.
W siatce same szerokie krąpiki i i większe płotki. Drobiazgu nie ma. Ryby na wagę 1,65 kg. Nie za tęgo. Ryby do wody. Przyglądam się siatce bliżej. Cztery dziurki. Niewielkie, ale wystarczające, żeby wszystkie ukleje i mniejsze płotki pouciekały. Nic to - myślę sobie, tak miało być.
Chwila refleksji - dobry zwyczaj nie pożyczaj, a jak już to zrobisz, to sprawdź stan pożyczonego sprzętu.
Losuję, wyciągam kartkę, stanowisko nr 1. "Dziadek" ze stanowiska pierwszego uplasował się na I miejscu. Za nim z niewielką różnicą Arek - prezes koła Ukleja. Rozmawiam w przerwie kolegami. Było różnie - najgorsze brania były przed południem, na stanowisku z dużym drzewem (Granatowy - miałeś rację cień zdecydowanie przeszkadzał w połowach).
Małe podsumowanie: mimo małej wagi nie byłem ostatni. Lżej zrobiło się na duszy. A z drugiej strony nawet gdybym złowił najmniej, to co? Świat miałby się zawalić? Ważne, że przyjechałem, spotkałem się z fajnymi ludźmi i spędziłem miło czas. Właśnie, czas. Nawet się nie spostrzegłem, a tu już prawie godzina 14.00. Przemieściłem się na stanowisko pierwsze. Łatam nieszczęsną siatkę. Oglądam dokładnie. Jest w porządku.
Podchodzi "Dziadek" i mówi:
- Teraz to nałowisz. Jesteś na najlepszym łowisku.
- A co to ma do rzeczy? - pytam.
- Widzisz - mówi do mnie - dobry zawodnik, z zawodową zanętą, na którą mnie akurat nie stać, może założyć tak zwaną zaporę, że rybę na dalsze stanowiska by nie wpuścił.
I tu małe wyjaśnienie. Pierwsze stanowiska znajdowały się najbliżej jeziora, i wszelka ryba wchodząca do kanału powinna znaleźć się siłą rzeczy najpierw na nich.
Teraz wiem, dlaczego moje stanowiska były najlepsze. Niestety nie potrafiłem tego wykorzystać. Czas się ciągnie.
O.K - myślę sobie, teraz powinno być lepiej. Robię kule i czekam.
Koledzy na sąsiednich stanowiskach podobnie.
Godz. 14.50
Kule do wody.
Mija następne dziesięć minut. Wolno łowić. No i jak by ktoś film puścił od początku. Ukleje, krąpie, płotki. I tak w kółko. Tylko na wodzie zmiana. Cały czas łódka, za łódką, jacht za jachtem. Normalnie gwar jak na jarmarku. Młodzież hałaśliwa, z piwkiem w ręku, wszyscy opatuleni w swetry i sztormiaki. No to już sobie nie połowimy. A na łowisku coraz słabsze brania. Ukleja, krąp, ukleja.
Stanowisko obok. Ohoho. Coś się dzieje. Kolega, ten od pożyczonej siatki, z czymś się mocuje. Wszyscy z boku są pewni, że to "leszek". Podbierak przygotowany. Ale cóż to: od kiedy leszcz jest niebieski? To tylko czapka z daszkiem jakiegoś załoganta z jachtu. Nie mniej adrenalina podskoczyła, oczywiście nie u mnie. Śmiesznie było.
Wiatr nie ustawał, usta popękane jak cholera. Zanęta powoli się kończy. Jachtów coraz więcej. Koszmar.
Rybek w siatce przybywa. Obserwuję innych widać, że brania coraz słabsze.
Spoglądam w lewo i nie dowierzam. Na środkowych stanowiskach przycumowały dwie łajby.
