Czy wiesz, że...
70-centymetrowy wymiar ochronny sum przekracza po 6 latach życia. Przy sprzyjających warunkach 150 cm i 30 kg wagi osiąga w 10-13 roku.

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 567
 Zalogowani 0
 Wszyscy 567

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
dzas: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(385093) Apr 24, @ 21:24:03

mario_z: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(385093) Apr 21, @ 18:55:22

krzysztofCz: Podoba mi się Twój plan w punkcie (3) :hihi ...(385093) Apr 04, @ 12:47:07

lecek: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(385093) Apr 03, @ 19:46:58

krzysztofCz: Tylko nie miej złudzeń, że na emeryturze będziesz miał więcej cza ...(385093) Apr 03, @ 15:57:03

lecek: Jeszcze (jak dla mnie) to trochę mało czasu Mój pracodawca wyz ...(385093) Apr 03, @ 10:34:12

krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U mnie na morzu albo wieje... albo nie biorą : ...(59443) Apr 03, @ 09:01:48

krzysztofCz: To prawie wieczność... mam nadzieję, że dożyjemy do następnej zbi ...(385093) Apr 03, @ 08:58:12

lecek: Byliśmy w Ustroniu. Dwa dni wędkowania w Wiśle. Na miejscu okazał ...(59443) Apr 02, @ 19:02:39

jjjan: Wpłaciłem za następne dwa lata. Są dwie faktury, każda za rok. N ...(385093) Apr 02, @ 17:57:24


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2255
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 2024
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 2147
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2283
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2114
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2171
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2079
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2124
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2486
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2307
Ocena: 5.00 Ocen: 3


Karpie z Mequinenzy
Opublikował 19-02-2003 o godz. 15:07:33 Zespół Redakcyjny
Karpiomania Karpiarz napisał

Było wczesne popołudnie, kiedy dotarliśmy do Mequinenzy - małego hiszpańskiego miasteczka. Szybko znaleźliśmy camping i po zameldowaniu się oraz odebraniu licencji wędkarskiej wybraliśmy sobie miejsce na postawienie naszego autocampingu. Miejsce to nieco zaskoczyło właściciela, bo samochód ustawiłem poza ogrodzeniem, żeby być jak najbliżej wody. Rozbiliśmy się praktycznie pomiędzy łodziami do wynajęcia.

Drugą rzeczą, która zaskoczyła właściciela był fakt, że nie zarezerwowaliśmy łodzi. Nie potrafił zrozumieć, że może ktoś przyjechać z tak daleka tylko po to, żeby polować na karpia. W tym momencie muszę dodać, iż na campingu tym przebywali wyłącznie wędkarze specjalizujący się w połowie suma. Naturalnie wiedziałem o tym, bo przecież nie byłem tu po raz pierwszy. Wiedziałem też, że oprócz gigantycznych sumów łowi się tu wspaniałe, dzikie karpie, sandacze itp. Tak więc, jako stary karpiarz i zagorzały łowca sandaczy, czułem się tu jak w raju. Do głowy by mi nie przyszło, że właśnie na tych wczasach przyjdzie mi przeżyć jedną z najwspanialszych przygód, jaka może przytrafić się wędkarzowi i że całkowicie zmieni się profil mojego wędkowania. Ale po kolei...

Po krótkim zagospodarowaniu się na campingu przyszła kolej na ryby. Do szybkowaru powędrowała kukurydza, nadmuchany został ponton i już mogłem wywieźć prowizoryczną boję (plastikowa butelka) zaznaczającą rejon nęcenia. Boję wyposażyłem w uchwyt do mocowania chemicznego świetlika - sumowcy będą przecież wracać po ciemku. Zresztą, ja też muszę wiedzieć, gdzie nocą rzucać zestawy.

Pod boją lądują pierwsze kulki proteinowe a także przed chwilą ugotowana, jeszcze gorąca kukurydza. Dzisiaj nie ma sensu nastawiać się na karpia, dlatego też starym teleskopem i madami podarowanymi przez właściciela campingu łowię pierwsze rybki i nastawiam się na sandacza. W oszałamiającym tempie wiaderko wypełnia się rybkami. Montuję i zarzucam dwa zestawy gruntowe. Część rybek przenoszę do plastikowej beczki, w której zamontowałem już pompę do wzbogacania wody w tlen; reszta trafia na patelnię.

