Wykrzyknik napisał
Budzik rozdarł się na całego.
- Zostań, nie wstawaj, tak strasznie lubię budzić się koło Ciebie.
- Kotku, to już ostatni wypad w tym roku. Obiecuję: jak wrócę, wyskoczymy gdzie¶ we dwoje.
Wstałem, kilka chwil i już byłem w drodze.
Jak najszybciej, żeby tylko zd±żyć.
Jest przecież już tylko kilka łódek.
Udało się.Teraz tylko rozpakować ten cały czemadan, upchać go do łódki, strzelić fotkę, która jak się póĽniej okaże i tak nie wyjdzie i można już wypływać.
Jest pięknie, cicho, spokojnie. Prawie bezludnie. Wtłaczam się w rzekę, elektryczny silnik pcha mnie powoli do ulubionego dołka. Wymkn±łem się z domu pod pretekstem testu nowego kija. Po czę¶ci to prawda ale... Zawsze jest jakie¶ "ale". Wykradłem się dla kilku godzin na bezludziu sam ze sob±, bez rodziny, klientów, profesorów.
Wtapiałem się bezszelestnie w mglist± przepa¶ć między brzegami. Kotwiczę swoje pływadełko i siadam. Rozgl±dam się, próbuj±c przeszyć wzrokiem mleko mgły. Kto¶ w oddali pyrka starym Wietierokiem, ale daleko i jako¶ się nie zbliża. Jestem sam.
Przez ostatnie kilka dni rosła we mnie nadzieja. W końcu w niedzielę nałowiłem się do syta, więc czemu nie dzisiaj ?
Zreszt± jakie to ma teraz znaczenie, przecież nie po to tu gnałem. Nie po kilka ryb, które zreszt± i tak wypuszczę. Miałem pomy¶leć, co¶ sobie ustalić, zaplanować, a może po prostu odpocz±ć...
Lekkie puknięcie wyrwało mnie z zadumy, przyci±łem i siedzi. Okonek, na pewno okonek. Już nie walczy tak jak latem, ale ci±gle daje frajdę na miękkim kijku. Minęły już dwie godziny, a ja mam jednego okonia. Z tysi±ca my¶li, które mnie dopadły jedna przydusiła do pokładu: "Dlaczego nie bior±?". Miałem my¶leć o domu, jaki będzie, kiedy zaczniemy budowę, o echosondzie i powiększaniu rodziny. Chciałem uciec od codzienno¶ci, nie my¶leć o rybach i faktycznie prawie przestałem. Zmrużyłem oczy, kołowrotek rytmicznie zwijał żyłkę. Robił to prawie sam, bo ja już spałem. Zasn±łem, wtuliłem się w siebie, zapadłem gdzie¶ głęboko w dziwne ciepło. Było mi miło, nie chciałem już nic łowić. Żadnych okazów, tylko zwijać i zwijać. I nagle co¶ zablokowało żyłkę, kołowrotek stan±ł i obudziłem się. W przelotkę uderzył ciężarek od troka. Przestało być ciepło. Dobrze, że moja kochana żona zrobiła mi kawę. Kilka łyków, kanapka i znów jest przyjemnie.
Przepływam kilkana¶cie metrów, nie rzucam kotwicy. Nurt jest tu tak słaby, że dryfuję bardzo powoli . Rzut i siedzi, co¶ szarpie nie po okoniowemu. To pewnie mały szczupaczek. Mam tylko nadzieję, że się nie zerwie, bo zawsze mam póĽniej żal, iż zakolczykowałem takiego maluszka.
Udało się. Rany, jaki on przerażony! Zrobił się jaki¶ blady, prawie przezroczysty.
Zrobię Ci zdjęcie łakomczuchu i puszczę.
Odpłynę dalej, bo pewnie znalazłem jakie¶ przedszkole.
Nawet nie zauważyłem, gdy zrobiło się słonecznie, ciepło i jako¶ tak pastelowo.
Pływałem między wyspami, szukaj±c jakiej¶ samotni, azylu od nielicznych łódek, które przepływały z miejsca na miejsce w poszukiwaniu kontaktu z zębatym.
Piknęła echosonda, o której zapomniałem. Znalazłem ładny dołek, zawróciłem, rzuciłem kotwice i zaczęło się czesanie. Rzut po rzucie i jeden okoń. Ani mały ani nawet ¶redni, za to jaki¶ taki br±zowy, piękny. Nastroszył płetwy, gdy położyłem go na dłoni do zdjęcia.
Była już prawie piętnasta - powinienem wracać.
Nie chcę, nie chcę wracać.
Zostawiać tego miejsca, tej ci±gle uciekaj±cej wody. ¦wiat mógłby się skończyć na tej rzece, na delikatnym wietrze i pastelowym niebie. Mógłby się skończyć jeszcze na kilka godzin, na kilka westchnień i oddechów zimnym powiewem jesieni. Niestety trzeba wyj±ć siatkę z wody, obejrzeć rybki i zwrócić im wolno¶ć. Przetestowałem kij, nawet prawie ułożyłem plan i zatęskniłem za ciepłem ramion mojej żony. Jeszcze tu wrócę, zanurzę ręce w wodzie, zatracę się w wietrze, upoję samotno¶ci± i zasnę. Opuszczę głowę na piersi i będę kręcił, zwijał kilometry snów na swój magiczny kołowrotek.
Będę jedno¶ci± z Narwi±, z brzegiem, łódk±....
Wykrzyknik