Zwariowali czy co? Przyglądam się i co widzę... Czterech kolesi, po dwóch z każdej łajby ciągną pod prąd "na burłaka" jachty żaglowe. Zamieszanie na stanowiskach, szczególnie na tych z większą ilością droższego sprzętu. Koledzy wkurzeni. "Burłacy" podchodzą do mego stanowiska. Sprzęt pozabierany.
Pytam - Co się stało?
- Silniki się zatarły czy "cóś" - odpowiada blondyna - i to w dwóch naraz.
Akurat - myślę sobie - bujać to my, a nie nas. Wiem, na 100%, że źle obliczyli i zabrakło paliwa. Tylko, kto się do tego przyzna.
Zacumowali zaraz za moim stanowiskiem... Nie trwało to zbyt długo. Inni żeglarze pomogli. Przymocowali cumy do swoich knag i na holu odpłynęli dalej. Co za dzień.
Zbliża się godzina 18.00. Zaraz usłyszę: "Koniec zawodów!!! Wędki w górę".
I tak się stało.
Wszyscy odkładają wędki, robi się mały ruch.
Godz. 18 z minutami
Zwijam szybko sprzęt, wyciągam siatę z wody. No, jest trochę więcej. Waga wykazuje 2,75 kg. Druga tura wypadła lepiej. W końcu siatka załatana, no i pierwsze stanowisko.
W międzyczasie rozmawiam z kolegami. Było gorzej, ale w I turze mieli zdecydowanie więcej ryb niż ja. Hałas na wodzie i mieszanie wody przez silniki nie wpłynęło dobrze na częstotliwość brań.
Ładuję bambetle do bagażnika. Inni koledzy już rozpalają grilla. Zapach pieczonych kiełbasek i boczusia roznosi się po łące.
A że Polak nie je, tylko zagryza, wyciągam z bagażnika rozrobiony z sokiem jabłkowym spirytusik. W końcu wpisowe musi być. Nie było tego za dużo, ale kto nie prowadził, ten chętnie skosztował na rozgrzewkę.
Zakończenie zawodów, wręczenie pucharów, dyplomów i znaczków okolicznościowych.
Wszyscy w dobrych humorach wracają do domu.
Godz. 21.30
Jestem w domu, siedzę w wannie- woda ciepła. Relaksuję się i analizuje swoje błędy, wyciągam wnioski na przyszłość i staram się to wszystko zebrać do kupy.
Na pewno zderzyłem się dzisiaj z czymś nowym, wszystkie wskazówki i porady są ważne, ale muszą być poparte praktyką w terenie.
Przypomniał mi się tekst Adalina: „(…) A poza tym... piszcie sobie co chcecie o wyczynowym wędkarstwie, ale nigdzie w tak szybkim czasie i tak wiele nie nauczyłem się właśnie jak na zawodach. W bezpośredniej konfrontacji, po rozmowach, zaczyna się zauważać swoje błędy. W gazetach tego nie ma...(…)”.
Trudno się z tym nie zgodzić!
Oczy się lekko zamykają, woda ciepła.
... Zaczep. Nie chce się poddać, zbyt mocne podciągniecie i pstryk. Jasna bita. Przypon w raz ze spławikiem zostaje w wodzie...
Co jest? Podświadomość podpowiada, że to już było. Jakieś Deja vu.
...porywisty wiatr, jest coraz chłodniej...
Budzę się. To nie wiatr, to tylko zimna woda w wannie.
Akabar
|
| |
|
| Komentarze sš własnociš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoci za ich treć. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Moje pierwsze zawody spławikowe - cz. II (Wynik: 1) przez Megalodon dnia 10-05-2007 o godz. 02:37:22 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Wiedziałem, że będzie coś dużego. Szkoda, że się urwało. Gratuluje talentu literackiego, lektura Twoich artykułów niesamowicie wciąga. |
|
|
Re: Moje pierwsze zawody spławikowe - cz. II (Wynik: 1) przez adalin (adalin@poczta.onet.pl) dnia 08-05-2007 o godz. 11:54:05 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://www.youtube.com/watch?v=2bprl-wGqnc | To które miejsce w końcu zająłeś? :)
Za wybór takiego miejsca zawodów należy się organizatorom klaps w pupę! W naszym kole doszłoby chyba do linczu - przecież ci wodniacy pływali po zestawach...
