Młody sandacz w okresie odżywiania się skorupiakami zjada ich dziennie o 20% więcej niż sam waży. Po przej¶ciu na pokarmy rybi sandacz zjada go w ilo¶ci 20% masy ciała. Kiedy osi±ga za¶ 35 cm - zaczyna zerować na leszczu i karpiu.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 431
Zalogowani 0
Wszyscy 431
Jesteś anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikając tutaj Jesteś stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
dzas:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(385089) Apr 24, @ 21:24:03
mario_z:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(385089) Apr 21, @ 18:55:22
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(385089) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(385089) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(385089) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(385089) Apr 03, @ 10:34:12
krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U
mnie na morzu albo
wieje... albo nie
bior± : ...(59443) Apr 03, @ 09:01:48
krzysztofCz: To prawie wieczno¶ć...
mam nadzieję, że
dożyjemy do następnej
zbi ...(385089) Apr 03, @ 08:58:12
lecek: Byli¶my w Ustroniu.
Dwa dni wędkowania w
Wi¶le. Na miejscu
okazał ...(59443) Apr 02, @ 19:02:39
jjjan: Wpłaciłem za następne
dwa lata.
S± dwie faktury, każda
za rok. N ...(385089) Apr 02, @ 17:57:24
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Syrenk± w Polskę - Sandacz
Opublikował 19-11-2002 o godz. 10:50:19 Zespół Redakcyjny |
old_rysiu napisał Nadchodziły chłodne dni Złotej Polskiej Jesieni. A przed nami ci±gle dylemat - grzyby czy sandacze?
Do lasu trzeba było, niestety, jechać bardzo daleko - okolice Olesna. JeĽdziłem tam z ojcem z wielk± rado¶ci±. Lubiłem zbierać i je¶ć grzyby. Lasy były tam piękne, czyste i nie zachwaszczone. Obfitowały w podgrzybki, ma¶laki pstre - przez nas nazywane bagynioki, czerwone kozaki i siwe. Borowików było niewiele. Zawsze wracali¶my z pełnym wiadrem grzybów...
Najbardziej jednak cieszyłem się, kiedy widziałem, jak do naszego domu przychodził dziadek. Był bardzo stanowczy i dyktatorski. Wchodził i mówił:
- Wiktor jadymy jutro na ryby. Mosz być gotowy po połedniu wele czwortyj. Natankuj Syryna na fol. Jadymy na Wisła pod Strumiyń, na sandacza.
Mama wiedziała, że nie ma co zmieniać jego decyzji, a i ojciec nigdy tego nie robił. Dla mnie najważniejsze było, czy jedzie doktor Torka i Karwot. Bo skoro pojad± - ja zostanę w domu. Wtedy była to dla mnie największa strata. Ale nie zawsze tak było.
Dziadek, chociaż uważany był za strasznego chłopa, miał dużo serca dla mnie. I okazywał to na swój, twardy sposób, mówi±c:
- Rysiek tyż pojedzie, bydzie nom żywce chytoł.
Po takim zdaniu kamień z serca mi spadał. Wiedziałem, że rodzice już teraz nie mog± mi zabronić wyjazdu. Nawet kiedy ojciec powiedział, że zmarznę w nocy, dziadek miał już gotow± odpowiedĽ:
- Bydzie w nocy społ w ałcie pod dekom.
I wszelkie dyskusje na ten temat były zakończone.
Chociaż tak lubiłem jeĽdzić na ryby z dziadkiem, miałem jednak pewne utrudnienie podczas tych wyjazdów. Musiałem łowić na jego wędkę. Była to ciężka składana bambusówka z kołowrotkiem typu "Notingham", z ruchom± szpul±. Ciężko się na niego łowiło. Trzeba było wysnuwać żyłkę na brzeg w takiej ilo¶ci, jaka była potrzebna do rzutu. A potem zarzucać i uważać, żeby żyłka nie spl±tała się podczas wylatywania. Każde ĽdĽbło trawy oznaczało możliwo¶ć zaczepienia się żyłki i nieudan± próba wyrzucenia zestawu. Dlatego zabierałem dodatkowy sweter, aby rozłożyć go na ziemi i na nim układać żyłkę. O łowieniu na wędkę ojca z kołowrotkiem o stałej szpuli nie było nawet mowy.
Wisła koło Strumienia była bardzo urozmaicona. Zawsze znalazłem trochę wstecznego nurtu, gdzie spławik spokojnie mógł czekać na branie ryby. Łowiłem na czerwonego robaczka. Nie nęcili¶my. Ryb było sporo. Prócz płoci i jazgarzy - ten był najlepszym żywcem - można było wyholować ładnego leszcza. Pierwsz± uszykowan± przez dziadka wędk±, była ta dla mnie. Ja zaczynałem od drobnych rybek, a oni już montowali ciężkie gruntówki. Czasu miałem niewiele - najwyżej godzinka, ale to wystarczyło aby w sadzyku z blachy z dziurkami czekały na swoj± kolej jazgarki. Zanim się zrobił wieczór, panowie zbierali drwa na ognisko. Trzeba było tego sporo nagromadzić i tylko dziadek mógł powiedzieć :
- Chopy styknie!
Drewna na ognisko nie brakowało w okolicy.
