W RP ¶ródl±dowe wody powierzchniowe zasiedlaj± ryby z 83 gatunków, w tym 59 stanowi± gatunki uznawane za charakterystyczne dla naszej strefy geograficznej.
20 gatunków zaliczonych zostało jako celowo wprowadzonych do wód w wyniku działania człowieka.
|
ZAREJESTROWANI
Ostatni Tobiasz
Dzisiaj 0
Wczoraj 0
Wszyscy 4520
UŻYTKOWNICY
Goscie 580
Zalogowani 0
Wszyscy 580
Jesteś anonimowym użytkownikiem. Możesz się zarejestrować za darmo klikając tutaj Jesteś stałym użytkownikiem Pogawędek Wędkarskich - kliknij tutaj aby zalogować się!
|
|
|
|
|
dzas:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(409167) Apr 24, @ 21:24:03
mario_z:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(409167) Apr 21, @ 18:55:22
krzysztofCz: Podoba mi się Twój
plan w punkcie (3)
:hihi ...(409167) Apr 04, @ 12:47:07
lecek:
Na emeryturu mam
czteropunktowy plan.
1. Podróże,
2. Wedkar ...(409167) Apr 03, @ 19:46:58
krzysztofCz: Tylko nie miej
złudzeń, że na
emeryturze będziesz
miał więcej cza ...(409167) Apr 03, @ 15:57:03
lecek: Jeszcze (jak dla mnie)
to trochę mało czasu
Mój
pracodawca wyz ...(409167) Apr 03, @ 10:34:12
krzysztofCz: Gratulacje Lecku. U
mnie na morzu albo
wieje... albo nie
bior± : ...(59445) Apr 03, @ 09:01:48
krzysztofCz: To prawie wieczno¶ć...
mam nadzieję, że
dożyjemy do następnej
zbi ...(409167) Apr 03, @ 08:58:12
lecek: Byli¶my w Ustroniu.
Dwa dni wędkowania w
Wi¶le. Na miejscu
okazał ...(59445) Apr 02, @ 19:02:39
jjjan: Wpłaciłem za następne
dwa lata.
S± dwie faktury, każda
za rok. N ...(409167) Apr 02, @ 17:57:24
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
|
| |
Sazana znad wędy o piwie gawędy - łyk 15
Opublikował 19-08-2003 o godz. 21:32:55 Sazan |
Dzisiaj, kiedy piwo można dostać wszędzie, w każdym sklepiku, markecie, stacji benzynowej czy knajpce, trudno sobie wyobrazić czasy zupełnie jeszcze nam nieodległe, w których zdobycie kufelka z pian± było nie lada wyczynem! Po wojnie, im bliżej było lat osiemdziesiątych ub. wieku, tym trudniej było dostać butelkę piwa. W tej gawędzie - gar¶ć osobistych wspomnień wła¶nie o tych czasach...
* * * * *
|
Moja pierwsza bezpo¶rednia styczno¶ć z piwem, to lipiec, roku bodajże 1957 lub 1958. Nie, nie żebym już wtedy jako kilkunastoletnie pacholę miał smakować w piwie! Po prostu, rodzice mojego wujka prowadzili w Wadowie (to wioska tuż obok Nowej Huty) dwa kioski. Jeden z nich był kioskiem "Ruchu" z nie¶miertelnymi kupowanymi w nim "sportami", "mazurami" i "giewontami" oraz nie kupowanymi na wsi gazetami, drugi za¶ był tzw. kioskiem spożywczym, w którym tubylcze kobiety kupowały chleb, cukier i sól, dzieci landrynki do zwijanych z kartki papieru torebek, a mężczyĽni - piwo. Babka Józefa prowadziła sprzedaż piwa, dziadek Kazimierz - kiosk z papierosami. Nuda upalnego, gor±cego, wakacyjnego lata, przyci±gała jak magnes żelazo okolicznych chłopów w rejon tych kiosków. Wszak zaci±gnięcie się sportem bez wypicia kufelka piwa nie miało najmniejszego sensu... Dziadek Kazik też lubił wypić małe jasne i często opuszczał swój rejon pracy podchodz±c te marne 10 m do kiosku spożywczego, po wydzielane mu przez żonę od czasu do czasu piwko. Ci±gle mam jeszcze w oczach ów jego gest ocierania białej piany z rudawych w±sów, które nosił pod nosem...