Mimo tego wcale się nie zdziwię, gdy wystartujesz w następnych zawodach ;) |
|
|
Re: Moje pierwsze zawody spławikowe - cz. II (Wynik: 1) przez Jotes dnia 08-05-2007 o godz. 16:42:50 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Gratuluję Akabar, Bardzo fajna relacja.
Też lubię takie imprezy, a i zajęte miejsce nie jest wcale ważne. Zyskałeś nowych kumpli i spędziłeś miło czas.
I o to chodzi. Pozdrawiam |
|
|
Re: Moje pierwsze zawody spławikowe - cz. II (Wynik: 1) przez granatowy dnia 08-05-2007 o godz. 17:20:57 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Pięknie, bardzo ładna relacja. Maleńka uwaga jedynie w temacie organizacji stanowiska, myślę że już przekonałeś się na ile jest ważne dokładne rozplanowanie i przygotowanie. Dla mnie ta sprawa nabrała na tyle dużego znaczenia, że po długim okresie bez łowienia specjalnie przykładam dużą wagę do organizacji stanowiska podczas pierwszych wypadów nad wodę nawet kosztem łowienia bo nic tak nie psuje łowienia jak wstawanie i łażenie po stanowisku i szukanie wszelkich potrzebnych rzeczy. Podczas łowienia na krótkim dystansie jest to w zasadzie niedopuszczalne (w zawodach). Nie ważne jest czy masz podest wędkarski, siedzisko i ładne pudełka na przynęty i sprzęt, ważne jest aby nawet używając zwykłego stołeczka wszystko było w zasięgu ręki, gotowe do użycia. Cieszę się że mogliśmy w jakiś sposób pomóc, choćby zaakcentować kilka ważnych spraw, teraz została ci już tylko obserwacja innych (ciągle polecam odwiedziny na dużych zawodach, najlepiej z lornetką) i doskonalenie własnego łowienia. Najważniejsze żeby wyciągnąć wnioski na przyszłość (o ile masz zamiar startować w zawodach?). Zebrane doświadczenia mogą procentować również podczas zwykłego łowienia. Pozdrawiam |
|
|
Re: Moje pierwsze zawody spławikowe - cz. II (Wynik: 1) przez old_rysiu dnia 08-05-2007 o godz. 19:36:20 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Ty musisz jeździć na zawody. Nie dla wygrania i nagród, ale po to, aby takie teksty pisać!!
Coś pięknego :-) |
|
|
Re: Moje pierwsze zawody spławikowe - cz. II (Wynik: 1) przez wobler123 (wlodeko_ka@wp.pl) dnia 08-05-2007 o godz. 19:54:41 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Akabarku fajnie opisane zawody (na wesoło) a w tej wannie to dobrze że nie zacinałeś przez sen bo z prywatnego kanału woda by zeszła. :) Powodzenia w następnych zawodach w których jak mniemam udział bierzesz na bank. |
|
|
Re: Moje pierwsze zawody spławikowe - cz. II (Wynik: 1) przez Robert (gosia67600@aol.com) dnia 08-05-2007 o godz. 21:58:35 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Część druga(w przeciwieństwie do reguły)jeszcze lepsza!
Akabar jak tak dalej będziesz pisał, zacznę rozglądać się za jakimś bacikiem:-))
Gratuluje doskonałego stylu!
|
|
|
Re: Moje pierwsze zawody spławikowe - cz. II (Wynik: 1) przez gluszynskie dnia 08-02-2008 o godz. 20:23:10 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Świetnie sie czyta Twoje artykuły!! Czekam z niecierpliwością na nowe :) |
|
|
|