Czy wiesz, że...
BOLEŃ:
- Rekord Polski - 8,05 kg
- Złoty medal - od 5,00kg
- Srebrny medal - od 4,00 kg
- Brązowy medal - od 3,00 kg

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 578
 Zalogowani 0
 Wszyscy 578

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
dzas: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(385091) Apr 24, @ 21:24:03

mario_z: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(385091) Apr 21, @ 18:55:22

krzysztofCz: Podoba mi się Twój plan w punkcie (3) :hihi ...(385091) Apr 04, @ 12:47:07

lecek: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(385091) Apr 03, @ 19:46:58

krzysztofCz: Tylko nie miej złudzeń, że na emeryturze będziesz miał więcej cza ...(385091) Apr 03, @ 15:57:03

lecek: Jeszcze (jak dla mnie) to trochę mało czasu Mój pracodawca wyz ...(385091) Apr 03, @ 10:34:12

krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U mnie na morzu albo wieje... albo nie biorą : ...(59443) Apr 03, @ 09:01:48

krzysztofCz: To prawie wieczność... mam nadzieję, że dożyjemy do następnej zbi ...(385091) Apr 03, @ 08:58:12

lecek: Byliśmy w Ustroniu. Dwa dni wędkowania w Wiśle. Na miejscu okazał ...(59443) Apr 02, @ 19:02:39

jjjan: Wpłaciłem za następne dwa lata. Są dwie faktury, każda za rok. N ...(385091) Apr 02, @ 17:57:24


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2254
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 2024
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 2147
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2283
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2113
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2171
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2079
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2123
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2485
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2305
Ocena: 5.00 Ocen: 3


Co tam słychać w Bobrownikach?
Opublikował 09-02-2004 o godz. 23:35:00 Docio
Wieści znad wody adalin napisał

Niedaleko Otynia, u podnóża Bukowej (Białej) Góry, na której szczycie straszą turystów resztki poniemieckich bunkrów, Odra bierze ostry wiraż w prawo, podpływając pod samo wzniesienie. Gdyby spojrzeć ze szczytu góry na płynącą w dole rzekę, można zobaczyć także jej stare koryto, jeszcze bardziej wcinające się w ląd, a tworzące teraz przepiękne starorzecze. W efekcie wschodnią stroną powstałego półwyspu gna wartkim nurtem Odra, a zachodnią - ze stoickim spokojem omywają wody Bobrowników, bo tak nazywa się potocznie to starorzecze, będące zimową ostoją rzecznych ryb.



O Bobrownikach słyszało się od zawsze. I nie bez powodu, bo jest to jedno z najbardziej znanych, późnojesiennych i zimowych łowisk wszelkiego białorybu, który szukając schronienia i zacisznego miejsca, gromadzi się w tym głębokim starorzeczu. Wieści, które dochodziły mnie jeszcze w listopadzie, przyprawiały o wytrzeszcz oczu: 80 kilo ryb na trzech, 20 kilo na głowę - e, to nie mogła być prawda. Tym bardziej, że ubiegłoroczne wyjazdy wcale nie wskazywały na takie eldorado. Ale ponoć tego roku...

Nic więc dziwnego, że na pierwsze wspólne tegoroczne wędkowanie wybraliśmy się nad tę wodę. Po pierwsze - blisko, po drugie - rybnie, po trzecie - dobry dojazd. Waldi jeszcze w czwartek pojechał sprawdzić, czy lód raczył opuścić starorzecze, po czym opłacił kartę i złożył telefoniczny meldunek: "Z piętnaście osób siedziało... łowią! Jadę po jokersa, szykuj się na niedzielę. Cześć!"

"Cześć" - odpowiedziałem i zacząłem obmyślać szczegóły wyjazdu. To nie takie proste - gdy człowiek jest wyposzczony ryb jak łańcuchowy pies ugorów, każdy detal nabiera znaczenia wagi państwowej. Czy kupić superka, czy marcelka, czy łowić na szesnastki czy osiemnastki, czy żyłkę wymienić, a jaki spławik i czy taki mam? A może spróbować pickerkiem, czy jednak lepiej na spławik, ale czy z kolei lepiej łowić wagglerkiem, czy może spławikiem mocowanym na stałe? A tak w ogóle to może wziąć bata, ale czy 7 metrów starczy? A co będzie, jak nie dosięgnę ryb? A jak będzie wiało, czy 1,5 grama nie będzie za delikatnie? Itd., itp...

