Czy wiesz, że...
Pierwsze informacje o błystce "dorożce" pojawiły się w 1746 r. w spisie inwentarza chłopskiego na Wileńszczyźnie "Dawne puszcze i wody".

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 545
 Zalogowani 0
 Wszyscy 545

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
krzysztofCz: Podoba mi się Twój plan w punkcie (3) :hihi ...(380622) Apr 04, @ 12:47:07

lecek: Na emeryturu mam czteropunktowy plan. 1. Podróże, 2. Wedkar ...(380622) Apr 03, @ 19:46:58

krzysztofCz: Tylko nie miej złudzeń, że na emeryturze będziesz miał więcej cza ...(380622) Apr 03, @ 15:57:03

lecek: Jeszcze (jak dla mnie) to trochę mało czasu Mój pracodawca wyz ...(380622) Apr 03, @ 10:34:12

krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U mnie na morzu albo wieje... albo nie biorą : ...(59426) Apr 03, @ 09:01:48

krzysztofCz: To prawie wieczność... mam nadzieję, że dożyjemy do następnej zbi ...(380622) Apr 03, @ 08:58:12

lecek: Byliśmy w Ustroniu. Dwa dni wędkowania w Wiśle. Na miejscu okazał ...(59426) Apr 02, @ 19:02:39

jjjan: Wpłaciłem za następne dwa lata. Są dwie faktury, każda za rok. N ...(380622) Apr 02, @ 17:57:24

jjjan: Wszystkim wszystkiego dobrego ...(165) Mar 30, @ 08:46:37

krzysztofCz: Święta już za pasem więc... Wszystkim życzę zdrowych, wesołych, R ...(165) Mar 29, @ 17:25:48


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2243
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 2008
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 2134
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2270
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2101
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2155
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2069
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2110
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2474
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2292
Ocena: 5.00 Ocen: 3


Szukając sandaczy
Opublikował 25-10-2004 o godz. 10:00:00 Monk
Wieści znad wody wykrzyknik napisał

Ten wyjazd planowaliśmy prawie cały tydzień nie mogąc się zdecydować gdzie jechać. Wiedzieliśmy tylko jedno - chcemy połowić sandacze.



Na wyjazd nad Gnojno zdecydowaliśmy się dopiero w piątek wieczór. Nad wodą byliśmy jeszcze po ciemku, rozgwieżdżone niebo zapowiadało słoneczny i ładny dzień. Tylko czy coś złowimy?

Zmontowaliśmy ponton, przymocowaliśmy silnik i pełni nadziei ruszyliśmy na wielkie łowy. Silnik pchał nas szybko na znane nam miejsca, a w żyłach krew aż się gotowała. Zakotwiczyliśmy nasze pływadło w głębokim dołku i skakaliśmy naszymi wabiami po stoku. Niestety poza małym szczupaczkiem i jednym okoniem nie mogliśmy nic złowić.

Gdy zrobiło się już całkiem jasno, widok jaki rozciągał się dookoła wprawił mnie w osłupienie. Na brzegu nie było nawet jednego wolnego miejsca, po wodzie pływało mnóstwo łódek, wszyscy szukali szczupaków i okoni. Jednak tylko te drugie chciały współpracować. Zachęcony widokiem brań na innych łódkach Marek wyciągnął troczek.
- No, nie Mareczku, będziesz musiał opuścić mój okręt. Nie będziemy dzisiaj łowili okoni - żartowałem. Marek tylko się uśmiechnął i powiedział, że chce sobie złowić jednego czy dwa.

Nie mogłem go powstrzymać i już po chwili wyciągnął ładnego garbuska. Ja jednak postanowiłem nie odpuszczać i usilnie szukałem grubej ryby. Jednak jak to w życiu bywa człowiek uległy jest i skory na pokusy. Uwiązałem więc i ja na swoim sandaczowym kiju zestaw do łowienia okoni na trok. Okazało się to jednak dla mnie zgubne, gdyż już po chwili z niewyjaśnionych powodów ciężarek podczas wyrzutu złamał szczytówkę czułej sandaczowej wklejanki.
- Mam dość, co jest do licha, to już trzeci raz w ciągu tygodnia.
- Wiesz, Wykrzykniku, jak chcesz możemy wracać.
- Nie, nie Mareczku. Połowimy jeszcze, odetnę końcówkę i będę łowił dalej. Kij będzie nieco sztywniejszy, ale i troszkę szybszy.

