Samiec ciernika samotnie buduje gniazdo i podejmuje opiekę nad wylęgiem. Samica ciernika przebywa w gnieździe tylko w momencie składania jajeczek.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 596
Zalogowani 0
Wszyscy 596
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
Tiur:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(427673) Apr 26, @ 00:02:06
dzas:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(427673) Apr 24, @ 21:24:03
mario_z:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(427673) Apr 21, @ 18:55:22
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(427673) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(427673) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(427673) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(427673) Apr 03, @ 10:34:12
krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U
mnie na morzu albo
wieje... albo nie
biorą : ...(59445) Apr 03, @ 09:01:48
krzysztofCz: To prawie wieczność...
mam nadzieję, że
dożyjemy do następnej
zbi ...(427673) Apr 03, @ 08:58:12
lecek: Byliśmy w Ustroniu.
Dwa dni wędkowania w
Wiśle. Na miejscu
okazał ...(59445) Apr 02, @ 19:02:39
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Pojedynek drugi - Co tam solo, lepiej rodzinnie...
Opublikował 10-03-2004 o godz. 14:39:14 Monk |
old_rysiu napisał
Pojedynek ten dedykuję wszystkim kawalerom, młodym małżeństwom i tym, którzy jeszcze chcą poznać wyższy stopień wtajemniczenia wędkarskiego.
Nie ma się co czarować. Wędkarstwo to lekarstwo i zarazem choroba. Taki pogląd na to nasze hobby jest zakodowany już od lat. Lekarstwo - bo nic tak nie ukoi naszych poszarpanych nerwów jak łono przyrody. Dlaczego zatem choroba? No i tutaj mamy ciężki orzech do zgryzienia.
Od wieków zajęcie to kojarzy się z wypadami nad wodę. Nie ukrywam, że bardziej ucieczką od zgiełku rodzinnej atmosfery. Chociaż kochamy swoją rodzinę, to chwila ciszy, potrzebna jest jak psu kość. Skoro zatem ma to być ucieczka, to będzie nas kosztować. Coś za coś.
Niby równowaga musi być. Jak ktoś śpiewał - "Pero, pero, bilans musi wyjść na zero".
I zaczyna nam się zerować konto naszego kieszonkowego.
Tutaj złamany spławiczek, zapas haczyków zrównany do zera, jakaś zanęta, przynęta, minimum dwie puszki piwa na dwa dni ( lepiej sytuowany kolega pewno zadba, żeby nie paść z pragnienia), bateryjki do latarki, świetliki... Jednym słowem: kieszeń pusta. I następny stres - skąd wziąć na paliwo?
Do tej sytuacji jednak już dawno przywykliśmy. Najgorsze dla mnie jest to, że kiedy mam już wyskoczyć na te ulubione rybki, żona informuje mnie, że właśnie jutro musimy jechać do... No i zamiast spokojnego wypadu, w asyście spadającego tynku z sufitu, uciekasz do samochodu w obawie zmarnowania swojego kieszonkowego. Wyrodny ojciec, mąż i "głowa rodziny", po takim "wypadzie" jedzie na swoje ukochane wędkowanie.
O dziwo, ryby - twoje najbardziej ukochane istoty - nie zapominają o tobie. Właśnie wtedy zaczyna się intensywne żerowanie. Mało tego. Na hak cisną się rybki, których walory kulinarne i sam ich wygląd, powinny wywoływać same "achy" i "ochy" w Waszej kuchni.
Czy tak jest? Raczej nie. Po przyjeździe i dumnym przekroczeniu progu, okazuje się, że ryby śmierdzą, że z łazienki zrobiłeś chlewik, którego przez tydzień nie jesteś w stanie posprzątać. Nie będę wspominał, co dzieje się, kiedy przez przypadek wypadnie ci z kieszeni rachunek ze sklepu wędkarskiego. No i jak tutaj nie uciec w następny weekend na rybki? A gdyby tak inaczej?
Już widzę, jak czytający ten pojedynek, dzielą się na dwie grupy. Jedni - zatwardziali w wędkarskim stereotypie samotności wędkowania, co najwyżej z kolegą po kiju, drudzy - preferujący łączenie tej przyjemności z rodziną. Przyznam, że nie wyobrażałem sobie takich podziałów. Tkwiłem w tym stereotypie tyle lat. Nadal nim żyję, chociaż widzę, ile straciłem.
