TROĆ WĘDROWNA:
- Rekord Polski - 14,70 kg
- Złoty medal - od 8,00 kg
- Srebrny medal - od 6,00 kg
- Brązowy medal - od 5,00 kg
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 566
Zalogowani 0
Wszyscy 566
Jeste anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikajšc tutaj Jeste stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
krzysztofCz: [quote:f2a4672e65="jjj
an"]W tym wątku będę
podawał wpłacone kwoty ...(18253) Mar 27, @ 16:07:40
lecek: Wielkanoc w Ustroniu.
Zapowiedziałem
małżonce, że święto,
świętem ...(59108) Mar 26, @ 15:02:24
lecek: Pooszło. k ...(18253) Mar 26, @ 14:43:29
krzysztofCz: Za Lucka i Bedmara...
poszło k ...(18253) Mar 26, @ 14:00:16
artur: Poszło ...(18253) Mar 26, @ 10:30:05
krzysztofCz: Poszło k ...(18253) Mar 26, @ 07:09:09
jjjan: Nikt się nie kwapi
więc jeżeli ktoś chce
wpłacić,, to proszę
blik ...(18253) Mar 25, @ 20:19:56
mario_z: Dzisiaj spotkanie
jajeczkowe nad wodą,
oczywiście bez wędki
bym n ...(59108) Mar 24, @ 20:50:03
Krzysztof46: nic nie trzeba
,zbierajcie na
nastepny rok i tyle w
temacie ...(18253) Mar 24, @ 17:30:00
krzysztofCz: To komu mamy wpłacać
;question Ktoś
zapłacił, to trzeba Mu
się ...(18253) Mar 24, @ 17:27:29
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1
Opublikował 11-06-2009 o godz. 07:00:00 Woytas |
Akabar napisał
Będąc od trzech lat na PW wyrobiłem sobie pewne zdanie o niektórych userach z PW. Znałem – tak mi się wydawało – specyfikę ich charakterów określaną na podstawie artykułów tudzież ripost na forum oraz ich twarze ( buźki jak to określił Monk) z awatarów.
Czy się myliłem?
Nie wiedziałem, że kiedyś przyjdzie mi to wszystko zweryfikować.
Prolog
W życiu każdego człowieka przychodzą takie chwile, kiedy należy się zatrzymać, spojrzeć do tylu lub przenicować świat do góry nogami. Przewartościować własne myśli, spostrzeżenia o ludziach, kolegach, przyjaciołach ba, nawet o samym sobie.
Będąc od trzech lat na PW wyrobiłem sobie pewne zdanie o niektórych userach z PW. Znałem – tak mi się wydawało – specyfikę ich charakterów określaną na podstawie artykułów tudzież ripost na forum oraz ich twarze (buźki jak to określił Monk) z awatarów.
Czy się myliłem?
Nie wiedziałem, że kiedyś przyjdzie mi to wszystko zweryfikować.
Co można wiedzieć o człowieku , nie znając go, osobiście z nim nie rozmawiając a jedynie przyglądać się na forum jego wywodom w sprawach czasami tak oczywistych, a jednocześnie bardzo zawiłych. W tematach niekoniecznie wędkarskich.
Czułem przez skórę, ze kiedyś nadejdzie dzień, kiedy będę musiał się z tym wszystkim zmierzyć i odpowiedzieć na pytania:
Dlaczego ludzie nie znając się nawzajem w realnym świecie, spotykają się na różnych zlotach, biesiadach przeżywają wspólne przygody a potem kłócą się bez opamiętania? – Oczywiście nie wszyscy.
Dlaczego tyle lat trwa ta wspólna, rzekłbym rodzinna zlotowa atmosfera?
Co jest magicznego w tym wszystkim?
Co jest tak ważne dla ludzi, że mimo wielkich odległości i dużych kosztów chcą pędzić przed siebie, żeby móc spotkać się następny raz i przeżyć to ’’coś’’, a potem wrócić do swoich obowiązków, szarego dnia i znowu to powtórzyć?
Czy znajdę na to odpowiedź?
Nie wiem.
Może?
____________________________
20 lutego 2009 r.
