Old_rysiu napisał
Pewnej jesieni …
Od tygodnia leje. Trochę mi to na rękę, bo jeszcze nie wszystko mam przygotowane na wyprawę. Potrzebuję stalówek, nowych kotwiczek, no i w tym deszczu nie pójdę na kompostownik. Dzisiaj jadę do miasta, to wędkarski sklep odwiedzę. Jeszcze tylko li¶cie zebrać z ogrodu, bo teraz mokre i nie fruwaj±. Łatwiej je pozbierać na kompostownik. Jutro jak nie będzie lało, jadę na ryby.
Zabieram szczupakówkę i spławikówkę żeby złowić żywca. PóĽniej zobaczę co z leszczami, a żywcówka niech sobie pływa po okolicy.
… Jeszcze ciemno jak podchodzę do ¶cieżki przez las. To dobrze, nie będę rozgl±dał się za grzybami, szybciej dojdę na łowisko. Zastanawiam się tylko, jakie wybrać miejsce. Na głębokiej skarpie, czy za trzcinowiskiem od strony plaży. Przy pasie trzcin szybciej złowię żywca, a potem przeprowadzę się pod głębokie zbocze. To zaledwie sto metrów, więc żywiec jako¶ wytrzyma przeprowadzkę. Jestem na plaży. Z lewej wielkie trzcinowiska, z prawej za plaż± pagórek, a tam głębia od samego brzegu.
Słoneczko przebija się przez stalowe chmury. Promyki wyraĽnie grzej± moj± czarn± kurtkę. Szybkie spojrzenie na lustro wody. Mała falka wysoko¶ci zaledwie kilku centymetrów. Dobrze, nie będę taki widoczny. Perkoz nurkuje na głębokiej wodzie. Obserwuję jego dziób. Jest ci±gle bez rybki. Będ± rybki drobne przy sitowiu. Tam jeż próbuję złowić żywczyka. Na haczyku czerwony robaczek ocieka po przebiciu żółtym soczkiem, który wabić powinien najwybredniejsz± rybkę. Tuż za sitowiem metrowy gruncik. Dobre miejsce. Jeszcze tylko gar¶ć piasku z pokrojonymi robaczkami l±duje tuż obok wyrzuconego spławika. Można czekać na branie.
Tymczasem przygotowuję żywcówkę. Wielki pękaty spławik, obci±żenie z oliwki skutecznie doprowadzi żywca na odpowiedni± głęboko¶ć. Stalówka i wielka kotwiczka. Nie lubię jak szczupaki spinaj± mi się z wędki. Mija zaledwie piętna¶cie minut. Spławik pod sitowiem nurkuje pod wodę. Jest dobrze - my¶lę – będzie żywiec. Zacinam. Kurcze - co tak ciężko się holuje? To nie mała rybka. Jest - wielka płoć, prawie trzydziestka - nie nadaje się na żywca - za duża. Rybka l±duje do siatki. Trzeba spróbować jeszcze raz. Nowy robaczek na haczyku i już zestaw w wodzie. Kolejne branie – znowu taka duża płoć. Na haczyk tym razem zakładam pół robaczka. Branie i znowu płoć ponad dwadzie¶cia pięć centymetrów. Trudno, dołowię jeszcze dwie i przeprowadzam się na głębię. Płoć zasmakowała w robaczkach i już mam pięć sztuk. Decyzja zapadła – przeprowadzka na głęboczek.
Jest już prawie dziewi±ta przed południem. Dzisiaj mam troche więcej czasu, ale zaplanowałem posiedzieć do drugiej po południu. Przeprowadzka przebiegła bardzo szybko i na kotwiczkę zameldowała się najmniejsza z płoci. Rzucam zestawem na wodę i widzę jak płoć oderwała się od kotwiczki i wpada wprost do wody. Za delikatnie zaczepiona. Ciężar rybki rozerwał kawałek skóry ryby podczas wyrzutu. Pech. Najlepsza z płoci nie poprowadzi zestawu żywcowego. Na kotwiczkę zakładam kolejn±. Jest większa. Muszę delikatniej zarzucać, bo wszystkie płotki stracę. Zestaw szczę¶liwie poleciał do wody. Płoć prawie zatapia mi mój wielki pękaty spławik. Ależ ma siłę! Jest już prawie dwadzie¶cia metrów od brzegu – to wystarczy. Nie chcę, aby prowadziła zestaw dalej.
Przytrzymuję jej zapędy blokuj±c zwoje żyłki palcem. Wierzyć mi się nie chce, że ta płoć tak ci±gnie zestaw. Już skasowała luzy i bez problemu zanurza spławik wyrywaj±c mi żyłkę spod palców. Teraz to bardziej stanowczo j± przytrzymuję. Gdzie tam. Wyrywa mi zwój za zwojem. Puszczam palec. Teraz dopiero żyłka zaczyna nabierać prędko¶ci. To nie płoć tak ci±gnie! Mam branie! Adrenalina ruszyła, leje się z uszu jakby kto¶ odkręcił kran. Zapominam o tym aby odczekać aż się zatrzyma. Jak pójdzie drugi raz – zamkn±ć kołowrotek, poczekać aż naci±gnie żyłkę i zaci±ć.
Wszystko poszło w niepamięć. Ryba ci±gnie zestaw w toń, więc ja jej na to nie pozwalam i … zacinam. Mocne zatrzymanie. Zestaw bardzo silny – żyłka gorzowska trzydziestka na prawie nowym kołowrotku radzieckim ‘’ Delfin ‘’. Hamulec dobrze wyregulowany, więc ryba poci±gnęła jeszcze kilka metrów i zatrzymała się. Zaczynam pompowanie. Bardzo wolno ¶ci±gam rybę do siebie. Idzie jak worek kartofli ledwo co szturchaj±c w zestaw. W czystej wodzie rozpoznaję rybę – ogromny szczupak. Ledwo co faluje ogonem. Jest bardzo stary. Pewno zobaczę na jego ogonie tę swastykę. Jest za stary aby walczyć ze mn±, wiec już teraz zdecydowanie podci±gam go do siebie. Łeb szczupaka odwrócił się w moja stronę i jego wielkie oczy widocznie zobaczyły moj± sylwetkę na brzegu.
Był w zasięgu ręki, gdy nagle skoczył jak opętany. Fontanna wody zalała mi oczy i nawet nie słyszałem jak wędzisko trzasnęło, a mnie poci±gnęło z tak± sił±, że omal nie wyl±dowałem w wodzie. Na moje szczę¶cie i nieszczę¶cie żyłka trzasnęła, a odgłos trzasku pewno był słyszalny na przeciwległym brzegu, chociaż to podobno pięćset metrów. No i siedzę sobie teraz na brzegu. Nogi się trzęs±, ręce też. Wędka złamana, zestaw nie wytrzymał na stalówce. Patrzę w głębinę. Tak – tam nadal mieszka szczupak z t± swastyk± na ogonie. Poskładałem wędki i ruszam do domu. Po drodze nazbierałem pełny plecak krowich muń. Opłaciło się wybrać na ryby – cholera opłaciło!!
-cdn-
Old_rysiu