W takim to radosnym uniesieniu minęły mi dwa kolejne dni. Na wszelki wypadek kupiłem nowe żyłki, parę spławików i filcowe wkładki do gumiaków, powiązałem przypony, przewietrzyłem wędkarską skrzyneczkę i wyrzuciłem parę zasuszonych białych robaczków, które utknęły gdzieś w zanętowym koszyczku. W ogóle zajmowałem się takimi czynnościami, którymi głowa rodziny zajmować się nie powinna, gdyż nie licuje to podobno z jej godnością, jak twierdzi moja luba.

Całą przyjemność z wyjazdu przyćmiewała troszkę myśl, że w niedzielę moja żona niesie kaganek oświaty, dręcząc i wymagając wiedzy od jakichś nieszczęśników, przysypiających po sobotnich szaleństwach. Dokonałem więc cudu negocjacji i wcisnąłem babci swoją pierworodną pod opiekę. Cud to prawdziwy, bo w niedzielę także babcia pracowała, w związku z czym moja córcia niedzielne przedpołudnie spędziła w babcinej pracy. A co! Niech się uczy i wie, że dorosłym nie jest lekko...

W niedzielę, o godzinie piątej rano pobiegłem pędem do budzika i wyłączyłem rozdyndany brzęczyk. Szybka herbatka, jakaś kromeczka i cichutko, na paluszkach wymknąłem się z domowych pieleszy. Było pięknie: cieplutko, bezwietrznie i cicho. Tylko sroki od czasu do czasu skrzekliwie komentowały mój widok: objuczonego jegomościa człapiącego w gumiakach na autobusowy przystanek, z którego miał odebrać mnie Paweł. Samochód już czekał. Wpakowaliśmy cały ten grunciarsko-spławikowy majdan do kufra i pomknęliśmy po Waldka.

Punkt szósta wśród egipskich (wiejskich) ciemności, rozmydlonych blaskiem sołtysowej latarni, skrzypnęła furtka w przydomowym płotku i niewysoki, krępy obywatel zaczął podawać nam przez otwór drzwiowy jakieś wiadra, wiaderka i skrzyneczki, po czym wytaszczył z komórki parcianą torbę, wypchaną akacjowym drzewem i resztkami poremontowej boazerii. Waldek, jak przystało na porządnego obywatela, dźwignął na finał pobrzękujący worek, przybił grabę i zaległ na tylnym siedzeniu samochodu, kwiląc o przesianym w mące kukurydzianej jokersie.

Dwadzieścia minut później cała nasza trójka, zasysając bieżnikiem gumiaków przybrzeżne błoto, wędrowała wzdłuż starorzecza szukając najdogodniejszych miejscówek. A kiedy wszystko zostało już wybrane, ustalone i zajęte kupkami bagaży zalegającymi na brzegu, przyszła pora na oczekiwanie dnia. A ponieważ w czekaniu każdy spławikowiec ma wprawę, niezbyt nam się przykrzyło, gdy siedząc przy ognisku siorbaliśmy gębusie i pletliśmy o marynim zadku. Po pół godzinie okazało się, że warto czasem prędzej zajechać nad wodę. Dziesiątki niespokojnych wędkarzy mijało nas w milczeniu, rzucając tylko wymowne spojrzenia na okupowany brzeg. Nam to specjalnie nie przeszkadzało - piwko było wyborne.

Dzień przywitał nas żurawim śpiewem, oczkującą wodą i lekkim wietrzykiem My przywitaliśmy dzień czarną gliną i jokersem. Wymieszany czekał w wiaderku, aż skończymy rozkładać te wszystkie podpórki, siatki i inne rzeczy, które sprawiają, że świat znów uśmiecha się do wędkarza. Osobno rozrobiliśmy zanętę - leszczowy super lorenc (paczka na głowę wystarczy o tej porze) okraszony aromatem sensasa i przybrudzony gliną z radością przyjął kolorową, ruchliwą pinkę, która w zanętowych zakamarkach szukała schronienia. Jeszcze tylko wygruntowanie łowiska, obranie punktu na przeciwległym brzegu i pomazanie żyłki wodoodpornym markerem, i... jedziemy.

