Większość żarłocznych szczupaków daje się odhaczyć bezkrwawo. Często hak zawija się za łuk skrzelowy i po odcięciu lub odpięciu przynęty można ją bez problemu wyjąć od strony pokryw skrzelowych.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 297
Zalogowani 0
Wszyscy 297
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
mario_z:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(385073) Apr 21, @ 18:55:22
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(385073) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(385073) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(385073) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(385073) Apr 03, @ 10:34:12
krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U
mnie na morzu albo
wieje... albo nie
biorą : ...(59437) Apr 03, @ 09:01:48
krzysztofCz: To prawie wieczność...
mam nadzieję, że
dożyjemy do następnej
zbi ...(385073) Apr 03, @ 08:58:12
lecek: Byliśmy w Ustroniu.
Dwa dni wędkowania w
Wiśle. Na miejscu
okazał ...(59437) Apr 02, @ 19:02:39
jjjan: Wpłaciłem za następne
dwa lata.
Są dwie faktury, każda
za rok. N ...(385073) Apr 02, @ 17:57:24
jjjan: Wszystkim wszystkiego
dobrego ...(170) Mar 30, @ 08:46:37
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Już czas!
Opublikował 20-05-2007 o godz. 14:00:00 Monk |
Robert napisał
Czekanie na otwarcie sezonu spinningowego w Alzacji jest prawdziwą udręką.
W innych regionach Francji "spinn" ruszył już od 12 kwietnia. U nas - z miesięcznym opóźnieniem.
Tegoroczne temperatury od początku roku jeszcze bardziej potęgowały zniecierpliwienie. Cztery i pół miesiąca "postu” nawet dla najwytrwalszego "samuraja" to
katusze.
Wczorajszy wieczór przed 12 maja upływał na wiązaniu, przewijaniu, sprawdzaniu i korekcie wszystkich sprzętów, jakie miały być wykorzystane dzisiaj, w dniu otwarcia spinningowych łowów.
Zdążyć przed świtem świdrowało myśli, a do tradycji już należy, że co roku inauguracja odbywa się na Renie. Głównie dlatego, że w późniejszych miesiącach sezonu nie zawsze mam czas i ochotę, przemieszczać się (45min drogi) na odlegle łowisko.
Jestem, ale nie pierwszy. Na całą noc "zakoczowali" tu (rosyjscy) Niemcy.
Znam ich już niemal wszystkich. Co roku są w tym samym miejscu i nie zawsze postępują zgodnie z obowiązującymi przepisami. No, ale cóż...
Nie łowią w miejscu, gdzie zamierzałem się udać, przelotne "zdrawstwujtie" i już
zamieniam się w przebiegłe "zwierzę", polujące skrycie i z rozmysłem.
Zanim przekroczę reńską wysepkę,obrzucam "Aglią" całe jej sąsiedztwo.
Bez rezultatu.Woda za wysepką wygląda jak zwykle obiecująco.Teraz parę rzutów
przed wejściem do niej,by upewnić się, że nie będę "chodził szczupakowi po głowie".
Silny południowo-wschodni wiatr, niebo zachmurzone, ale w miarę ciepło - ok.15°.
Jest już jasno, prawie 6 rano. Po kolejnym rzucie okonek (30 cm)nie wytrzymuje mojej obecności i wali z furią w blaszkę.
- No co maly? Postanowiłeś wystąpić w galerii PW?
Niestety - zdjęcia do "kosza". Jeszcze nie nabrałem wprawy, a pierwsza w tym sezonie rybka przyprawiła mnie o drżenie rąk.
Dalsze pól godziny biczowania nie przynosi wyników.
Wycofuję się z wysepki.
W drodze do auta rozmawiam z przybyłymi (ojciec i syn) tubylcami. Nic nie bierze - jak do tej pory.Jedynego "szczupczyka" złowił "ruski" - ryba nieduża, niewiele ponad 50 cm.
Mówię im, że jadę kawałek w górę Renu na odcinek, gdzie ostatnimi laty "naprawiano" przyrodę. Widzę, że moja reakcja sprawia wrażenie wiarygodnej, więc chłopaki podążają za mną. 500 metrów drogi i zatrzymuję auto, a za mną zatrzymują się "ogony".
Młody skory do rozmów opowiada, co ostatnio złowił. Senior powściągliwy - tylko przytakuje.
Otwieram zawartość mojej walizeczki imyśląc, co by tu "podać na stół" ?
