Czy wiesz, że...
System wodny RP charakteryzuje się niewielką ilością zbiorników zaporowych i ich małą ogólną objętością. Łączna pojemność 140 większych zbiorników wynosi ok. 2,8 km sześc., co stanowi zaledwie 5% objętości wody rocznie odpływającej z obszaru kraju.

Konto/logowanie
Members List ZAREJESTROWANI
 Ostatni Tobiasz
 Dzisiaj 0
 Wczoraj 0
 Wszyscy 4520

 UŻYTKOWNICY
 Goscie 575
 Zalogowani 0
 Wszyscy 575

Jesteœ anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj

Jesteœ stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj
aby zalogować się!

Na forum napisali
krzysztofCz: [quote:f2a4672e65="jjj an"]W tym wątku będę podawał wpłacone kwoty ...(18265) Mar 27, @ 16:07:40

lecek: Wielkanoc w Ustroniu. Zapowiedziałem małżonce, że święto, świętem ...(59110) Mar 26, @ 15:02:24

lecek: Pooszło. k ...(18265) Mar 26, @ 14:43:29

krzysztofCz: Za Lucka i Bedmara... poszło k ...(18265) Mar 26, @ 14:00:16

artur: Poszło ...(18265) Mar 26, @ 10:30:05

krzysztofCz: Poszło k ...(18265) Mar 26, @ 07:09:09

jjjan: Nikt się nie kwapi więc jeżeli ktoś chce wpłacić,, to proszę blik ...(18265) Mar 25, @ 20:19:56

mario_z: Dzisiaj spotkanie jajeczkowe nad wodą, oczywiście bez wędki bym n ...(59110) Mar 24, @ 20:50:03

Krzysztof46: nic nie trzeba ,zbierajcie na nastepny rok i tyle w temacie ...(18265) Mar 24, @ 17:30:00

krzysztofCz: To komu mamy wpłacać ;question Ktoś zapłacił, to trzeba Mu się ...(18265) Mar 24, @ 17:27:29


Artykuły komentowali
Krzysztof46 w ''Znowu Ta Szwecja'': Szkoda panowie ze sié nie oglaszacie .Chétnie dokoptowalbym do fajnej ekipy ...
Karpiarz w ''Usuwanie usterek w wagglerach i sliderach Dino.'': Ot fachura jestes Jotes. Pozdrawiam i dzieki za cenne wskazowki.
grubyzwierz w ''Znowu Ta Szwecja'': hmhmh... Mówisz Jacek, że Szwecja.. ? Kto wie, kto wie... :)
krzysztofCz w ''Znowu Ta Szwecja'': Janku czekamy na nową relację :-)
old_rysiu w ''Znowu Ta Szwecja'': A my pozdrawiamy z Polen :-)
jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Jeszcze nie do końca.
Ekipa pozdrawia że Sweden.🙂

Zenon w ''Znowu Ta Szwecja'': Dlaczego "znowu" czyżby się znudziła?

Miło widzieć znajome pyszcz...

jjjan w ''Znowu Ta Szwecja'': Gdyby popłynąć w czwartek w dzień, to do Karlskrony, bilet dla czterech plus...
dzas w ''Znowu Ta Szwecja'': koszta zależą od tego ile pijesz... :) bez tego w 2,5 tysia za dwa tygodnie ...
the_animal w ''Znowu Ta Szwecja'': Świetna wyprawa - ekipa wiadomo - chętnie dowiedział bym się jakie koszta są...

Rozmaitości
» Pomocnik
» Regulamin PW
» Przeszukiwanie zasobów
» Przeszukiwanie forum
» Łowca Okazów 2010
» Grand Prix Czatu
» Prognoza pogody
» Ośrodki i stanice wędkarskie
» Rejestracja łódki
» Interaktywne krzyżówki

Recenzje
· JAXON ZX MACHINE 400
· MacTronic NICHIA HLS-1NL2L
· TUBERTINI GORILLA UC4 FLUOROCARBON
· Daiwa Exceler Style F
· Namiot Fjord Nansen
· Mikado NSC Feeder
· Wędzisko Mikado NSC 360 Feeder Nanostructure
· Mistrall Bavaria 2,7
· żyłka DUAL BAND
· Mikado T-Rex Bolognese 600

