Czy wiesz, że...
Rosówka należy do reprezentowanej w naszym kraju, przez około 30 gatunków, rodziny dżdżownic i w dodatku jest ze wszystkich największa.

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 520
 Zalogowani 0
 Wszyscy 520

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
krzysztofCz: Podoba mi się Twój plan w punkcie (3) :hihi ...(380622) Apr 04, @ 12:47:07

lecek: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(380622) Apr 03, @ 19:46:58

krzysztofCz: Tylko nie miej złudzeń, że na emeryturze będziesz miał więcej cza ...(380622) Apr 03, @ 15:57:03

lecek: Jeszcze (jak dla mnie) to trochę mało czasu Mój pracodawca wyz ...(380622) Apr 03, @ 10:34:12

krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U mnie na morzu albo wieje... albo nie biorą : ...(59426) Apr 03, @ 09:01:48

krzysztofCz: To prawie wieczność... mam nadzieję, że dożyjemy do następnej zbi ...(380622) Apr 03, @ 08:58:12

lecek: Byliśmy w Ustroniu. Dwa dni wędkowania w Wiśle. Na miejscu okazał ...(59426) Apr 02, @ 19:02:39

jjjan: Wpłaciłem za następne dwa lata. Są dwie faktury, każda za rok. N ...(380622) Apr 02, @ 17:57:24

jjjan: Wszystkim wszystkiego dobrego ...(165) Mar 30, @ 08:46:37

krzysztofCz: Święta już za pasem więc... Wszystkim życzę zdrowych, wesołych, R ...(165) Mar 29, @ 17:25:48


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2243
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 2008
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 2134
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2270
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2101
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2155
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2069
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2110
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2474
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2292
Ocena: 5.00 Ocen: 3


Jarekk na dorszach
Opublikował 02-10-2003 o godz. 14:49:16 Esox
Morskie opowieści jarekk napisał
A oto moje pierwsze i chyba jeszcze bardziej ekstremalne, doświadczenia. Była już połowa marca i ciągle zbyt mocno wiało by wypłynąć. Codziennie ok. 13.00 szyper otrzymywał 24-godzinną prognozę i w chwilę potem telefon od nas. Nic jednak nie dało się zrobić, trzeba było siedzieć na walizach i czekać na zlitowanie stada niżów przewalających się jeden za drugim przez Bałtyk.



Po dwóch tygodniach, gdy już zaczynałem wątpić czy uda mi się kiedykolwiek spróbować dorszowania, dostaliśmy sygnał, że jest szansa wypłynąć. Żadnych gwarancji, a jedynie przypuszczenie, że pogoda może się jutro poprawić. Oczywiście nie wytrzymaliśmy. Po godzinie byliśmy już upakowani do samochodu. Małe zakupy, siedem godzin nieco szalonej jazdy i nareszcie wymarzona i niesamowicie pusta, przedsezonowa Łeba. Dowodził nami kolega, weteran dorszowania. On też zarządził, że dwóch się kwateruje, a dwóch śpi w aucie na nabrzeżu. Dawało nam to możliwość zajęcia całej rufy. Było grubo po północy więc do rana nawet się nie zdrzemnąłem - za dużo emocji. Kuter czekał dość długo na pozwolenie wyjścia z portu, nadal dość mocno wiało. Prognozy były jednak optymistyczne i w końcu ruszyliśmy.

Tuż po wyjściu za portowe falochrony spotkała nas kilkumetrowa przybojówka. To wielka, długa fala, przypominająca wały wodne. Powstaje, gdy morze "siada" po sztormie. Kuter jest przy tej fali jak dziecinna łódeczka. Długo wspina się pod górkę, by potem gwałtownie opaść kilka metrów w dół. Fantastyczna zabawa. Jak na wielkiej huśtawie w lunaparku. Płynęliśmy tak półtorej godziny. Początkowe przerażenie, że te fale są znacznie wyższe od naszej łajby zaczynało ustępować. Zaczęło wiać mocniej, temperatura ledwo ponad zero stopni, a do tego mocno dawał się we znaki marznący deszcz. Zrozumiałem po co kupiliśmy pięć kilo soli. Bez tego nie byłoby szans na poruszanie się po zamarzającym pokładzie.