....’’Jidzemë na morsczi sztrąd - To znaczy, że czas pomyśleć o maju i wiosennym zlocie. Razem z Mariuszem (Tirith27) zapraszamy wszystkich chętnych do Połchowa w dniach 15 - 17 maja 2009 roku’’ ...
Ten wstęp zapraszający do Połchowa zelektryzował moją uwagę w przerwie między rozgrywkami w ProPillki 2. Po kilku rozmowach z Jjjankiem i Zippem utwierdziłem się w przekonaniu, że może to być ciekawa impreza, a jednocześnie mój pierwszy zlot i możliwość spotkania się z wieloma ’’awatarami’’ z PW. Decyzja zapadła bardzo szybko (dzięki mojej żonie – ’’OK, jedź i nie marudź’’).
W pracy oraz w firmie, z którą współpracuję w sezonie letnio – artystycznym, zastrzegam datę wyjazdu.
Nie ma mnie!!!
W międzyczasie poznaję pogawędkowego Miśka76, który miał wielkie ciśnienie na zlot, ale z przyczyn obiektywnych nie mógł spotkać się z nami.
Czas szybko, a zarazem bardzo wolno płynął.
14 maja 2009 r. – czwartek
W pracy do 10:00, potem szybkie zakupy oraz pakowanie. Wyjeżdżam z Olecka ok. godz. 14:00. Droga do Gdańska szybko mija dzięki pasażerom. Syn oraz jego kolega z Mrągowa jadą na ostatnie zaliczenia na studiach. Mała kraksa na A7 oraz dziwny przypadek zadławienia się Hot Dogiem na stacji CPN-u mącą spokój jazdy na zlot.
W Gdańsku żegnam się z towarzyszami podróży, nastawiam GPS-a na Połchowo i naprzód ku przygodzie.
Zaczyna zmierzchać, kiedy mijam tablicę z nazwą miejscowości naszego spotkania. W tym momencie zdaje sobie sprawę, że w podręcznej lodówce, poza ‘’Akabarową’’ naleweczką, nie mam nic na ewentualne dzisiejsze ognisko, które obiecaliśmy sobie na ‘’dzień dobry’’ przy czwartkowym spotkaniu. Obrót o 180 stopni i szukam sklepu nocnego. Brrr. To nie metropolia. Wszystko pozamykane. Traggedy. W końcu w Mrzęzinie dopadam otwarty sklep Lewiatan, w którym kupuję browarka. Teraz można wracać do ’’Ośrodka na wzgórzu’’.
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie..., kiedy wjeżdżam na podwórko - miejsca naszego zakwaterowania.
Zatrzymuję auto na parkingu i w tym samym momencie na podwórko wjeżdża Zippo zaprzężony w ’’rydwan’’, a na nim łódki dla zlotowiczów.
Wychodzi Jjjan, jest i Zippo, powitanie i dopada mnie uczucie jakbym znał ich od dawna. Dziwne. Zerwane nocki przy PP2 zrobiły swoje. Humor się poprawia.
Na schodkach pojawia się Pietruch i Włodek, a z samochodu wysiada Kunta.
Później okazało się, że piętro wyżej był z nami Kowalski, ale już grzecznie leżał w łóżku.
Rozpakowanie bambetli i kameralne spotkanie pierwszych zlotowiczów.
Fot. Zippo
Za chwile pojawia się Artur (niezła gaduła) z arsenałem noży i dobrego humoru oraz prezes, czyli Tirith27 z serdecznym uśmiechem od ucha do ucha.
Fot. Zippo
Z ogniska nici, bo i późno i zimno. Zippo rozpala turystycznego grilla, na którym mamy piec kiełbachę.
Niebawem wpada do pokoju z łobuzerskim uśmiechem i komentuje, ze za chwile węgiel będzie wypalony.
Ruszam na ganek i wrzucam zawartość reklamówki na ruszt.
Muszę pilnować zapasów, bo dziwnie przyglądają mi się dwa zaprzyjaźnione psy, u których zapach pieczonej kiełbasy wywołał ślinotok.
Powrót do pokoju, małe ’’conieco’’, degustacja tego i owego. Powoli rozchodzimy się do pokojów. Spać z marzeniami o dużych belonach, które same będą wskakiwały do łódek. Nie martwiłem się o wędki. Zippo zaofiarował mi swoją pomoc w skompletowaniu sprzętu. Dzięki Ci za to.