Pierwsze kule rzucone na spławik sfalowały spokojną dotąd wodę. Po chwili, gdy rozedrgana tafla zaczęła się uspokajać, zaoczkowało, zadziubdziało, zaspławiało i wzięło. Pierwsze przynurzenie, leciutkie wystawienie antenki i... jest. Jazgarek, bo on to był, wrócił do wody szybciej niż z się niej wydostał. A potem uklejka, znów jazgarek, krąpik. No cóż, rzucam kątem oka na Waldka - również ciągnie jakieś pikusie. Zwinąłem drugą wędkę - natychmiastowe brania nie pozwalają skupić się na dwóch spławikach. Po pół godzinie ostatni raz zakładam ochotkę na haczyk - nie, to nie dla mnie, za dużo zabawy. Pora na pinkę.

Do dziewiątej trwała jazgarkowo-uklejkowa orgia. Cóż było robić? Ano czekać. W końcu musiały wejść te większe rybki. Zniecierpliwiony donęcam gliną wymieszaną z jokersem. Żadnego smużenia w toni, wystarczy. Mija jeszcze kilkanaście minut i mam, pierwszy leszczyk. No cóż, wymiar to on może ma, ale dwóch wymiarów na pewno nie. Wraca do wody. Zmniejszyłem troszkę grunt, chcąc sprawdzić co tam wyżej słychać. Ano było słychać tak bardziej krąpiowo. Nawet sporo-krąpiowo, bo od czasu do czasu brzęczał hamulczyk kołowrotka. Co z tego, skoro chwilę później z miłego transu wyrwał mnie głos kompanów wołający na kiełbasiane śniadanie.

Pierwsze relacje przy ognisku i Pawcio wiedzie prym - kilka ponad półkilowych leszczyków, trochę płotek. U mnie i Waldka marnie: po cztery rybki w siatce, reszta wróciła do wody. Nic to, przyjdzie i kolej na nas. Paweł siedzi od nas troszkę oddalony, w małej zatoczce. Łowi na ochotkę, z gruntu. No i nie ma w łowisku tych wszędobylskich jazgarzy, więc może sobie te leszczyki wyczekać. W każdym razie nie martwimy się zbytnio - miejsca mamy dobre, zanęcone, trzeba czekać...

Po śniadanku wróciliśmy do wędek. I faktycznie - Paweł przestał łowić tak często, a zaczęliśmy my: jakieś leszczyki, płotki "piętnastki" i utuczone krąpie co chwilę meldowały się na brzegu. W sumie nic wielkiego, ale ile radości po zimowej przerwie. Adrenalinka podskoczyła, gdy zerwałem przypon holując ok. półtorakilowego leszcza (yka?). Adrenalinka uderzyła do głowy, gdy chwilę później spiąłem drugiego, podobnego. Trudno, haczyk nr 16 i przypon z "dziesiątki" nie tolerują błędów i siłowych holów.

"Transowe łowienie" - to chyba najlepsze określenie takiego wędkowania. Nie tylko dlatego, że co chwilę brała rybka. Może, a nawet przede wszystkim dlatego, że brania wraz upływem czasu stawały się coraz bardziej delikatne, a wzmagający się wietrzyk wcale nie pomagał w wypatrywaniu antenki spławika. Ileś tam minut uporczywego skupienia na czerwonej plamce powodowało, że zaczynałem się wyłączać z otoczenia, nie słysząc nawet pytań niedaleko mnie łowiącego, Waldka...

Około godziny trzynastej zima oznajmiła swój powrót. W jednej chwili spadła z nieba mokra kasza, która niesiona gwiżdżącym wiatrem wbijała się pod niedopięte kurtki. Przy pierwszym uderzeniu wiatru wędki pospadały z podpórek, chowając się w wodzie przed przenikliwym zimnem. Na brzegu zakotłowało się. Wszyscy domykali plecaki, składali naprędce wędki, przenosili rzeczy pod drzewa. Ten mały kataklizm trwał niespełna 15 minut, ale w zupełności wystarczył, żeby obrzydzić wędkowanie. Jeszcze tylko ważenie złowionych ryb: no tak, Paweł jednak zrobił wagę tymi leszczykami - ok. 5 kilo. Ja i Waldek po bratersku, równo i sprawiedliwie - ok. 3-3,5 kg drobiazgu na osobę. A zresztą, jakie to ma znaczenie? Życzyłbym sobie zawsze spędzać w ten sposób niedzielne przedpołudnia...