W trakcie jedzenia kolacji żona mówi: Przed chwilą spadła wędka ze stojaka. Co??? Startuję w kierunku wędek... Za późno - wszystko urwane. Odkładam wędkę na bok, idę dalej jeść, jestem wściekły na żonę: Dlaczego, do cholery, nie powiedziałaś od razu, że coś się tam dzieje?
- Z pełną buzią się nie mówi – pada odpowiedź, która zupełnie mnie rozbraja. Żona dostaje całusa, zabieramy się do sprzątania i zmywania garnków.

Następnego dnia rano żona idzie po zakupy, ja uzupełniam powietrze w pontonie i ruszam do mojej boi. Nęcę gotowaną kukurydzą z kulkami. Po powrocie do brzegu montuję dwa zestawy karpiowe i rzucam pod moją boje. Ciągle nie rozumiem, co stało się nocą z tą wędką, dlaczego spadła? Czy był to tak silny atak suma, że wolna szpula nie nadążała oddawać żyłki? Czy też po odłożeniu wędki na stojak, szpula zablokowała się a ja nie zauważyłem tego faktu? Przygotowuję komponenty do produkcji kulek proteinowych. No cóż, jeżeli chce się odnosić sukcesy, to trzeba dobrze zanęcić.

Po wbiciu ostatniego jaja i zanurzeniu obydwu rąk w cieście, odzywa się lewa wędka: najpierw niemrawy pisk, a potem odjazd i przeraźliwy jazgot! Dopadam wędki, zacinam i czuję potężny opór! Wędka wygięta w pałąk. Co się dzieje? Dlaczego nie puszcza hamulec? Nie jestem w stanie śliskimi palcami popuścić hamulca, żyłka pęka z sykiem, ryba poszła.
- Do ciężkiej cholery, co tu się dzieje? - pytam sam siebie.

Od montażu kolejnego zestawu odrywa mnie alarm na prawej wędce! Jak w amoku rzucam się na nią i zacinam - lewa wędka ląduje niekontrolowanie na środku drogi. Znów czuję duży opór. Dzięki Bogu, siedzi! Po kilkunastu sekundach piękny sazan wita się z podbierakiem. Hura!!! To bardzo ważne na nowym łowisku – przygotowania muszą zostać potwierdzone, że wszystko zrobiono prawidłowo. Ocieram pot z czoła. Słońce grzeje niemiłosiernie, a to przecież październik.

Dopompowuję przeklęty ponton i płynę pod boję, pod którą trafia następne 2 kg kukurydzy; następną porcję kulek wystrzeliwuję już z brzegu. I znowu: branie na lewej wędce! Zacięcie - jest!. Sazan nie daje za wygraną, stawia duży opór. Kołowrotek też nie pracuje tak jak powinien, co budzi moje obawy. Po chwili udaje mi się ładnego karpia doholować do podbieraka. Mierze go, ważę, robię kolejne zdjęcia i siup go do wody. Ta sytuacja powtarza się wiele razy w ciągu tego dnia, jest wspaniale. Minęło kilka dni...

- Lepszego łowiska nie jestem w stanie sobie wyobrazić - mówię do przechodzącego kolegi po kiju.
- A ile łowisz karpi dziennie? - facet zatrzymuje się przy mnie.
- 7, 10 sztuk!, Raz miałem nawet 12! – z dumą odpowiadam.
- Hmm, to nieźle. A jakie duże? - pyta znów.
- Mają między 70 - 85 cm, a ważą od 8 do 12 kg - odpowiadam.
- Hmm, a dlaczego nie podjedziesz tych kilkuset metrów i nie spróbujesz łowić w Ebro?
- W Ebro? A co to za woda, w której teraz łowię? – nie bardzo rozumiem gościa.
- Przecież to rzeka Segre. Dopiero trochę dalej wpada do Rio Ebro - Facet spogląda na mnie i odchodzi widząc moje zmieszanie.

