Pierwsze informacje o błystce "dorożce" pojawiły się w 1746 r. w spisie inwentarza chłopskiego na Wileńszczyźnie "Dawne puszcze i wody".
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 602
Zalogowani 0
Wszyscy 602
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
dzas: widocznie emeryci z
mojego otoczenia są
jacyś zużyci, nie to
co K ...(446849) Apr 26, @ 18:57:18
krzysztofCz: Kamil... bo Dżąsik nie
wie co emeryci lubią
najbardziej (i mogą ...(446849) Apr 26, @ 16:41:35
Tiur:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(446849) Apr 26, @ 00:02:06
dzas:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(446849) Apr 24, @ 21:24:03
mario_z:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(446849) Apr 21, @ 18:55:22
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(446849) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(446849) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(446849) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(446849) Apr 03, @ 10:34:12
krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U
mnie na morzu albo
wieje... albo nie
biorą : ...(59445) Apr 03, @ 09:01:48
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Wędkarska brać...
Opublikował 25-04-2003 o godz. 08:14:27 Zespół Redakcyjny |
Jarbas napisał
Wędkarstwo to nie tylko samo łowienie, przebywanie nad wodą, sprzęt, przynęty i wyposażenie dodatkowe, to także inne sprawy ściśle związane z tym zajęciem. Zachowanie, kultura, doświadczenia i sposób bycia.
Zima - czas oczekiwań, podsumowań, refleksji, planów i spostrzeżeń. Nie jeżdżę zimą na ryby, a dzięki temu, że „pochłonięty” zostałem przez serwis „Pogawędki Wędkarskie”, chcę podzielić się z Wami pewnymi spostrzeżeniami.
Dużo się pisze i mówi o środowiskach. Chodzi mi o zawodowe, polityczne, religijne itp. Przynależność do danego środowiska wiąże się z pewnymi przywilejami, ale także i obowiązkami. Można liczyć na pomoc, wsparcie, ale także podobnie trzeba się wykazać. Takim środowiskiem są wędkarze. Łączy ich wspólne hobby, zainteresowania, rodzaj spędzania wolnego czasu, czyli wszystko to, co jest z tym pojęciem związane. Ale czy na pewno?
Otóż:
1. Przyjeżdżam nad jezioro. Jest godzina 8.00. Brzeg zastawiony samochodami jak na miejskim parkingu. Jak ja przejadę? Zatrzymuję samochód. Udaję się do poniżej łowiących wędkarzy. Pytam się grzeczni,e czy ktoś może przestawić samochód, bo chciałem przejechać. Reakcja? Nie będę opisywał. Czy to moja wina, że ten brzeg, czy to miejsce, są jedynymi, gdzie mogę w miarę normalnie zwodować łódkę? Nie wnikam, że można było samochody ustawić inaczej, ale po co? Nie dziwię się, że trzeba mieć je na widoku, bo przecież tylu w koło nieżyczliwych ludzi...
2. Płynę sobie łódką po jeziorze. Dopływam do cypla porośniętego wysoką trzciną. Wysunięty on jest głęboko w jezioro. Nie widzę, co jest po drugiej stronie, ale cichutko i powoli wyłaniam się za cypla. Awantura! Z brzegu lecą obelgi, wyzwiska i wszystko inne, czego nie warto przytaczać. Nie ważne, że do spławików gościa mam 200 metrów, nie ważne, że nie robię hałasu, nie ważne nic, tylko to, że jemu ryby przestaną brać... Dyskutować? Przekonywać?
3. Stoję zakotwiczoną łódką przy powalonym drzewie. Nie jest tu głęboko i do minimum ograniczam hałas. Staram się wtopić w otaczający krajobraz. Poprzednio zerwałem tu ładnego szczupaka i miałem nadzieję na powtórkę z „rozrywki”. Obławiam wodę do czasu, kiedy w zasięgu mojego rzutu przepływa wędkarz na całej mocy silnika. Cieszę się, że ma mocny silnik, że może szybko i głośno pływać, cieszy się i on, bo z pełnią szczęścia na twarzy i promiennym uśmiechem, przekrzykując hałas swojego motoru, zadaje mi pytanie: „Biorą?”
