Czy wiesz, że...
"12 ręcznie wiązanych much za dolara" - tej treści ogłoszenie ukazało się w jednej z gazet ("Casper") w Woyoming, w 1961 roku. Jego autorem był Dick Cabela. Dziś Cabela's jest największą firmą wysyłkową sprzętu wędkarskiego.

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 335
 Zalogowani 0
 Wszyscy 335

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
krzysztofCz: [quote:f2a4672e65="jjj an"]W tym wątku będę podawał wpłacone kwoty ...(18225) Mar 27, @ 16:07:40

lecek: Wielkanoc w Ustroniu. Zapowiedziałem małżonce, że święto, świętem ...(59104) Mar 26, @ 15:02:24

lecek: Pooszło. k ...(18225) Mar 26, @ 14:43:29

krzysztofCz: Za Lucka i Bedmara... poszło k ...(18225) Mar 26, @ 14:00:16

artur: Poszło ...(18225) Mar 26, @ 10:30:05

krzysztofCz: Poszło k ...(18225) Mar 26, @ 07:09:09

jjjan: Nikt się nie kwapi więc jeżeli ktoś chce wpłacić,, to proszę blik ...(18225) Mar 25, @ 20:19:56

mario_z: Dzisiaj spotkanie jajeczkowe nad wodą, oczywiście bez wędki bym n ...(59104) Mar 24, @ 20:50:03

Krzysztof46: nic nie trzeba ,zbierajcie na nastepny rok i tyle w temacie ...(18225) Mar 24, @ 17:30:00

krzysztofCz: To komu mamy wpłacać ;question Ktoś zapłacił, to trzeba Mu się ...(18225) Mar 24, @ 17:27:29


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2100
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 1963
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 1984
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2223
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2054
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2111
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2023
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2062
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2425
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2245
Ocena: 5.00 Ocen: 3


Amurowa jadalnia
Opublikował 27-01-2004 o godz. 13:30:00 docio
Karpiomania century napisał

Moja wciągająca przygoda z amurami zaczęła się na poważnie sześć lat temu. Zamieszczane często w prasie wędkarskiej z tego okresu wspaniałe relacje i zdjęcia z połowów amurów gigantów w ciepłych wodach konińskich autorstwa P. Krzysztofa Ławnickiego, z pasją obudziły we mnie instynkt łowcy tych pięknych i niezwykle silnych ryb.



Postanowiłem, iż cały swój wolny czas i zapał, który do tej pory poświęcałem tylko karpiom zostanie w połowie przeniesiony na wspaniałego azjatyckiego kuzyna. Apogeum mojego zainteresowania tym gatunkiem nastąpiło w 1999 roku, kiedy na zbiorniku zaporowym w Chańczy k. Rakowa odkryłem kilka miejsc licznie odwiedzanych przez spore stada wielkich amurów. Przy okazji karpiowych zasiadek coraz częściej z ogromnym zainteresowaniem zacząłem śledzić i podziwiać wspaniałe amurowe przedstawienia. Ci, którzy już widzieli podobne show, wiedzą jak niesamowitych wrażeń dostarcza samo podglądanie tych żerujących ryb.

Widok dziesiątek czy setek amurowych płetw falujących ponad lustrem wody oraz efektowne spławy, poruszyłby nawet najbardziej zatwardziałego i monogamicznego miłośnika spinningu - to pewne. Ja potrafiłem godzinami przesiadywać nad brzegiem i patrzeć, wpatrywać się bezustannie w wodę, starając się choćby policzyć czy ocenić wagę moich przyszłych wymarzonych zdobyczy. A było co oceniać! Największe sztuki, które widziałem, miały koło dwudziestki, bardzo dużo w okolicy dychy i sporo pod pietnastkę. Te obrazki przesądziły o mojej decyzji. Już nie mogłem dłużej czekać, musiałem działać.