Uzbrajam lewą wędkę w nową kulkę i zarzucam. TRZASK - wędka pęka, przedostatni segment nie wytrzymał. Szkoda. Wyjmuję zapasowy, stary gruntowy teleskop: 3 m długości, c.w. 80 gr i przezbrajam zestaw, który wkrótce ląduje po boją. Bardzo lubię tę wędkę, potrafię nią bardzo celnie rzucać i nieźle już na nią połowiłem. Następne branie i to znowu na tej lewej wędce! Bez problemu zacinam i holuję następnego sazana. Powoli przestaję robić rybom zdjęcia; wyglądają wszystkie prawie tak samo. Zrobiło się późno. Kończę na dzisiaj. Po kolacji i paru piwkach szybko zasypiam.

Rano budzi nas szum deszczu, którego siła próbuje wręcz rozwalić dach naszego autocampingu! Co za deszcz. A tu trzeba z psem wyjść. Próbuję odwlec spacer licząc na to, że trochę przestanie padać. Gdzie tam, zapomnij. Kocham tę moją poczciwa suczkę, która nazywa się Vicky. Dlatego też wskakuję w końcu w nieprzemakalne ubranie i wychodzimy. Po spacerze zabieram Vicky i płyniemy pontonem pod moją bojkę. W ulewnym deszczu wrzucam kukurydzę i kulki, po czym szybo spływamy na ląd. Dopiero teraz doceniam luksusy cywilizacji: ogrzewanie, telewizor itp.

Czas mija, deszcz leje, żadnych brań. Idę więc na piwo tuż za płot, na camping, cały czas będąc w zasięgu ewentualnego dźwięku sygnalizatorów. Po jakimś czasie deszcz ustaje. Jest godzina 17 – 18. Wracam na łowisko.

Decyduję się na zmianę kulek, poza tym trzeba założyć światełko na boi. Ruszam do wędek, podnoszę lewą, aż tu nagle: ooodjaaazd!. Nie wiem, co się dzieje: kołowrotek nie działa, żyłka po tak gwałtownym zrywie cała poplątana. Co to jest? Łódź podwodna? Nie jestem w stanie nic zrobić! Wołam do żony, aby wezwała pomoc, bo mam prawdziwego potwora na haku. Kołowrotek nie oddaje ani centymetra żyłki, więc biegnę wzdłuż brzegu za tym czymś, co mnie holuje z taką siłą, że mój, choć nie najgorszy sprzęt, nie ma prawa tego wytrzymać. Pędzę w stronę pomostu, wskakuję do pierwszej łódki a parę sekund później dołącza do mnie facet i wrzeszczy po niemiecku:
- Jak można łowić karpie bez podbieraka?
- Ruszaj, durniu! – wołam. - To nie karp. Wiszę na końcu łódki, rękę mam daleko wyciągniętą do przodu, dalej już nie mogę - żyłka musi pęknąć.
- Ruszaj! - wrzeszczę.

O, Boże! Zdążyliśmy! Odzyskuję żyłkę metr po metrze. Uciekają minuty, ryba robi niesamowite zrywy. Bez łodzi nie byłbym w stanie ani chwili z nią powalczyć. Robi mi się głupio, facet mi pomaga a ja do niego: „ty durniu”. Emocje – mam nadzieję, że da się przeprosić... Ryba znowu odchodzi. Zapasowa wędka, jak do tej pory, spisuje się bez zarzutu, lecz jak długo jeszcze wytrzyma? Wiem już, że nie jestem w stanie tej ryby wyholować, nie mam nad nią żadnej kontroli. Ryba robi co chce i czuję, że ma nadal niespożyte siły. No właśnie, czy aby na pewno? Odchodzi zdecydowanie. Znowu zapalamy silnik i płyniemy za nią. Znowu odzyskuję żyłkę, metr po metrze i tak w koło Macieju. Jak długo to jeszcze potrwa? Ryba zatrzymuje się, zmienia kierunek. Nie, to łódź dryfuje z nurtem i ciągnie rybę.<.p>

Zwijam powoli żyłkę, znów centymetr po centymetrze. Powoli wyciągam rybę z głębin. Nawijam, nawijam - ryba osłabła. Odzyskuję bardzo dużo żyłki. Budzi się we mnie nadzieja: może się uda? Obserwuję żyłkę wychodzącą spod wody. Gdzie ten przeklęty przypon? Jest! Teraz musi przyjść ryba. Co? To niemożliwe, przecież to sum! Ma przynajmniej 2 metry! Nigdy bym nie pomyślał, że taki olbrzym połakomi się na moją kukurydzę i kulki proteinowe!