Filmoteka
Sum 200cm

Dodał: avallone78
Dodany: 14th Feb 2011
Odsłon: 2103
Ocena: 0.00 Ocen: 0

X targi Na Ryby ZAJAWKA

Dodał: jarecki74
Dodany: 19th Mar 2010
Odsłon: 1965
Ocena: 1.00 Ocen: 1

Boleń Wojtka

Dodał: wojto-ryba
Dodany: 23rd Dec 2009
Odsłon: 1986
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 5/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2226
Ocena: 5.00 Ocen: 4

Żerowanie karpi 4/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2056
Ocena: 5.00 Ocen: 2

Żerowanie karpi 3/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2113
Ocena: 4.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 2/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2026
Ocena: 5.00 Ocen: 1

Żerowanie karpi 1/5

Dodał: Marek_b
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2065
Ocena: 2.00 Ocen: 1

Sum Odrzański

Dodał: jarokowal
Dodany: 23rd Mar 2009
Odsłon: 2427
Ocena: 5.00 Ocen: 3

Hol suma

Dodał: Marek_b
Dodany: 22nd Mar 2009
Odsłon: 2247
Ocena: 5.00 Ocen: 3


Zlecielim się... cz. 3
Opublikował 08-06-2005 o godz. 00:21:54 Esox
Pogawędkowe imprezy

Budzi się kolejny zlotowy dzień. Nawalił alarm w moim telefonie, ale Old_Rysiu bezlitośnie, za pomocą swoich podstępów zrywa na nogi obsadę mojego pokoju. Kiedy wychodzimy do auta, okazuje się, że sporo zlotowiczów już pognało szukać swojej wędkarskiej szansy. Pakujemy się i w drogę, do Bronowa. Jest tuż po piątej. W Bronowie najlepsze miejsca wolne, więc pełni zapału przecinamy je pod wszelkimi możliwymi kątami bezsterowcami, glapkami i innym woblerowym sortem. Bezskutecznie...



W pewnym momencie odzywa się telefon. To Wykrzyknik woła o pomoc. Jako kolega powinienem napisać, że przemierzając najpaskudniejsze wertepy w pogoni za okazem, podczas efektownych ewolucji w stylu Camel Trophy, padł ofiarą podstępnego błota, które zassało auto do rowu. Tak nawet myślałem, jadąc z odsieczą. Rzeczywistość jednak okazała się banalna aż do bólu. Auto zostało po prostu niefartownie zaparkowane. Z kołem tkwiącym w gliniastej dziurze, podparte na lewym progu i osłonie silnika.


Poranek nad Narwią - fot. Wykrzyknik

Szanse na wyciągnięcie auta opartego brzuchem na ziemi widzę marne. Zresztą sam dojazd do auta Wykrzyknika nisko zawieszoną Octavią mi się nie widzi. Jako uczynny kolega wyruszam więc do Wizny po szpadle. Po drodze podejmuję na pokład Golucha z kolegą. Po bezrybnej nocce morale im znacząco spadło. Nie poprawiła tego nawet wiadomość o mistrzowsko przyrządzonym prosiaku z kaszą, które to danie ich minęło. W ogóle jacyś bez poczucia humoru byli... Dziwne...

Na bazie ładuję do auta szpadle i po chwili mknę z powrotem na narwiańskie łąki. Cały czas jednak dumam sobie, że podkopywanie auta, w tak gliniastym podłożu, może nie być najlepszym sposobem wydobycia z pułapki. A że czas śniadania zbliża się wielkimi krokami, postanawiam sięgnąć po bardziej radykalne środki. Na łące koło mostu wypatruję ciągnik z przyczepą. Dopadam go po chwili, trąbię i macham do rolnika. Ten najpierw patrzy jak na idiotę, ale w końcu się zatrzymuje. Kiedy mówię "dzień dobry", pyta od razu "gdzie?".


Most w Bronowie - niemalże zlotowy symbol - fot. Jjjan

Po chwili cały kontent dzwonię do Wykrzyknika, że posyłam mu ciągnik. I już mam zawinąć po Old_Rysia i Munia, kiedy wpada mi do głowy pewna myśl. Kierowany nią, wracam do Wykrzyknika, na miejsce zdarzenia. Widoczna z daleka konsternacja, objawiająca się nerwowym pukaniem końcem buta w opony, potwierdza moje domysły. Pewien taki, co to się śmiał, że w nowym aucie linkę wożę, właśnie bardzo jej potrzebuje. Z dziką satysfakcją użyczam tejże, mówiąc:
- To może ja Ci ją w prezencie dam, bo takiemu parkmenowi jeszcze się pewnie przyda!
Wykrzyknik znosi dzielnie te zaczepki, bo cóż ma powiedzieć, skoro odsiecz nadeszła. Ale co sobie pomyślał to jego!

