Torque napisał
W sobotę zaplanowany wyjazd nad Wkrę, ale jak spędzić pi±tek? Można po raz kolejny poprzekładać przynęty w pudełkach, można popatrzeć w telewizor b±dĽ... wybrać się na jazie. Rano kontakt z Esoxem - okazuje się, że na łowisku nie powinno być tłoku, Ojtek dwoma rękami jest za, Dziecko (moja dziewczyna), choć zmęczone prac±, także wyraża zgodę i pojedzie zobaczyć to miejsce, którym tak zachwycony byłem po ostatnim nocnym łowieniu.
Umawiamy się na przystanku autobusowym. S± wszyscy – wsiadamy. W ¶rodku grupa depechów, muzyka ze starego kaseciaka dudni, patrzymy po sobie, nie, nie będziemy zgredami, niech sobie słuchaj±. Wysiadamy troszkę za wcze¶nie, więc jeszcze spacerek. Po 10 minutach kierujemy się już w stronę Wisły. Mijamy wał przeciwpowodziowy i jeste¶my w innym ¶wiecie.
Zgiełk i szum Stolicy pozostał gdzie¶ daleko. Inny zapach, dĽwięk. Widzę. że Ojtek i Dziecko też zauważaj± różnicę. Dochodzimy do rzeki. Jak zwykle kilka gruntówek,
„pozdrowienia, dzień dobry”. Stajemy nad wod±, rozkładami wędki, cisza spokój. Wi±żemy woblerki i opieramy wędki na brzegu, jeszcze za wcze¶nie. Zastanawiamy się czy Dziecko nam da dzi¶ szkołę.
W tym momencie nad wodę tuż obok nas schodz± dwaj wędkarze. Pierwszy rzut oka – zawodowcy. Leciutkie wędeczki, kołowrotki małe, mikro woblerki. Już wiem że nie zjawili się tu przypadkowo. Jako¶ się dogadujemy.
Zaczynamy łowienie. Pierwszy rzut i pod samym brzegiem branie. Podci±gam rybę i widzę okonia, który widz±c mnie dochodzi do wniosku, że bez mojej pomocy poradzi sobie z kotwiczk±, po czym odpina się grzecznie. Kolejny rzut i kolejne branie. Pocz±tek dobry.
Nagle słyszymy gwizd kołowrotka. To jeden z nieznajomych ma rybę na kiju. Kilka chwil i już wiemy, że to nie jaĽ. Dochodzimy do wniosku że brzana. Nie udaje się jej wyj±ć, niestety, na pami±tkę pechowemu łowcy pozostaj± dwie łuski - już mamy pewno¶ć Barbus Barbus pełn± gęb±.
Wiadomo, ryby zbliżaj±. Zapalamy papierosa, rozmawiamy o sprzęcie i znów słyszę gwizd kołowrotka. Tym razem moje Kochanie ma rybę na wędce. Szybki, choć lekko niepewny hol i pierwszy jaĽ na brzegu. Robimy fotki i rybka wraca do wody. Zaczynam łowić kilka brań jednak zacięcia nieudane. Jacek, bo tak się przedstawił kolega znad wody, znów siedzi na brzegu, podchodzę znów rozmawiamy.
Dzi¶ większ± przyjemno¶ć sprawia mi patrzenie na rzekę i łowi±cych niż samo wędkowanie. Jacek okazuje się skarbnic± wiedzy na temat łowienia na Wi¶le, więc chłonę wiadomo¶ci i obiecuję sobie, że wykorzystam je podczas następnych wypraw nad wodę. Rozmowa przerywana jest jedynie przez spławy ryb i gwizd kołowrotka mojej Pani, która tego wieczora, zgodnie z zapowiedziami, strzepała nam tyłki łowi±c trzy ładne jazie. Ojtek broni honoru mężczyzn łowi±c kr±pia.
Czas się zbierać. Żegnamy się z nowo poznanymi kolegami z WCWI i udajemy się na przystanek.
Pozostaje mi tylko podziękować tym, którzy pokazali mi to miejsce. S± ryby, s± mili ludzie i jest niesamowita atmosfera nocnego wędkowania. I jest rzecz najważniejsza: te ryby tam będ± jeszcze długo. Sama my¶l o zabraniu jazia z tego miejsca jest niesmaczna i kojarzy się z wielkim barbarzyństwem. Więc pływajcie sobie rybki i niech wam dobrze będzie, a widywać się będziemy jeszcze przez długie, długie lata.
Torque