Towarzystwo zaczęło chorować. Oczywiście żaden ze starych wyjadaczy nie miał choroby morskiej, a jakże. Jednemu zaszkodziły wczorajsze pierogi, drugiemu przeszkadzał dym z komina, a trzeci trafił na jakąś wódkę podrabianą, a do tego nie mógł już patrzeć jak reszta rzyga. Ja, jako nowicjusz nawsuwałem się Aviomarinu i miałem gdzieś te problemy. Obok nas (na morzu obok to znaczy jakieś pół kilometra) przepływał wielki rosyjski kontenerowiec, gdy szyper wykonał zwrot i zatrzymał naszą łódkę. Byliśmy na łowisku. W tym momencie przeraziłem się nie na żarty. Fale wywołane przez ruski statek nałożyły się na te co to już były wcześniej, nasza łódka ustawiła się bokiem i zaczęło bujać na boki niemiłosiernie. Po pokładzie przewaliło się wszystko co nie było zamocowane, za burtę poleciały skrzynki, bosak i jakieś drobiezgi. Ja w tym czasie, pomimo nawoływań "kierownika wyprawy" żeby łowić, z całych sił trzymałem się barierki, mając przed oczami raz zachmurzone, sine niebo, a raz morską kipiel. Przechyłomierz w sterówce pokazał wówczas ponad 45 stopni. Wędkę trzymałem pod pachą i zanim udało mi się zarzucić zarobiłem pilkerem w czoło. Przed poważniejszym urazem uratowała mnie gruba czapa. Moja torba z ciepłymi ciuchami przeturlała się przez pokład i po chwili zaczęła sączyć herbatą z robitego termosu. Nie bacząc na takie drobiazgi zacząłem jednak łowić. Nawet nie wiem czy przynęta dotknęła dna, po wyjęciu okazało się, że na wędce dynda kilowy dorsz. To była jedna z pierwszych ryb tego dnia. Bujało coraz bardziej. Łagodna i długa fala przybojowa zamieniła się w ostrą, spienioną falę sztormową. Kuter już nie huśtałł się jak porządny, morski statek, lecz rzucany był we wszystkich kierunkach.

Minęły zaledwie dwie godziny wędkowania, a z łowisk spłynęły wszystkie kutry. Powodem była oczywiście choroba pasażerów. Nasz szyper dzielnie nas katował nadal. Kolega się nie mylił ..."to wyjątkowo uparty szyper, on bez ryby nie wraca". O to czy zawsze wraca z kompletem pasażerów nie pytałem. Warunki stawały się nieznośne. Zaczął padać mokry śnieg, wiało już bardzo mocno, wyglądaliśmy jak bałwany. Podczas przechodzenia na kolejne łowiska zdarzało się, że przez pokład przewalały się spienione fale. Ekipa Szczeciniaków, okupująca dziób kutra, straciła w ten sposób wszystko co miała. Do morza wróciły złowione dorsze, wraz z ciuchami, żarciem, i wielką skrzynią przynęt morskich. W tym czasie miałem już kilka ryb i chyba zaczynałem już rozumieć o co chodzi w tej zabawie, gdy dostaliśmy wezwanie do powrotu ze względu na pogarszające się warunki. Znowu półtorej godziny jazdy, gdy wbrew prawom fizyki, logiki i zdrowemu rozsądkowi, nasza łódeczka utrzymywała się na powierzchni. Klimatu dopełniła zapadająca gęsta mgła i informacja nadana przez radio, że w pobliskim Władysławowie właśnie poszedł na dno kuter rybacki. Gdy dopłynęliśmy miałem ochotę dać buziaka w asfalt nabrzeża, a na nieruchomym podłożu z trudem utrzymywałem równowagę pomimo całkowitej trzeźwości.

Takich warunków nie miałem już nigdy. Szczęście do huśtawki nigdy mnie jednak nie opuszcza. Pamiętam młodego człowieka na którejś z późniejszych wypraw. Stał, uczepiony z całej siły relingów, w oczach przerażenie. Panie, a szyper to wie co robi ? ...chyba nam nic nie grozi ? - zagadał i widząc moje zdiwienie dodał - bo ja już szósty raz jestem na morzu i jeszcze nigdy tak nie bujało. Wtedy na dobre mnie rozbawił. Właśnie uświadomiłem sobie, że to też jest moja szósta wyprawa i jeszcze nigdy morze nie było takie spokojne.

