siudak napisał
Bardzo lubię czwartki, chyba nawet bardziej niż wtorki. Ten dzień tygodnia zawsze będzie mi się kojarzył z boleniami. Po hała¶liwym weekendzie przychodzi kilka dni ciszy i spokoju, znad wody znikaj± hordy wędkarzy szukaj±cych rybiego ogona, a moje rybki staj± się troszeczkę mniej ostrożne i w ten sposób łatwiej się do nich dobrać.
Po majowych chłodach nastało wreszcie kilka cieplejszych dni i na dodatek na kartce z kalendarza było napisane "czwartek". Zapowiadał się ciepły i bezwietrzny wieczór, nie zastanawiałem się długo, chwyciłem tylko jedno pudełko z moimi woblrerami, spinning i już biegłem w stronę maluszka. Kierunek rafa w Nowogrodzie. Na szczę¶cie to tylko 15 km. Nie muszę się przedzierać przez zatłoczone ulice, bo w Łomży nie ma korków, więc w kilkana¶cie minut jestem nad wod±.
Wybieram brzeg od strony lasu, gdzie rafa jest płytsza i mocno usiana głazami. Wprawne oko potrafi dostrzec na wodzie ¶lady po główkach rozmytych już wiele lat temu. Moj± ulubion± miejscówk± jest wysepka na ¶rodku rzeki. Taktyka jest prosta: trzeba wej¶ć w woderach jak najdalej i próbować przerzucić przynętę za wysepkę. Jeszcze pod koniec maja jest ona przykryta półmetrow± warstw± wody. Bolenie czaj± się na samej krawędzi i w warkoczu atakuj±c wszystko, co przepływa im nad głowami.
Na pierwszy ogień idzie 7 cm imitacja uklejki. Nie sięgam ni± wyspy nawet kiedy na kotwiczce zacisn±łem ¶rucinę. Pozwalam więc jej swobodnie spływać z nurtem, by potem wolniutko ¶ci±gać pod pr±d wzdłuż przybrzeżnych traw. Często zatrzymuję woblerek w miejscu i pozwalam nurtowi na zabawę przynęt±. Przy kolejnym zatrzymaniu następuje potężne branie i już wiem, że to boleń. Nie jest duży - po chwili l±duję go chwytaj±c za kark. Jest ¶liczny, u¶miecham się do siebie. Szybka fotka i pomiar długo¶ci, całe 55 cm, delikatnie puszczam rybę.
Kolejne wypuszczenia woblerka z pr±dem nie przynosz± rezultatów. Rezygnuję z lekkiej przynęty i sięgam po ciężkiego bezsterowca. Charakteryzuje się on bardzo ciekaw± prac± o małej częstotliwo¶ci i amplitudzie oraz lekkim kolebaniu. Ma jeszcze jedn± zaletę, wynikaj±c± z odpowiednio dobranego kształtu "czoła" atakuj±cego wodę. Zwiększaj±c szybko¶ć prowadzenia można spowodować wyskakiwanie przynęty nad wodę, co dodatkowo prowokuje ryby. Ponowne zanurzenie się tworzy za woblerem smugę pęcherzyków powietrza, ci±gn±c± się za nim nawet do dwu metrów. Efekt ten działa na bolenie niczym czerwona płachta na byka.
Z pudełka wybieram ¶redni model 6 cm, waży 11gramów. "Siódemk±" z łatwo¶ci± przerzucam Narew w miejscu, w którym łowię, a "pi±tka" jak na mój gust jest troszkę za mała. Zauważyłem, że rapy chętnie atakuj± duże przynęty, więc mam już w planach wykonanie 9 cm "spychacza", który powinien ważyć około 20 gramów.
Pierwszy rzut oddaję asekuracyjnie przed wysepkę, by przypomnieć sobie, w jakim tempie mam ¶ci±gać linkę. Jest ono zależne wła¶nie od masy woblera i uci±gu wody oraz na jakiej głęboko¶ci zamierzam go prowadzić. Szczyt górki mam dokładnie na wprost mojego stanowiska, więc rzuty kieruję prostopadle do nurtu tak, by wobler przecinał wysepkę w połowie jej długo¶ci lub przechodził przez warkocz, jaki tworzył się za ni±.
Długi rzut, kij unoszę na godzinę 10, kołowrotek o dużym przełożeniu pozwala mi na nie¶pieszne kręcenie korbk± i daje możliwo¶ć zwiększenia prędko¶ci prowadzenia przynęty. Linia styku linki z wod± wyznacza dokładnie punkt, w którym znajduje się wobler, ponieważ jest zanurzony tylko 10 cm. Obserwację ułatwiaj± mi okulary polaryzacyjne. Widzę jak wobler mija wysepkę, jeszcze dwa obroty korbk± i silne uderzenie mało nie wyrywa mi kija z ręki. Fontanna wody wyznacza miejsce ataku bolenia, adrenalina sięga nieprzyzwoitego poziomu. Uwielbiam takie wędkowanie! Jeszcze chwila i l±duję rybę. Jest zapięta na ¶rodkow± kotwicę i taki atak bardzo często się zdarza. Ma całe 60 cm, ¶rednia ro¶nie :-)
Uwalniam szybko rybę i rozpoczynam dalsze zmagania. Kolejne rzuty rokładam wachlarzowo tak, by przeczesać cał± wysepkę i warkocz. Po pięciu minutach widzę, jak za moj± przynet± powstaje lekkie wybrzuszenie, na szczycie którego widać trójk±cik płetwy grzbietowej. Czuję, jak włosy na czubku głowy staj± mi dęba, odruchowo przyspieszam zwijanie i w tym samym momencie boleń z całym impetem uderza w wobler. Nawet nie zacinam. Dalszy scenariusz powtarza się jak przy wcze¶niejszych rybach. 62 centymetry, a z pyska rapy wystaje tylko krętlik. Muszę się bardzo starać by jej nie uszkodzić przy wyhaczaniu i w jak najlepszej kondycji zwrócić rzece.
Przez dalsze pól godziny zapinam jeszcze dwie sztuki, 59 i 56 cm. Brania ustaj±, sprawdzam zegarek minęło dopiero dwie godziny od rozpoczęcia wędkowania. Kolejnych wyj¶ć mogę się spodziewać po zachodzie słońca - kończę. U¶miech nie schodzi mi z gęby. Na dzień dzisiejszy wrażeń mi wystarczy.
siudak