Karpiarz napisał
Zima ustępuje niechętnie i bardzo wolno, jednak dni staj± się coraz dłuższe i przyjemniejsze. Wła¶ciwie zima w regionie, w którym mieszkam to taka zima przez małe „z”. Nie ma tutaj bowiem mrozów trzymaj±cych przez wiele tygodni, a i ¶nieg nie leży zbyt długo. Niemniej jednak kiedy pojawiaj± się pierwsze przebi¶niegi, a dzieje się to zazwyczaj w drugiej połowie lutego, serce zaczyna szybciej bić.
Pojawiaj± się krokusy i pierwsze p±ki na drzewach wypuszczaj± młodziutkie listeczki i w zasadzie kiedy już my¶limy, że wiosna zdominowała zimę i będzie coraz cieplej – następuje załamanie pogody.
Sypie znowu nieprzyjemnie ¶niegiem, chwyta mróz i biedne kwiatki na pewno musza pomarzn±ć. Jednak tak się nie dzieje – przebi¶niegi i krokusy przetrzymuj± bez uszczerbku na swoim pięknie kolejny atak zimy i ze stoickim spokojem czekaj± na cieplejsze dni, żeby potem w naturalny sposób po prostu zeschn±ć ze staro¶ci.
Dzisiaj po krokusach dawno już nie ma ¶ladu, a magnolie pokazuję celowo z daleka, by nie było widać jak szybko więdn± te niesamowite kwiaty. W ogrodzie coraz bardziej kolorowo. S± żonkile, tulipany i wiele innych kwiatów.
Coraz czę¶ciej wybieram się na długie spacery do lasu z moj± czworonożn± przyjaciółk±. Obserwujemy ptaki na drzewach i zachwycamy się postępuj±c± w atomowym tempie wegetacj± ro¶lin – zieleń, gdzie nie spojrzysz – nareszcie!!!. Z niepokojem spogl±dam do góry na majestatycznie kr±ż±cego chyba orła. Żeby nie przyszło mu czasem do głowy run±ć z wysoko¶ci na moj± Vicky, biegaj±c± beztrosko po le¶nej polanie i węsz±c± intensywnie przy każdym kretowisku.
Jestem pewien że wiosna to dla większo¶ci z nas najwspanialsza pora roku. Kiedy jestem nad moj± ulubion± rzek± Maas w Holandii, miewam niejednokrotnie mieszane uczucia, czy aby na pewno ta wiosna jest taka piękna. Holandia jak wiemy leży na depresji – dlatego też topniej±ce wiosn± lody oraz deszczowe periody, zalewaj± zazwyczaj wielkie połacie tego pięknego kraju. Księżycowy krajobraz jaki powstaje po corocznej powodzi wieje groz±, a co gorsza, gigantyczne koszty ewentualnego czyszczenia otoczenia rzeki, dyskwalifikuj± wszelkie starania i próby zatarcia ¶ladów kataklizmu.
Inaczej wygl±da nad inn± rzek± w której łowię, a mianowicie nad Renem. Tutaj rzeka ma setki kilometrów nadbrzeżnych ł±k do rozlewania się. Niemniej jednak bardzo szybki nurt oraz niesamowity ruch barek na rzece powoduje, iż łowię chętniej w rzece Maas niż w Renie, mimo że prawie nigdy nie wraca się z niego o kiju.
Tegoroczna inauguracja nad Renem była nieco inna niż w latach ubiegłych. Postanowiłem bowiem pobawić się spławiczkiem przy uj¶ciu ¶cieku do tej rzeki . Spławik znikał natychmist po zarzuceniu. Wyci±gn±łem parę płotek, jednego klenika i mnóstwo okonków. Ten ze zdjęcia miał pecha – połkn±ł zbyt głęboko.
Pecha ma także moja foksterierka Vicky. Nie zabieram jej już od pewnego czasu na ryby, bowiem jej temperament potrafi tak dokuczliwie przeszkadzać w łowieniu, że może się człowiekowi odechcieć wędkarstwa.
Vicky nie protestuje, aczkolwiek oczekuje mojego powrotu, niecierpliwie wypatruj±c mnie w oknie.
Karpiarz