Ale "żelazna" porcja siedzi sobie w kieszeni kamizelki nieodłącznego już stroju i podarunku od Mareczka (Bedmar58).
Decyzja zapada: kolejny test na wyższość i precyzję wyrobów z kraju rodem.
Tu nie ma zaczepów, więc nie ma obaw, Obrotówka (najcięższa), którą Dżąsik "wypieścił" wieczorami z myślą, że blaszka pojedzie do Francji, by "zawojować" Ren i L’Ill.
Wybieram miejsce, gdzie w zeszłym roku szczupak kilkakrotnie odprowadzał "Siudaka" i za nic nie chciał się z nim "zaprzyjaźnić".
Podrzucam blaszkę parę metrów od brzegu by sprawdzić, jak reaguje skrzydełko.
Nieprawdopodobne! Ciężki korpus prowokuje natychmiastową pracę nawet, kiedy wirówka spływa z prądem rzeki. Nowy duch wstępuje w moje działania.
Ale efekty nie przychodzą natychmiast. Inna od "mepsowej" gramatura każe mi inaczej prowadzić przynętę.
Po kolejnym rzucie zaczyna ona muskać dno, a ja przedsiębiorczo unoszę szczytówkę - nie chcę zaczepów. W tej samej chwili jest. Ale to nie zaczep.Już czuję puls "szczupaczej pomyłki". Nie jest to bestia, ale ma wymiar i dzielnie stawia czoła wędkarskiej potrzebie.
Zdjęcia fatalne, ale jedno ośmielam się zaprezentować w formie nadziei na... "właściwą formę".
Nic tu po mnie. Przenoszę swoją działalność o dalsze setki metrów. I wyjątek potwierdza regułę. Po godzinie bezskutecznego lansowania nowej przynety - bezrybie.
W tej sytuacji,decyduję się na lżejsze łowienie.
Są przecież w okolicy klenie.
Wracam w miejsce, gdzie ciężkimi blachami wypycha się kieszenie, żeby uciąg wody nie porwał ze sobą "kaloszy wędkarza".
Tym razem na agrafce "najnowszego" przyponu przeciw szczupaczym zębom, zapinam woblera "Made in Dżąs". Pierwsze wrażenia po zwodowaniu dają znać, że osoba, która wykonała tę przynętę "nie robi nic, oprócz tego". Jak to się można pomylić Dżąsie...
Doskonale lusterkuje, jednak w momencie, kiedy wpada w dziki uciąg tej rzeczki wykłada się nieco. Nie ma to znaczenia, bo nie jest przeznaczona na taką presję wody.
W miejscu gdzie łowię, poza wąskim korytem z szaleńczym uciągiem istnieją rozlegle zwolnienia nurtu. Rzeczka rozpływa się tam, tworząc w różnych porach roku coraz to nowsze wypłyenia, bądź głębokie doły. Tam posyłam woblerka, sprowadzając go na pogranicze "sił natury" i bezładu, który też jest jej dziełem.
"Wab" spływa pod kontrolą do czasu, kiedy wpłynie w strefę, gdzie nie będę miał panowania nad jego pracą. Będzie targany porywami wody, a mnie pozostanie sprowadzenie go pod brzeg, by ponownie posłać przynętę w ten sam, nieaktywny, odcinek rzeki w oczekiwaniu na branie leniwej ryby. I w tej chwili pierwszy atak na "dżąsową biżuterię". "Nieletni" szczupaczek.
Szybki hol i…psia krew. Jedna z kotwic utkwiła mu w kąciku oka. Staram się jak potrafię najłagodniej, by nie uszkodzić. Chirurg ze mnie kiepski. Co prawda oko zostaje w miejscu gdzie powinno, ale na pewno będzie musiał udać się z tym do okulisty. Odpłynął przestraszony, ale czy będzie miał szczęście przeżyć...
Zły na siebie przechodzę trochę w dół rzeczki. Kolejne "raz za razem" usypiają nieco moją czujność. Potężny "strzał" w nadgarstek budzi mnie natychmiast… już za późno. Tylko blask rybiego boku dobywający się z wody świadczy, że miałem do czynienia z wielkim kleniem. Powinienem być zły jeszcze bardziej, jednak cieszę się, że woblerek pokazuje swoją skuteczność. Rzucam raz jeszcze. Teraz widzę, jak kleń podąża za moją przynętą. Niepowszedni to widok. Napięcie rośnie i… "trzasnął"! Co za rozkosz dla wędkarskiej duszy! Tym razem parę zdjęć jest do zaakceptowania. Jeszcze większa radość. I kolejna - z racji uwalniania klenika.35 cm - niedużo, mimo tego cała sytuacja napełnia mnie szczęściem i właściwie wiem, że już mam swoje otwarcie sezonu pod dobrym znakiem.