|
Piwo było przywożone w dębowych (a jakże!) beczkach, które stały zwykle na zapleczu kiosku. Kiosk zaopatrzony był w tzw. pipę, czyli mosiężny nalewak z pompk±. Pełn± beczkę przetaczało się na jej "sprzedażne" miejsce. Zwykle babce Józefie ochoczo
pomagali w tym przyszli klienci. W swym górnym denku beczka posiadała drewniany korek, na który nasadzało się rurkę pipy, za¶ jej ruchom¶ czę¶ć ze stożkowym gwintem uderzało się w szpunt, wkręcaj±c jednocze¶nie stożek w drewniane denko beczki. Wystarczało teraz jedynie dopompować powietrze (ręczna pompka była stałym elementem nalewaka) i odkręcaj±c kurek, piwo lało się obficie biał± pian±.
Nie będę nawet wspominał, że o jakimkolwiek jego schłodzeniu przed podaniem, nikt nawet nie my¶lał. Nie było takich ani marzeń, ani technicznych możliwo¶ci. Musiało wystarczyć szybkie opłukanie kufla w zimnej wodzie...
|
|
Kiedy po pierwszej zmianie pracownicy huty wracaj±cy z pracy do swych domów wysypywali się z autobusu, obowi±zkowo zahaczyć musieli o kiosk z piwem. Ponieważ pili całymi grupami, zwykle jeden z grupy zamawiał dla wszystkich. Drug± kolejkę zamawiał następny itd., aż do ostatniego w grupie... Tak oto, w tych warunkach, miałem sporo okazji pomagać przy nalewaniu piwa. Nalanie kufla było pewn± ceremoni± trwaj±c± w czasie, bowiem nadmierna ilo¶ć piany znakomicie uniemożliwiała szybkie jego napełnienie. Nie zawsze oczekuj±cy na piwo klient miał na tyle cierpliwo¶ci, by odczekać aż piana opadnie dla uzupełnienia półlitrowej pojemno¶ci kufla... Babka tylko na to czekała! Udaj±c oburzenie z powodu niecierpliwo¶ci piwosza, podawała nie dolany do 0,5 l kufel, obarczaj±c za to cał± win± niecierpliwego klienta. Wyższo¶ć "deka" handlu nad "kilem" roboty poznawało się przy tej pracy od razu! A czynno¶ć nalewania nadzwyczaj lubię i chętnie stosuję do dnia dzisiejszego. Chyba nie ja jeden...
Podstawowymi klientami piwnych kiosków zwanych najczę¶ciej "budkami" była nowoutworzona w latach pięćdziesi±tych ubiegłego wieku warstwa społeczeństwa, tzw. chłoporobotnicy. W przypadku Kombinatu Metalurgicznego im. Lenina w Nowej Hucie i wielkich placów budowy (te realia pamiętam najlepiej) była to napływowa ludno¶ć wiejska z najbiedniejszych rejonów całej Polski (głównie z terenów wschodnich), a przede wszystkim z przeludnionych wsi otaczaj±cych Kraków i Now± Hutę. Ci wła¶nie, głównie młodzi i bardzo młodzi ludzie, otaczali gęsto zarówno w czasie pracy jak i po pracy wspomniane piwne budki. Tych, którzy pili w czasie pracy, zdradzał ferszalunek czyli robocze ubranie, przewieszona przez ramię torba monterska z narzędziami, względnie samo narzędzie wystaj±ce bezpo¶rednio z kieszeni. Nikt się takimi drobiazgami wówczas nie przejmował. Nie było żadnego obciachu chociażby i z tego powodu, że wychodz±c po pracy na piwo, mogło go już zabrakn±ć. I wtedy dopiero był obciach...