Koniec końców traktor zaturkotał, auto wyskoczyło z pułapki, ruszyliśmy więc na poszukiwania swoich pasażerów. Ja Oldiego i Munia, a Wykrzyknik z Superjurkiem Tytona. Na zlotowe śniadanie docieramy punktualnie. I chociaż ryb tym razem całkowicie brak (poza oldrysiowym krąpiem na DS - pierwszym w życiu tą metodą), humory dopisują. Wykrzyknik - jako dłużnik z poranka - godzi się już nawet z myślą, że po obiedzie siądziemy za spławiczkiem na linka lub karaska, na starorzeczu.

Wcześniej jednak - podczas gdy pozostali zlotowicze dochodzą do formy po wczorajszym ognisku, opalają się na podwórku lub leniuchują w cieniu na tarasie - wyruszamy w składzie Superjurek z Superżoną, Old_Rysiu, Wykrzyknik i ja, na krajoznawczą wycieczkę, połączoną z safari. I chociaż nadzieje na spotkanie ciekawych ptaków i innych zwierząt były płonne (bo już późny maj, bo dużo roślinności, bo upał), odważnie ruszyliśmy na pastwę komarów, gzów i meszek, choćby po to, by ujrzeć nurt Biebrzy.

Pierwszy punkt wycieczki to tak zwana Carska Droga. Mówi się o niej, że kto odpowiednio często tam jeździ, to spotka wszystko, co w Biebrzańskim Parku Narodowym spotkać można. Zatrzymaliśmy się na chwilę na wieży widokowej przy bagnie Ławki - największym zwartym, naturalnym obszarem bagiennym Europy środkowo-wschodniej.


Przestrzeń... - fot. Wykrzyknik

Przestrzeń bagien robi ogromne wrażenie, ale upalny dzień spowodował, że teren wydawał się być zupełnie martwy. Wystarczyłoby jednak być tam wieczorem, by przekonać się, jak wiele różnych zwierzaków zamieszkuje okolice. Nam to nie było dane - bo wieczór przecież miał być poświęcony wędkowaniu.


- Przez tę lornetkę mniej widać niż przez zamkerową... - fot. Wykrzyknik

Kolejny przystanek - leśniczówka Barwik. W planach dojście do odleglejszej, "wysokiej" wieży widokowej, na której kiedyś nocowaliśmy z Markiem_b, TediBondem, Magdą, Minkofem i moim przyjacielem ptasiarzem - Jurkiem Dyczkowskim. Po drodze jednak, walcząc zaciekle z komarami, odwiedzamy pierwszą, niską platformę obserwacyjną. Jeszcze dwa-trzy tygodnie temu służyła jako trybuna dla widzów, podglądających dubelty na tokowisku. Teraz pozwala rozejrzeć się po okolicy. Prawie zawsze z tej platformy można zobaczyć jakieś sarny, czasem łosie. Tym razem była sarna i koziołek. A zatem mamy małe safari...


- A skąd ja wam łosia wytrzasnę?! - fot. Wykrzyknik

Ruszamy dalej. Droga staje się trudniejsza, widać wyraźne ślady świadczące o tym, że jeszcze niedawno teren pokryty był wodą. Pozostała ona teraz, wypełniając wielkie doły, przy których można było znaleźć ślady wszelkiej tambylczej zwierzyny. Z dumną miną przewodnika prowadzę wycieczkę, kiedy nagle drogę przebiega coś... małego. Ślicznego, puchatego prawie... O - malutkie warchlaczki. A za nimi wielka, brunatna locha. Robi się jakoś tak chłodniej jakby. Powiew wiatru przyprawia mnie o gęsią (nomen omen) skórkę. Krótka narada z resztą ekipy. Zapada decyzja - "one już poszły, idziemy dalej".


- Drużyna, naprzód! - fot. Wykrzyknik

Po kilku krokach dostrzegam w powietrzu pięknego bielika. Wykrzyknik i Superjurek urządzają szybką sesję fotograficzną, zaś ja z Old_Rysiem i Superżoną Superjurka ruszam naprzód.