4. Wieczór. Spływam łódką do miejsca, gdzie zostawiłem samochód. Widzę z daleka na jego wysokości wędkarza. I co ja mam teraz zrobić? Brzeg niedostępny, przynajmniej wokoło. Podpływam i awantura. Co go, k…, obchodzi? Nęci od rana i nie życzy sobie psucia łowiska. Dopływam do brzegu 300 m dalej. Piechotą po samochód, szczery uśmiech do gościa i tyle...
5. Rzeka Wisła. Wyjątkowo długa główka. U nasady siedzi wędkarz i łowi na spławik. Pytam się, czy mogę wejść na szczyt, żeby obłowić warkocz i co słyszę? ”Nie, bo JA tu byłem pierwszy.” Odpowiadam dziękuję i udaję się dalej.
6. Pisać? Po co...
Przykłady można mnożyć, aż niektórym się wyda, czy nie popadam w skrajność. Ale czy życie polega na wiecznym poklepywaniu się po plecach? Wyrazy na „ą” i „ę” są jak najbardziej u nas, a te na „k”, „ch” dotyczą - a jakże - innych środowisk. Pamięta się bardziej rzeczy złe, bo na dłużej zapadają w naszej pamięci. Boli mnie to, że najwięcej nieuprzejmości doznaję nad wodą od kolegów wędkarzy.
Mogę przecież opisać to zupełnie inaczej, z innego punktu widzenia. Ile jest przecież życzliwości, koleżeństwa i pomocy od wędkarskiej braci. Ile to razy pomógł mi ktoś zwodować, czy wciągnąć z powrotem łódkę, wykopać samochód z błota, czy z dziury. Nie wspomnę wędkarzy, którzy porozmawiali przyjaźnie, doradzili, wskazali miejsce godne uwagi, czy opowiedzieli to i owo. Powiem, że bardzo często podczas spinningowania brzegiem rzeki „zagadywałem” się ze spotkanymi wędkarzami. Bardzo lubię wymieniać poglądy i doświadczenia nad konkretnym łowiskiem. Nie ma nic lepszego niż otrzymywane rady czy wskazówki od starszych wędkarzy nad samą wodą.
Ile sprawia satysfakcji porada udzielona innym. Można określić moje przykłady jako skrajny przypadek, czarną owcę w stadzie, czy coś w tym stylu, ale czy na pewno? Nie wiem, czy spotkaliście się z czymś podobnym, czy to tylko ja miałem takie szczęście? Czy czasami sam nie postępuję podobnie? Powiem, że nie – to skłamię, powiem, że tak - też skłamię. I tak źle i tak niedobrze…
Myślę jednak, że się staram. Staram się nikomu nie przeszkadzać i aby nikt nie przeszkadzał mi. Nie będę się ścigał o lepsze miejsce czy łowisko. Starczy miejsca dla wszystkich. Nic nie poradzę na to, że wędkarzy jest coraz więcej, a zbiorników wodnych coraz mniej. Zabudowa, ośrodki wypoczynkowe, czy domy letniskowe ograniczają coraz bardziej i tak znikomy dostęp. Coraz mniejsza ilość ryb, łowisk, działalność rybaków, kłusowników i to wszystko razem wzięte powoduje w nas agresję i niezadowolenie.
Człowiek jedzie na ryby, aby wyluzować się, wypocząć, „naładować akumulatory” i nie musi sobie wzajemnie utrudniać życia. Trudniej, ale przyjemniej lepiej jest być pomocnym. Warto czasami się uśmiechnąć, zdystansować, stanąć z boku, postawić się na miejscu kolegi wędkarza i nie trzeba być w tej uprzejmości i wylewności nadgorliwym Więcej serca życzę zarówno sobie jak i Wam, drodzy przyjaciele wędkarze!
Tymi moimi przemyśleniami chcę zwrócić Waszą uwagę na ten problem. Wędkarstwo to nie tylko łowiska, sprzęt i metody połowu, ale także zachowanie. Zachowanie się samego wędkarza i to zarówno w stosunku do otaczającego go środowiska przyrodniczego, ale także w stosunku do innych jego użytkowników i to zarówno związanych bezpośrednio, jak i pośrednio z wędkarstwem.