Nadchodziła noc. Spławika już widać nie było i kijek trzeba było postawić pod drzewem, żeby nie przeszkadzał i rano był gotowy do łowienia. Dziadek, ojciec, Karwot i doktor Torka zarzucali gruntówki bardzo blisko brzegu, pod umocnienia z faszyny. Tam podchodził sandacz szukać rybek, które w tych faszynach miały swoje kryjówki. Wędki dosyć solidnie mocowało się na podpórkach i wysnuwało tak zwany luz z żyłki na ziemię. Naci±gali ten luz z boku kija i zapałkiem stopowali, wbijaj±c go w ziemię. Na wysoko¶ci zapałki mocowali biały kawałek papierka. Był dobrze widoczny w nocy i służył jako sygnalizator. Kiedy papierek znalazł się przy kiju, wiadomo - sandacz uderzył. Sam się zacinał i na naprężonej żyłce można go już było holować do brzegu. Scenariusz tego połowu był prawie zawsze taki sam. No wła¶nie - prawie.
Była ¶liczna jasna nocka - wymarzona na sandacza. Co jaki¶ czas ojciec holował sandacza. Karwot i doktor Torka też nie próżnowali. Tylko dziadek jako¶ nic nie łowił. Nocka przy ognisku szybko się skończyła. W siatkach sandacze już się nie trzepotały. Nadszedł cichy i chłodny poranek. Mgiełka unosiła się znad wody, ubrania zrobiły się wilgotne i trzeba było stawać bliżej ogniska. Za to moja wędeczka teraz znów czekała na mnie. Szkoda marnować czasu. Złapałem j± i zakładam trzy czerwone robaczki.
Tylko wrzuciłem zestaw i już spławik jak szalony nurkuje pod wodę. Zacinam i... czuję ogromny ciężar. Jaka¶ ryba zaczyna się ze mn± siłować. Zacz±łem wołać:
- Tata, mam co¶ dużego.
Ryba zaczyna kr±żyć na bardzo jęcz±cej żyłce. Coraz bliżej powierzchni. Patrzę, a tu jaki¶ potwór, najeżona szara kula mieni±ca się czasem czerwieni±. Na wodzie robi wiry i gdy tylko podpływa do powierzchni, fontanna wody wystrzela nad lustro. Prawie się przestraszyłem, kiedy ojciec powiedział:
- Okoń, cholera, spory okoń.
Całe moje ciało zaczęło się trz±¶ć. Z zimna to czy emocji - sam nie wiedziałem. Jakim cudem udało mi się podci±gn±ć go pod brzeg - nie wiem. Tata szybko podebrał go podbierakiem. Ryba na brzegu. Teraz dopiero widzę, jak piękny może być okoń. Złoto-zielony kolor łuski z pięknymi szaro-czarnymi pręgami i krwisto-czerwonymi płetwami. Na jego głowie mieniły się nawet odcienie niebieskiej po¶wiaty. Najpiękniejsza ryba jak± widziałem.
Tata włożył go do siatki. Razem z sandaczami prawie j± wypełnił. Ojciec cały dygocze - trzeba do ogniska podej¶ć. Wszyscy zaczęli gadać o tym okoniu, pytać się, jakie było branie. Tymczasem okoń w siatce wrzuconej do wody nie mógł pogodzić się ze swoim losem. W końcu pluski ustały.
Wyszło już słońce i trzeba wracać do domu. Najwięcej złowił tata - cztery sandacze. Dziadek był niepocieszony zerowym stanem konta.
- Dosz mi dwa sandacze do matki - powiedział ojcu.
- Dobra, babcia się ucieszy - odpowiedział tato i u¶miechn±ł się do mnie.
Zaczynamy składanie wędek, pakowanie. Gotowi już idziemy do Syrenki. Dziadek niesie siatkę ojca i jako pierwszy maszeruje w kierunku samochodu. Tata patrzy na siatkę i mówi:
- Ojciec, ty już zabrałe¶ swoje ryby z siatki?
- Co ty, te som moje, to ty juże¶ swoje wzion.
- Nie żartuj, ja nic nie brałem.
Dziadek się zatrzymał, a my dochodzimy. Patrzymy. W siatce tylko dwa sandacze, a z boku siatki widnieje ogromna dziura...
Old_rysiu
Słownik:
Natankuj na fol - zatankuj do pełna
pod dekom - pod kocem
styknie - wystarczy
wzion - zbrał
|
| |
|
| Komentarze są własnością ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialności za ich treść. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Syrenk± w Polskę - Sandacz (Wynik: 1) przez sandal (s.rzeszotek@chello.pl) dnia 19-11-2002 o godz. 17:58:54 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Eh old rysiu , znowu wspomnienia , dawne a jakby wczoraj. Co prawda nie miałem Syrenki , ale tu się pochwalę , pierwszy mój samochodzik to Trabancik .Old rysiu dodam na koniec ,że dla mnie masz najlepszy rodowód wędkarski ( z dziada pradziada ) w dodatku udokumentowany.P.S. Do sazanowego spławika z kory i ja się przyznaje (superoski na płocie). |
|
|
Re: Syrenk± w Polskę - Sandacz (Wynik: 1) przez Karpiarz dnia 19-11-2002 o godz. 18:48:02 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Z lezka w oku czytam Twoje wspomnienia Oldi i to nie tylko dlatego ze i my syreke mielismy :). |
|
|
Re: Syrenk± w Polskę - Sandacz (Wynik: 1) przez sandal (s.rzeszotek@chello.pl) dnia 20-11-2002 o godz. 19:07:44 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Oldi wiem co łapałem używaj±c tego spławika ,niejednokrotnie były to płocie po 0.5 kg!. |
|
|
|