Z powodu przymusu łowienia w bardzo trudnych warunkach wiedziałem, że nie będzie łatwo. Wszystkie możliwe łowiska były prawdziwą dżunglą i ostoją wywłócznika, rdestnicy i co najgorsze setek zalanych drzew i patyków. Miejscowi wędkarze, których licznie spotykałem w sąsiedztwie, na moje pytanie o amury wzruszali ramionami. Mówili - panie, nie do wyjęcia, czterdziestki pękają. Wszystkie kontakty jakie mieli z nimi, kończyły się dewastacją sprzętu i szybkim zerwaniem zestawu w licznych zaczepach. Ja postanowiłem jednak spróbować.


Artiu 18 kg

Rozpocząłem poszukiwanie miejsca swojej przyszłej zasiadki. Interesował mnie teren, gdzie połacie roślinności i patyków byłyby rzadsze i istniałaby realna szansa udanego holu ryby. Wytypowałem jedno stanowisko. W gęstej roślinności były jakby oczka, niewielkie wycięcia czy luki z czystą wodą. Patyków mało a to rokowało nadzieję na mniejsze straty. Dno od linii brzegowej było bardzo płaskie z dwudziesto- trzydziestocentymetrową płycizną ciągnącą się na jakieś dwadzieścia metrów w stronę otwartej wody. Podebranie ryby musiałoby, więc odbywać się dość daleko. Łowisko gdzie planowałem w przyszłości stawiać zestawy leżało 60-70 metrów od brzegu. Głębokość w tym punkcie wynosiła około 1,5 do 2 metrów z dnem twardym, piaszczystym i niewielkim nalotem mułu w małym zagłębieniu po lewej stronie. W tym małym dołku znajdowała się spora kolonia małż, pomyślałem jest OK, karpie również tu muszą zaglądać.

Kilka dni później zjawiłem się tam ze swoim kolegą, aby przygotować miejsce na wielkie łowy. Wiele godzin spędzonych w wodzie, dokładne oględziny dna, usunięcie paru zbędnych przeszkód pod i nadwodnych, i powstała, jak się okazało, wspaniała amurowa jadalnia. To miejsce obdarzy nas w przyszłości niezapomnianymi wrażeniami, emocjami i rekordami życiowymi. Od momentu przygotowania tego łowiska do chwili obecnej złowiliśmy tam kilkaset amurów i karpi. Najefektywniejszym sezonem jak do tej pory był rok 2002, kiedy na jednej trzytygodniowej zasiadce ilość złowionych ryb zaskoczyła nas totalnie. Ten amurowy maraton z przyjemnością powspominam i postaram się Wam skrótowo opisać.

Po kiepskim początku sezonu 2002, gdzie przez cały maj na naszych zestawach wylądowało tylko kilka karpi do 6 kg z niecierpliwością oczekiwaliśmy na lepsze dni. Czerwiec nastroił nas wyjątkowo amurowo, a to z powodu wysokich temperatur i upałów, które bardzo szybko podgrzewały wodę. Należało się spodziewać, iż wkrótce amurzy apetyt osiągnie szczyt. Mając w pamięci nasze zeszłoroczne wojaże wiedziałem, że na najlepsze brania możemy liczyć od drugiej dekady czerwca, kiedy nasze łowisko będzie już mocno pokryte roślinnością i temperatura wody przekroczy 20°C. W roku ubiegłym, o podobnej porze, złowiliśmy w ciągu tygodnia wiele amurów do 17 kg, pięć sztuk przekroczyło dyszkę.

Brak czasu spowodowany moją nauką i przygotowaniem do obrony pracy magisterskiej spowodował odsunięcie naszego kolejnego wyjazdu na końcówkę czerwca. Aby nie tracić czasu na żmudne przygotowania do wyjazdu związane z kręceniem kulek i zakupem niezbędnych rzeczy, wszystko mieliśmy przygotowane już wcześniej, wystarczyło tylko zapakować w samochód. Sytuacja sprawiła, że nad zalewem w Chańczy zameldowaliśmy się dopiero rano 24 czerwca. Miejsce na szczęście było wolne. Pogoda zapowiadała się fenomenalnie, w powietrzu czuć było zapach lasu i przyszłych wspaniałych zmagań z wielkimi rybami.


