Głos przypominaj±cy dĽwięk dziecięcej tr±bki rowerowej, rozlegaj±cy się często nad wod± wydaje łyska - czarny ptak wielko¶ci kaczki, z wyraĽn± biał± plam± na czole.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 433
Zalogowani 0
Wszyscy 433
Jesteś anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikając tutaj Jesteś stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
dzas:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(385088) Apr 24, @ 21:24:03
mario_z:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(385088) Apr 21, @ 18:55:22
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(385088) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(385088) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(385088) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(385088) Apr 03, @ 10:34:12
krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U
mnie na morzu albo
wieje... albo nie
bior± : ...(59443) Apr 03, @ 09:01:48
krzysztofCz: To prawie wieczno¶ć...
mam nadzieję, że
dożyjemy do następnej
zbi ...(385088) Apr 03, @ 08:58:12
lecek: Byli¶my w Ustroniu.
Dwa dni wędkowania w
Wi¶le. Na miejscu
okazał ...(59443) Apr 02, @ 19:02:39
jjjan: Wpłaciłem za następne
dwa lata.
S± dwie faktury, każda
za rok. N ...(385088) Apr 02, @ 17:57:24
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Wspomnienia połamańca - kolejne dzieje
Opublikował 14-01-2008 o godz. 16:00:00 Monk |
Zamki napisał
Pod koniec dnia siadał przed oknem i obserwował krz±taninę zziębniętych ptaków na parapecie, gdzie wykładał im ziarna i inne frykasy, umożliwiaj±ce przetrwanie mroĽnej zimy. Zawsze przed wieczorem zlatywała się ich tu cała masa na łatw± kolację.
Ptaki, to jego drugie hobby - tuż za wędkarstwem. Lubił je za wesoły ¶wiergot co rano na swoim balkonie. Ale wędkarstwo kochał i po¶więcał mu niemalże każd± woln± chwilę. Od dawna już był samotny, bo żona nie potrafiła zrozumieć jego miło¶ci do ryb. Odeszła z takim, co nie miał żadnego hobby. Może i lepiej, bo nie potrafił podzielić swej miło¶ci między żonę a wędkarstwo, a może ... nie kochał jej wcale?
Chwila refleksji, która go naszła już minęła i pomy¶lał o jutrzejszym wypadzie na lód. Mróz trzymał już kilka dni, a temperatura spadała w nocy nawet do - 15. Tafla lodu powinna być już gruba na co najmniej 15 cm, co umożliwiało bezpieczne poruszanie się po niej w poszukiwaniu ryb. Wci±ż miał w pamięci przygodę z ubiegłego roku, kiedy złamał nogę wpadaj±c stop± do przerębli. Ten nieszczę¶liwy wypadek uniemożliwił mu dalsze wędkowanie w tamtym sezonie. Był zły na siebie wiedz±c, że takie co¶ może się przydarzyć, ale biegł i nie my¶lał o tym. Jedyne co mogło usprawiedliwić jego gapiostwo to to, że biegł ratować ton±cego chłopca. Było minęło…
Wędki jak zawsze miał przygotowane. Zanęty tym razem nie miał, bo wybierał się ze sztucznymi przynętami na okonie. Dostał kilka ciekawostek od Hromehuntera - kolegi z Kanady. Gumowe mikro raczki, jakie¶ kolorowe "landrynki" i inne silikonowe cudactwa. Dołożył do tego kompletu kilka swoich blaszek i uznał, że wystarczy. Nigdy nie zabierał na łowisko dużo przynęt, wystarczało mu po kilka sztuk blaszek i mormyszek.
Na takie gumowe cudactwa jeszcze nigdy nie łowił. Wzdrygn±ł się. Cisza, która zapanowała za oknem wyrwała go z rozmy¶lań. No tak - zapadaj±cy zmrok wygonił ptaki do ich nocnych kryjówek. Zdecydował, że i na jego sen nadeszła już pora. Wył±czył telewizor, w którym wci±ż tr±biono o polityce i innych, niemaj±cych nic wspólnego z życiem szarych ludzi pierdołach i poszedł spać.
