Tirith27 napisał
To co Janek zacz±ł mi przyszło skończyć. W sobotni dzień słońce prażyło niemiłosiernie, usiedzenie na łodzi było nie lada wyczynem, tym bardziej wyrazy uznania dla Woytasa i Janka, że tak długo wytrzymali na tej patelni. Wróćmy jednak do miejsca gdze skończył pisać Jan:
W czasie, gdy Jan z Woytasem wpływali na jezioro Barlińskie, Ja z Kunt± poszli¶my sobie poplażować nad zalewem. Po plażowaniu, Kunta poszedł się przespać w cieniu, a my z Łysym i Misk± udali¶my się na zwiedzanie okolicy w tym osławionego miasteczka widma, którego za czasów PRL nie było na żadnej mapie: Bornego Sulinowa. Była to chyba największa baza i zarazem poligon wojsk Radzieckich w Polsce o powierzchni 18.000 hektarów. Po krótkim rekonesansie po okolicznych bunkrach, koszarach i innych byłych instalacjach wojskowych wrócili¶my do bazy wędkarskiej, gdzie zastali¶my szykuj±cych się do powrotu Janka i Woytasa.
W krótkiej relacji z pływania po jeziorze Barlińskim obaj opowiadali nam o spławach ryb gigantów, po wyskokach których ukleje z wrażenia uciekały na brzeg, a huk opadaj±cych na wodę ryb był tak, potężny, że z wrażenia można było wyskoczyć z łodzi. Po tych opowie¶ciach było już wiadomo, gdzie udamy się na wieczorn± sesje wędkarsk±. Jeszcze tylko pożegnanie, ostatnie mi¶ki i Janek z Woytasem ruszaj± w drogę do domu.
Teraz szybko ostatni posiłek i możemy wypływać. Kierunek oczywi¶cie jezioro Barlińskie. Droga się dłuży, bo na elektryku nie szalejemy, żeby oszczędzać akumulator. Niestety nieżyciowy przepis z zakazem trolingowania sprawia, że po drodze pozostaje nam tylko zwiedzanie widoków. Na wodzie nie ma za specjalnie tłumów wędkarzy, raptem 3 może 4 łódki. Na brzegach też specjalnie tłoku nie ma, co jaki¶ czas widzimy pojedynczych wędkarzy. W końcu docieramy do przesmyku ł±cz±cego jezioro Barlińskie z zalewem. Z optymizmem wpływamy na nowe wody, naszym oczom ukazuje się nieduże jeziorko otoczone lasem, i w większo¶ci trzcin±. Jednak woda wydaje się być martwa, nie widać, żeby cokolwiek marszczyło powierzchnię wody. Do tego zielona i mętna od zakwitów woda sprawia wrażenie jakby nic nie miało prawa tu żyć. Widoczno¶ć w wodzie to jakie¶ 20 może 30 cm.
Łysy z Misk± ustawili się w cieniu. Miska spinningował, a Łysy bawił się na spławik z płociami, wzdręgami, małymi leszczykami. Tymczasem u nas monotonia rzut za rzutem, to do brzegu to do otwartej wody. Zmieniamy gumy, woblery, obrotówki. Kombinujemy z kolorami, tempem prowadzenia przynęty, robimy dosłownie wszystko, ale wszystko na nic. Ryby maj± wolne i za nic w ¶wiecie nie chc± się skusić na nasze przynęty. Siedzimy sobie w łodzi zrezygnowani, gdy nagle po wodzie przetoczył się huk spławiaj±cej ryby. Janek jednak mówił prawdę, co prawda nie widzieli¶my co to było, ale musiało być pokaĽnych rozmiarów. W ci±gu następnej godziny, było jeszcze kilka takich spławów, ale nam nie udało się niczego skusić do brania. Na Barlińskim jedynie Łysy połowił ładnych płoci na spławik. Nad zalewami Nadarzyckimi zaczyna zmierzchać.
Zrezygnowani powoli spływamy do bazy, zatrzymuj±c się co kawałek na kilka rzutów. Kunta zmienił kaliber przynęt i zacz±ł łowić na paproszki co przyniosło kilka około piętnastocentymetrowych okonków. Ostatecznie spływamy do bazy. Miska z Łysym zabieraj± się za przygotowanie żeberek na grillu, a ja w tym czasie szykuję im gruntówki do nocnych połowów, na hak zakładam rosówki i pędzę do ogniska gdzie rozkoszuj±c się grillowanymi żeberkami popijanymi piwem analizowali¶my miniony dzień.
-Mariusz wstawaj – pierwsze słowa jakie usłyszałem w niedzielę. Otwieram jedno oko nade mn± stoi Kunta, zerkam w okno ciemno jak diabli. Pierwsza my¶l co się dzieje? Gdzie ja jestem?? Po chwili odzyskuję ¶wiadomo¶ć, przecież umówili¶my się, że pobudka o 4, a tu jeszcze ciemno.