Leo 15,2 kg

Tym razem planowaliśmy posiedzieć zdecydowanie dłużej niż było to zazwyczaj, minimum dwa tygodnie. Na dwutygodniową wyprawę mieliśmy do dyspozycji 300 kg kukurydzy, 35 kg kulek, 25 kg konopi i dużo pienistych żywczyków. To potężna dawka mogąca niejednego wędkarza przyprawić o zawrót głowy. No cóż, żarłoczność naszych ulubieńców i nasze pragnienie w sprzyjających warunkach sprawia, że nawet taka ilość zanęty i napojów znika z dna łowiska i skrzynki z zawrotną prędkością. W poprzednich latach zwykle do końca trwania każdej zasiadki brakowało nam wszystkiego, teraz nie mogliśmy do tego dopuścić.

Szybki wyładunek z samochodu całego majdanu mniej lub bardziej potrzebnego trwał przeszło godzinę. Oczywiście już wcześniej mieliśmy wszystko dokładnie dopracowane i operacja rozkładania naszego arsenału karpiowo-amurowego przebiegała bardzo sprawnie i bez zgrzytów. Po rozłożeniu namiotu, Artur zajął się wprowadzką całego wspólnego inwentarza do komnaty, a ja pompowaniem pontonu.

Przed południem na brzegu wszystko było fertig, pozostało już tylko przygotowanie łowiska. Wspólnie wyruszamy na wodę w punkt gdzie zamierzamy łowić. Miejsce od ubiegłego roku zmieniło się diametralnie, zdecydowanie mniej roślin, woda nieco niższa, maksymalnie metr siedemdziesiąt, ale za to w sąsiedztwie prawie żadnych wędkarzy.

Kotwiczymy ponton i wskakujemy do wody. Standardowo, jak co roku zamierzamy ponurkować i sprawdzić czy dno jest czyste i bez niespodzianek. Zawiść i chamstwo niektórych pseudo-wędkarzy zawsze bacznie nam się przyglądających budzi naszą czujność i zmusza do ostrożności. Niespodzianki na dnie już w przeszłości były, więc tym razem trzeba mieć również pewność, że nasze miejsce jest ok.

Łowisko znakujemy po lewej i prawej stronie planowanego obszaru nęcenia, dwiema malutkimi kostkami styropianu przywiązanymi do wystających łodyg wywłócznika. Takie skromne oznakowanie miejsca w zupełności nam wystarczy. Ponieważ z brzegu jest widoczne tylko na wodzie bez fali daje nam to szansę chronienia miejscówki przed wzrokiem innych zainteresowanych.

Rozpoczęliśmy nęcenie szerokim pięciometrowym pasem o długości około ośmiu metrów. Na pierwszy rzut do wody trafia 40 kg gotowanej kukurydzy plus 2 kg konopi, całość mocno posłodzona i dosmaczona dipem truskawkowym oraz około tysiąca szesnastomilimetrowych kulek, również o zapachu truskawki. Kulki własnoręcznie wykonane w domu z dwóch moich ulubionych mieszanek (jednej na bazie produktów wysokobiałkowych takich jak: kazeina, serwatka, albumina i drugiej na bazie zmielonego pokarmu dla kanarków z delikatną nutą rybną), miały się okazać naszym cudownym środkiem ściągającym amury z najdalszych zakątków zbiornika i zmuszającym je do częstych odwiedzin na naszych wędkach.