Obudził się jak zwykle tuż przed dzwonkiem budzika. Zawsze tak się działo, kiedy miał raniutko jechać na ryby. Do pracy może by i zaspał, ale na ryby nie zdarzyło się to nigdy. Zadzwonił telefon - to Marek - kolega, z którym najczę¶ciej jeĽdził na ryby. Dzisiaj też mieli zaplanowane wspólne wędkowanie. Wybierali się na "ich" jezioro, gdzie łowili od najmłodszych lat. Znali je na pamięć. Każd± górkę, każdy dołek i blat. Dzisiaj postanowili obłowić pewn± mał±, ale za to dosyć głębok± zatoczkę. Zawsze zaczynali zimowy sezon od tego miejsca.
Jesieni± w tej zatoczce gromadziła się drobnica, co ¶ci±gało na łatwy żer sporo dużego okonia. Samochód zapalił pomimo mrozu za pierwszym razem i powoli wyjechał z podwórka, kieruj±c się w stronę domu kolegi.
Marek był już gotowy. Zreszt± nigdy jeszcze się nie spóĽnił na wspólne wędkowanie. Wsiadł i pojechali nad "swoje" jezioro. Zaparkowali na parkingu tuż przy brzegu. Parking istniał od jesieni. Wyznaczono słupkami teren, gdzie można stawiać samochody, postawiono kosze na ¶mieci. Dawniej był tu bałagan - walały się puszki po piwie i torby po zanętach.
Weszli na lód, sprawdzaj±c wcze¶niej jego grubo¶ć. Tak jak przypuszczał tafla była dosyć gruba - miała ponad 10 cm i można było ¶miało wej¶ć. Skierowali swoje kroki w stronę drugiego brzegu, gdzie zawsze można liczyć na sporo okonia. Starym zwyczajem wykuli kilka dziur i zaczęli łowienie. Brań było sporo, ale ryby raczej małe.
Po dwóch godzinach łowienia postanowili przetestować kanadyjskie "gumisie". Przynęty wykonane były z materiału, który ton±ł i nie trzeba było doci±żać ołowiem. Gumowe mikro raczki tonęły powoli i ładnie kolebały się na boki, co czyniło je niezwykle atrakcyjn± przynęt± dla ryb do tego stopnia, że pierwsze brania mieli już metr pod powierzchni± wody. Tym razem jednak to nie były już małe okonki - popularnie zwane frytki - lecz takie trzydziestaki. Zdziwienie było tym większe, że prawie za każdym razem nie trafiały się już małe.
Brania się skończyły i postanowili zmienić miejscówkę. Nie odchodzili daleko - zaledwie kilkana¶cie metrów. Wykuli nowe otwory i od nowa zaczęli łowienie gumkami. Sytuacja się powtórzyła i znów na gumki brały trzydziestaki. Ech te nowinki z dalekich krajów -tylko ryby się nimi rozbestwia i póĽniej nie bior± na rodzime przynęty. Zaczynało to być nudne, więc zrobili sobie mał± przerwę na herbatę i kanapki. Zjedli, popili i tradycyjnie zaczęły się wspomnienia.
Rozmawiali z godzinę przypominaj±c sobie przygody, jakie przeżyli nad tym jeziorem. A to suma co potargał cał± wędkę, a to znów kaczkę, co na nocnej zasiadce zapl±tała się w żyłki wędek przepływaj±c obok ich miejscówki. Mieli też przygody z nietoperzami, które uderzały w napięte żyłki gruntówek, powoduj±c piszczenie sygnalizatorów, a oni biegali do wędek my¶l±c, że to brania, dopóki nie domy¶lili się, o co chodzi. A ostatniego lata zagnała ich maciora z małymi warchlakami do wody, gdzie siedzieli po same szyje kilka godzin, bo z dzikami nie ma żartów i bali się wyj¶ć na brzeg. Szczę¶cie, że jeszcze nie zd±żyli nic rozpakować z samochodu, bo dopiero przyjechali i zeszli ze skarpy na brzeg szukać dogodnego zjazdu.
Przygód wspólnie przeżyli tyle, że można by napisać kilka ksi±żek.
Ale starczy historii - pora brać się za wędkowanie. Ponownie zaczęli kuć dziury, ale sporo dalej od brzegu w miejscu, gdzie był spory spadek dna.