Leżę w łóżku i rozmyślam o I-szym dniu. Jest dobrze, jest dużo serdeczności i uśmiechu. Czuje się jak w starym dobrym towarzystwie. Jutro następne, nowe twarze. Czy również życzliwe?
Sen...
15 maja – piątek
Budzi mnie lekki hałas. Jasne, to zapowiedziana ’’kompanija’’ ze Śląska z Bedmarem na czele.
Fot. Zippo
Oj wesołe towarzystwo. Dostajemy razem z Pietruchem - jako debiutanci - prezenty. Pałeczki do szybkiego ’’kill-kill’’. Dzięki Mareczku.
Wychodzimy na dwór, a tam reszta Śląskiej drużyny oraz Torque, Wichura i Skorupa ze swoimi uroczymi kobietkami.
Trwają powitania, rozmowy. Zazdroszczę im tych wcześniejszych spotkań. Widać, że się znają jak łyse konie. Ja jestem, nieco onieśmielony. Rozmawiamy o tym i o tamtym.
Wypalamy fajkę pokoju.
Fot. Zippo
Czas na śniadanie.
Nasze gospodynie jeszcze w trakcie nakrywania do stołu.
Fot. Włodek
Jeszcze chwilka i siadamy do stołu w sali kominkowej. Jedzenie było smaczne, zresztą jak przez cały pobyt.
Fot. Włodek
Po śniadaniu szykowanie sprzętu.
Bedmar rzuca komendę i następuje zapinanie łódek.
Nie wszystkim marzy się belona. Pietruch jako jedyny w tym dniu postanawia iść na Redę. Zapolować na zupełnie inne rybki.
Ciekawe co z tego wyniknie.
Rozdzielenie miejsc w samochodach i ruszamy.
No może nie wszyscy. Samochód Włodka odmawia posłuszeństwa. Padł akumulator i to na amen.
Następuję próba odpalania na krótko. Nici. Pojazd tarasuje wyjazd. Za chwile zostaje ’’przepchany’’ na parking przez - a jakże, prawie samego Bedmara. Kawał chłopa.
Wsiadam do samochodu Jjjana razem z kolegami z południa. Podróż do Osłonina przebiega bez przeszkód. Docieramy na ’’morsczi sztrąd’’. ( Dla tych co nie wiedzą –morską plażę).
Aż po horyzont woda, woda, woda.
Następuję pamiątkowe zdjęcie z ’’zaślubin’’ z morzem, …
…po czym zaczyna się wyładunek łódek.
Nie wszyscy ciężko pracowali jak galernicy. Niektórzy zatrzymywali w kadrze zlotowe sytuacje :)
Rozładunek kryp dobiegł końca.
Pakujemy wędkarskie akcesoria i wyruszamy na spotkanie z Neptunem i jego belonami.
Trafiła się nam tzn. Tytonowi i mnie jedyna łódka z napędem wiosłowym.
Fot. Zippo
Nie wróżyło to nic optymistycznego - jeżeli chodzi o połów. Bez silnika, bez kotwic trudno się utrzymać na refce, w miejscu żerowania naszej dzisiejszej ryby – belony.
Belona – dla mnie, mazura to bardzo śmieszna z wyglądu ryba. Ni pies ni wydra. Jeszcze na dodatek o zielonych ościach, które wyglądają jak z plastiku. Odpływamy w stronę głębszej wody. Silnik dwuręczny miarowo pracuję. W oddali widzę walkę Włodka z beloną. Była to pierwsza, ale nie ostatnia, ryba złowiona tego dnia. Gratki Włodku.
Wpływamy na refkę. W międzyczasie uzbrajam ’’Zippową’’ wędkę w pożyczone blaszki. Pierwsze rzuty. Zero kontaktu z rybą. U Tytona podobnie. Wiatr i fala spycha nas na płycizny. Tyton wiosłuje, parę rzutów i znowu jesteśmy na płyciźnie. Sytuacja powtarza się kilka razy. Jest pierwsze puknięcie u Tytona. Znowu zaliczamy brzeg.
Tragedia. Bez sensu.
