Misiek76 napisał
Nabywszy do¶wiadczenie ze zło¶liwo¶ci± rzeczy martwych, które uniemożliwiły mi przybycie do "Darogryfa" i "Marfoxa" na organizowan± przez nich biesiadę w Gryfinie, postanowiłem zabezpieczyć się wcze¶niej, w niezbędne ¶rodki potrzebne na dotarcie do celu.
Miejscówka na dywanie pod±żaj±cym na zlot w Mietkowie, już zaklepana.
Ekwipunek wędkarski poukładany do spakowania. Ostatnie k±piele w lakierze nowo wystruganych niby wobków, i można było by rzec wszystko dopięte na guzik pod szyj±. Ale jak to w życiu nigdy nie jest tak jak się zaplanuje, więc i plan awaryjny mieć trzeba.
Czwartek pod wieczór, moczenie wobków przerywa dzwonek i wiadomo¶ć o kłopotach z dywanem pod±żaj±cym do Mietkowa. Kurde drugi raz te martwe graty mi nie przeszkodz± dotrzeć do celu. W końcu twardziel pogawędkowy jestem, było nie było.
Szybkie luknięcie w neta, czy aby "Francuz" torów do Mietkowa na noc nie zwin±ł, telefon do Jarokowala, czy aby da rade odebrać wędrowca w Breslau i dowieĽć do Mietkowa. Błyskawiczny pakunek tobołów, i hej w drogę wędrowcu.
Podróż mija bez historii aż do Breslau. Tutaj melduję się o 3 rano, gdzie wita strudzonego pielgrzyma deszcz i wiatr. My¶li pl±cz± się w makówce budzić Jara, czy dać mu pospać w końcu chłopok się nabiegał co by wszystko przygotować. Nie jako że pi±tek to dzień dobroci, postanowiłem dać pospać Jarkowi. Idę na PKS może choć autobus pojedzie do tego Mietkowa? Ale gdzie tam panie, "Francuz" na noc asfalt kazał zwin±ć. Na szczę¶cie tory do Mietkowa ocalały więc o 6 rano, wyruszam z Breslau. Podróż mija w miłym towarzystwie roz¶piewanych studentek i studentów, a że czas zasuwa nim się obejrzałem czas wysiadać.
Ciemno wszędzie, drzewa dokoła, panie kochany gdzie ja jestem? Jak daleko do cywilizacji?
Id±c w stronę ¶wiateł zbliżam się do cywilizacji. Napotkanych tubylców pytam o drogę.
Dochodz±c do sklepu postanowiłem zakupić, ksi±żkę, jaki¶ soczek i miejscowe pieczywo, tak aby nie zabrakło niczego. Widno się zaczęło robić więc postanowiłem obudzić i poprosić o pomoc będ±cych już na miejscu zlotowiczów. Ale niestety "Francuz" zakłócenia wł±czył, i w słuchawce milczało. Cóż miał zrobić strudzony podróż± pogawędkowy twardziel? Toboły na grzbiet i dalej w drogę marsz. Na szczę¶cie gdy już siły powoli opadały z człeka, ulitowali się miejscowi budowlańcy, i podwieĽli do bram "Przystani u Francuza vel Żyda", za im serdeczne podziękowania składam.
Z frontu całkiem nieĽle, ale tył przeniósł mnie w otchłań obozu przetrwania.
Na szczę¶cie "¶pi±ce królewny" już, wstały. Męskie powitanie i przedstawienie się jak na debiutanta przystało. Jako że odrobinkę chłodnawo było, prawa ręka ojca dyrektora poczęstowała strudzonego wędrowca, pyszn± kaw±, która rozgrzała zziębnięte niedĽwiedzie ko¶ci.
Krótki rekonesans miejsca zlotu, i narada co tu robić.
Wieje panie, że aż biało na wodzie.
A może choć z brzegu da się co¶ zrobić, patrzy i my¶li prawa ręka ojca dyrektora.
Decyzja "pomarańczowej alternatywy" pływać to się dzisiaj nie da. Jeszcze główka 35 gramowa zawróci jak bumerang, decyduje Zenon.
Teren wodowania jako tako się prezentował.
I nawet łodzie na baczno¶ć stały.
A fala jak była tak za nic nie chciała opa¶ć. Na nic się zdały modły prawej ręki ojca dyrektora.
Zd±żył jeszcze przyjechać Jarokowal i Dżepetto nim strudzony po mękach nocnych udałem się na krótki odpoczynek.
Gdy się człowiek spamiętał, ciemno się zrobiło i jako¶ pustawo.
Zapach unosz±cy się nad okolic± doprowadził mój czuły nos do biesiadników.
Gdzie w najlepsze trwały pogawędkowy rozmowy.
Pokazywanie najnowszych produktów rzemie¶lników.
Jak oni to robi± zdaje się pytać Prezes?
A tutaj Grze¶ podziwia wyroby Dżepetto.
I Jarbasa udało się zainteresować tymi arcydziełami.
Może i ja się przerzucę na ten cały spinning, zdaje się my¶leć Włodek.
Ostatnia korekta sprzętu fotograficznego, gdyż Szef kuchni i pomocnik musieli nakarmić głodnych.
Sigi ten zacier Żuru, toć to palce lizać.
Co ja tutaj robię, zastanawia się prawa ręka ojca dyrektora.
Zlotowy fotograf szykuje sprzęt, oj będzie się działo.
Ciepło od tego Żuru, więc Cola nas Włodziu orzeĽwi.
Szef kuchni dba aby nikt głodny nie chodził.
Ja też, ja tez chcę zdjęcie, zagaduje Lucek.
Humor dopisywał zlotowiczom.
Tylko Kunta co¶ pomarkotniał.
Nawet Szefa kuchni się w końcu udało nakarmić.
Nocne dyskusje pogawędkowiczów, zakończyły pierwszy dzień pełen wrażeń.
Takim wspaniałym akcentem zakończył się pierwszy dzień zlotu w Mietkowie okiem debiutanta.
Misiek76