Przemyślenia karpiarza
Data: 02-02-2005 o godz. 07:00:00
Temat: Karpiomania


Zima trwa w najlepsze, ale z każdym dniem wiosna coraz bliżej. Kto uprawia wędkarstwo podlodowe, przymarza do „kry”, karpiarze tymczasem kwitną w domach i snują plany na przyszłość.



Szczęściarzami są ci, którzy mają w pobliżu podgrzewane przez elektrownie zbiorniki - u nich sezon trwa w zasadzie okrągły rok. Niestety większość z nas na zimę jest wyłączona z czynnego wędkowania. Smutne to, ale ma też swoje zalety. Po pierwsze zima to czas intensywnej pracy nad naprawą stosunków z małżonką (po okresie licznych letnich zasiadek, gdy w weekend próżno nas było szukać w domu). W tym okresie nasze małżonki mają nadzwyczajny wysyp przykładów na to jacy z nas fantastyczni i jedyni w swoim rodzaju partnerzy. Po drugie, już bardziej poważnie, to okres na przemyślenia. Co zrobiliśmy dobrze, co źle, jak przyjęły się nasze zanęty i przynęty, co zmienić, dodać, gdzie szukać nowych miejsc itd.

Być może dojdziecie do wniosku, że czas na całkowitą rewolucję w metodzie, która choć stara, niby się sprawdza. Zapytacie, dlaczego coś zmieniać jeśli jest dobrze?

W moim przypadku było tak, że doszedłem do momentu, w którym nie chciałem już łapać karpi w ogóle lecz łowić tylko te naprawdę duże! Chciałem także zmienić coś w metodzie, by nie robić tego samego co wszyscy. Dzięki temu mógłbym mieć wyniki pomimo sporej presji na wodzie. Nie obawiałbym się też, że ktoś okupuje moje miejsce, przygotowywane długo z takim wysiłkiem, zbierając owoce mojej ciężkiej pracy.

To podejście wymusiło bardzo gruntowne zmiany, w wyniku których wszedłem na zupełnie nowe dla mnie pole – połowu na kulki proteinowe i wszystkiego, co się z tym wiąże. Od sprzętu (odpowiedniego dla tych największych egzemplarzy) przez zestawy, przynęty, zanęty, dodatki, polepszacze i całą resztę tego, co przewija się w katalogach firm z branży wędkarskiej – dział "tylko dla karpiarzy"...

Jest to nie tylko kwestia zmiany sprzętu czy zestawu - to całkowita zmiana w sposobie wędkowania. Dla mnie stało się to po prostu sposobem na spędzanie czasu na łonie natury, a czasu zajmuje to sporo!

Zima to dla mnie także okres, w którym czasem trafia się gratka dość dokładnego zbadania obszaru, na którym w lecie będę łowił. Wędkuję głównie na zbiorniku zaporowym, na którym wahania wysokości lustra wody czasem są dość spore. Najniższy stan jest zawsze zimą, czasem wręcz ekstremalnie niski z powodu prowadzonej tu eksploatacji górniczej. W jej efekcie raz na kilka lat, poziom wody zimą spada na tyle nisko, by odsłonić dno dużo płytszej zachodniej części zbiornika. Właśnie w tej części prowadzona jest eksploatacja żwirów spod lustra wody. W trakcie tak niskiego stanu, na odsłonięte tereny wkraczają buldożery, przygotowując teren pod przyszłą eksploatację. Dzięki temu można wręcz pospacerować po terenach, które latem mogą się stać fantastycznym łowiskiem.

Pomaga też przewidywać trasy wędrówek ryb, potencjalne żerowiska, podwodne górki - aktualnie nadwodne itd.

Muszę przyznać, że piesza wędrówka pomiędzy wyspami po terenie, który za kilka miesięcy być może będzie areną zmagań z okazem jest dla mnie zawsze dość ekscytującym przeżyciem. No cóż - może my wędkarze mamy z głową coś „ten tego”... Tak więc, w oczekiwaniu na wiosnę, snujemy plany wyjazdów, opracowujemy strategię działania, wymyślamy nowe wyrafinowane przynęty i liczymy na to, że w tym roku to już na pewno padnie ten, którego waga zaczyna się na „2”...

Namawiam do zimowych wędrówek nad wasze akweny. Czasem niespodziewanie zobaczycie coś ciekawego, czasem taki spacer natchnie nową myślą, zawsze natomiast wpływa dobrze na zdrowie.

PMD







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1033