Przepływa motorówka Torqiego i Skorupy.
Długo nie trzeba prosić – wielkie dzięki koledzy.
Łapią cumę i wyciągają nas na głębsza wodę – prawie pod Hel – heheheh.
Rzuty. Tyton holuje pierwsza belonę – delikatnie jak panienkę. Spinka. I następna. 4:0 dla ryb. W końcu dochodzimy do wniosku, że trzeba na ’’chama’’ ciągnąć do łódki. Efekt?
I-sza Tytonowa belona ląduje na łódce.
Na innych krypach meldują się ryby.
FOT. Zippo
Włodek wyholował następną.
Fot. Zippo
Fala spycha nas znowu na płyciznę. Mariusz mówi, że to bez sensu tyle wiosłować- a zepchnęło nas dosyć daleko.
- Lepiej dobrze iść niż ciężko wiosłować.
Ubrał spodniobuty i hyc do wody!
i zaczął się ’’burłaczy’’ hol.
Tyton brodzi a ja sobie odpoczywam.
Uwagę moją przykuł mały punkcik przebijający się przez trawę.
Po czuprynie poznałem, ze to Skorupa siedzi w trawie i cos obserwuje. Z jego strony wyglądało to tak.
Fot. Skorupa
Przybijamy do brzegu.
Mina niezbyt wesoła. Okazuje się, że silnik odmówił posłuszeństwa. Nie było rady. Cuma w łapy i już dwóch burłaków holuje swoje łajby w stronę naszego miejsca zbiórki.
Odpoczynek.
Niektórzy pozbywają się zbędnej wody …
… oraz suszą w słońcu skarpety.
Przybywają następne załogi.
Nie wszyscy z rybami.
W oddali zamajaczył ’’samotny biały żagiel’’ to znaczy biała czapka Artura. Odważny koleś. Nie wiem czy wsiadłbym na jego składaka przy większej fali.
Do brzegu dobija Bedmar oraz Misiek …
.. z rybami i połamanymi szczytówkami.
Takieeeee to się belony łowiło.
Ładujemy łodzie, a spóźniona drużyna Sandała wypływa w poszukiwaniu ryb.
Dowiaduję się od Jjjana, że dotarli już następni zlotowicze.
Powrót do bazy. Pogoda bardzo słoneczna. No właśnie. Słoneczko wycisnęło swoje piętno na mojej twarzy. Byłem spalony jak rak. A na forum przed wyjazdem była uwaga o okryciach głów. Mój kapelusz przeleżał w aucie Janka. Gapowe się płaci. Dowiaduję się, że Pietruch wrócił z Redy o kiju. To tak, jak ja z Osłonina.
Na podwórku poznaję następnych uśmiechniętych „Pogawędkowiczów.
Fot. Zippo
Old Rysia i Monka z rodzinami oraz kompletną rodzinkę Dzepetta.
Fot. Zippo
Godz.18:00 – Pierwszy wspólny obiad, a właściwie obiado – kolacja.
Fot. Włodek
’’Dziadek’’ Oldik dzielnie opiekował się małą Darią.
Fot. Zippo
Wychodzimy na podwórko najedzeni. Teraz można pogadać z głodnym.
Na środku placyku trwają próby naprawy silnika. Marny trud, próżne nadzieje. Jak nie działał tak nie działa. Nie zdały się na nic, Kunty ani innych kolegów, czary-mary.
Fot. Włodek
Koleżeństwo i pomoc.
Problem Skorupy był problemem innych pogawędkowiczów. To było super. Lubię takie towarzystwo.
Fot. Zippo
Mimo, że (niestety) jestem palaczem podobał mi się zakaz palenia w miejscach zakwaterowania i biesiad. Przebywanie na ’’ganku-palarni’’ miało swoje plusy. Przebiegały ciekawe dyskusje o rybach i życiu. Tam poznałem większość zlotowiczów, tych, nie palących również.
Fot. Włodek
W międzyczasie jedziemy z Jjjanem do Redy, na małe zakupy. Powrót, a Jasiu jeszcze raz pędzi z Panią Marią do sklepu. Zdarzyła się spora pomyłka przy zapłacie za towar i nie można było tego tak zostawić. Oczywiście wszystko zakończyło się dobrze. Ucierpiał jedynie Jankowy bak z benzyną.