- "Widziałam orła cień..." - fot. Wykrzyknik

Dziarsko kroczymy ścieżką wśród bagien, kiedy znowu drogę przebiegają małe warchlaki. Po chwili zza krzaka z niesamowitą szybkością wyskakuje locha. Spogląda na nas i chowa się z powrotem. Sytuacja jest nieciekawa - odległość może 50 metrów, a może i nie. Nie możemy iść dalej - wystarczy, że któryś malec kwiknie oddzielony od reszty, a locha będzie atakować.

Stoimy nieco skonsternowani.
- Leci na nas! - zażartował Old_Rysiu...
W odpowiedzi na ten żart, zaczęliśmy z Superjurkową pląsać hołubca z obrotem, w dołku pełnym błota i ćwiczyć start ze śliskiej nawierzchni, co mylnie zostało odebrane przez pozostałą część ekipy jako próba odwrotu i zdezerterowania z wyprawy. Niemniej tak się jakoś złożyło, że wycieczka do odległej wieży nie była kontynuowana. Zawróciliśmy w stronę parkingu. Przed powrotem na obiad udało nam się jeszcze odwiedzić Goniądz i popatrzeć na Biebrzę ze starego mostu.

Przy obiedzie z przejęciem opowiadamy o swoich przygodach. Z relacji pozostałych zlotowiczów wynika zaś, że na wodzie panuje ogólna tragedia. Żadnych ryb, żadnych wyjść, żadnych widoków na wieczorne sukcesy. Tym bardziej obstaję za tym, żeby odłożyć spinningi i spróbować zdybać jakiś białoryb na starorzeczu. Wykrzyknik niby się zgadza, ale jakoś tak kwękato. Mimochodem wspomina coś o wzięciu łódki na Narwi i dobraniu się do szczupaków na rozlewiskach, albo zaatakowaniu jednej z okolicznych rzeczek z kropkami w herbie. Waham się dłuższą chwilę, już nawet pakuję spławiki, ale mina zbitego spaniela, którą przyjął Wykrzyknik na tę okoliczność, działa nie tylko na Alę.

- No dobra - niech Ci będzie - rzucam i szykuję jednak lekki spinning wraz z małymi woblerkami. Kiedy już jesteśmy spakowani, nie robimy sobie nic nawet z uwag miejscowych, którzy twierdzą, że od tygodnia nikt nie miał nawet kropkowego pobicia. W końcu jak nie połowimy, to chociaż zrobimy sobie fajną wyprawę. Jak się potem okazało - survival dla twardzieli.

Po trzech kwadransach jesteśmy nad wodą. Szukamy jakiegoś dogodnego miejsca, ale tych brak. Wszędzie ciągną się ogrodzenia godpodarstw, łąk i pól, wysokie po pachy pokrzywy, ewentualnie podmokłe trzęsawiska. W mijanych zabudowaniach dostrzegam gospodarza. Postanawiam zapytać o możliwość wędkowania. Okazuje się, że autochton jest bardzo cięty na wędkarzy. Najpierw narzeka, że ciągle mu się szwendają wzdłuż i przez podwórko. Potem pyta skąd myśmy się wzięli. Wreszcie stwierdza, że takim, co to grzecznie zapytają, to on pozwala wejść na teren. Po czym łaskawym gestem wskazuje nawet miejsce w cieniu, w którym możemy zaparkować.

Czym prędzej wydobywam wędkę z bagażnika. Żałuję, że nie mam spodniobutów - bo ciężko tu będzie bez nich. Sięgam do bagażnika po kalosze i... o żesz [łac. "zakręt"]... kalosze zostały w kwaterze. Wykrzyknik tymczasem przyobleka się w swoje latexy i rusza nad wodę. Dochodzimy do jazu i robi się nie za ciekawie... Woda płytka i mętna. Brak widoku na ryby. Po kilku rzutach postanawiamy iść w górę rzeczki. Tam jakby lepiej, chociaż pokrzywy muskające spalone na raka ramiona to nie jest to, o czym marzy się dniami i nocami. Koszula oczywiście została w domu.

Rzucamy na ile się da. Ryb nie widać, ale za to nadciąga kolejna plaga egipska. Kiedy tylko znajdujemy się w cieniu nabrzeżnych drzew dopadają nas całe hordy komarów. Wszelkich maści i rozmiarów. I za nic mają mazidła, którymi próbujemy się ratować. Duch walki pomału nas opuszcza. Wykrzyknik - jak sam potem zeznał - rozmyślał już o tym, co za idiota opowiadał mu, że to przedzieranie się przez chaszcze nad pstrągową rzeką jest takie fajne. Już, już mamy się wycofać, kiedy słyszę chlupot w wodzie. Biegnę w stronę Wykrzyknika. Na wędce wisi piękny, kolorowy... okoń.

