Dzasowa napisał
Jest niedziela wieczór, jestem strasznie zmęczona, ale muszę podzielić się z Wami wrażeniami z dnia dzisiejszego.
To był dzień połowów „naszych” dzieci. Po raz pierwszy na zawody wędkarskie wybierali się uczniowie Dż±sa i moi wychowankowie z Domu Dziecka, jak również masa innych młodych ludzi z Grudzi±dza. Wszyscy wybierali się na Młodzieżowe Mistrzostwa Grudzi±dza.
Gdy przyjechali¶my do domu dziecka atmosfera była napięta, wszyscy byli bardzo podekscytowani. Okazało się, że nie spali od 4:40. Bali się zaspać.
Gdy cała „uzbrojona po zęby gromadka” wyszła przed dom, wygl±dała imponuj±co. Ledwo zmie¶cili¶my się do autobusu. Na miejscu okazało się, że sporo wędek było w rozsypce i szybko trzeba je uzbroić. Ale to poszło do¶ć szybko. Po losowaniu okazało się, że podopieczni (dwudziestu jeden plus czterech) zostali rozrzuceni po niemal całym brzegu jeziora. Wszystkich wędkuj±cych było ponad stu.
„Troszkę” się nabiegali¶my, bo do każdego trzeba było podej¶ć, poprawić trochę zestawik, pocieszyć, no i życzyć powodzenia.
Po dwóch godzinach nad naszymi głowami zawisła czarna chmura i zagrzmiało. Potem posypał się grad, a na koniec dosyć ulewny deszcz. Patrzyłam na te dzieciaki z podziwem, ja już dawno bym odpu¶ciła, ale one otrzepały ciuchy i dalej łowiły.
Gdy zawody dobiegły końca odetchnęłam z ulg±. Dzieciaki były przemarznięte, a nas bolały nogi (przebiegli¶my chyba z 15 km). Jakież było moje zdziwienie, gdy dzieci wracały ze swoich stanowisk zmoczone, zmarznięte ale... szczę¶liwe!
Dziewczęta wypadły ¶wietnie. Weronika była druga, Ewelina - trzecia, Ewa – czwarta, Ania - pi±ta, Kasia - szósta, a Roksana siódma. Chłopcy raczej nie mieli szans, tu konkurencja była duża – około 70 kadetów, a juniorów około 30. Poza tym wielu innym młodym wędkarzom pomagali ojcowie, nasi musieli liczyć głównie na samych siebie. Ale chłopaki byli z siebie dumni. Nagrodę dla najbardziej wytrwałego zawodnika zdobył też mały Andrzej, który przyjechał z nog± w gipsie.
Najważniejsze dla mnie było to, że dzieci nie zraziły się niepowodzeniami. Jeden z chłopców oddał swoje stanowisko i krzesełko chłopcu z gipsem, aby ten nie musiał daleko i¶ć, inni chłopcy oddali dziewczynom bluzy, gdy te były zmarznięte.
I jak tu ich nie kochać... :-)
Dż±sowa