Przy tak dużej kumulacji zanęty na małym obszarze prawdopodobieństwo szybkiego nadejścia brań jest niewielkie, dlatego prawie nigdy w pierwszym dniu po zanęceniu nie ustawiamy zestawów w łowisku. Tak było i tym razem, chcieliśmy dobrze odpocząć po bardzo wyczerpującym i pracowitym dniu.


Leo 16,3 kg

Do wieczora wszystko mieliśmy za sobą, należało jedynie wygodnie usadowić się w fotelach, otworzyć piwko i wspominać nasze wcześniejsze udane wyprawy w oczekiwaniu na jutrzejszy, ciekawie zapowiadający się dzień. Nasze pogawędki przy złotym dopalaczu wyjątkowo pobudzającym do ożywionej dyskusji przeciągnęły się do późnych godzin nocnych a tego w przygotowanym rozkładzie dnia nie mieliśmy w planie. Trzeba było przecież bardzo wcześnie wstać. Zaplanowaliśmy pobudkę na godzinę szóstą rano i czułem, że może być ciężko.

Ilość wypitych "wspomagaczy" spowodowała, iż spało się wyjątkowo lekko i bezproblemowo. Pobudkę dopiero zaserwował nam pilarz buszujący w okolicznym lesie. Szkoda tylko, że rozpoczął pracę dopiero po dziesiątej. Tak zaspaliśmy!!! Ponad cztery godziny spóźnienia, trzeba było szybko się pozbierać.

Z zawrotną prędkością rozkładamy stojaki z sygnalizacją elektroniczną i mechaniczną, wędki, kołowrotki, zestawy i przynęty. Sprzęt, jaki montujemy jest bardzo solidny, 13 stopowe karpiówki z krzywymi ugięcia 3 lbs, duże kołowroty Shimano ze sporym zapasem żyłki 0,38 mm, obciążenie 90 g, przypony z plecionek Krystona 20 lbs i haki Ashima nr 2 i 4. To miało nam zapewnić sukces w starciu z bardzo silnymi rybami jak i wymagającym miejscem pełnym zaczepów.

Precyzyjne postawienie zestawów dokładnie między roślinami przy sporej odległości łowienia jest możliwe tylko z pontonu. Rzuty z brzegu zupełnie nie wchodzą w grę. Najlepsze brania w przeszłości zawsze były na skrajne wędki, ustawione blisko, około 30 cm od ściany roślin. Tym razem również tak mieliśmy łowić. Za przynętę na początek posłużyły nam kulki i kukurydza zainstalowane na włosie. Dwa zestawy uzbroiliśmy w 18 mm pop-upy, unoszące się 5 cm nad dnem, mój bananowy, kolegi waniliowy oraz dwa w kukurydzę (cztery duże ziarna mocno dipowane krabem).

Po przygotowaniu wszystkiego, pakuję się do pontonu biorąc ze sobą kilogram zanęty na każdą wędkę i zabieram się do "wywózki". Pierwszy zestaw z kukurydzą już po kilku minutach ląduje w wodzie. I tu nastąpiła pierwsza niespodzianka. Spływając po drugą wędkę, będąc w połowie drogi do brzegu wyraźnie usłyszałem krótkie pi pi i dostrzegłem Artura wykonującego zamaszysty ruch wędką do tyłu. Znając skłonności Artia do żartów cały czas myślałem, iż robi mnie po prostu w balona. Dopiero jego głośny krzyk wyrwa mnie z tego ogłupienia i uświadamia, że to prawda - miał branie! Jeszcze chwila i widzę piękną parabolę jego karpiówki świadczącą o kontakcie z niemałą rybą. Robię sprint wioślarski do brzegu by móc wesprzeć kolegę i rozłożyć podbierak, który na domiar złego schowany jest głęboko w namiocie.

Po pewnym czasie wchodzimy do wody w miejscu gdzie głębokość umożliwia podebranie ryby. Spoglądam na zegarek jest godz. 10.50. Po następnych dziesięciu minutach ostrej walki ładny amur kapituluje. Szybkie pomiary: długość 85 cm, waga 8,5 kg i ryba natychmiast wędruje z powrotem do wody.