Przy odpinaniu okonia zauważamy jednak coś, co dodaje nam wiary w sukces. Jakieś 10 metrów powyżej, w cieniu drzewa, rozlega się chlupnięcie i z powierzchni znika dorodna jętka. Co prawda pstrągowi teoretycy zwykli twierdzić, że kiedy pstrąg zażera się jętką, to nie ruszy woblera, ale tamtejsze pstrągi widać nie były uczone. Nie mija 5 minut, kiedy słyszę znowu chlupot w wodzie. Tym razem już z daleka widzę co się dzieje i wiem, że tylko jedna ryba może kręcić takie młynki i tak mocno walczyć w małej rzeczce. Z niemałym trudem Wykrzyknik ląduje kropka - 39 cm.


- Się łowi, nie? - fot. Esox

Zanim zaczniemy dalsze łowy, następuje bardzo miły gest Wykrzyknika. Otrzymuję otóż propozycję skorzystania z michałowego woblerka, bo szczęśliwym trafem Wykrzyknik ma je zdublowane. Jest mi to bardzo na rękę, bo bystry nurt rzeczki brutalnie weryfikuje jakość woblerków, które tkwią u mnie w pudełku. Ledwie dwa lub trzy z kilku dziesiątek pracują jako tako. Idę więc z michałowym wobkiem w górę rzeczki, gdy nagle widzę wyjście pstrąga. Falka od grzbietu wyraźnie wskazuje, dokąd spłynęła ryba. Podrzucam woblerek i ostrożnie puszczam go z nurtem. Kiedy jest ciut poniżej stanowiska ryby, zaczynam zwijanie. Dwa ruchy korbką i jest! Jak fantastycznie walczy! Młynek, odjazd w okolice podwodnych traw i już go ląduję na błotnistym brzegu. Na nieszczęście ryba spada prosto w pokrzywy. W łowieckim zapale drę je garściami, próbując odzyskać rybę. Wsadzam też palec w barszcz. Ależ to cholerstwo parzy. Po chwili w palących od słońca, komarów, pokrzyw i barszczu rękach dzierżę swoją rybkę. Pomiar wskazuje 32 cm. Buzi i... do zobaczenia pstrągu...

Słońce właśnie zachodzi, a my zaczynamy zabawę na całego. Tak po prawdzie to bardziej zaczyna ją Wykrzyknik, bo łowi jeszcze kilka ryb, choć mniejszych. Ja mam jakieś wyjście, jakieś uderzenie, ale efektów brak. Postanawiamy zmienić miejsce. Wracamy do samochodu. Przemieszczamy się jakieś pół kilometra wyżej i parkujemy opodal rzeki. Zaczynamy obławiać - każdy swój kawałek wody. To, co się dzieje za chwilę, jest dla mnie pięknym i oszałamiającym przeżyciem. Łowię kolejnych 5 pstrągów - trzy maluszki, jeden 32 cm i wreszcie jeden 37 cm. Ten ostatni bardzo gruby. Dumny jestem jak diabli, bo po pierwsze padł ofiarą indiańskich podchodów (widziałem wcześniej jego wyjścia), po drugie do tej pory w życiu złowiłem tylko dwa kropkowane potoczki, więc to czego właśnie doświadczam - to jak na razie pstrągowa przygoda życia.

Wreszcie z dalszych miejsc wraca Wykrzynik - nie mniej szczęśliwy. Połowił znowu sporo ryb, ale nie było już większych okazów. Obaj jesteśmy zmęczeni, zziajani, ale szczęsliwi ponad miarę. Ja pocieszam się, że wynik pstrągowej konfrontacji z Wykrzyknikiem jest dla mnie bardzo korzystny. Wykrzyknik zajął słabiutkie, drugie miejsce od końca, a ja przecież zostałem kropkowym wicemistrzem! Przybijamy piątkę, wsiadamy do auta i jedziemy bez słowa. No bo o czym tu gadać, skoro każdy z nas wie, co czuje właśnie drugi.