Mimo złości na złamaną wędkę i brak jakichkolwiek oznak żerowania sandaczy łowiliśmy dalej. Czas mijał, a nas ogarniało zmęczenie i znużenie. Zmienialiśmy miejsca i przynęty, sposoby prowadzenia przynęt i nic. Wszystko wskazywało na to, że tym razem nie będzie o czym pisać, no może o naszej porażce. Co na to powie Old_ rysiu? Że straciliśmy nasze szczęście? Zresztą, co ja powiem żonie, że znowu spędziłem cały dzień na wodzie uganiając się za rybą, która ma mnie głęboko gdzieś i nie ma zamiaru dać się złowić, zamiast spędzać czas z nią.

- Torque płyniemy na Narew, Gnojno jak widzisz nas nie lubi! Nie chciało dać nam sandaczy w czerwcu i nie chce dzisiaj. Na Narwi jest fajna rynienka coś czuję, że właśnie tam połowimy.

Jak powiedziałem, tak zrobiliśmy. Płynąc znów rozbudziliśmy naszą fantazję marzeniami o sandaczach i sumach. Na nasze nieszczęście owa rynna obławiana była przez dwóch spinningistów łowiących z brzegu, więc wróciliśmy na Gnojno. Po dwóch godzinach bezowocnego czesania wody znaleźliśmy się znów nad narwiańską rynną. Była wolna, więc zakotwiczyliśmy ponton powyżej i posłaliśmy przynęty do wody. Już po chwili Marek przybił mi gwóźdź do trumny, wyciągając miarowego sandaczyka. Cóż, nie można zawsze łowić więcej.

- No, Mareczku, mówiłem Ci, że w końcu Ty będziesz łowił, a ja będę Twoim fotografem. Wiesz, jak to mawiają. Nosił wilk razy kilka ponieśli i wilka - roześmialiśmy się głośno.
- Ja coś czuję, że nic już dzisiaj nie złowię.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca - odparł Marek - jeszcze coś złowisz, zobaczysz!
Niestety rynna obdarowała tylko Marka. Dochodziła godzina szesnasta, więc postanowiliśmy już wracać.

Pakowanie pontonu i całego naszego czamadanu zajmie nam sporo czasu, a ciemno zrobi się za dwie godziny. Wracając do samochodu zatrzymaliśmy się jeszcze na stromym spadzie, żeby oddać kilka rzutów rozpaczy. Rynna była głęboka i liczyliśmy, że może w niej kryją się wspaniałe sandacze. Gdy tylko kotwica miękko dotknęła dna, a Torque przywiązał ją do dulki pontonu, rzuciłem predatorem Mansa z piętnastogramową główką na wypłycenie i powolnymi skokami sprowadzałem go na głęboką wodę. Nurt w tym miejscu był jednak tak silny, że musiałem założyć trzydziestogramową. To pozwoliło mi przytrzymać przynętę przy dnie. Niestety nic się nie działo.

Po kilku pustych przeciągnięciach powiedziałem, że to już ostatni rzut i machnąłem daleko w miejsce, co do którego nie byłem pewny, czy jest jeszcze płytkim cyplem, czy też już może stokiem stromo opadającym do kilku metrów. W trzecim skoku gumy poczułem potworne targnięcie, a kij zgiął się i jęknął. Jednak po chwili ryba spadła. Odłożyłem kij i spuściłem głowę. Miałem dość, tego było za wiele, czemu akurat teraz? Gdy mamy wracać do domu miałem piękną rybę na haku, a ta spadła. Marek postanowił podnieść mnie na duchu i powiedział, żebym łowił dalej, bo skoro było jedno branie, to może będzie i następne.