Nie namawiam już takich jak ja do zmiany. Już za późno. Ale...
Byłbym kretynem, gdybym nie napisał, że rodzinne wędkowanie jest wyższym stopniem wtajemniczenia. Aby zaznać takiego szczęścia, trzeba od podstaw wszystko przygotować.
Od podstaw, to znaczy od momentu, kiedy taką rodzinę chce się założyć.
Najpierw narzeczona. Niech nikt mi nie mówi, że dziewczyna nie może być sterowana. Za swoim chłopakiem, jak ślepa idzie za nim nad wodę. Na początku nie widzi wędeczek ale tylko JEGO. Tutaj pomaga nam oczarowanie osobą. Kto powiedział, że to my mamy patrzeć ślepo i łazić za dziewczyną po klubach, dyskotekach i prywatkach? Jak kocha, to pójdzie za nami. Wędkarstwo to narkotyk. Nie ma mocnych. Prędzej czy później połknie haczyk nasza luba. To nie koniec akcji. Teraz trzeba kultywować JEJ wędkarstwo. Ani się nie spostrzeżesz, kiedy sama zaproponuje ci wyjazd do Szwecji na szczupaki. Tylko wtedy nie zapomnij o niej. Tutaj musisz zainwestować. To nie jest byle jaka inwestycja. To inwestycja na całe życie. Piszę o tym spokojnie, bo poznałem tutaj tyle par, które właśnie inwestują w takie wędkarstwo. Poznałem też takich, którzy już czerpią z tego korzyści.
Teraz jeszcze parę słów dla zatwardziałych wędkarzy, którzy obawiają się jednego. Braku spokoju podczas wyprawy. Tutaj zaczyna się kłaniać przygotowanie partnera. Jak widzisz, że po przyjeździe ONA włącza radio i słucha kabaretu śmiejąc się przy tym na całą okolicę, wiesz, że masz jeszcze dużo do zrobienia. Kiedy ONA zwróci ci uwagę, żebyś umył ręce po papierosie i dopiero wtedy zabrał się za nęcenie - wiesz, że cel został osiągnięty. Czy masz wtedy obawy o biegającego pieska? Czy wtedy nie wiesz, że czeka cię gorąca kolacja nad wodą? Czy nie ogrzeje cię, przytulając się w czasie chłodnych nocy? Czy złowione ryby będą śmierdzieć w łazience? Czy nie poznasz smaku złowionej rybki, przyrządzonej na grillu wczesnym rankiem?
Jak to się będzie miało z twoim kieszonkowym? Czy nie zadba sama o to, żeby nic nie brakowało? Do tej pory, sąsiedzi z łowiska zazdrosnym okiem spoglądali na twoje złowione ryby. Jak jest teraz? Czy ryba złowiona wzbudzi taką sensację? Czy może widok pary siedzącej nad wędkami będzie dla nich powodem większej zazdrości? Gdzie on taką babkę dorwał? Ten to miał szczęście.
Niech nikt mi nie mówi, że dalsze losy będą gorsze. Widziałem już nad wodą małżeństwa z małymi dziećmi. Nie można pisać o takich nie wychowanych. To tylko ich wina. Ale widok harmonii nawet z dziećmi, już niedługo będzie obrazem normalnym. Czy wtedy będziemy łowić szczupaki czy uklejki, nie jest ważne. Ważne, że będziemy łowić inaczej. Że wyraz "choroba" będzie zanikać. Że wędkarstwo stanie się faktycznym wypoczynkiem. Ile jeszcze odkryć wyższych stopni wtajemniczenia na nas czeka? Czas to pokaże. Tymczasem, życzę wszystkim wędkarskim parom, całym rodzinom, aby cieszyły ich takie wypady. A sobie życzę, aby jak najwięcej takich rodzin zasiadało obok mojego stanowiska.