|
|
Konstrukcja budek z piwem wykonana była z drewna i sklejki. Na zewn±trz posiadały zwykle rodzaj półki-lady, na której utrudzeni i zmęczeni piwosze mogli postawić kufel lub flaszkę z piwem między jednym łykiem a drugim. Pamiętam, że budki, nie wiedzieć czemu, były zwykle malowane na kolor zielony. Malowane, to może nawet za dużo powiedziane, bo odchodz±ca od podłoża, łuszcz±ca się olejna farba aż prosiła się zazwyczaj o jej zdrapanie i ponowne krycie. To było jednak mało ważne wobec płynnego złocistego skarbu, który budki kryły w swoim wnętrzu. Jedyny chlubny wyj±tek jaki z tamtych czasów zapamiętałem, to wyj±tkowo oryginalna budka piwna w kształcie beczki, znajduj±ca się w Brzesku, gdzie jad±c na ryby z Krakowa w kierunku Czchowa i Rożnowa lub nad San, zatrzymywali¶my się z kolegami na kufelek okocimskiego. Pamiętam, że budka ta prosperowała tam jeszcze w latach siedemdziesiątych ub. wieku.
|
Piwo we wspomnianych budkach było najczę¶ciej sprzedawane z beczki jako lane. Podawane było w kuflach z grubego, karbowanego białego szkła i zaopatrzonych w potężne ucha do trzymania. Często ostatnie wydawane kufle miały ucha już ubite i ostatni "załapuj±cy" się na nie piwosze, musieli na takie się godzić. Musieli, bowiem każda budka miała ograniczon± liczbę kufli. Kiedy wszystkie naczynia były już "w ruchu", nieszczę¶ni spragnieni amatorzy "pianki", z wisz±c± warg± pilnowali tych, którzy dopijali resztę, by zdobyć dla siebie wolny kufel. Często bezskutecznie, bo chwilowy "posiadacz" kufla zamawiał następne piwo i potem jeszcze następne... Wspomnę tu może o jeszcze jednym "chwycie" stosowanym przez sprzedawców. Ponieważ element ludzki spragniony piwa był delikatnie mówi±c różny, płac±c za piwo, trzeba było jednocze¶nie ui¶cić odpowiedni± kaucję za kufel. Było to gwarancj± powrotu opróżnionego naczynia do budki... Dzisiaj, jako¶ nie wyobrażam sobie płacenia kaucji za szklankę zamówionego w niej piwa. Ale i piwnych budek już nie ma...
|
Czasem zdarzało się, że budki zamiast beczek otrzymywały skrzynki z butelkami piwa. Nie wiem od czego to zależało, ale dystrybucja bursztynu dziwnymi wówczas chadzała drogami. Piwne flaszki były zwykle br±zowego, rzadziej zielonego koloru, miały najczę¶ciej pękaty kształt, z racji którego zwane były "granatami". Taka dostawa zmieniała zwykle sytuację sprzedażn±. Nabywca nie był ograniczony jednorazow± pojemno¶ci± kufla i można było od razu zakupić kilka butelek na twarz! W efekcie, w trzy kwadranse, po butelkach w skrzyniach pozostawało jedynie wspomnienie. W tym momencie, do głosu mieli szansę doj¶ć tzw. spekulanci, u których można było kupić "granata", oczywi¶cie po nieco wyższej cenie. Ech! Przecież każdy w PRL-u chciał jako¶ żyć... Oprócz spekulantów, wokół takich budek kręcili się rozmaici brudni i pokiereszowani osobnicy płci obojga, poluj±cy na bezpańskie, opróżnione, a porzucone butelki, za których kaucję można było nabyć też butelkę, tyle, że pełn±... Do dzisiaj dĽwięcz± mi w uszach te ochrypłe głosy peerelowskich meneli...