Zwinąłem zestaw i obejrzałem przynętę, wyglądała jak ugryziona przez kota. To musiał być sandacz. Zamachnąłem się i posłałem przynętę w to samo miejsce co przed momentem. Kilka ruchów korbką i pstryknięcie. Momentalnie zaciąłem, a kij jęknął jeszcze mocniej niż poprzednio. Ryba nie dawała się ruszyć. Pływała spokojnie, jednak ciągle głęboko, nie dając się oderwać od dna. Mocny sprzęt pozwolił jednak dość szybko przejąć kontrolę nad sprawą i doprowadzić rybę do pontonu, gdzie sprawnym chwytem wyciągnął ją Marek.

Ileż radości we mnie wstąpiło po złowieniu tej rybki, ustąpiło zmęczenie i zły nastrój. Zapomniałem o złamanej wędce i całym dniu bezowocnego łowienia. Byłem szczęśliwy.

Po krótkiej sesji zdjęciowej znów zaczęliśmy łowienie. Niestety i ta rynna wyglądała na zamieszkałą tylko przez jednego sandacza. Więc po dziesięciu minutach wróciliśmy na Gnojno. Rzuciliśmy trole i powoli płynęliśmy w kierunku samochodu. Gdy nagle echo pokazało spore łuki przyklejone do stoku. To musiały być sandacze. Ustawiliśmy się u podnóża górki i zaczęliśmy łowienie. Po chwili miałem lekkie pstryknięcie, które skwitowałem potężnym zacięciem. To jednak skończyło się w połowie ruchu, a kij w jednej sekundzie przygiął się do powierzchni wody.
- O kurcze ten jest większy - wycedziłem starając się utrzymać w dłoni kij.
- Spokojnie, Wykrzyknik, kotwica już ściągnięta, nie daj mu luzu, a będzie Twój.

Po zachowaniu ryby i machaniu łbem oceniłem ją na jakieś trzy kilogramy, ta ocena uległa drastycznej zmianie, gdy tylko po podciągnięciu jej na wysokość pontonu ta trzymając się ciągle dna wybrała kilka metrów plecionki 0,16 w zawrotnym tempie. Dodaliśmy sandaczowi kilka kilo i kilka centymetrów. Po następnych dwóch odjazdach sandacz był jeszcze większy. Po pięciu minutach walki na prawie zakręconym hamulcu sandacz miał już mieć metr.

Walka przeciągała się, kołowrotek przy każdym odjeździe ryby wydawał z chrzęstem zaciskającą się coraz mocniej na szpuli plecionkę. Nawet nie wiem ile to wszystko trwało, świadomość, że mam na kiju ogromnego sandacza wprowadziła mnie w stan tak cudowny i pełen napięcia, że nawet nie wiedziałem co mówię. Dopiero w drodze powrotnej Marek powiedział, że gadałem same głupoty, że nie utrzymam kija i czy mi go podbierze.

Ryba zaczęła słabnąć i choć ciągle murowała do dna nie odjeżdżała tak daleko. W pewnym momencie na wodzie pokazał się wir i bomble powietrza.
- Sum, to musi być sum - w podekscytowaniu powiedział Marek.
- Raczej tak, te bomble i ten wir. O rany ale mnie boli nadgarstek - zacząłem wracać do żywych.
Sandacz miał okazać się sumem, a nadgarstek faktycznie bolał niemiłosiernie, a to za sprawą konstrukcji mojej sandaczowej wędki. Jest to kij jednoręczny o bardzo krótkim dolniku i łowienie nim cały dzień ciężkimi główkami bardzo nadwyręża.

Gdy adrenalina zaczęła sięgać zenitu pod powierzchnią przewalił się wielki karp zaczepiony za ogon. Prysł czar rekordu Polski w sandaczu, marzenie o dużym sumie, ale radość pozostała. Ba, nawet się spotęgowała, obaj wybuchneliśmy gromkim śmiechem i już bez stresu szykowaliśmy się do podebrania ryby. Ta jednak wcale nie miała na to ochoty i jeszcze przez dłuższą chwilę nurkowała pod ponton. Jednak i ją Marek podebrał sprawnym chwytem. Kilka fotek, moment na nacieszenie się zdobyczą i do wody.

