Wiosna na Śląsku?
Data: 12-01-2005 o godz. 00:40:00
Temat: Wieści znad wody


Pogoda kusi. Słoneczko, niebo bez chmurki i lekki wiatr. Taki scenariusz u nas na Śląsku.



W sobotę, mój kolega Antek z synem Robertem nie wytrzymują.

- Może tak Kanał Gliwicki? - pada hasło Antka.

Adrenalina podskoczyła. Trzeba rozpocząć sezon i wypuścić pierwszą rybkę do wody - na szczęście.

- Jadę z wami, będę waszym fotoreporterem - głośno oznajmiam i patrzę z boku na żonę. Nie widać buntu. Drzwi mam otwarte.

Zapadła decyzja, sobota, 10.00 z Knurowa, wskazana herbata z czosnkiem. W domu odkrywam, że termos jest zniszczony. Trzeba sięgnąć po coś lepszego. Piersiówka Hardyego będzie właściwym wyborem. Łyk z takiej butelki to gwarantowane szczęście na łowisku o czym przekonałem się nad Ebro. Seba z Berlina w ostatniej chwili poinformował mnie o tym, wręczając mi to cacko jako prezent. Tam się udało, dlaczego by nie teraz? W końcu chcemy wypuścić jedną rybkę do wody.

Niedziela nie rozczarowała nas pogodą. Nadal niebo bez chmurki - ciepło. O godzinie 10.00 podjeżdża pod mój blok volvo i już siadam na honorowym miejscu, obok kierowcy. Ruszamy. Podczas jazdy humory nam dopisują i wspominamy czasy, kiedy jak zawsze razem łowiliśmy.

Antek wręcza mi cyfraka HP 3,2 megapix.

- Tylko nie zepsuj! - uśmiecha się przy tym.

Jesteśmy na miejscu. Trzeba zrobić foty śluzy, to mogą okazać się jedyne dobre ujęcia, ale nie chcę zapeszać.

Robimy zwiad. Nasze kroki skierowaliśmy na kanał poniżej mostu drogowego. Żadnych śladów ryby. Woda martwa. Robert penetruje spinnkiem kamienne brzegi. To woblerek, to obrotówka. Zero aktywności ryb.

Antek decyduje się wracać nad stawek, który ma połaczenie z kanałem. Ma w zapasie zestawy spławikowe, trochę zanęty i malutkie białe robaczki. My z Robertem idziemy dalej ponetrować brzegi i środek koryta.

Docieramy do ujścia jakiegoś ciurka. Woda niziutka, widać przez polaroidy dno. Ryb nie ma. Wracamy. Jeszcze rzut okiem na rzekę Kłodnicę. Woda mała i zabrudzona. Nie będziemy tam łowić. Wracamy do Antka. Po drodze obowiązkowa fota na tle gigantycznego dębu.

Znajdujemy Antka na drugim brzegu bajorka. Nie jesteśmy tutaj sami.

Coś mu tam skubie, ale z zacięciem kiepsko. Czas na Hardy'ego. Na środku ataki drapieżnika. Małe płocie uciekają nad lustro wody, pokazuje się przez moment wielki łeb, ale za daleko na rzuty i identyfikację drapieżnika. Po łyku z piersiówki, Antek zacina pierwszą płotkę. Nie daje mi szansy na fotografię. Rybka szybko wraca do wody. Jestem zły. Mogłem mieć chociaż jedną rybę na focie. Antek jednak wierzy w szczęście wypuszczanej pierwszej ryby. Już za chwilę, zaczyna łowić następne.

Nie wytrzymuje Robert. Wyrywa bacik i też zalicza swoja szczęśliwą rybkę. Miło popatrzeć jak spławiczek dryga i nurkuje wolno pod wodę. Delikatne zestawy na baciku też dają wiele satysfakcji. Czas jednak wracać do domu. Tylko płoć chciała się z nami zobaczyć. Czyżby to oznaka nadchodzącej wiosny?

Pakujemy majdan i do samochodu. Jeszcze jedna fota opisujacego to zdarzenie i na gorący obiadek.

Do zobaczenia nad wodą!

Old_rysiu







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1019