|
|
|
Dobrze również pamiętam obno¶n± sprzedaż piwa w wagonach PKP. Było to w latach sze¶ćdziesi±tych XX wieku. Do¶ć często jeĽdziłem wówczas ze ¦l±ska, gdzie mieszkałem, do rodziny, do Krakowa. W połowie trasy, na zatłoczonych zwykle korytarzach wagonów pojawiali się panowie z teczkami pod pach±, którzy przepychaj±c się mamrotali pod nosem: piwko! piwko! komu piwko? Amatorów pienistego napoju nigdy nie brakowało. Oczywi¶cie na trasach dalekobieżnych w składzie poci±gów były zazwyczaj restauracyjne wagony WARS, gdzie często gęsto można było otrzymać tzw. fulla. Jednak cena tego piwa była zbyt wysoka na kieszeń zwykłego ¶miertelnika. Podobno byli tak bogaci smakosze dobrego piwa, którzy napaleni, jedynie dla jego smaku przejeżdżali w wagonach WARS tam i z powrotem trasę Kraków - Warszawa. Podobno...
Osobi¶cie w to wierzę, gdyż wiem, na co stać piwosza by spróbować choć łyczek dobrego piwa! My¶lę, że nie ja jeden.
|
Oprócz budek z piwem były również w bardzo ograniczonej ilo¶ci knajpy, speluny, które dzisiaj można by nazwać od biedy piwiarniami. Zazwyczaj były puste, ciche i smętne. Natomiast kiedy następowała dostawa piwa, nie wiadomo sk±d, w ci±gu paru minut wypełniały się tłumami spragnionych mężczyzn, którzy ustawieni w dług± kolejkę czynili okrutny gwar i rwetes. Odchodz±c od bufetu z kilkoma pełnymi kuflami w ręce do stolików, które w międzyczasie rezerwowali ich koledzy, dumnie promienieli minami "zdobywców", wzbudzaj±c powszechn± zazdro¶ć, szczególnie tych z końca kolejki... W takich wła¶nie knajpach kupowało się również piwo na wynos w bańkach na mleko, dzisiaj, zupełnie zapomniane naczynie... Żadna młodzieżowa prywatka nie mogła obyć się bez piwa (lub paru butelek wina).
|
|
|
Na zakończenie nie omieszkam nadmienić, że dobre eksportowe piwo można było napić się w bardziej "eleganckich" restauracjach. Był jednak pewien problem. Istniał wówczas jaki¶ i¶cie kretyński przepis nakładaj±cy na klienta obowi±zek zamawiania do piwa jakiego¶ dania. Zwykle była to zimna zak±ska (jako najtańsze danie z karty) w postaci jajka w majonezie, ¶ledzika w oleju lub po japońsku, galaretki z octem czy sałatki jarzynowej. Zak±ski te były rzadko konsumowane przez piwoszy i czę¶ciej służyły jako... popielniczki. Majonez znakomicie krył zagrzebywane w nim zapałki i niedopałki papierosów. Ponieważ piwosze zwykle nie tykali owych specjałów, często wracały one do ponownej sprzedaży. Zdarzały się z tego tytułu karczemne awantury, gdy nie¶wiadom niczego kolejny klient, nagle zapragn±ł zak±sić wypit± duszkiem butelkę fulla jajeczkiem w majonezie...
|
Wiele jeszcze by można pisać na temat tych ciekawych czasów. Dzisiaj piwo czy gorzałkę, można kupić w sklepie i o 3:00 nad ranem. A jeszcze nie tak dawno, w stanie wojennym, była przecież słynna godzina 13:00, a po 22:00 były tylko meliny... Ba! Były nawet "mety", gdzie można było kupić gorzałkę na krechę! Oczywi¶cie, tylko stali, najbardziej zaufani klienci... To już jednak temat na gawędę do zupełnie innego cyklu.
cdn.