Po karpiu złowiłem jeszcze jednego okonia i spaprałem dwa brania. Jednak nawet fakt, że może któreś z nich było moim rekordowym sandaczem przyćmiła radość ze złowionego pięknego karpia.

To jednak ciągle nie był koniec przygód. Wracając już po ciemku wjechaliśmy w nie tę drogę co potrzeba i długo walczyliśmy z samochodem i grząskim piaskiem, żeby wydobyć go z sypkiej pułapki. Na nasze szczęście udało nam się to i potwornie zmęczeni i szczęśliwi wróciliśmy do domów.

Ta wyprawa to przykład, że nie powinno się tracić nadziei na sukces. W każdej chwili los może się do nas uśmiechnąć i obdarować przepiękną zdobyczą.
Torque, po raz kolejny, ogromne dzięki za wspólną wyprawę i do następnej oby jak najszybciej.

Wykrzyknik

fot. Torque i Wykrzyknik


 
Pokrewne linki
· Więcej o Wieści znad wody
· Napisane przez Monk


Najczęœciej czytany artykuł o Wieści znad wody:
Zasiadka na łowisku Okoń


Opcje

 Strona gotowa do druku Strona gotowa do druku

 Wyœlij ten artykuł do znajomych Wyœlij ten artykuł do znajomych


Komentarze sš własnoœciš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoœci za ich treœć.

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować

Re: Szukając sandaczy (Wynik: 1)
przez spining dnia 25-10-2004 o godz. 11:20:40
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Gratulacje, śliczne ryby i ... moja znajoma kochana okolica.
Od siebie jak nic się nie dzieje na Narwii robię przebazówkę na drugi brzeg w kierunku Gnojna.
Ta rynna jest mi znana a tych dwóch spiningistów co widzieliście to moi znajomi.
Powiem tak z tej rynny wyjęli jednego sandacza 57 cm, potem była cisza.
Trzeba było popłynąć troszkę (jakieś 250 m) w górę i jeszcze spróbować pokokietować mętnookie.
Może kiedyś się tam spotkamy bo ja tam łowię praktycznie co weekend.



Re: Szukając sandaczy (Wynik: 1)
przez Czez dnia 25-10-2004 o godz. 12:39:01
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
:-))))) Uśmiałem sie z tej relacji połowu sandacza, co to miał być sumem, a karpiem się okazał :-)))

Wykrzykniku ! jaki sprzęt pozwolił Ci wyholować to bydlę zapięte za ogon ?



Re: Szukaja˛c sandaczy (Wynik: 1)
przez Lesitr (leszek@omen.com.pl) dnia 25-10-2004 o godz. 13:30:51
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Ach to Gnojno! Tez tam jezdzilem, na poczatku lat 90-tych. Podczas listopadowej wyprawy, kumpel wjechal autem w tzw. "kurzawke" (grzaski piasek). Samochód zakopal sie po rame. Podczas jego odkopywania nie tylko ryb mi sie odechcialo, ale marzylem zebysmy nie musieli wracac "z buta" do W-wy... Udalo sie po kilku godzinach, zziajani, zmeczeni, rozebrani w listopadzie do koszulek - juz nie mielismy ochoty do lowienia...
Gratuluje sandokana, ladna ryba...



Re: Szukając sandaczy (Wynik: 1)
przez Kuba (kuba@wcwi.net.pl) dnia 25-10-2004 o godz. 14:52:08
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Dobre!!:-)
Kolez mial kiedys takiego 3kg na haku za ogon, tez mnie nabral wielka ryba...
Trzeba bylo go w leb...nawet juz Narew zanieczyszczaja. Precz z chwastem!