Tradycyjnie pojawiło się kilkana¶cie otworów i tym razem blaszki domowej roboty poszły do wody kusić ryby. Jednak tym razem brań o dziwo nie było. Próbowali na wszystkie sposoby, a to delikatnie podszarpywali blaszkę z dna, a to znów stukali ni± po kilka razy o dno, żeby następnie powolnym ruchem podnie¶ć j± ponad metr do góry. Nic nie skutkowało. Znów wykuli kilka dziur w stronę głębszej wody, aż doszli do końca spadku. Dalej już nie było sensu się wysuwać w gł±b jeziora. Zmienili metodę i zaczęli te miejsce obławiać od strony brzegu. Przyszła kolej na dziury położone najdalej, praktycznie już nad końcem spadku dna. Opu¶cił blaszkę do dna i ostrożnie j± podniósł. Zauważył k±tem oka delikatne drgnięcie cieniutkiej szczytóweczki własnoręcznie wykonanej wędki. Było tak maleńkie, że zawahał się i nie zaci±ł nie będ±c pewnym, czy to czasem nie podmuch wiatru spowodował ten ruch. Ale nie, ponownie szczytówka drgnęła, co skwitował mocnym zacięciem.
Kij niesamowicie się wygi±ł, zadĽwięczała napięta żyłka. Maleńki kołowroteczek płynnie oddał spory kawałek linki prosto w dziurę w lodzie, gdzie pod nim zaczęła swoje harce uwięziona na haku ryba. Wiedział od razu, że to nie okoń, ani często trafiaj±cy się szczupak. Czuł, ze to jest wła¶nie ona, ryba, któr± darzył szacunkiem za jej płochliwo¶ć, ostrożno¶ć i przebiegło¶ć, bo przecież dzięki temu była prawie nieuchwytna. Szalała pod lodem już dłuższ± chwilę, nie daj±c żadnej możliwo¶ci podci±gn±ć się łowcy nawet o kawałek bliżej dziury. Zaczęła kręcić wielkie koła, aż żyłka zaczęła szorować po krawędziach przerębli. Aby zmniejszyć ryzyko przetarcia żyłki włożył koniec wędeczki do wody, ale dodatkowy hałas znów pobudził rybę do szaleńczej walki o życie. Kolejny odjazd, ale już sporo słabszy i dłuższa chwila przerwy w szarpaniu się ryby dała mu szanse na odzyskanie kilku metrów żyłki. Jeszcze jeden krótki zryw i kolejne podci±gnięcie w stronę dziury. I już widział blask srebrzystych łusek w przerębli, dzieliło go od ryby jedynie kilkana¶cie centymetrów i zbyt w±ski otwór, aby j± przez niego podebrać. Co¶ zimnego przebiegło mu po plecach i żal ¶cisn±ł gardło. Wiedział, że może zrobić tylko jedno, bo rozkuwanie dziury trzymaj±c rybę na napiętej żyłce nie wchodziło w rachubę. Wyj±ł szybko z plecaka osękę i zacz±ł j± wsadzać do wody, kiedy co¶ go tknęło i pomy¶lał, że to nie fair i nie tak powinna ta piękna i już coraz rzadsza ryba skończyć swój żywot. Widział j± przez niezbyt gruby i całkiem przeĽroczysty lód, a była naprawdę imponuj±cych rozmiarów.
Krzykn±ł do Marka, żeby szybko przybiegł. Kolega zrobił kilka zdjęć rozmazanej lekko przez taflę lodu postaci, a on po chwili zluzował żyłkę i stało się. Ryba jego życia mogła spokojnie odpłyn±ć.
Czy żałował tego co zrobił? Teraz tego jeszcze nie wiedział, ale na pewno na sercu było ciężko. Po wszystkim usiedli na lodzie, dziwnie na siebie spogl±daj±c. Taka sytuacja zdarzyła się mu pierwszy raz. Dopili herbatę, pozbierali swoje wędkarskie manele i nie odzywaj±c się do siebie wrócili samochodem do domu.
Długo nie mógł zasn±ć, my¶l±c o dzisiejszej przygodzie. Wiedział już, że zaczęła się dla niego nowa droga w jego hobby. Dzisiaj był to przypadek, ale następne ryby będzie już ¶wiadomie wypuszczał, a natchnieniem do tego stała się piękna i ogromna sieja. Ryba, na któr± polował bezskutecznie od lat.