Sazan
Przepraszam wszystkich za wyj±tkowo mał± "kompatybilno¶ć" zamieszczonych fotografii z tekstem dzisiejszej gawędy :)
|
| |
|
| Komentarze są własnością ich twórców. Nie ponosimy odpowiedzialności za ich treść. |
|
|
Komentowanie niedozwolone dla anonimowego użytkownika, proszę się zarejestrować |
|
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez old_rysiu (szreter@interia.pl) dnia 19-08-2003 o godz. 22:33:31 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Pamiętam te czasy. No moze nie lata 50-te XX wieku, ale już od 60-tych to tak. Kryzys piwny ci±gn±ł się jeszcze paredziesi±t lat. Pamietam na pocz±tku lat 70-tych ( 1975 ) w ekskluzywnym lokalu w mie¶cie Łodzi, po obiedzie, żona zamówiła mi piwko. Nazwy już nie pamiętam, ale to z najlepszych łódzkich browarów ( oj był wtedy jeden :-) ). Takiego mętnego i niedobrego piwa w życiu nie piłem. Na ¦l±sku była już konkurencja w¶ród browarów i można było wypić bardzo dobre piwo. Łódzkie piwo gdyby dotarło dla górników, skończyło by się to demolk± piwnych punktów sprzedaży. Jeszcze w latach 1971-73 zwiedzałem wschodni± cze¶ć polski - Zamo¶ć i okolice. Tam widziałem pola z wysokimi tykami i chmielem. Piwo w tamtych rejonach było tanie i bardzo dobre. Ale nie mnie pisać o piwie. Sazan robi to tak dobrze, że strach pisać komentarz i trochę powspominać. Trzeba jeszcze dopisać, że na focie, ten wydaje się maleńki człowieczek ( to ja u Sazana 15.08.2003 ),wygl±da tak w porównaniu do ogromnego piwnego przybytku Sazana. Zimne piwo " Okocim" było przedniego smaku i niech nikt mi nie pisze, że to nie szlachetny napój. Czekam na następne odcinki. Ale się rozpisałem :-) |
]
|
|
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez adalin (adalin@poczta.onet.pl) dnia 19-08-2003 o godz. 22:52:07 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) http://www.youtube.com/watch?v=2bprl-wGqnc | W takich wła¶nie knajpach kupowało się również piwo na wynos w bańkach na mleko, dzisiaj, zupełnie zapomniane naczynie...
Pamiętam bańki. Ale badziej utkwiły mi w pamięci kanki... I mój cioteczny dziadek dosiadaj±cy komarka i jad±cy do "Matysów" po żniwn± aprowizację...
Te rżnięte w grubym szkle kufle moczone pod bież±c± wod±... Ta pomoc przy wyładunku dostawy... Te zaro¶nięte pyski okolicznych amatorów jasnego pełnego pachn±cego przy¶cienn± uryn±...
Dzięki, Sazi, za ten odcinek. Przypomniały mi się moje piwne inicjacje po¶ród zboża kłosów i piwo nalewane do kanistrów po benzynie :) To też był kawałek szczę¶cia. Ileż bym dał, żeby znów móc go posmakować...
Ech, cieszę się, że nie jestem młodszy. Załapałem się na końcówkę jedynie słusznego, życiowego kuriozum i nie zamieniłbym tego na najnowszego pentiuma. Bo przy tych piwnych budkach był jaki¶ klimat.
Teraz, kiedy siedzę sobie czasem w "jedynie słusznej" greckiej czy tureckiej knajpce, z obrzydzeniem spogl±dam na spuchnięte karczki klientów i hennowe tatuaże...