Old_rysiu
|
| |
|
| Komentarze sš własnociš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoci za ich treć. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Pojedynek drugi . Co tam solo - lepiej rodzinnie./ DO OBRÓBKI/ (Wynik: 1) przez Czez dnia 10-03-2004 o godz. 14:52:09 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Do połowy tekst rozumiem...znam z autopsji (rachunki z wędkarskiego wyrzucam zaraz po wyjściu ze sklepu - odruch bezwarunkowy, pies Pawłowa etc.), wiem jak jest...rozumiem...OK... Od połowy...literatura SF :-) Przypomina mi się tutaj rysunek P. Piskorskiego z jakiegoś starego numeru WŚ. Na pomoście siedzi chłopak z dziewczyną. Chłopak łowi...co ja mówię USIŁUJE !!!!! łowić, a dziewczę szczebiocze..." Może byś tak nie zakładał robaczka na haczyk...wtedy będziemy mieli więcej czasu na całowanie...". Jeszcze lepiej zwykł tego typu wypady opisywać D. Dusza. Serdecznie polecam lekturę. A ja...ja dziękuję postoję :-) |
|
|
Re: Pojedynek drugi . Co tam solo - lepiej rodzinnie. (Wynik: 1) przez Monk (macwrob1@o2.pl) dnia 10-03-2004 o godz. 16:00:37 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Wspólne zainteresowania:))) Piękna sprawa, lecz czy do końca?? U mnie było podobnie: dawno, dawno temu też słyszałem: a może wyskoczę z tobą na ryby?? Szoczek minął, powróciło logiczne myśłenie, więc odpowiedziałem czemu nie. wyjechaliśmy, wyjąłem wędki z samochodu, zarzuciłem, lecz... no właśnie - "Wędkować w taki dzień to grzech...":))) Dzisiaj, po kilkunastu latach doceniam fakt, iż mogę sam wyskoczyć na łono natury. Czasami jest to potrzebne, choć nie ma nic wspólnego z ucieczką od "lepszej połowy". |
|
|
Re: Pojedynek drugi . Co tam solo - lepiej rodzinnie. (Wynik: 1) przez jacek_dsw dnia 10-03-2004 o godz. 20:50:20 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://www.bez-cisnien.neostrada.pl/ | Swego czasu jeździłem bardzo często z dziewczyną nad wodę – i nie było tak źle. Co prawda musiałem wprowadzić kilka zasad, między innymi taką że nikt nie siedzi po mojej prawej stronie (oczywiście jak łowię). W końcu doszło do tego że to ja byłem wyciągany nad wodę.
W zeszłym sezonie wybrałem się w dwójkę spinningować z łodzi. Podpływałem sobie łódką (używałem wioseł) co ciekawsze miejsca i obrzucałem je. „Koleżance” tak się to spodobało że sama zaczęła wiosłować. A ja – ciach woblera do wody piwo do ręki i PANISKO nad wodą. Przepływający wędkarze byli co najmniej zdziwieni co trochę dobiegały mnie słowa zazdrości.
Nie ma co ukrywać od czasu do czasu zdarzały się spięcia nad wodą ale nie jakieś szczególne i wszystko było do przeżycia.
Na koniec dodam że nigdy nie miałem i nadal nie mam nic przeciw temu aby jechać w parze nad wodę, choć co jakiś czas samotny lub też z kumplami jest jak najbardziej na miejscu i jak najbardziej wskazany.
|
|
|
Re: Pojedynek drugi - Co tam solo, lepiej rodzinnie... (Wynik: 1) przez Namarie dnia 11-03-2004 o godz. 11:21:45 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Jedne z najwcześniejszych moich wspomnień znad wody to te, na których siedzę na łódce razem z chrzestną i jej mężem oraz ich córką i zerkam przez burtę, co i kto tym razem złowi. Dziś ciocia z wujkiem są na emeryturze, ale dalej każdą wolną chwilę wykorzystują, by zapakować się na łódeczkę i spędzić dzień z wędkami. Widać - można. :-)) |
|
|
Re: Pojedynek drugi - Co tam solo, lepiej rodzinnie... (Wynik: 1) przez ywreno dnia 11-03-2004 o godz. 14:48:52 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Stary Cwaniak z tego Rysia. Tak ladnie opisal przyjemnosci z wedkowania w damskim towarzystwie , za prawie uwierzylem.Przestan mieszac mlodym w glowach.Jak zawsze jest druga strona medalu.Zabierajac zone nad wode pozwol jej cieszyc sie przyroda.A ty rob swoje.Jestes mezczyzna -przynosisz pieniadze ,wynosisz smieci , dostarzczasz zywnosc /ryby/. I tak trzymaj. Jezel jednak chcesz kusic los , i wreczysz zonie wedke , a Ona nie daj Boze zlowi rybe to bracie po tobie.Od tego momentu nie wedkujesz z zona tylko z ekspertem.Bedziesz musial gnac lodke przez cale jezioro bo po drugiej stronie ,, Ona'' zlapala szczupaka a ty nic. Nie pomoga tlumaczenia ,ze to bylo wiosna a teraz jest lato i rybe trzeba szukac w innym miejscu.A jezeli masz pecha jak ja , gdy na zawodach wedkarskich na lodzie /3 tys ludzi/ ,,Ona" biegnac z kolejna ryba do wazenia uslyszala komentarz w jezyku polskim ,,patrz my tu stoimy jak palanty a kobita juz trzeci raz biegnie z ryba do wazenia'' .jestes zalatwiony . Bedziesz nosil wedki za szefowa i grzecznie sluchal co masz robic aby podciagnac swoje umiejetnosci wedkarskie. Tak by twoja zona nie musiala sie za ciebie wstydzic. I to jest to o czym Old Rysiu zapomnial napisac.Albo tez .... Rysiu czy twoja zona cenzuruje twoje teksty ?