Nim wyjechaliśmy na obwodnicę, już byliśmy umówieni na przyszły tydzień. Gdzie? Oczywiście, na Bobrowniki. Będziemy tam jeździć, o ile pogoda pozwoli, przynajmniej do końca lutego, bo potem przyjdzie pora na Pliszkę. A potem na jedno takie linowe jeziorko, no i Odrę, oczywiście...

adalin


 
Pokrewne linki
· Więcej o Wieści znad wody
· Napisane przez Docio


Najczęœciej czytany artykuł o Wieści znad wody:
Zasiadka na łowisku Okoń


Opcje

 Strona gotowa do druku Strona gotowa do druku

 Wyœlij ten artykuł do znajomych Wyœlij ten artykuł do znajomych


Komentarze sš własnoœciš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoœci za ich treœć.

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować

Re: Co tam słychać w Bobrownikach? (Wynik: 1)
przez old_rysiu (szreter@interia.pl) dnia 10-02-2004 o godz. 07:38:51
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Adalin w formie. Pięknie napisane. Przyjemnie się czyta. Teraz w zimowe dni, dla mnie zmarzlaka, to jak balsam. Tylko dlaczego ja to tak szybko przeczytałem?



Re: Co tam słychać w Bobrownikach? (Wynik: 1)
przez Jarbas (Jarbas@hot.pl) dnia 10-02-2004 o godz. 08:05:01
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.jarbas.com.pl
Co ja mam powiedzieć po przeczytaniu tego tekstu? Jedynie... JA CHCĘ NA RYBY !!!
Adalin, człowieku serca nie masz :). Dwa miesiące nie byłem na rybach. Nie mogę się doczekać pierwszego wyjazdu na ryby. Tym powyżej jedynie spotęgowałeś u mnie tęsknotę za widokiem rzeki, jeziora, czy byle wody. W każdym razie udowodniłeś, że już można, ba trzeba. :-)



Re: Co tam słychać w Bobrownikach? (Wynik: 1)
przez wlodek (mrozinskiw@wp.pl) dnia 10-02-2004 o godz. 08:38:33
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Piękne,otwarcie sezonu,Adalinku!Szkoda tych dwóch zerwanych,ale i na nie przyjdzie czas! :-)



Re: Co tam słychać w Bobrownikach? (Wynik: 1)
przez radwan (radzia21@wp.pl) dnia 10-02-2004 o godz. 09:23:10
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Bardzo cacy opowiadanko. Zachęcony tekstem i Waszymi wynikami pozostaje mi tylko czekać na cieplejsze dni i wolny czas... a potem na kochaną oderke:)
P.s Brania były agresywne i stanowcze czy chimeryczne yhm?



Re: Co tam słychać w Bobrownikach? (Wynik: 1)
przez Sazan (sazan@sazan.com.pl) dnia 10-02-2004 o godz. 11:39:03
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.sazan.com.pl
Adalin zanęcił artykułem, że hej! :-) Chłopaki biorą jeden po drugim! :-) Nie rób tego za często Ad, bo kto tu na "Pogawędkach" będzie siedział? ;-)))
Patrzę za okno. Znowu zawiało na biało. Wolna od lodu woda na stawku, powoli, znowu przymarza. Pogoda raczej taka marcowo-garcowa... Udowodniliście starą prawdę, że każde, nawet parodniowe ocieplenie "rusza" rybę. Jest to znakomita okazja dla mieszczuchów do ruszenia się z fotela... Panowie! Kupry w górę! :-)



Re: Co tam słychać w Bobrownikach? (Wynik: 1)
przez Plastik dnia 10-02-2004 o godz. 15:26:24
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Ja również już po tegorocznej inauguracji. Co prawda w okolicach Krakowa nie ma jakiś pięknych późno zimowych łowisk białorybu (możliwe, że nie znam :) ale jest za to kanał z ciepłą wodą! Okolica Nowej Huty nie przyprawia o szybsze bicie serca ale jak to się mówi "to się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma". :))))
Sobotnie wędkowanie przyniosło troszkę radości po tak długiej przerwie. Krąpiowo - leszczowa zabawa trwała kilka godzin a i na haczyk trafilo kilka ciut większych sztuk (w tym karasie ok 0,5 - 0,7kg). O ile pogoda dopisze to przedpoludniowe godziny nadchodzącej soboty też tam spędze. :)))))


Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.17 sekund :: Zapytania do SQL: 84