W ekspresowym tempie biorę się za ponowne wywożenie wędek. Na kolejne branie czekamy pół godziny. Tym razem odzywa się mój sygnalizator i lewa wędka z kukurydzą. Minimalny ruch swingera do góry i podcinam. Jest!!! Ryba od razu parkuje w gęstwinie zielska. Trzeba wsiadać do pontonu i próbować wyplątać ją z kryjówki. Po krótkiej szamotaninie udaje się. Uwolniony amur błyskawicznie odchodzi na otwarta wodę tnąc po drodze całe łany roślin. Już wiemy, że tym razem przeciwnik jest znacznie większy od pierwszego. Po dokładnie pięćdziesięciu minutach walki z pontonu wspaniały amur wykłada się na powierzchni. Na oko widać, że ma pod piętnastkę. Dokładny pomiar na brzegu potwierdza nasze przypuszczenia, waga 15,20 kg przy 106 cm długości. Ręce mi się trzęsą ze szczęścia jak staruszkowi, nie mogę dojść do siebie, a przecież za chwilkę ma rozpocząć się moja sesja zdjęciowa. Amurek dla odzyskania wigoru trafia na kilka minut do wielkiego czarnego worka zamocowanego na głębszej wodzie, potem przed obiektyw Zenita i ponownie na wolność.


Zachód

Kolejne brania nadchodzą bardzo szybko. Do następnego dnia ryby biorą seriami w niewielkich odstępach czasu. Również w nocy nie dane jest nam pospać. Artur skutecznie łowiąc wyciąga po kolei sztuki: 8 kg, 6,5 kg, 8,5 kg i 15 kg. Ja też nie próżnuję i do pierwszego łowiskowego śniadania na koncie mam amury: 8 kg, 10 kg, 16,3 kg, 8,5 kg, 3,2 kg i 4,5 kg karpia.

Na drugi dzień po ciężkiej i wyczerpującej nocy w przerwie braniowej analizujemy sytuację i robimy notatki. Bilans pierwszej doby połowu imponujący. Jedenaście amurów i jeden karp o łącznej wadze przekraczającej 112 kg! Osiem brań na kukurydzę i cztery na kulki pływające. Skuteczność zacięć i holi również doskonała, tylko jedna ryba wypięta na twardym zaczepie. Kolejne dni i tygodnie przynoszą nam następne brania i wiele emocji. Jednak już do końca trwania wyprawy nie udaje się nam powtórzyć tego tak fenomenalnego wyniku z pierwszych 24 godzin.

Nasza zasiadka ostatecznie przedłużyła się o blisko tydzień do planowanego czasu i po dwudziestu dniach koczowania na łowisku, zawitaliśmy w domu. Ogólnie naszym łupem padły: 32 amury i 63 karpie o zawrotnej wadze ponad 530 kg. Dwanaście sztuk przekroczyło masę dziesięciu kilogramów z największym amurem 18 kg, (karp 9,5 kg). Prawdziwą plagą na łowisku były perkozy i łyski namiętnie korzystające z syto zanęconego stołu. Kilka z nich wypróbowało ostrość naszych haków i niektóre hole odbyły się drogą wodno-powietrzną. Ptaszki nieco zszokowane, ale bez uszczerbku na zdrowiu wróciły do swoich rodzin.

Na tak długą zasiadkę mogliśmy sobie pozwolić tylko dzięki dużej ilości wolnego czasu, jakim dysponowaliśmy. Wielodniowe maratony na rybach zawsze przynoszą ogrom niezapomnianych wrażeń, nowych spostrzeżeń i doświadczeń. Ciągłe przebywanie nad wodą i jej obserwacja bardzo ułatwiają świetne poznanie zbiornika, poznanie zwyczajów ryb o różnych porach dnia i nocy oraz pomagają w podejmowaniu (podczas następnych wyjazdów) właściwych decyzji.