|
|
|
Re: Pojedynek drugi - Co tam solo, lepiej rodzinnie... (Wynik: 1) przez Dzasowa dnia 11-03-2004 o godz. 15:31:44 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Nam się nie udało :-( Pierwsze zauroczenie wędkarstwem minęło doś szybko. Dzas jeździł na te swoje pstrążki, a ja miałam inne pasje. Ale życie niesie różne niespodzianki. O wspólnym wędkowaniu nie ma mowy, bo jak pogodzić zagorzałego muszkarza i początkującą "spławikówkę"? Ale nam to absolutnie nie przeszkadza. On musi mieć ten swój świat, a ja mogę łowić w godzinach pracy (oczywiście jak rozgonię całe domodzieckowe towarzystwo na własne stanowiska) :-) |
|
|
Re: Pojedynek drugi - Co tam solo, lepiej rodzinnie... (Wynik: 1) przez adalin (adalin@poczta.onet.pl) dnia 11-03-2004 o godz. 15:44:41 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://www.youtube.com/watch?v=2bprl-wGqnc | Rysiu, nie mąć :))) Jeden lubi chleb, drugi lubi bułki. Wspólny mianownik sprawdza się matematyce, a to, o czym piszesz, to życie... Jedna żona pojedzie na ryby, druga za chińskiego boga nie wylezie z domu. Jeden będzie szczęśliwy z kwękającą połowicą u boku, drugi będzie po kryjomu strzelał w żonkę z procy kulkami zanęty... choćby ta w największej ciszy, skryta liśćmi łopianu cerowała mu cuchnące, wędkarskie skarpety...
Nie kupuję tego tekstu :) Tym bardziej, że autor niewiarygodny ;)))
pzdr - ad - zwolennik "męskiego" łowienia |
|
|
Re: Pojedynek drugi - Co tam solo, lepiej rodzinnie... (Wynik: 1) przez klon dnia 11-03-2004 o godz. 16:45:32 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Ryszard, Sielanka sielanka, ale musi byc i dobra wola. Ja probowalem ale sie poddalem. . Jak klonik podrosnie to bede mial sojusznika i przawage liczebna :). Zreszta jak to wszystko przemysle to nie jest mi z tym tak bardzo zle. Nie mozna wszystkiego robic razem i miec zawsze jedno zdanie bo to prosta droga do nudy i marazmu. Czasem trzeba znalezc odkocznie i troszke czasu spedzic samemu lub z kumplem gadajac na tematy, o ktorych napewno bys nie pogadal z zona:)... Co do wynikajacych z tego trudnosci to partyzantka tez ma swoj urok... Jestem za tym aby kazdy robil to co lubi. Nic na sile!!! |
|
|
Re: Pojedynek drugi - Co tam solo, lepiej rodzinnie... (Wynik: 1) przez asknet (asknet@alpha.net.pl) dnia 12-03-2004 o godz. 09:44:02 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) http://www.asknet.waw.pl/ | To jest możliwe....można w swojej lepszej połowie znaleźć wsparcie dla wędkarskich przedsięwzięć .... także w gestii sprzętu ...ba to właśnie lepsza polowa bywa bardziej rozrzutna w zakupach wędkarskich lubię wiec ja w nie wciągać ...:-) i wychodzę na tym całkiem nieźle ...:-) same wyprawy tez są bezproblemowe żadnego marudzenia ze się nudzi ze musimy spłynąć do brzegu że.....Moje pomysły wyjazdów zagranicznych prędzej "przerażają" mnie niż moja żone …. chyba mam dużo szczęścia :-) |
|
|
|