Słońce chyliło się ku zachodowi, kiedy padło hasło meczu piłkarskiego.
Emocji oraz poświęcenia było dużo. Poobijanych kolan i łokci również.
Na wielkie uznanie zasługuje Kacper, który z wielkim kunsztem bronił dwóch bramek. Takiego poświęcenia na bramce nie widziałem od 1974 roku.
Oczywiście był bardzo wielki doping ze strony reszty zlotowiczów. Najgłośniejsza była Maja, która z okna sypialni krzyczała do taty (Monka):
- Tatusiuuu, graj dobrze, ty jesteś najlepszy.
Dobrze mieć takiego kibica.
Słońce już prawie zaszło. Po meczu wracamy do budynku; spotykamy się w świetlicy. Pierwsze wspólne rozmowy, degustacje napojów i domowych wyrobów kulinarnych.
W kuchni na poddaszu Oldi z Dzepettem zaczynają bigosowe przymiarki.
Fot. Włodek
Sala powoli się zapełnia. Niebawem prawie wszyscy przebywają w biesiadnym pokoju. Gwar robi się coraz większy i tak będzie do godziny 3 rano.
Fot. Zippo
Jest okazja porozmawiać o wszystkim, nie tylko o rybach. Poznać się lepiej z innymi ’’avatarami’’. Panuje rodzinna atmosfera. Zaczynam bardzo dobrze czuć się w tym, doborowym, towarzystwie. Woda rozmowna robi swoje. Co prawda Polak potrafi bawić się i bez dopingu, ale po co tak się męczyć.
Padają pierwsze toasty. Oczywiście i za tych nieobecnych również – Robercie.
Zaczynam się przyglądać plakatowi krążącemu w koło stołu.
Fot. Zippo
Była to praca dzieci z Białochowa przywieziona przez Dzasową. Plakat przedstawiał namalowane wielkie serce z imionami dzieciaków, które dziękowały za pomoc organizowaną, co roku, przez pogawedkowiczów.
Fot. Zippo
Dwa wpisy były bardzo fajne ’’Dobrze, że jesteście’’ oraz ’’W życiu zawsze dobrze być złota rybką’’.
Powoli zaczyna ubywać biesiadników. Robi się cicho.
Leżę w łóżku. Zaczynam analizować dzisiejszy dzień.
Krótko - Dobrze, że tu jestem!
Już prawie spałem, gdy dzwonek w Janka telefonie wyrywa mnie ze snu. Przyjechał Farti z bratem. Troszkę relacji z dzisiejszych połowów.
Cisza w budynku tylko słychać Włodkowe pochrapywanie.
Zasypiam.
c.d.n.
Akabar
|
| |
|
| Komentarze sš własnociš ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialnoci za ich treć. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1 (Wynik: 1) przez pietruch dnia 11-06-2009 o godz. 10:05:08 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Nic nie ujmować.
Czekamy na drugą część :) ! |
]
|
|
Re: Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1 (Wynik: 1) przez Monk dnia 11-06-2009 o godz. 09:31:06 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Fajniutko było. Szkoda tylko, że tak szybko się skończyło. :)
Ale wiemy, że belony powinny częściej zagościć w kalendarzu PW!
Do zobaczenia więc na kolejnym "belonowaniu" i czekamy na ciag dalszy relacji. :) |
|
|
Re: Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1 (Wynik: 1) przez old_rysiu dnia 11-06-2009 o godz. 15:33:43 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Mistrzowska praca. Tak trzymać. Warto było czekać tak długo na taki tekst. Teraz dopiero widzę, że gotowanie bigosu udaremniło mi ogladanie tego plakatu. Przegladając zdjęcia pogawędkowiczow ze zlotu zastanawiałem się, co to takiego było w takim zainteresowaniu. Teraz dopiero wytłumaczyleś - to praca naszych dzieciaków. No cóż, nie wszystko jest dane widzieć. Na szczęście mamy Akabara :-)
Czekam na dalszą część, tylko nie staraj sie tak jak profesjonalista bo bardzo mnie dołujesz!! |
|
|
Re: Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1 (Wynik: 1) przez mario_z (mario-z71@o2.pl) dnia 11-06-2009 o godz. 16:42:49 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Akabarku super relacja, dla mnie mistrzostwo świata,
już nie mogę się doczekać na ciąg dalszy, spiesz się bardzo proszę.