Wiedza i umiejętności zdobyte tą drogą procentują w późniejszym czasie przede wszystkim podczas krótkich wyjazdów na ryby, gdy chroniczny brak czasu uniemożliwia dłuższe zasiadki. Wiemy jak szybko wybrać dobre miejsce do połowu, właściwą przynętę i zanętę. Stajemy się przez to coraz lepszymi karpiarzami i coraz bardziej pogłębiamy wspólną chorobę wielu z nas, zwaną - karp i amur.

century


 
Pokrewne linki
· Więcej o Karpiomania
· Napisane przez docio


Najczęœciej czytany artykuł o Karpiomania:
Orientalny banita - jak go złowić? cz. I


Opcje

 Strona gotowa do druku Strona gotowa do druku

 Wyœlij ten artykuł do znajomych Wyœlij ten artykuł do znajomych


Komentarze sš własnoœciš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoœci za ich treœć.

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować

Re: Amurowa jadalnia (Wynik: 1)
przez jacek_dsw dnia 27-01-2004 o godz. 16:31:32
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.bez-cisnien.neostrada.pl/
Bardzo ciekawy tekścik. Sam mam zamiar w tym sezonie wybrać się na amury. Przynajmniej teraz zimą sobie tak planuje, latem może być zupełnie inna sytuacja. Znam miejsce na jednym jeziorze gdzie się spore amury (100 – 120 cm) wygrzewają, tylko czy podczas tego wygrzewania w ogóle żerują ??

Gratuluję udanych połowów, i życzę podobnych oraz większych w nadchodzącym sezonie.

PS
Mam nadzieje że nie jest to twój ostatni tekst zamieszczony na PW :)



Re: Amurowa jadalnia (Wynik: 1)
przez old_rysiu (szreter@interia.pl) dnia 27-01-2004 o godz. 19:55:27
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Dlaczego karpiarze? Wśród tylu amurów - karp to przyłów. Amurarze - czy to nie brzmi dumnie?
Żeby jednak łowić amury, trzeba coś o nich wiedzieć. Jak zresztą z każdą rybą. Najważniejsze, żeby były w łowisku. Z drugiej strony - znam z autopsji - można ryby obserwować i być bezradny.
Zaraz, zaraz - nie bezradny. To czas następnej nauki. :-)



Re: Amurowa jadalnia (Wynik: 1)
przez sigi (sigi@gt.pl) dnia 27-01-2004 o godz. 21:00:40
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.eurofishing.pl
Artykuł rewelacyjny tak samo jak i połów. Zaraziłem się tą chorobą karpiową i nie próbuję się leczyć:-) Takiego eldorado tylko pozazdroscic. Jak widać cierpliwość i dobre przygotowanie dają efekty. Życzę w tym roku pobicia życiówki!!



Re: Amurowa jadalnia (Wynik: 1)
przez Sazan (sazan@sazan.com.pl) dnia 27-01-2004 o godz. 22:14:15
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.sazan.com.pl
Jak muzyka łatwa, lekka i przyjemna! Odbieram to jako bardzo prawdziwą, rzetelną relację z karpiowo-amurowych zmagań miłośnika zasiadki. Wędkarze, którzy na co dzień machają spinningiem czy spławikówką, często nie mają żadnego wyobrażenia, ile zasiadka na karpia czy amura wymaga przygotowań sprzętu i zanęt, wysiłku i pracy w przygotowaniu łowiska, a później czasu na sprawdzenie swej cierpliwości i... trafności podjętych działań "strategicznych". Często te wszystkie przygotowania poprzedzają obserwacje łowiska, studiowanie literatury... Ale to może już dotyczyć każdej innej metody połowu.