-Co jest już czwarta?? - pytam z niedowierzaniem, spogl±dam na zegarek i faktycznie już 4
-dobra czekaj chwile już wstaję
po chwili
- Mariusz wstawaj
- Tak, tak jeszcze chwila
Minęła kolejna chwila
-Mariusz wstawaj herbatę zrobiłem
No to na mnie podziałało, podniosłem się, wyci±gn±łem ręce do tyłu i wyszedłem z kempingu, o dziwo poranek był wyj±tkowo ciepły, a na stole stała herbata przygotowana przez Kunte.
Jeszcze parę minut byłem zamroczony tak wczesn± pobudk±, ale z każdym łykiem herbaty było coraz lepiej. W końcu pakujemy się do łodzi i wypływamy. Łysy z Misk± smacznie spali po nocnym gruntowaniu z browarkiem w ręce. Dla formalno¶ci dodam, że nic nie złowili. Pierwszy szczupaczek siadł mi na miejscówce gdzie Zippo miał kontakt wzrokowy z metrówk±, niestety jego rozmiary nie powalały, ocenili¶my go na około 40 cm. Chwile póĽniej potężne uderzenie ryby o wodę bliżej brzegu, płyniemy w tamt± stronę, ale mimo zmiany przynęt nie udaje nam się sprowokować potwora do brania. Zmieniamy miejsce i tym razem Kunta zgłasza, że ma rybę. Po krótkim holu okazuje się, że jest podobnych rozmiarów co moja. Chwilę póĽniej zaliczam kolejne branie, przez chwilę wydawało mi się, że ryba może tym razem być większ±, ale przy łodzi okazało się że jest identyczna jak Kunty, mało tego przy wyczepianiu okazało się, że to ten sam co złowił go Kunta, szczupaczek miał ¶wież± ranę po haku w pysku.
I w sumie to by na razie było na tyle, znowu zaczęło się zmienianie miejscówek, przynęt, sposobów ich prowadzenia i nic. Zerkaj±c co jaki¶ czas w odległy przesmyk na jezioro Barlińskie widzieli¶my jak spławiały się tam duże ryby, w końcu ruszyli¶my w tym kierunku. Na samo jezioro Barlińskie nie wpływali¶my, zostali¶my przed przesmykiem, gdzie jezioro miało około metra-półtora głęboko¶ci i w znacznej czę¶ci było poro¶nięte gr±żelami. W ¶ród tych gr±żeli Kunta złowił okonia 31 cm.
No i udało nam się w końcu zaobserwować jedn± z ryb, które tak strasznie co chwila spławiały się w okolicy. Okazało się, że to ładne bolenie grasuj± po całym zalewie i prawdopodobnie na jeziorze Barlińskim one też były sprawcami wczorajszego zamieszania. Jeden z nich, pokaĽnych rozmiarów, skoczył nam kilka metrów od łodzi, piękny widok, zapieraj±cy dech w piersiach.
W między czasie dostajemy telefon od Łysego, wypłynęli już na wodę, a Miska na miejscówce Zippa złowił szczupaczka 55 cm. Płyniemy do nich i tam znowu próbujemy swoich sił.
Koło 9:00 z za chmurek, które spowijało poranne niebo wyszło słońce i powoli zaczynało dawać się we znaki. Zgodnie stwierdzili¶my, że na dzisiaj to już koniec, ale nie chcieli¶my poganiać młodych więc położyli¶my się w łodzi spać. Po około godzinie zdryfowało nas z powrotem pod gr±żele, gdzie Łysy z Misk± próbowali skusić żeruj±ce bolenie do brania. Łysemu nawet udało się to trzy razy, ale żadnego nie wyholował. Sztuka ta udała mu się na perłow± gumę bardzo szybko ci±gnięta i chlapi±c± po powierzchni wody. Niestety bolenie też przestały żerować, a słońce już tak mocno prażyło, że dalsze siedzenie na łodzi mijało się z celem. Popłynęli¶my do bazy, szybko się spakowali¶my, jeszcze ostatnie rozmowy, pożegnanie i w drogę.
Przed odjazdem wszyscy jednogło¶nie stwierdzamy, że trzeba tu wrócić, ale jesieni±, gdy już nie będzie kajaków, wczasowiczów i piek±cego słońca, które sprawia, że nawet ryby s± ospałe. Janek zapowiedział, że też nie odpu¶ci i zjawi się w Nadarzycach, może będzie więcej chętnych ?? Bez względu na wszystko, Ja będę na pewno i spokojnie mogę polecić ten zbiornik każdemu wędkarzowi, bo każdy co¶ tu dla siebie znajdzie. Jesieni± prócz ryb, będzie można nazbierać grzybów, bo dookoła rozci±gaj± się piękne kompleksy le¶ne.
Tirith27