mv napisał
W akwenie, na którym mam zawody jest bardzo dużo rzadkiego mułu i przydennej roślinności sięgającej
dość wysoko ponad dno. Gdy gruntuję nawet najlżejszym gruntomierzem, ciężarek zapada się w
ten muł i roślinność. Jeśli łowię niewiele nad dnem, nie dość, że często mam tam zaczepy, to
i ryby nie biorą na przynętę umieszczoną w roślinach, nie mówiąc już o kulach zanętowych,
które w ogóle nie nęcą ryb, gdyż zapadają się w mule. Łowienie w pół wody i nęcenie powierzchniowe
nie daje efektu, gdyż biorą wzdręgi i ukleje. Jak więc wygruntować takie łowisko i jaką zanętę
położyć? Czym taka zanęta powinna się charakteryzować?
Józef Wróblewski odpowiada:
Uczciwie trzeba powiedzieć, że łowisko tego typu, jakie opisujesz, jest bardzo trudne do
wygruntowania i odpowiedniego zanęcenia. Spróbujmy zatem od początku...
Po losowaniu należy dokładnie zbadać
łowisko, aby znaleźć takie miejsce, gdzie nie będzie roślinności. W przypadku, gdy dywan roślinności
rozciąga się na całym obszarze, szukamy miejsca, gdzie jest on niezbyt wysoki. Dobrze wróży
obecność gęsto porośniętej roślinności w pobliżu naszego łowiska - bo to przecież takie miejsca są
wspaniałą kryjówką dla ryb, które mamy szansę zanęcić.
Gruntowanie klasyczne, czyli z zastosowaniem grunotmierza, raczej nie wchodzi w grę. Jednym
ze sposobów, często stosowanych przez zawodników, jest zaciskanie na haczyku niewielkiej śruciny,
nieznacznie przekraczającej wyporność spławika. Zdarza się jednak, że i to nie pomaga, bo
śrucina pogrąża się w mule. Możemy jeszcze zastosować inny wybieg. Załóżmy niewielki gruntomierz
i wzdłuż przyponu poprowadźmy białą, bawełnianą nić. Po wyjęciu z wody na tej białej nitce
powinna być widoczna grubość warstwy mułu. Jeżeli jednak na tej wodzie rozgrywanych jest wiele
zawodów, warto przygotować gruntomierz o specyficznej konstrukcji - w plastykowym krążku (takim,
jakim przykrywa się napoje) wiercimy lub wypalamy otwory, a następnie centrycznie mocujemy
obciążenie z uszkiem. Zarówno wagę gruntomietrza jak i ilość oraz wielkość otworów, trzeba
dobrać doświadczalnie tak, by w wodzie opadał bez problemów i nie ślizgał się na boki. Jednak
wskazania takiego gruntomierza powinny być bez pudła.
Kwestia nęcenia. Kule zanętowe to rzeczywiście nie najlepszy sposób na takie łowiska. Jeżeli
istnieje ryzyko, że lekka zanęta typu uklejowego przywabi niepożądaną drobnicę, to pozostaje
tylko jedno wyjście - zanętę gruntową, do której dodajemy oleiste dodatki dobrze pracujące
w wodzie, rozrabiamy z jej minimalną ilością, często przecierając w rękach tak, by powstała
mieszanka na "półsucho". Powinna po ściśnięciu ręką być na tyle zwięzła, by nie
rozpaść się w czasie zanęcania, lecz po uderzeniu w powierzchnię wody natychmiast rozpaść się i delikatnie
opadać na dno. Cząsteczki tak spreparowanej zanęty nie powinny zapadać się w muł, bo nie będą
stanowiły zwartej bryły, a dodatkowe wchłanianie wody (w czasie mieszania nie daliśmy jej
wystarczająco dużo, by nią nasiąkły) spowoduje, że będą "eksplodowały" - część z
nich na dnie powiększy swoją objętość, część zaś będzie unosić się ponad dnem lub roślinami.
W końcowej fazie przygotowywania zanęty można dodać "mięsko" czyli ochotkę i pinki,
co znacznie podniesie atrakcyjność naszej zanęty.
Aby być przekonanym do tego, że nasza zanęta odpowiednio pracuje w takich łowiskach, nieodzownym
będzie jej przetestowanie na płytkiej wodzie. Powodzenia!
Józef