Te barwy zapadają w pamięć! - fot. Wykrzyknik

Rozradowani wpadamy na podwórko kwatery. Okazuje się, że wszyscy na serio wzięli ostatni wieczór łowów, bo dopiero ściągają z łowisk. Na ławeczce w miejscu wczorajszego ogniska siedzą sobie Matys i Le_Frog. Od razu widzę, że jakoś tak podejrzanie się uśmiechają. U stóp leży zwiniątko. Kiedy pada pytanie o miarkę - już wiem, że złowiona została ciekawa ryba. Po chwili naszym oczom ukazuje się piękny okoń i wcale nie brzydszy jaź. Pomiary wskazują 37 i 40 cm. Zanim dokonamy przeliczeń złowionych tego dnia ryb, czekamy jeszcze na pozostałych zlotowiczów. Okazuje się jednak, że więcej ryb godnych uwagi nie odnotowano. Old_Rysiu sporządza naprędce tabelę, która ma wyłonić Mistrza Zlotu. Ale na razie jej nie przedstawia - stanie się to dopiero przy oficjalnym zamknięciu zlotu.


Le_Frog z okonkiem - fot. Matys

Nazajutrz niektórzy wyruszają jeszcze na poranne łowy, próbując rzutem na taśmę wpisać się do tabeli łowców. Ale nade wszystko podziwiając piękno gościnnych, zlotowych okolic. O dziewiątej meldujemy się na śniadaniu u gospodarza, zaś tuż po śniadaniu następuje oficjalne wręczenie nagrody dla Mistrza Zlotu. Tabela złowionych ryb przedstawia się następująco:

1. Le_Frog - okoń - 37 cm - nota 0,925
2. Matys - jaź - 40 cm - nota 0,889
3. Wykrzyknik - pstrąg potokowy - 39 cm - nota 0,780
4. Riki - boleń - 54,5 cm - nota 0,779
5. Siudak - okoń - 31 cm - nota 0,775
6. Goluch - szczupak - 75 cm - nota 0,750
7. Esox - pstrąg potokowy - 37 cm - nota 0,740
8. Goluch - boleń - 46 cm - nota 0,657
9. Munio, Superjurek, Tyton - okoń - 24 cm - nota 0,600
12. Goluch - okoń - 23 cm - nota 0,575
13. Wykrzyknik - szczupak - 48 cm - nota 0,480
14. Goluch - szczupak - 45,5 cm - nota 0,455

Laur Mistrza Zlotu otrzymuje Le_Frog, a nagrodą dla zwycięzcy jest niepowtarzalny i jedyny w swoim rodzaju okolicznościowy puchar z antracytu. Dodatkową nagrodą zaocznie zostaje uhonorowany Goluch - łowca największej ryby i największej ilości ryb na zlocie. Po ogłoszeniu wyników rywalizacji nadchodzi czas, aby podziękować gospodarzowi. Raz jeszcze podkreślić trzeba, że wspaniała zlotowa atmosfera była w dużej części i jego zasługą.


- To nie je wungiel! - fot. Wykrzyknik


Mistrz Zlotu - fot. Wykrzyknik

Na tym kończy się oficjalnie XII Zlot PW. Nadchodzi czas pożegnań. Wszystkim trudno uwierzyć, że ten tak wyczekiwany wędkarski piknik tak szybko dobiegł końca. Samochody pomału opuszczają zlotową bazę. I chociaż smutny to widok, to przecież z każdym dniem jest już bliżej do następnego zlotu. A gdzie on się odbędzie... To ludzie zdecydują!

relacjonował
Esox


 
Pokrewne linki
· Więcej o Pogawędkowe imprezy
· Napisane przez Esox


Najczęœciej czytany artykuł o Pogawędkowe imprezy:
GRYFINADA - Ciepły kanał


Opcje

 Strona gotowa do druku Strona gotowa do druku

 Wyœlij ten artykuł do znajomych Wyœlij ten artykuł do znajomych


Komentarze sš własnoœciš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoœci za ich treœć.

Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować

Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez argrabi dnia 08-06-2005 o godz. 08:17:14
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Piekne zlatywanie. I pieknie napisane.. Sarenki, bieliki i pstrągi.. I piąta rano :)))



Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez superjurek dnia 08-06-2005 o godz. 08:57:37
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
W demokratycznym głosowaniu ludzie już zdecydowali ?
Żal, że to już koniec relacji ze zlotu - Esiu opisałeś fantastycznie, po prostu super !!!



Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez Pawel_K dnia 08-06-2005 o godz. 10:56:57
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Ładnie się bawiliście. Gratuję i pozdrawiam.



Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez SpinerK (spinerk@interia.pl) dnia 08-06-2005 o godz. 11:31:53
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Piękny reportarz... To kiedy i gdzie następny zlot? Ja proponuję Pomorze :)



Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez old_rysiu (old_rysiu@wedkarskie.pl) dnia 08-06-2005 o godz. 13:48:06
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Przyznaję, że mniej więcej tak to było, jak opisał Esox.
Trzeba tutaj zaznaczyć, że Esox opisał co niektóre fakty, które sam był świadkiem. Każdy z uczestników przeżywał to inaczej i w innych okolicznościach. Wiadomo, łowiska były rozległe i każdy z uczestników trzymał inną wędeczkę :-)
Co mogę powiedzieć sam o tym zlocie. To był chyba jedyny zlot, na którym codziennie dostawałem kopa na ryby ( a to dzięki pokazywanym nam szczupakom i boleniom, jazia i okoniom, fotek ślicznych kropków ). Widać było, że ryba na nas czeka. Łowili jednak najlepsi :-) Druga i bardzo ważna rzecz to obsługa gości ( czytaj zlotowiczów ). Gospodarz faktycznie opiekował się nami jak swoimi dziećmi. Szkoda tylko, że nikt z nas nie wpadł na pomysł uwiecznić na fotach zastawione suto stoły z posiłkami, które na nas czekały. Nie ważne czy sniadanie, obiad czy kolacja - wszystkie były godne uwagi i bardzo smaczne. Nikt ze stołówki nie wychodził głodny. Nawet tacy pożertacze jak ja, podczas ostatniej kolacji musiałem spasować. Szkoda, bo bigos nietkniety obłożony wianuszkiem przysmażanej kiełbaski śnił mi się dopiero po powrocie do domu.
Zlot w Wiźnie trafiliśmy jakby w dziesiatkę. Wszystko nam się udało. Nikt nie był niezadowolony. Żal mi tylko grupy mazurskiej, która ponad ogniskową imprezę wybrała nocną zasiadkę. Jednak podziwiam ich wytrwałość - kiedyś też taki byłem :-)
Z relacji autochtonów wiem też, ze rzeka ta najbardziej wędkarsko jest ciekawa na poczatku jesieni. Koniec września i poczatek października, to po prostu wędkarski raj. Dołóżmy do tego wspaniałe miejsce zakwaterowania i obfite posiłki za jedyne 60 zł na dobę z noclegiem, to śmiem twierdzić, że jest to najlepsze miejsce naszych zlotowych spotkań. Brakowało jedynie łodzi z silnikami. Jedyna przywieziona przez Jjjana okupowana była przez większość zlotowiczów. Miejscowe pychówki faktycznie stały do wynajęcia, ale na moje oko, jest to raczej jednostka bardzo niebezpieczna i nie ma silnika.
Aby wędkarsko udana była impreza, potrzeba na taki zlot około 4

Przeczytaj dalszy cišg komentarza...



Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez Zamki (Zamki@interia.pl) dnia 11-06-2005 o godz. 11:50:02
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.morskietrocie.e-fora.pl
Rysiu jakies tam foty ze stołówki mam i wstawię niebawem a co do łódek z silnikiem to obiecuje że na następny zlot Wizna 2006 napewno przyciągnę takowy sprzęt.


]


Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez Kuba (kuba@wcwi.pl) dnia 13-06-2005 o godz. 12:55:47
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Oldi - PIEKNA NAGRODA!. Toc to dzielo sztuki. Kto to wykonal??


]


Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez Le_Frog dnia 08-06-2005 o godz. 18:24:07
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.naszelowiska.pl/
Pięknie Esiu zdałeś relację ze zlotu. Szczerze mówiąc to z niecierpliwością czekałem na każdy kolejny odcinek tej opowieści. Myślę, że nie tylko Ciebie, ale też innych zlotowiczów urzekł czar tych stron i mam nadzieję, że jeszcze nieraz spotkamy się przy okazji nadnarwiańskich łowów. :)



Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez Zamki (Zamki@interia.pl) dnia 11-06-2005 o godz. 11:50:53
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.morskietrocie.e-fora.pl
Zaproszenie przyjete :-):):):)


]


Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez cif dnia 10-06-2005 o godz. 14:07:18
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Niezwyły, najlepszy opis zlotu jaki czytałem. Brawo, brawo! Pozdrowienia dla zlotowiczów. Gratulacje za złowione ryby.



Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez Zamki (Zamki@interia.pl) dnia 11-06-2005 o godz. 11:39:24
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.morskietrocie.e-fora.pl
Wspaniale opisane i takie same przezycia a kto niebył niech mocno załuje !!!!!!!!!!!!



Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez robert67 (szczupak67@msn.com) dnia 11-06-2005 o godz. 13:55:13
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Trzy doskonale relacje!!! Przeczytalem jednym tchem.Brak slow by opisac jak bardzo chcialbym znalezc sie na takim zlocie.Poza przepiekna polska przyroda atrakcje jakich doznaliscie...Gratuluje swietnej zabawy w wysmienitej kompani.Mimo wszystko wierze ze ktoregos razu uda mi sie znalec w odpowiednim czasie i miejscu:-)).
A w innej kwestii,Esio czyzbys dokonal jedynie sluszego wyboru stawiajac na czeski przemysl ??? :-))



Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez Esox dnia 11-06-2005 o godz. 19:11:12
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Tak, dokonałem - i dzisiaj, po 1490 km przebiegu, dzwoniłem do Assistance, bo silnik się zdławił, auto przestało wchodzić na obroty powyżej 1500 i zapaliła się kontrolka sterowania silnikiem... Ponadto w poniedziałek jestem umówiony na przełożenie klamki od okna tylnych drzwi, bo pod jej ciężarem, na wertepach okno otwiera się na 1 cm (co podobno jest tzw. typową usterką - jakby nie mogli tego od razu dobrze skręcić). Do wyjaśnienia jest też jakieś dramatyczne skrzypienie wydobywające się z drugich tylnych drzwi. Ponadto mam do wyjaśnienia dziwny odgłos w układzie wydechowym (podejrzewam jakąś nieszczelność) i jakieś podejrzane chlupotanie w silniku przy dodawaniu gazu na wolnym biegu (klima wyłączona)... A poza tym - to ok. Dużo pali, ale wygodnie się jedzie. :)

Dziękuję za miłe słowa co do relacji. To już do wszystkich. :)


]


Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez robert67 (szczupak67@msn.com) dnia 11-06-2005 o godz. 19:48:59
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
Oddaj i wez nowa!!! (nie klamke).Auto jest na gwarancji!!!


]


Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez Zamki (Zamki@interia.pl) dnia 12-06-2005 o godz. 21:27:52
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć) http://www.morskietrocie.e-fora.pl
Esiu w mojej po 4 tyś km porysowała się szyba w przednich drzwiach od środka bulgotania niema ale na pedał gazu reaguje z 1 s opuźnieniem co jest przy wyprzedzaniu wkurzające.Spalanie od początku średnia 6,9 l na sto.Trzeba było kupić SKODĘ a nie skodillaka :-):):)


]


Re: Zlecielim się... cz. 3 (Wynik: 1)
przez Kuba (kuba@wcwi.pl) dnia 13-06-2005 o godz. 12:53:48
(Informacje o użytkowniku | Wyœlij wiadomoœć)
U mnie w - za k_84 - "fabryce" beda dwa chodzone paski do sprzedania. Jeden kombi 1,8T (byl troche potluczony ale nie bardzo groznie), a drugi sedan ale uwaga - 4Motion.:-D
Jak sie wyplaczesz z techniki czeskiej, to zapraszam do niemieckiej...


]

Pogawędki Wędkarskie - portal dla wszystkich wędkarzy!
Redakcyjna poczta: redakcja@pogawedki-wedkarskie.pl

Redakcja serwisu w składzie: Jarbas, Marek_b, -, -, -, -

Wszystkie teksty i zdjęcia opublikowane w portalu są utworami w rozumieniu prawa autorskiego i podlegają ochronie prawnej. Kopiowanie, powielanie, "crosslinking" i jakiekolwiek inne formy wykorzystywania cudzej własności intelektualnej i twórczej bez zgody właścicieli praw autorskich są zabronione prawem.

Wszelkie znaki towarowe są własnością ich prawowitych właścicieli, zaś ich użycie dozwolone jest wyłącznie po uzyskaniu zgody.

PHP-Nuke Copyright © 2004 by Francisco Burzi. license.
Tworzenie strony: 0.12 sekund :: Zapytania do SQL: 118