Jarbas
|
| |
|
| Komentarze sš własnociš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoci za ich treć. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Wędkarska brać... (Wynik: 1) przez old_rysiu (szreter@interia.pl) dnia 25-04-2003 o godz. 10:57:44 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Drogi Jarbasie - Zycie jest brutalne. Twoje spostrzeżenia jak sa pisałeś, można dotyczą wędkarza, który swoim sprzętem penetrować może cały akwen. Mało tego, na koniec zabawy jeszcze burzy miejsce azylu biednemu stacjonarnemu wędkarzowi. Czy to jego wina, że nie ma na tej wodzie prawdziwego mola na jednostki pływajace? Zauważ, że czepiam się teraz umyślnie, abyś zobaczył, dlaczego jest tak jak pisałeś. Nad wodę jak uż zamierzasz wodować, należy przypływać wcześnie - przed switem a kończyć, jak już wędkarze opuszczają łowisko. Gdybyś miał molo - byłbyś uniezależniony. Jak myślisz, czy tylko dlatego, że ktoś chce wodować jednostkę, należałoby zrezygnować z zanęcanego rano miejsca? W punkcie 2, trochę z tymi metrami przesadzasz. 200 m to taki dystans, że nie widać nawet kto siedzi w łodzi, a co dopiero spławik :-) W punkcie 3 należałoby poinfirmować gościa o zasadach poruszania sie łodziami koło kolegów. Jak potrafisz to zrobić elegancko, to nie tylko ze poskutkuje na przyszłość, ale i ten biedak, który nie zdawał sobie z tego sprawy, pouczy następnego. Tak mozna elegancko komentować, każdy punkt widzenia. Wiesz jak skomentowałby to gość łowiący na brzegu, który wywalił 5 kg drogiej zanety, wygodnie sie rozsiadł spocony, zeby odpocząć od samochodów, warkotów miasta i nagle jakaś łódź podpływa, prosi o odsunięcie się bo chce zwodować. Muszę pisać dalej? Na zakończenie powiem tylko, że też jeździłem ale pontonem. Też nie każdy rodzaj brzegu pozwalał na wodowanie. Znam doskonale te wszystkie Twoje bolączki. No ale - życie jest brutalne. |
|
|
Re: Wędkarska brać... (Wynik: 1) przez sacha dnia 25-04-2003 o godz. 22:33:21 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Mnie na szczęście b.rzadko zdażyło się być tak potraktowany. "Jasiu-zapisz :na chamstwo trza odpowiadać chamstwem!" Częściej spotykałem się raczej z przychylnością,chociaż nie zawsza próba nawiązania kontaktu koniczyła się rozmową,jakieś odburkniącie,nawet nie wiem czy to nie było np.spieprzaj.
|
|
|
Re: Wędkarska brać... (Wynik: 1) przez Monk (macwrob1@o2.pl) dnia 26-04-2003 o godz. 13:07:44 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Hm.... szczera prawda - niestety. Nie należymy niestety do nacji, która na zadane pytanie "how are you?" odpowie "fine". Nie zanosi się, aby ten stan rzeczy miał się szybko zmienić. Oczywiście można w tym miejscu pokusić się o stwierdzenie, iż "byt kształtuje świadomość", ale przecież nie o to chodzi. Jesteśmy narodem dzikusów, czy się to komuś podoba, czy nie!! Życzliwość jest wtedy mile widziana, kiedy to MY mamy z niej czerpać korzyści. Miejmy nadzieję, że to się kiedyś zmieni....
Będąc kiedyś z kolegą łódką na Bugu przytrafiło nam się wpłynąć w łowisko jakiegoś "siwego debila", który zakamuflował się w porastającej brzeg leszczynie. Słowo przepraszam - naprawdę wpatrywaliśmy się w brzeg, aby nikomu nie przeszkodzić!! - jedynie gościa rozwścieczyło. Pomimo szacunku do siwych włosów nie dało się debila uciszyć "dobrym słowem".
Może to, co teraz napiszę zabrzmi z lekka patetycznie, ale jestem przekonany, iż jest to wspaniałym miejscem do popisu dla takich portali, czatów, jak nasz. Wielokrotnie pojawiały się zastrzeżenia, co do nadgorliwości osób, wyznaczonych do pilnowania na nich porządku. Po takim tekście zapał powinien być jeszcze większy, aby w przyszłości, kiedy to nasze skronie pokryje siwizna, nie oceniano NAS w tak mało pochlebny sposób. Czego sobie i Kolegom życzę...
|
|
|
Re: Wędkarska brać... (Wynik: 1) przez Docio (zbyszekstanisz@wp.pl) dnia 26-04-2003 o godz. 14:12:49 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Ja mam swoje zdanie w tym temacie i jest mi naprawdę przykro, że takie rzeczy mają miejsce nad wodami. Bardzo możliwe, że jest to efektem miejsca. W Wawie gdzie łowię jest rzeczą normalną, iż czasem łowi się ramię w ramię. Spinningista zawsze dostanie pozwolenie przeczesania wody małą przynętą. Spławikowcy zapraszają do siebie na zanęcone łowisko bo za godzinę idą do domu. Czasem zostawią resztę zanęty aby nie mieszać rybom w nosach.
