old_rysiu napisał
Tylko dwa tygodnie pobytu na pierwszym wędkowaniu poza granicami kraju, dostarczyło moc wrażeń i sporo tych "pierwszych". Pierwsza ryba i pierwsze wędkowanie na słynnej Rio Ebre - to już mam za sob±. Czas na pierwszego sazana.
[ Od autora: Uwaga - dzisiejszy tekst może być niesmaczny dla "nokillowców", więc proszę się zastanowić przed przeczytaniem.]
Po ogromnych stratach w żyłkach, już wiem, że na rzece tej słuszny będzie jeden wybór - plecionka. Boję się tylko o moje kołowrotki. Po nieudanych holach, mój strasznie trzeszczał i tylko patrzeć jak mogłoby co¶ strzelić. Z pomoc± idzie Roj. Przekazuje mi wspaniały kołowrotek Shimano z wolnym biegiem szpuli. Artur za¶ nawija mi plecionkę o wytrzymało¶ci 22 kg. Bez przyponu dowi±zuje mi haczyk nr 6. Będę łowił na dwa ziarenka kukurydzy. Dalej już sam montuję zestaw spławikowy.
Głęboko¶ci nie s± za duże - do 3 m - więc stosuję jednopunktowe zaczepienie spławika 2,4 g, ¶rucinki ołowiu, stoperki i już można ruszać na spotkanie z sazanem. Kukurydza z puszki o smaku waniliowym jest tutaj najlepsza przynęt±.
Na wyprawę jedzie ze mn± Roj. Uzbroił sobie podobny zestaw i prócz tego gruntówkę na włos - specjaln± karpiow±. Ustawiamy sie na wodzie, około 10 m od moczarki kanadyjskiej. Łowimy w kierunku brzegu - tuż pod zielskiem. Silne zestawy gwarantuj± nam, że ryba nie wejdzie w ten g±szcz.
Dowi±zani do wystaj±cego pnia i kotwicy, zaczynamy od nęcenia surow± kukurydz± - pod sam± moczark±. Roj łowi na czerwone polskie robaczki kompostowe, ja na 2 ziarna kukurydzy z puszki. Przed rozpoczęciem wedkowania, mamy ciekawe zaj¶cie. Kiedy wyważałem spławik, aby go zatopić (potrzebna gwarancja połowu z dna), a robiłem to przy samej łódce, podczas wyjmowania zestawu, jeszcze bez przynęty, poczułem silny opór. Na wędce wisiał spory kara¶, około 1 kg. Haczyk wbity w pysk . Obaj z Rojem nie wiemy, co o tym s±dzić. Plan jest planem - łowimy nie pod łodzi± ale pod moczark±.
Mija parę minut i Roj ma branie. Hol i jeszcze większy kara¶ l±duje w podbieraku. Ledwo wpuszczamy go do siatki, a mój spławik kładzie się na wodzie i daje susa w głębie. Zacinam. Oj, jaki przyjemny ciężar. Ryba chce schować się w gęstwinie zielska, ale ja trzymam j± sztywno - ani centymetra dalej. Plecionka nie naci±ga się, kij dosyć sztywny - też nie daje wej¶ć rybie w zaro¶la. Mocowanie się trwa parędziesi±t sekund i ryba idzie w bok. Powoli pompuję i podci±gam j± na siłę pod burty łodzi. Roj trzyma już podbierak w wodzie, jeszcze metr, dwa i widzimy wspaniałego sazana. Walka jeszcze trwa - sazan widzi podbierak i odskakuje to w prawo, to w lewo. Musi jednak skapitulować - Roj sprawnie go zagarnia. Mamy wreszcie sazana. Dzisiaj musimy nałowić ich sporo, obiecałem przygotować "sazana a la Oldi". Dla niewtajemniczonych - to ryba na słodko-kwa¶no w rodzynkach, migdałach, miodzie, cytrynie, pierniku itd. Podaje się j± na gor±co. Na cał± 17 osobow± grupę potrzebuję 17 dzwonków z brzuszka. Czy dzisiejsza wyprawa na sazany będzie aż tak udana?
Nie czekaj±c na nic, zakładam znowu dwa ziarenka i do wody. Roj znowu ci±gnie karasia. Widać kara¶ gustuje w czerwonych kompostówkach. Brawo Roj - zrobimy karasie w zalewie octowej. Mój spławik znowu nurkuje - zacięcie i znowu przyjemny opór. Dwie minuty, może trzy - drugi sazan w łodzi.
Roj na zestaw gruntowy zakłada 3 ziarna kukurydzy na włosie i podaje na granicę moczarki. Układa kij na burcie, i wł±cza wolny bieg. Drug± wędk± tnie karasia za karasiem - coraz większe. Moja wędeczka też nie próżnuje. Po udanym holu przynętę podaję to na lewo, to w ¶rodek i zawsze branie i spory sazan w łodzi. Nagle spławik wykłada się i jak zawsze daje nura. Tym razem po zacięciu ryba nie wiadomo dlaczego wyrywa mi parę metrów plecionki z kołowrotka. Wchodzi w to paskudne zielsko i nie daje się wyrwać. Dokręcam jeszcze bardziej kołowrotek - już chyba do oporu. Ryba wygrywa - hak wyprostowany. Jak to? Artur mówił, że to kuty. Roj tylko się u¶miecha. Zawi±zuje mi nowy hak - tym razem kuty. Nie mam okularów i haka na plecionce nie zawi±że - dlatego robi to Roj.
Teraz powinna być spora przerwa. Znam się trochę na rybach i wiem, że jak zejdzie ładna sztuka - to koniec łowienia. Zarzucam 5 m w prawo. Roj na uspokojenie otwiera piwko. Nagle łomot na łodzi - gruntówka Roja zajęczała. Zacięcie i ryba w moczarce. Roj niepocieszony, chce zrezygnować z gruntówki. Namawiam go do wi±zania następnego włosa. W tym czasie przejmuję jego kijek i zakładam jedno ziarno kukurydzy. Rzut na wprost - w rejon jego łowiska. Od razu branie. Zacinam i ogromny ciężar. Sazan kieruje się w prawo. Odparowuję jego atak na znacznie elastczniejszym kiju. Niestety ryba wchodzi w krawędz moczarki. Trzymam i odci±gam ile sił w rękach. Kołowrotek na szczę¶cie nie oddaje plecionki. Wyrywam okaz z zielskiem na otwarta wodę. Parę minut kr±żenia po łowisku i wreszcie l±duje w podbieraku. Siatka zaczyna pęcznieć od ryb.
Gruntówka Roja już zarzucona. Oddaję mu kijek. Roj zakłada robaczki. Znowu ci±gnie karasie.
Ja też nie próżnuję. Sazan za sazanem napełnia siatkę. Czas wracać - rzut okiem na połów - jest norma. Z trudem wyjmuję siatkę. Odczepiamy kotwicę i do domu. Sporo będzie roboty z rybami. a i żoł±dek zaczyna się też odzywać. Trzeba jeszcze przygotować się do zapowiedzianej wizyty poznanych kolegów z Berlina - Cyrana i Seby.
Tego dnia okaże się, jaki ten nasz ¶wiat jest naprawdę mały. Ale o tym w następnej czę¶ci relacji.
Old_Rysiu
P.S.
Największy złowiony sazan miał 3 kg. Chociaż waga ich nie jest imponuj±ca, to siła tych ryb jest niewiarygodna. W przewodach pokarmowych nie znalazłem ¶ladu kukurydzy. Czyżby tak duże stado weszło?