Na morzu łowi się dość dużo, a ryby są zabierane. Dekompresja powoduje, że wypuszczanie nawet małego dorsza mija się z celem. Po kilkudniowej wyprawie, a z racji odległości moje wyjazdy trwają 2-4 dni, przywożę ok. dziesięciu kilogramów dorszowego fileta. To wystarcza, by na wiele miesięcy napełnić zamrażalnik. Nie jest jednak celem samym w sobie. Na morze jadę raz, dwa razy w roku. Jest to zazwyczaj sposób na odreagowanie po finezyjnym łowieniu na górskich, po paproszkach, mini woblerkach, super cieniutkich żyłeczkach i delikatnych szczytówkach. Nie ma przyjemniejszego uczucia niż ból rąk po serii ciężkich holi, wysmaganie wiatrem, słoną wodą i słońcem. Wtedy odkrywasz, że morze to coś więcej niż kocyk na plaży i zbieranie muszelek, a zmęczenie mija na tyle szybko, że po kilku dniach już zaczynasz planować kolejną wyprawę.

Jarekk



Notatka: Tekst Jarka pojawił się jako komentarz do opowieści o łowieniu dorszy Orzecha. Jest jednak na tyle obszerny i ciekawy, że postanowiliśmy udostępnić go jako artykuł, w nadziei, że Jarekk się nie pogniewa. - przyp. Redakcja

 
Pokrewne linki
· Więcej o Morskie opowieści
· Napisane przez Esox


Najczęœciej czytany artykuł o Morskie opowieści:
Plażowe wędkowanie


Opcje

 Strona gotowa do druku Strona gotowa do druku

 Wyœlij ten artykuł do znajomych Wyœlij ten artykuł do znajomych


Komentarze sš własnoœciš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoœci za ich treœć.

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować

Re: Jarekk na dorszach (Wynik: 1)
przez old_rysiu (szreter@interia.pl) dnia 02-10-2003 o godz. 18:57:25
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Czytałem to z przerażeniem. Czyżby należało postawić na równoważni swoje bezpieczeństwo i hobby? Dobrze, ze tak daleko mam do morza.



Re: Jarekk na dorszach (Wynik: 1)
przez orzech dnia 03-10-2003 o godz. 09:07:27
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Kocyk na plaży to tylko mini namiastka. Być z każdej strony otoczonym wodą wśród bałwanów fal to dopiero coś. Ahoj przygodo!!!
Tak mi jakoś chodzi po głowie mała wyprawka w listopadzie. Jakaś sobota lub niedziela. Może Władysławowo lub wraki? Tam czają się wielkie...Zarzucam temat i może zbierze sie ekipa ... ?



Re: Jarekk na dorszach (Wynik: 1)
przez Zenon dnia 03-10-2003 o godz. 14:30:20
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Jeżeli wolno w Łebie polecałbym ŁEB62 nie jest to mój brat ani swat a polecam bo znam szypra
Atmosfera na łajbie znakomita dobrze napływa ,daje szansę tym na rufie i tym na dziobie a co najważniejsze
można się dogadać co do ceny studenci nawet pięćdziesiąt procent



Re: Jarekk na dorszach (Wynik: 1)
przez jesiotr dnia 03-10-2003 o godz. 21:02:34
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Pełen podziw dla zaangżowania. Byłem kilka razy nad morzem, ale pozostałem w porcie. W Świnoujściu brały kapitalne płocie i nie stwarzałem nawet okazji by wypłynąć. W Dziwnowie co prawda złowiłem dorsza i jaką płastugę, ale wstyd mnie powstrzymuje by się pochwalić ich wielkością. Uwielbiam łowić w morzu, ale żeby zaraz wypływać na otware...Zrobię to, ale jak nic będzie to później niż wcześniej...



Re: Jarekk na dorszach (Wynik: 1)
przez kajko (paprosz@wp.pl) dnia 06-10-2003 o godz. 11:20:51
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Bardzo miło się czytało, szczególnie, że sam jestem miłośnikiem stawiania na szali hobby i zdrowia (od siniaków do wątroby). Morze, kiedy niebo jest sine mrzy deszcz i buja jak w lunaparku daje o wiele więcej miłych wrażeń niż takie letnie wędkowanie.
Mój pierwszy raz to był 6 grudnia. Ot takie mikołajki. Bosman mówił, że może ma 5 a wiatr 6 w skali "Boforta" (to nie był Polak i nie wiem jak to napisać). Było -4 stopnie i bujało. Mogę się pochwalić, że mój żołądek stawiał dzielny opór wiadomościom nadsyłanym z błędnika i jakoś te 8 godzin zleciało mi na łowieniu i ślizganiu się na pomoście nie tylko na lodzie.
Wszystkim gorąco, ale to naprawdę gorąco polecam takie wędkowanie.


Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.07 sekund :: Zapytania do SQL: 68