Niestety jest również druga strona medalu. Nie jeden spinningista sprawdzał swoje umiejetności biegowe gdy perfidnie "zza krzaka" mieszał mi w łowisku. Nie jeden kajakarz dostał kilka ostrych słów gdy pywał z premedytacją po linii brzegowej mimo, że miał wod o szerokości 200 metrów. Nie jeden kłusol moczył sie w Wiśle i nie będę pisał dlaczego.
Ot takie moje zasady. Na życzliwość odpowiadam podwólnie życzliwie. Na chamstwo też podwójnie ale chamsko. A w ogóle to "zabić kłusola". |
|
|
Re: Wędkarska brać... (Wynik: 1) przez Sazan dnia 26-04-2003 o godz. 18:31:07 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://www.sazan.com.pl | Również jestem zdania, że część wędkarzy nie jest życzliwa innym :) Wypływa to jednak z ich natury. Człowiek, który jest pozytywnie nastawiony do otaczającego go świata nie chce zrobić przykrości drugiemu. Istota zawistna, uważająca się za ulepionego z lepszej gliny, malkontentna, zakompleksiona, z odchyleniami psychicznymi, o władczych cechach, "mocna" bo w grupie innych itp. często jest uciążliwa dla otoczenia. Chce pokazać "kto tu rządzi". A wtedy zwykle rządzi chamstwo, brak elementarnej kultury i wychowania. Kiedy widzi silniejszego, sam cicho siedzi... Mimo wszystko, Jarbas, trzeba być sobą i robić swoje. Nie dać się sprowokować, to duża umiejętność życiowa. Kto nie ma do siebie pretensji, niesmaku, żalu, za zbyt nerwową własną reakcję - po czasie - jest spokojniejszy, sprawiedliwszy, czuje się wzbogacony o lepsze swoje wnętrze... Na dalszą metę to procentuje... Doświadczenie, umiejętność patrzenia na pewne sprawy z dystansu - wydłuża życie :))) Niestety, przychodzi to z wiekiem... Poruszyłeś bardzo ważny element (nie)umiejętności współżycia ludzi ze sobą... Refleksja nad naszym dotychczasowym postępowaniem - wskazana. |
|
|
Re: Wędkarska brać... (Wynik: 1) przez PMD (pawel_m@poczta.onet.pl) dnia 27-04-2003 o godz. 19:13:48 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Cóż ludzie są rozmaici. Z kulturą osobistą jest u nas nie najlepiej, to widać nie tylko po braci wędkarskiej.'Także na codzień zobaczcie ilu jest uprzejmych kierowców wpuszczających was do ruchu, w kolejce po zakupy, na stoku narciarskim itd. Wszędzie słychać, że ludzi przybywa a niepisany koeks narciaży, drogowy, myśliwych i wszystkich innych jest coraz częściej olewany. Nie da się ukryć, że wędkarzy nad wodą przybywa, gwałtownie więc wazrasta odsetek tych, którzy nie wiadomo po co nad wodę jeżdżą. Jedyna nadzieja to, że z czasem kolejne pokolenia nauczą się już od wczesnych lat że należy byćtolerancyjnym, że uprzejmość to nie wada. Na to jednak trzeba czasu i sporo wysiłku rodziców. Dla mnie w pewnym momęcie ratunkiem od tego stanu był sprzęt pływający, ktróry dawał możliwośc ucieczki na wyspy daleko od watachy poławiaczy czegokolwiek. Niestety coraz więcej osób pływa, co gorsza nie zawsze są sympatyczni. Takie miejsce jak to, zloty które organizujęcie dają możliwość wychowywania. Nie zmienią osób ju ż ukształtowanych ,ale są całe zastępy młodych pokoleń, które mogą czerpać właściwe wzorce. Tak więc Jarbasie nie załamuj rąk, nieś kaganek młodym pokoleniom, może przynajmniej na stare lata zaczniemy spotykaćnad woda więcej życzliwych osób :)))
|
|
|
|