Co¶ się zgubiło, jak wszystko w życiu. |
]
]
|
|
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez wlodek dnia 19-08-2003 o godz. 23:52:36 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Moje wspomnienia z piwnej inicjacji,sięgaj± pocz±tku lat siedemdziesi±tych.Zaczęło się to piwem butelkowym o nazwie,Ratuszowe Pełne Jasne.Pojemno¶ć butelki 0,33l.Kształt,trudno go opisać,w naszym języku nazywało się tak± butelkę"garbuskiem".Formuła zmawiania brzmiała tak"cztery garbuski proszę!".Sprzedaj±cy wiedział jakie piwo podać,pomyłek nie było nigdy.Sazi,budki z piwem opisałe¶ idealnie! |
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez old_rysiu (szreter@interia.pl) dnia 20-08-2003 o godz. 00:33:21 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Wszędzie były takie "granaty" czy" garbuski". U nas zamawiało sie jednak - i tu popatrz na wyci±gnet± dłoń stolarza - 5 piw proszę. |
]
]
|
|
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez Docio (zbyszekstanisz@wp.pl) dnia 20-08-2003 o godz. 02:02:15 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Wspomnień czar... Pełny odlot w przeszło¶ć bez dopalaczy. Jak łatwo zapomina się o "dziwnych" sytuacjach gdy dzi¶ już jest, jak jest. W swoim życiu tamtej epoki miałem zaprzyjaĽnion± jedn± "mordownię", w której nie musiałem do browarku zakupować konsumpcji. Towarzystwo też było doborowe bo zwykły menel bał się tam wej¶ć a składało się z cinkciarzy pobliskiego i znanego chyba w całej Polsce bazaru Różyckiego. Realne trudno¶ci z piwem w tamtych czasach czasem prowadziły do dziwnych sytuacji a na pewno do kombinacji. Piwa było po prostu mało a dzi¶? No cóż, dzi¶ po piwo nawet nie trzeba wychodzić z domu, wystarczy wykręcić numer radio taxi. |
]
|
|
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez marcin_p (marcin_p@interia.pl) dnia 20-08-2003 o godz. 10:29:46 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) http://www.fotopamiatka.blogspot.com | Sazanie, piszesz, że budek z piwem nie ma(?)... a ja ostatnio widziałem.:-) Stało tam kilku facetów opartych o blacik, z tym że nie pili z "pekatych granatów" a z klasycznych teraz, najpopularniejszych, zwykłych półlitrowych butelek. Je¶li chodzi o panów chodz±cych po poci±gu "[...]którzy przepychaj±c się mamrotali pod nosem: piwko! piwko! komu piwko?[...]"mozna jeszcze spotkać, najczęsciej w dalekobieżnych i to często. Kupuj±cych - brak. |
]
]
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez Sazan dnia 21-08-2003 o godz. 10:54:15 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) http://www.sazan.com.pl | Ale ja nie o tym! :) Mnie bardziej na focie interesuje sama budka :) Dawno już czego¶ takiego nie widziałem. A jeszcze jakby chwycić w obiektyw takich okupuj±cych budkow± ladę nawet z obecnymi, klasycznymi butelkami piwa to już pełnia szczę¶cia! :))) |
]
]
]
|
|
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez Ojtas dnia 20-08-2003 o godz. 11:16:16 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | ech... A ja siedzę w pracy i czytam gawędy Sazana. Pięknie piszesz o piwku Sazanie. A teraz ide po ¶cierkę, bo za¶liniłem całe biurko... A po pracy.... ;-) |
]
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez Ojtas dnia 20-08-2003 o godz. 16:19:32 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | meczyk meczyk - lepiej lepiej :-) i do tego chłopaki wkurzone za to niedobre boisko do treningów, więc może i boks będzie obok piłki :-) |
]
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez Sazan dnia 20-08-2003 o godz. 22:25:04 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) http://www.sazan.com.pl | Jeżeli czytasz wszystkie gawędy, to trochę tego dużo... :)
Czy¶cioszek z Ciebie! Ale poza tym przyznasz, że biurko w pracy wymaga od czasu do czasu zmycia na mokro? :)))
|
]
|
|