W artykule Century'ego mamy to wszystko pokazane metodą "kawę na ławę", bez zbytniego teoretyzowania i gmatwania mądrością karpiowego bełkotu (jest taki!). Po przeczytaniu tego popularyzatorskiego tekstu na pewno znajdzie się parę osób, które zastanowią się czy ich postać ładnie będzie wyglądać na tle dwóch karpiówek opartych na rod podzie (to właśnie ten bełkot) i czy złowienie kilkunastokilogramowego amura to dla nich tak trudne wyzwanie... Trzeba spróbować! :)

Rzeczywiście, pięknie dobrane zdjęcia podnoszą walory literackie relacji. :) Nic nie działa lepiej na pojawienie się wypieków na twarzy wędkarza jak widok złowionych taaakich amurów! Wszak wszyscy mamy niemal identyczne marzenia...



Re: Amurowa jadalnia (Wynik: 1)
przez wlodek (mrozinskiw@wp.pl) dnia 27-01-2004 o godz. 22:38:16
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Ten "prosty tekścik",jak to określiłeś,był trafnym wyborem!Jest w nim wszystko czego my czytający oczekujemy.Gratulacje,świetnie się czytało!
Amury na fotach,śliczne.Tzw.pozytywna zazdrość mnie zżera :-))



Re: Amurowa jadalnia (Wynik: 1)
przez Tom_roy (tom_roy@wp.pl) dnia 27-01-2004 o godz. 22:49:14
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Artykuł super :) Talent nie tylko wędkarski ale także i do pisania :) Czytając czuje sie jakbym na rybach siedział :) Rybek można pozazdrościć :)



Re: Amurowa jadalnia (Wynik: 1)
przez wels dnia 28-01-2004 o godz. 09:33:13
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Gratulacjie za swietny artykul, przepiekne "foty",no a te ryby?Szkoda ze nie mam mozliwosci zapolowac na amura.



Re: Amurowa jadalnia (Wynik: 1)
przez orzech dnia 28-01-2004 o godz. 11:26:05
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Niesamowity tekst!!!
Przeczytałem z zapartym tchem. Bije od niego autentyzm i pasja. Jest mi bliski, ponieważ w zeszłym roku sam próbowałem zasiadki na dużego karpia i amura. Niestety ten drugi był całkiem po za moim zasięgiem.
Zrobiłem wielkie oczy, na widok ilości zanęty jaką przygotowaliście. Jeszcze chwilka, a kilogramy przeszłyby w tony :::)))
Pozazdrościć czasu jaki mogliście poświęcić na takie wędkowanie. Wyników komentował nie będę, gdyż na razie nie mogę znaleźć odpowiednich słów :) W zeszłym roku udało mi się złowić dwa 10kg karpie i od tamtej pory, ciężko mi sie przestawić na myślenie o innych rybach. Rozumiem więc, że ilość adrenaliny jaką wydzieliły wasze nadnercza, należy mierzyć w litrach.
Zdjęcia godne cyfrówki. To naprawdę Zenit? Jaki model?
Podsumowując, styl, treść, zdjęcia, w skali od 1 do 10 - 100!!!
Kiedyś Sandalista pisał o połowie amurów na mirabelki. Koniecznie opisz jakie kulki, jak podane itd.itp.



Re: Amurowa jadalnia (Wynik: 1)
przez adalin (adalin@poczta.onet.pl) dnia 28-01-2004 o godz. 13:21:49
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.youtube.com/watch?v=2bprl-wGqnc
Ufff... Century, co ja będę się rozpisywał. Kopara mi opadła i tyle. Nie dość, że się świetnie czyta, to jeszcze jest o czym - a to już sztuka.

A tak na marginesie - poza tymi "rybkami", których ilość i gabaryty przyoblekły me lico w pąs zawstydzenia, największe wrażenie zrobiła na mnie ta trzytygodniówka nad wodą :) Żyć, nie umierać! :)

pzdr - ad


Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.13 sekund :: Zapytania do SQL: 124