W różnych miejscach i o dziwnych porach dopada wena twórcę. Nie zabijajmy przyrody, ale j± twórzmy. Ryby też chc± żyć...
Zamker
|
| |
|
| Komentarze są własnością ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialności za ich treść. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Wspomnienia połamańca - kolejne dzieje (Wynik: 1) przez Darek (elektryk007@poczta.onet.pl) dnia 14-01-2008 o godz. 21:03:56 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Gratulacje Zamki , fajnie się czytało - no i jeste¶my na tej samej drodze , doro¶li wędkarze :-)
Ale jednego może dwa sandacze w tym nowym sezonie chyba jednak zaproszę na kolacje - to naprawdę wystarczy .
Pozdrowionka |
]
]
]
|
|
Re: Wspomnienia połamańca - kolejne dzieje (Wynik: 1) przez akabar dnia 14-01-2008 o godz. 21:00:57 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Hehe- ciekawe przeżycie.. W ilu snach widziałe¶ potem t± rybę?.
Bardzo uczuciowo napisane.
|
]
|
|
Re: Wspomnienia połamańca - kolejne dzieje (Wynik: 1) przez mario_z (mario-z71@o2.pl) dnia 14-01-2008 o godz. 21:04:36 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Zamki, moje gratulacje, piękna opowie¶ć, super się czytało.
Pod sam koniec twojej opowie¶ci, od momentu o osęce i dalej, poczułem co¶ dziwnego w gardle, pewnie domy¶lasz się co to było.
Jeszcze raz serdecznie gratuluję pięknego opowiadania. |
]
]
]
|
|
Re: Wspomnienia połamańca - kolejne dzieje (Wynik: 1) przez Tirith27 dnia 14-01-2008 o godz. 22:57:39 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | I mi bardzo podobało sie Twoje opowiadanie Zamki, a wypuszczanie ryb, szczególni tych największych daje więcej rado¶ci niż ich zabijanie. |
|
|
Re: Wspomnienia połamańca - kolejne dzieje (Wynik: 1) przez yankee_r (burmistrz1@vp.pl) dnia 15-01-2008 o godz. 07:57:00 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Fjnie napisane,inaczej.Nie wiem jak inni ale ja wczółem się w sytuacje. Gratuluje Zamki. |
]
|
|
Re: Wspomnienia połamańca - kolejne dzieje (Wynik: 1) przez Zenon dnia 16-01-2008 o godz. 10:14:05 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Panie ,jakie ryby?
na lodowisku rybę Pan chcesz złowić?
...Ty to Barbarzyńca jeste¶!! Na okonki z osęk± ?? Harpun sobie kup!!!
Żartowałem :)
|
|
|
Re: Wspomnienia połamańca - kolejne dzieje (Wynik: 1) przez farti dnia 17-01-2008 o godz. 21:10:24 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | No zamek , pięęęęknie piszesz !!!!
To czemu tak rzadko !!?? |
]
|
|
Re: Wspomnienia połamańca - kolejne dzieje (Wynik: 1) przez jjjan (jjjan@op.pl) dnia 22-01-2008 o godz. 20:31:00 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Czytam z przyjemno¶ci± . Chociaż na lód nie chodzę zbyt często , to twój tekst daje impuls do wyprawy na lód i nadzieję na przeżycie przygody . Przypomniałe¶ mi ważny moment w moim wędkowaniu - moj± pierwsz± ¶wiadomie wypuszczon± rybę .
I zabieraj się do dalszego pisania . Wiem że masz setki jeżeli nie więcej wspomnień , które mógłby¶ opisać :):) |
Re: Wspomnienia połamańca - kolejne dzieje (Wynik: 1) przez Zamki (Zamki@interia.pl) dnia 25-01-2008 o godz. 16:04:33 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) http://www.morskietrocie.e-fora.pl | Dzięki Jjjan za miłe słowa. Niestety i w tę zimę nie dane nam jest wspólnie wędkować z lodu. Szkoda. Cieszę się, że przypomniałem Tobie ten moment bo głównie to było moim celem w tym opowiadaniu. Pokazanie, że nie każd± rybę trzeba zabić bo wędkarstwo to hobby i trzymajmy się tego. |
]
|
|
|