Pozdrawiam. |
|
|
Re: Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1 (Wynik: 1) przez darogryf (darogryf@wp.pl) dnia 11-06-2009 o godz. 17:42:37 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Akabar świetna relacja. Podnosisz poprzeczkę. Już nie mogę się doczekać kolejnej części. Jaka szkoda, że nie miałem inne sprawy w tym czasie. |
|
|
Re: Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1 (Wynik: 1) przez ZIPPO dnia 11-06-2009 o godz. 18:22:35 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Eh, trudno mi cokolwiek napisać poza tym, co zostało napisane przez innych. Dobrze że byłeś, świetnie że byli inni. Niezapomniane spotkanie. Na pewno jeszcze nie raz będę wracał do tej relacji.
Pozdrawiam serdecznie. |
|
|
Re: Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1 (Wynik: 1) przez Robert (gosia67600@orange.fr) dnia 13-06-2009 o godz. 19:09:40 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Można ubierać w piękne słowa, wieści tradycyjne by dodać im krasy i wigoru.
Tu nie potrzeba nic prócz braw na stojąco. Brawo Akabarze! Brawo! Brawo! Brawo!
Podziękowania najserdeczniejsze dla organizatorów, bez których ta barwna opowieść
nie miałaby miejsca. Podziękowania wszystkim uczestnikom, bez których nie miałaby sensu.
Kolejny raz potwierdzacie wspólną radość, kolejny raz chcę być z Wami… i byłem(, chociaż nieobecny ;-) ).
|
|
|
Re: Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1 (Wynik: 1) przez akabar dnia 13-06-2009 o godz. 21:56:10 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Dzisiaj siedzę przed kompem drugi raz od czasu zamieszczenia I-szej cześci.
Praca przy musicalu nie pozwala mi zająć się zakończeniem artykułu. Jutro premiera.
Po niedzieli będę miał w końcu trochę czasu, więc postaram się to skończyć.
Dziękuje Wszystkim za komentarze.
Krzysiek.
|
|
|
Re: Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1 (Wynik: 1) przez ppp1000 dnia 14-06-2009 o godz. 21:35:51 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Piękna relacja! kurde - jakbym tam był!
aż mam ochotę zostać kolejnym debiutantem! |
Re: Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1 (Wynik: 1) przez ZIPPO dnia 14-06-2009 o godz. 21:54:01 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Nic prostszego :). Przyjedź na Gryfinadę.
Co prawda to nie zlot tylko biesiada, ale ludzie ci sami :). No i nad Odrą ;)) |
]
|
|
Re: Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1 (Wynik: 1) przez farti dnia 14-06-2009 o godz. 21:56:21 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Jestem za tym aby Akabar został etatowym sprawozdawcą z imprez PW. Najlepiej bez pytania Go o zgodę . Po co się narażać na ewentualność że powie - nie? :-)))))) |
|
|
Re: Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1 (Wynik: 1) przez Kunta dnia 15-06-2009 o godz. 12:47:26 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Nic dodać nic ująć .Też chciałbym tak umieć pisać .Popieraram propozycję Fartiego. |
|
|
Re: Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1 (Wynik: 1) przez jjjan (jjjan@op.pl) dnia 15-06-2009 o godz. 20:02:46 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Miło wspomina się czytając taką relację. Popieram kolegów. Gdy skończysz pisać tą, możesz zacząć pisać przyszłoroczną. :) |
Re: Połchowo 2009. Relacja zlotowego debiutanta cz.1 (Wynik: 1) przez akabar dnia 15-06-2009 o godz. 20:38:12 (Informacje o użytkowniku | Wylij wiadomoć) | Ok. Janeczku.
Jak dzisiaj zacznę, to może w przyszłym roku będzie od razu po powrocie. Tylko fotki porobię w lustrzanym odbiciu i będą inne. A tekst z gatunku S-F. :)
Hheheh.
Pozdrówka.
PS.Kończę część 2. |
]
|
|
|