Z tą łódką to mi się naprawdę udało. Szkoda tylko, że facet kompletnie nie ma pojęcia o wędkarstwie. Teraz dopiero mi opowiada, że jest tu przypadkowo, bo jego znajoma wygrała w czasopiśmie „Blinker” wczasy sumowe, na które mogła pojechać z osobą towarzyszącą. Tymczasem sum wyraźnie traci siły. Dopiero teraz doceniam doskonałą żyłkę, jaką polecono mi przed dwoma laty na wędkarskiej mesie w Düsseldorfie (wtedy już myślałem, że przepłaciłem). Podciągam rybę po raz drugi do powierzchni wody, już ją widzę. Teraz sum powinien dostać klapsa w głowę - to próba przed lądowaniem ryby ręką. Kątem oka widzę, że facet ma porządnego stracha. Ryba jest już na powierzchni, ale ma jeszcze dużo siły. Odchodzi raptownie z gigantyczną siłą! Nagle, o zgrozo! Pęka mi coś w kołowrotku, nie działa korba, nic nie działa!

Jesteśmy przy brzegu. Następny „pomocnik” wskakuje do lodzi i zaczyna wiosłować. Ryba nie ma siły zbyt daleko odpłynąć. Wykorzystuję to i zaczynam nawijać żyłkę na rękę (to straszny błąd, nie róbcie tego nigdy!). Udaje mi się podciągnąć suma do lustra wody. Pakuję rybie rękę do pyska i...
Aua! - sum rozrywa mi cały naskórek ręki, tysiącami małych ząbków. Momentalnie zrywa żyłkę i znika w głębi rzeki...

Roztrzęsiony myślę tylko o jednym: Jak to dobrze, że nie używałem plecionki. Albo nie miałbym teraz ręki, albo... sum zabrałby mnie do „swojego domku”, gdzieś w głębinach...

Moi drodzy, myślę, że artykułem tym pokazałem Wam, że są miejsca na świecie, gdzie wędkarz może czuć się jak w przysłowiowym raju. Mój następny artykuł poświęcony będzie sumom a raczej zemście na sumach, za to niepowodzenie w Mequinenzie.

Karpiarz

Redagował Monk


 
Pokrewne linki
· Więcej o Karpiomania
· Napisane przez Zespół Redakcyjny


Najczęœciej czytany artykuł o Karpiomania:
Orientalny banita - jak go złowić? cz. I


Opcje

 Strona gotowa do druku Strona gotowa do druku

 Wyœlij ten artykuł do znajomych Wyœlij ten artykuł do znajomych


Komentarze sš własnoœciš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoœci za ich treœć.

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować

Re: Karpie z Mequinenzy (Wynik: 1)
przez old_rysiu (szreter@interia.pl) dnia 19-02-2003 o godz. 18:41:17
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
"...do ciężkiej cholery, co się tu dzieje.."
Jakbym słyszał siebie. Ach ta rzeka Ebro.



Re: Karpie z Mequinenzy (Wynik: 1)
przez Sazan dnia 19-02-2003 o godz. 21:38:57
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.sazan.com.pl
Twój następny artykuł powinien być wzbogacony o zdjęcia! Wiem, Karpiarz, że masz takowe! :)
Mocne wędkarskie przeżycia tak potrafią utkwić w głowie, że po latach o nich się doskonale pamięta. Mimo swoich... lat! :)))

Jadzik miał rację! Z pełną buzią się nie gada...
...Po kolacji i paru piwkach szybko zasypiam... A co na to Jadzik? :)))



Re: Karpie z Mequinenzy (Wynik: 1)
przez Karpiarz dnia 19-02-2003 o godz. 22:28:33
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Tak wlasnie zaczela sie moja przygoda nad Ebro - a raczej nad Rio Serge i Rio Ebro - dziekuje Jackowi za przechownie i udostepnienie mojego starego tekstu a Mackowi za redagowanie.



Re: Karpie z Mequinenzy (Wynik: 1)
przez marcin_p dnia 20-02-2003 o godz. 10:05:53
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.fotopamiatka.blogspot.com
A może wziął Ci mały karpik, a na karpika sum? :-)


Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.11 sekund :: Zapytania do SQL: 66