Jest już w pól do dziesiątej i resztę dnia postanawiam spędzić nad L’Ill.
Żegnam się ze wszystkimi, którzy zostają nad Renem. Ich rezultaty nie są oszałamiające, więc nie żałuję swojej decyzji.
Na "wysłużonym" odcinku mojej rzeczki zastaję tylko dwóch wędkarzy i nie są to „rasowi” spinningiści. Zmierzam zatem w miejsca, gdzie latem zawsze mam nadzieję złowić klenia.
Ponownie zapinam ciężką wirówkę-skarb od Dżąsa. Teraz dopiero okazuje się, że takiej właśnie "blaszki" potrzebowałem na tę wodę. Mogę ją posłać na znaczną odległość, do tego prowadzona z silnym tu nurtem, cały czas nienagannie pracuje. Jestem zachwycony jej własnościami. Klenia jednak nie znajduję, to nie czas i miejsce.
Penetruję inne odcinki, wreszcie oswojony z wagą blaszki posyłam ją dokładnie tam, gdzie sobie tego życzę.
Dostaję "kopniaka", ale ryba nie zapina się na kotwiczce. Wiem, że nie ponowi ataku, mimo to jeszcze „razy parę” posyłam w to miejsce przynętę. Bardziej z myślą o treningu niż złowieniu. Będzie czas gdy okaże się, że trening czyni…
Wracam do domu zadowolony. Nie złowiłem okazu, ale po takiej przerwie każdy kontakt z rybą cieszy.
Tym bardziej, iż tego dnia przeżyłem naprawdę sporo pięknych chwil - to najważniejsze.
Mimo zmęczenia nóg wędrówkami, odpocząłem i oderwałem myśli od wielu codziennych problemów.
Otwarcie dokonane, teraz czas i nadzieja na częste wypady nad wodę.
"Połamania"… wszystkim Pogawędkowiczom i szczególne dzięki dla Dżąsa.
Robert
|
| |
|
| Komentarze sš własnociš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoci za ich treć. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Już czas! (Wynik: 1) przez petrus3 dnia 20-05-2007 o godz. 14:58:36 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://brak | Czy we Francji także obowiązuje ten debilny zakaz łowienia z łodzi na Renie???
Na całej długości rzeki na terenie Niemiec nie wolno łowić ze środków pływających !!! Ze względu na ruch barek. |
|
|
Re: Już czas! (Wynik: 1) przez Piwoniusz dnia 20-05-2007 o godz. 15:58:22 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://www.wedkarski.piwoniusz.com | Cieszę się, Robercie, że nareszcie masz 16 lat i wolno Ci spiningować. ;)) Przyznam, że ten przepis o zakazie spiningowania w określonym czasie jest dosyć surowy. U nas nie ma takiego prawa. Mało tego - szczupaka wolno brać okrągły rok - nie ma okresu ochronnego. Pewnie dlatego jeszcze nie zrobiłem pierwszej wyprawy ze spiningiem ... bo mi wolno, kiedy chcę. Pocieszę Cię natomiast, że 50 minut jazdy do łowiska to minimum jakie muszę zrobić, żeby czasami wyrwać się na godzinkę wędkowania. Do najbliższej porządnej rzeki mam 2.5 godz jazdy. Byłem nad Delaware River już 3 razy i nie udało mi się znależć dostępu do wody - wszędzie na drzewach plakaty, że dostanę kulą w łeb jak wejdę na prywatną posiadłość. Tak więc wolno mi spiningować kiedy chcę i co chcę ... i co z tego ? |
|
|
Re: Już czas! (Wynik: 1) przez dzas dnia 20-05-2007 o godz. 20:38:10 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Miło się czytało, ale zastanawia mnie jedno... kto to jest ten Dżąs? ;) Znowu inni łowią na jego przynęty, tylko mi na nie jakoś ryby nie biorą :(
|
|
|
Re: Już czas! (Wynik: 1) przez kot_bury dnia 20-05-2007 o godz. 21:15:16 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Fajny tekst i miłe klimaty znad wody.Sezon się dopiero zaczyna wię na pewno poprawisz wynik :) |
|
|
Re: Już czas! (Wynik: 1) przez akabar dnia 20-05-2007 o godz. 22:37:03 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Tak czytam te rzeczne tematy, analizuję swoje ostatnie porażki na jeziorach i chyba przerzucę się na rzeki. Tylko czy aby nie była by to zdrada? Hm.....