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez sacha dnia 24-08-2003 o godz. 19:29:54 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Na pocz±tku lat 60 taka zielona budka z piwem stała na stacji W-wa Wawer.Pamiętam j± z tłumu piwoszy i jak przez nich nie mogłem się dopchać po chałwę.Sprzedawali tak± z bloku na wagę. W połowie lat siedemdzie¶±tych ciężko było w W-wie napić się piwa ale że mieszkałem koło lotniska jak się trafiała kasa z zajęć pozaszkolnych chodzili¶my na piwo na lotnisko.Mieli tylko "Żywca"ale wtedy to był rarytas.Oczywi¶cie nie napili by¶my się tam piwa gdyby jednym z kelnerów nie był starszy kolega z osiedla.W tym samym czasie jeĽdzili¶my do Długosiodła gdzie koło ko¶cioła była restauracja "U Fredzi" tam do baniek na mleko brali¶my na wynos,po wcze¶niejszym przyjęciu po kilka piw na miejscu.O ile sobie przypominam był to chyba browar Wyszków i nie było to moje ulubione piwo a wręcz przeciwnie,ale się piło z braku czegokolwiek innego.Kiedy¶ gdy szli¶my z bańkami od Fredzi jeden z milicjantów kazał nam piwo wylać bo ponoć byli¶my pijani, pijani to niebyli¶my ale trzeĽwi też nie do końca.Zatrzymali¶my sobie na pami±tkę tego spotkania czapkę,kajdanki,pałkę i gaz,dobrze że kaburę miał pust±.Następnego dnia przyszedł po fanty jego syn z którym grali¶my w piłkę żeby ojcu oddać sprzęt bo go do raportu podadz± a wtedy i my będziemy mieli kłopoty.Jako że był blady ¶wit koło południa i stan pomroczno¶ci jasnej nam min±ł oddali¶my graty ale do dzisiaj pamiętam że założone i dobrze zaci¶nięte kajdanki sprawiaję ból. (Sprawdzali¶my ile kto wytrzyma).
|
]
]
|
|
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez sandal dnia 25-08-2003 o godz. 06:43:53 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Te budki raczej już nie wróc± , choć na wsiach niektóre sklepy przypominaja jeszcze takie budki ;))
Odeszły , jak wózki z wod± mineraln± nalewan± w niewymyte szklanki ;) z dodatkiem czego¶ w rodzaju soku ( wcale niezłe) . |
]
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez Sazan dnia 25-08-2003 o godz. 15:59:44 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) http://www.sazan.com.pl | Marcinie! Często te kioski nie miały bież±cej wody! Był kubeł czy wiadro z zimn± wod±, w którym płukało się kufle i tyle. Spieszę z informacj±, że nie znam przypadku strucia piwosza z tego tytułu... :)))
|
]
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez sandal dnia 26-08-2003 o godz. 08:13:11 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Sazanie to pewnikiem wynik leczniczych (uzdrawiaj±cych) wła¶ciwo¶ci pianowej pyszno¶ci ;-) |
]
]
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez Karpiarz dnia 25-08-2003 o godz. 20:37:36 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | hehe - tak to byly te saturatory - mailo sie do wyboru dwa rodzaje sokow - cytrynowy i chyba malinowy - obydwa smakowaly super - a szklanki byly oplukiwane pod biezaca woda w specjalnej myjce - stare ale fajne czasy. |
]
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez Sazan dnia 26-08-2003 o godz. 13:39:52 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) http://www.sazan.com.pl | Nie chcę dyskutować o smakach soków! :) Soki różniły się przede wszystkim kolorami - zwykle jeden był żółty, drugi - czerwony :)))
Można też było kupić wodę bez soku. Za jedyne 30 groszy.
|
]
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez Karpiarz dnia 26-08-2003 o godz. 15:02:55 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Masz racje Andrzeju - prawie juz zapomnialem o tej wodzie bez soku za 30gr - bo z sokiem zlotowke trzeba bylo wybulic :)) |
]
]
]
]
|
|
Re: Sazana znad wędy o piwie gawędy – łyk 15 (Wynik: 1) przez puzio dnia 27-08-2003 o godz. 18:23:09 (Informacje o użytkowniku | Wyślij wiadomość) | Tak, to były czasy! Pamiętam, co nie, co? Piwo rozlewane w e flaszki o pojemno¶ci 0,33 litra pękate. A po zatem w czasach odwilży zdobycie dobrego piwa graniczyło z cudem. Pozdrawiam.
|
|
|
|