Oj, będzie się działo...
Data: 28-02-2005 o godz. 09:00:00
Temat: Spinningowe łowy


Oj, już mi się mordka cieszy na samą myśl, że marzec tak bliziutko. Niby jeszcze wszędzie zimno, gdzie nie spojrzysz lód, ale to już dni, a nie miesiące dzielą od nowego sezonu. Nie to żebym nie lubił posiedzieć z podlodóweczką. Ba - wręcz przeciwnie.



Jeszcze pamiętam jak ojcu trułem w grudniu, kiedy to ten lód w końcu będzie. Ale już mi starczy, połapałem sobie okoni, płoteczek, a mój ojciec trzeci tydzień już siedzi dzień w dzień. Ale jak zamknę oczy, już widzę swoje łapanie…

Pewnie zacznie się jak co roku, jakimś króciutkim wypadzikiem na miejski staw albo też gdzieś niedaleko. Żadnego planowania - po prostu pewnego dnia przyjdę ze szkoły i słoneczko wyrzuci mnie gdzieś nad wodę. Ot tak, mniej się na łapanie nastawiając, a bardziej na świeże powietrze, a to wiosenne ma w sobie coś niepowtarzalnego. No bo co ja na tym stawie zwojuję? Na pewno od razu uderzę na przepływ pomęczyć okonki na wklejaneczkę. Daję głowę, że ich tam nie będzie, ale co z tego.
Pojawię się tu następnym razem pod koniec kwietnia - wtedy już będą na bank. Posiedzę tam z godzinkę, a następnie pewnikiem obejdę cały staw. A powiem Wam, że całkiem spory jest, a fajnie tak zobaczyć, co tam się pozmieniało. W końcu dojdę na „wygodę” - tak się nazywa ostatnia część stawu. Piękne miejsce, płytsze niż cały zbiornik, zawsze zarośnięte grążelami i badziewiem wszelakim. Zawsze pełne komarów ale teraz mi jeszcze nie będą dokuczać.

Na wygodzie pewnie spotkam stałych bywalców. Miejscowych, którzy już będą czaić się na tutejsze liny i karasie. Od nich też usłyszę to samo co zawsze: „ E!, panie, nie biorą”. Jakby brały i tak by nie powiedzieli, ale pogadać zawsze miło.

Na „wygodę” następnym razem zawitam koło maja. Malutkie obrotówki, ewentualnie jakieś gumisie i zobaczymy, jaki będzie wynik walki: ja - krasnopiórki. Ale to też jeszcze musi poczekać.

A że ze stawu dwa kroki nad rzekę, to co mi zależy. Założę jakiegoś woblerka i porzucam. Na 100 % nic nie złapię, bo nic tu nie będzie, choć może pojawią się jakieś patrolujące okonki.

Ten fragment rzeki kojarzy mi się wyłącznie z letnimi wieczorami. Cisza, zaczyna się ściemniać, a ja stoję i przerzucam niemało ogonków. Czasami jakiś zębaty… i w końcu dzwonek telefonu: „gdzie ty jesteś!?!? Wiesz która jest godzina?” - to mama martwi się o kochanego synka. Szybko pożegnam się z rzeką… no to hej, do tych letnich wieczorów.

Tak na bank będzie wyglądał pierwszy wypad. A później to już samo poleci. Pewnego dnia przyjdzie sąsiad i powie, że ruszyły się płotki. Ojciec wraz z kompanem niewątpliwie złapią spławikówki w rękę, a ja z nimi, tyle że z moją wklejanką. Skoro ruszyły się płotki, to dla mnie sygnał, że ruszyły się także okonie.

Zacznę od mostu na Brodach Iłżeckich, później rzeką w dół. Pewnie najbliższe dwa tygodnie mi upłyną w ten sposób. Oczywiście wszystkie okonki do wody - niektóre z nich będą jeszcze nie wytarte. Czasami trafi się jakiś zbłąkany kaczodzioby, więc dostanie pyska w dziób i umówimy się na majowe spotkanie.

Ale zanim nadejdzie maj i szczupaki, to mam tu parę rachunków do wyrównania. Zamierzam stoczyć batalię z tutejszymi jaziami. W ubiegłym roku w końcu złapałem swoje pierwsze jazie na spina i wiecie - chyba się zakochałem ( mam nadzieję, że moja dziewczyna nie będzie zazdrosna)!

Tak więc pierwsze ciepłe wieczory zamiast siedzieć ze swoją ukochaną, spędzę skradając się w krzakach, brnąc w błocku w woderach i ciesząc się jak głupek, ciskając najmniejszymi obrotóweczkami na rozlewiskach na Brodach. Mam nadzieję że będę miał się czym Wam pochwalić...

A maj to szczupak i tylko szczupak i… jakaś tam matura. Tak więc drżyjcie zębate z Lubianki, Mostków, Brodów i mam nadzieję, że parokrotnie zadrżą i te znad Wisły. Ale to jeszcze tyle czasu… To ja już pójdę może sobie te obrotóweczki dopieścić, może kotwice w woblerkach sprawdzę…

Karkun







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1058