Re: Szukając sandaczy (Wynik: 1)
przez Zenon dnia 25-10-2004 o godz. 15:30:35
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
PANOWIE!!!!
NIGDY w woderach na ponton czy lódz
a pozatym gratulacje swietna wyprawa



Re: Szukając sandaczy (Wynik: 1)
przez Salmo_Salar dnia 25-10-2004 o godz. 18:54:32
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Ogłaszam nową metodę łowienia karpi.Za ogon;-).



Re: Szukając sandaczy (Wynik: 1)
przez Jarbas (Jarbas@hot.pl) dnia 25-10-2004 o godz. 20:38:18
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.jarbas.com.pl
Relacja bardzo ciekawa, wędkarska i tylko pozazdrościć wyjazdu... gratuluję.
Jest jedno małe ale, a mianowicie, nigdy bez względu na to, czy jest to łódka czy ponton nie powinno się wsiadać we WODERACH !!!
Nie że się mądrze, czy wiem lepiej, niech przykładem będzie krótki opis przygody mojego kolegi sprzed kilku zaledwie dni...
Wybrali się we dwóch na ryby. Wybrali sobie odległy akwen. Na dach zapakowali niedużą mało stabilną łódkę. Z uwagi, że mogło padać jeden z nich dla ochrony przed deszczem założył na siebie wodery. Chyba każdy wie co to są wodery? Pływali do momentu w którym się łódką wywrócili. Ten z woderami szedł na dno od razu, jakby nie torba z pływającą zawartością już by dawno na nim spoczywał. Drugi cudem dopłynął do brzegu rozebrał się i resztką sił wyciągnął posiadacza woderów na ląd. Dodam, że wspomniane obuwie z wielkimi trudnościami dało się zdjąć nawet na lądzie (woda skleiła je ze spodniami jak klej) Niech będzie to przestrogą....



Re: Szukając sandaczy (Wynik: 1)
przez old_rysiu (old_rysiu@wedkarskie.pl) dnia 26-10-2004 o godz. 06:43:00
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Przyszedł czas, aby obwieścić, że jesteście fachowcami a nie szczęściażami. Nie ma wyjazdu, abyście nie wydłubali ryby. W warunkach tak trudnych jak dzisiejsze czasy, trzeba sporej wiedzy wędkarskiej aby zrealizować cel wyprawy. Brak mi słów - moje gratulacje.



Re: Szukając sandaczy (Wynik: 1)
przez borys dnia 26-10-2004 o godz. 08:27:32
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
!!!WYKRZYKNIKU!!!
Jak ja ci zazdroszczę takich wypadów i tych pięknych rybek.GRATULUJĘ



Re: Szukając sandaczy (Wynik: 1)
przez Przemek dnia 26-10-2004 o godz. 11:17:23
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Michał, miałeś racje, warto było poczekać na Twój artykuł. Przeczytałem jak zwykle z miłą chęcią.
Ta przygoda z karpiem przypomniała mi moją z leszczem złapnym kiedyś przez przypadek za skrzela, również komentarze przy holu były różne, a kiedy był już w podbieraku zamieniły sie w humorskę.
Wielkie gratulacje dla Ciebie i Torque'a.



Re: Szukając sandaczy (Wynik: 1)
przez wedkarz_wawiak dnia 26-10-2004 o godz. 19:56:43
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Fajny artykuł i fantastyczne ryby. Tylko zazdrościć. No cóż. Mam nadzieję, że gdy ( no może nie podrosnę, ale postarzeję się :-)) Też będe łowił takie okazy. Póki co satysfakcjonują mnie rybki klasy mikro i mniejsze :]



Re: Szukając sandaczy (Wynik: 1)
przez czesiu dnia 27-10-2004 o godz. 21:17:14
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://active-time.pl
Świetna wyprawa. najbardziej jednak podoba mi się zdjęcie gdzie trzymasz tego karpia. Po Twojej twarzy widać, że twoja radość była przeogromna! Ja też kiedyś tak się cieszyłem. Pozdrawiam


Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.19 sekund :: Zapytania do SQL: 126