Fajny tekst i fotki. |
|
|
Re: Już czas! (Wynik: 1) przez Megalodon dnia 21-05-2007 o godz. 04:50:21 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Zawsze kiedy widzę nowy artykuł podpisany Twoim imieniem Robercie, oczekuje przedniej uczty literacko-pejzażowej. I tak też jest tym razem. W wyjątkowy sposób potrafisz uchwycić piękno Twoich łowisk dopełniając całośc interesującym tekstem. Czytało się z przyjemnością. Pozdrawiam. |
|
|
Re: Już czas! (Wynik: 1) przez tomek79 (jackpot.baby@gmail.com) dnia 21-05-2007 o godz. 11:55:18 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Nie wiem, Robercie, ale cos jest w Twoich tekstach , co sprawia , ze bardzo lubie je czytac. Ten artykul nie jest wyjatkiem. Dobra robota :) !!!!!! Dzieki. |
|
|
Re: Już czas! (Wynik: 1) przez Krzysztof46 (maciejewski47@t-online.de) dnia 21-05-2007 o godz. 13:41:58 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Witaj Robert!!!
niestety znam té plagé niemiecko rosyjská .jak wiesz mieszkam w niemczech i widzé ich na codzien .oni nie stosujá sié do zadnych norm i nic sié nie liczy .tak sá nauczeni ze jak bierze to trzeba wszystko w leb walic .w okolicy gdzie mieszkam jest ich pelno i z wielu akwenów juz ich wywalili .po ekscesach majá zakaz wstépu i nie dostaná licencji .
ale ,ale ,zapomnialem pogratulowac za piékny opis i mile zdjécia .
Pozdrawiam !!!!
ps
moze kiedys sié nad Renem zobaczymy
Krzysztof |
|
|
Re: Już czas! (Wynik: 1) przez Karpiarz (karpiarz@arcor.de) dnia 21-05-2007 o godz. 16:49:13 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Z wielka przyjemnoscia przeczytalem kolejny Twoj tekst Robercie,czytalem ja zwykle jednym tchem. Piekne fotki, zwlaszcza ten szczupak z nurtu cieszy oko. Nie zawsze fotka musi byc calkiem ostra by uwazac ja za dobra, z tej kipi dynamika i ruch dla mnie bomba. Co do krajobrazu to moge tylko przyklasnac, mialem ta przyjemnosc byc u Ciebie nad woda i do dzis zazdroszcze Ci tych malowniczych rzek - pozdrawiam i dziekuje. |
|
|
Re: Już czas! (Wynik: 1) przez Rysiu67 dnia 27-05-2007 o godz. 18:14:03 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Artykul jest wspanialy,
jecz rezultat mniej doskonaly.
Zdjecia dobre oczywiscie
znam je wszystkie osobiscie
To moje pierwsze wypociny;
dzis z Robertem byly kpiny
jutro bedzie polowanie;
moze bedzie w koncu branie? |
|
|
Re: Już czas! (Wynik: 1) przez old_rysiu dnia 28-05-2007 o godz. 20:26:58 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Dopiero wróciłem z zasiadki karpiowej. Miło było przeczytać Twój artykuł. Dzięki takim jak Ty, którym się chce coś napisać, My pogawędkowicze mamy ten Portal. Już na zasiadce słyszałem o połowach Leeda1 ( sory jak źle napisałem nicka ) i jego wielkich karpiach. Pierwsze co zrobiłem, to szukałem o tym w jakims tekscie. Niestety, to zawodowcy i mają gdzieś arykuły.
Na Wasz wspólny weekend grilowy ( z Karpiarzem nad Liill ) chetnie bym się pisał. Tymczasem mam zaproszenie na zasiadke karpiową naszych południowych pogawędkowiczów. Chociż w tych dniach nie mam wolnego czasu ( jak to na emeryturze :-) ), to odwiedzę ich w niedzielę. Razem z Art-nemo odwiedzimy ich skoro swit i to z termosem ( o ile go załatwimy ) pełnym gorącego ... ach co będę pisał :-)
Jeszcze raz dzięki za artykuł, pozdrowienia dla Gośki. |
|
|
|