jarokowal napisał
Już w czwartek wieczorem wiedziałem, że pojawiły się pierwsze ryby. Szczę¶liwiec- Skandalista trafił sandacza z brzegu. Zapowiadało się bardzo optymistycznie, tym bardziej siedziałem jak na szpilkach!
Aura w drodze do Oczkowa nie była zbyt sprzyjaj±ca - we Wrocławiu deszcz, na trasie trochę ¶niegu, szaro i nieprzyjemnie. Dojechali¶my.
Na miejscu Łoso¶, Sandalista, Binio i Lomstar zajadali obiadek. Głodny byłem, ale co tam. Zanim zamówiłem jedzonko, musiałem zapytać jak rybki. I za¶wieciło słońce, gdy zobaczyłem zdjęcie Skandalisty z pięknym szczupakiem.
Fot. Lomstar
Nie było na co czekać. Obiad, rozpakowanie szpargałów i biegiem nad wodę! Nie wypożyczali¶my łodzi na pi±tek - pogoda ¶rednia i mocny wiatr zniechęcały do pływania, ale nie zniechęcały do łowienia z brzegu. Sandalista i Binio też stwierdzili, że czas na ryby i zwodowali łódĽ. Wiatr wiał mocno w nasz± stronę, tworz±c duży łuk z plecionki. Czucie przynęty było utrudnione, mimo to w pewnym momencie dziwne uderzenie zwróciło moja uwagę. Jak zawsze w takim przypadku ci±łem, zapas plecionki był spory i nie do końca wyszło jak wyj¶ć powinno. Predator Manssa wygl±dał jakby przeci±gn±ć go po tarce od ziemniaków … nie inaczej tylko szczupaczek. Seria kolejnych rzutów zaowocowała tylko zerwaniem przynęty.
Połowy tego dnia były ciekawe - ja złowiłem wiadro, jaki¶ kawałek bielizny. Woytas pochwalił się frotk± do włosów i jakimi¶ innymi ¶mieciami. Po zerwaniu kolejnej przynęty zwin±łem wędki, ciemno się zaczęło robić. Wrócili¶my do pensjonatu.
O 7 rano spychali¶my nasz± łódkę na wodę. Plan - obłowimy spady przy skałach i popłyniemy pod tamę. Na podobny plan wpadł chyba Sandalista z Biniem. Gdy dopływali¶my Binio holował sandacza.
Binio pozował a ja, oprócz pstrykanych zdjęć, podsłuchiwałem Sandalistę.
- Tak tak, sandacz … wypchn±ć? … ale patrz± … ale … zobaczę co da się zrobić.
Zwiali¶my na obiad. Zreszt± nie tylko my zgłodnieli¶my.
W czasie obiadu zrodził się nam nowy plan. Zgodnie orzekli¶my, że płyniemy na spady przy skałach i potem pod tamę. Dobrze, że z Woytasem jeste¶my tak jednomy¶lni w innym wypadku Wojtek pływałby na wiosłach, a ja z akumulatorami chodził po brzegu.
Zrobili¶my tak jak zaplanowali¶my. Płyn±c pod skały trafili¶my na spor± ławicę ryb. Kotwica szybko spadła na dno, echosonda pokazała 11m, ale pokazywała również sporo ryb i ciekawe echo z dna.
Główka 25 gr. szybko opadła na kamienie, zd±żyłem trzy razy wyci±gn±ć przynętę gdy w tym samym czasie Woytas jeszcze czekał aż jego 3- gramówka dotknie dna. Po chwili to on holował okonia.
Trzydziestak, a nawet trochę więcej, i spojrzenie Wojtka tak mnie zdopingowały, że dołożyłem jeszcze 5 gr. do główki. Teraz 30- gramow± przynęt± jeszcze szybciej czesałem dno. A Wojtek …
- Ale miałem branie, ale waln±ł, aż w łokciu poczułem.
Ja tam wiem swoje, palił papierosa i żar mu pod kurtkę spadł … branie heh. Ale na wszelki wypadek postanowiłem i tamten kawałek dna przeorać. I trafiłem. Sandacz może miał 30, a może i miał trochę ponad. Nie pstrykałem, bo głupio wygl±da ryba, która jest podobnych rozmiarów jak przynęta. Po godzinie zawinęli¶my się z miejscówki, czas było wracać. Może gdybym wracał tyłem, może gdybym inaczej ustawił łódĽ to szczupak trafił by na moj± wędkę, ale trafił na Wojtkow± i drugi raz tego dnia gratulowałem ładnej rybki.
Wrócili¶my do przystani. Tam dowiedzieli¶my się, że licho było i niewiele się działo. Plan zadziałał. Obydwaj mieli¶my ryby - a to już fajnie.
Wieczorem pojadłem, popiłem i dosyć szybko powiedziałem dobranoc. Nastawiłem budzik, podobnie jak dnia poprzedniego, na godzinę 6:00. Zadzwonił. Drzemka - tak do 7:00. Gdy zeszli¶my na dół okazało się, że i tak jeste¶my jednymi z pierwszych.
Na dworze było niezbyt przyjemnie. Mgła i mżawka skutecznie zniechęciły mnie do pływania. Wojtek popłyn±ł.
Na brzegu zostało kilku fachowców. Poszedłem do nich. Nawet próbowałem chwilkę połowić, ale szybko odpu¶ciłem.
W zasadzie już miałem kończyć, ale doł±czył do mnie Dziadek z żyw± rybk± i po kilku minutach holował szczupaka
Zrobiłem kilka zdjęć i pogratulowałem. Widziałem, że złowiona ryba bardzo poprawiła Dziadkowi humor. Trochę czasu póĽniej dowiedziałem się, że Dziadek złowił jeszcze jednego szczupaczka w tym samym miejscu. ¦wietne zakończenie zlotu.
Może niewiele, może i niedużo. Ale cała frajda w tym, aby się spotkać, aby razem się pobawić.
Dziękuje wszystkim zlotowiczom za kolejne ¶wietne spotkanie. Za jaki¶ czas znowu się zobaczymy.
Jarokowal