Wykrzyknik napisał
Przestało wiać, jezioro zastygło w bezgłosie. Gdzie¶ za wysp± rozdarła się czapla, przezywaj±c skrzekiem powietrze. Wyci±gn±łem kotwicę. Wdarłem się w bezdĽwięk wody z piskiem lewej dulki. Raz za razem przedzierałem się coraz dalej w stronę trzcinowej zatoki. Słońce jakby przysnęło tuż nad koronami drzew, jakby nie chciało pój¶ć spać…
Po kilku minutach dopłyn±łem na miejsce. Gdzie¶ za wzgórzami otaczaj±cymi zatokę zagrzmiała letnia burza. Po plecach połaskotał mnie zimny wiatr. Ledwo pokazał się i zaraz znikn±ł. Wpłyn±łem za cypel i wyj±łem wiosła. Oparłem je najdelikatniej jak tylko potrafiłem na burtach starej, drewnianej skorupy. Ta rozpędzona jeszcze sunęła niczym wielki okręt w cieniu drzew wzdłuż brzegu.
Wzi±łem do ręki wysłużony spinning, odpi±łem błystkę z oczka i cisn±łem j± pod pochylone drzewo. Gdy tylko upadła na wodę zacz±łem zwijać. Niespiesznie kręciłem rozklekotan± korbk±. Mimo setek godzin i milionów kilometrów żyłki, ten stary rupieć nawijał żyłkę jak żaden inny.
Cos zaszumiało i zakołysało trzcinami. Ołowiana chmura wychyliła się zza drzew. Odłożyłem kij i odbiłem się wiosłami od brzegu. Tylko na tyle, żeby znów płyn±ć wzdłuż ¶ciany trzcin. Jeszcze jakie¶ dziesięć metrów i kończyły się trzciny, a zaraz za nimi było moje ulubione miejsca. Piaskowa plaża i gwałtowny spad. Tam zawsze czaiły się szczupale.
Gdy tylko łajba wypłynęła zza ostatnich trzcinowych łodyg oniemiałem. Żyłka wysunęła się spod palca, a błystka z głuchym brzękiem upadła na dno łodzi. Spojrzała na mnie i z rubasznym u¶miechem potrz±snęła głow±, strzepuj±c z włosów krople wody. Zagrzmiało, spojrzałem w niebo. Ołowiana chmura wisiała prawie nad naszymi głowami.
- No wyci±gnij wreszcie ten swój aparat i pstrykaj – krzyknęła.
Schyliłem się niczym ry¶ i z trzęs±cymi dłońmi wyci±gn±łem aparat. Wł±czyłem i przystawiłem do oka. Jeszcze ta cholerna przykrywka. Jakby zło¶liwie szarpnęła się i wpadła do wody. Spojrzałem za ni±, a ta już chybotliwie niknęła pod łódka.
Natalia prężyła się niczym kotka. Niczym nimfa, jaka¶ wodna bogini. Pstrykałem jak oszalały, a ta ustawiała się jak rasowa modelka. Ta chwila dla mnie mogłaby trwać i trwać. Wszystko co piękne szybko się kończy. Po chwili spadły pierwsze krople. Zimne niczym lód, wbijały się w ramiona jak szpilki.
Rzuć to wariacie i przypłyń tu po mnie, krzyczała uciekaj±c z wody pod baldachim gęstych li¶ci. Złapałem wiosła i z całych sił wbiłem się w piaszczysty brzeg, skoczyłem do wody i wci±gn±łem moje pływadło.
- No choć tu wariacie, jak długo można na ciebie czekać – wyszeptała.
- Wybacz kochanie, było tak pięknie, tak spokojnie.
- Ech ty - szepnęła i zatopiła swoje usta w moich.
Powietrze rozja¶nił błysk, by po chwili dono¶nie rozpłyn±ć się grzmotem po jeziorze. Wtuliła się we mnie mocniej.
- Złowiłe¶ co¶ chociaż? – spytała.
- Kochanie - ja zawsze co¶ łowię.
U¶miechnęła się do mnie swoimi br±zowymi oczami. Lało coraz mocniej. Przez zielony dach powoli zaczęły ¶ciekać pierwsze krople. Duże i potwornie zimne. Natalia wtulała się we mnie coraz mocniej, a za ruf± łodzi w siatce pływał piękny szczupak.
Co za cudowny wieczór…
Wykrzyknik