„Wiosna 2005“ czyli o tym, jak pstrągi nas zaskoczyły
Data: 09-05-2005 o godz. 09:00:00
Temat: Spinningowe łowy


Ilu kolesiów przyjedzie na drugą edycję zawodów z cyklu „Cztery Pory Roku 2005”? Czy uda się złowić jakieś kropki i czy Wieprza nadal odwdzięczy się nam za zaangażowanie? Takie pytania chodziły mi po głowie przez cały kwiecień. Po „Zimie”, gdzie było nas 41 obawiamy się, że może być nas ponad 50.



24 kwietnia 2005 godzina 6.00, Plac Ks. Kard. St. Wyszyńskiego w Sławnie. Stawia się tylko 18 kolegów, ale 4 daje znać telefonicznie, że dotrą nad rzekę i formalności załatwimy na końcu zawodów. Odprawę techniczną przeprowadza prezes Towarzystwa Wiesław Halbina. Po krótkiej dyskusji decydujemy się łowić w Wieprzy, Bystrzenicy i Studnicy. Na punkt zborny wybraliśmy sobie plac przy elektrowni wodnej w Kępce. Do 13.00 można łowić, więc do roboty.

W kwietniu koledzy ze Sławna złowili kilka srebrniaków, więc postanowiłem łowić poniżej Korzybia. Jest zimno - w nocy był przymrozek, a niebo bezchmurne, chyba będzie ciężko. Do rzeki schodzę koło leśniczówki i od razu mam piękne zwaliska przedzielone 50 m prostką z głęboką wodą. Rzuty w zwalone drzewa, za nie i pod nie nic nie dają. Próbuję więc prowadzić Horneta wzdłuż rynny i przy krzaczku po mojej stronie. Błysk! – błyskawicznie zacinam. Jest! Kręci niezbyt szybkiego młynka. Niestety nie jest duży ma ok. 25 - 28 cm. Spina się i kiedy odpływa widzę, że to tęczak. - Dobrze się zaczyna! – pomyślałem. Dziwi mnie tylko fakt, że jestem sam na tym popularnym odcinku, być może inni łowią w samym Korzybiu. Obławiam wszystkie przeszkody w nurcie, każdy dołek sprawdzam woblerem i wirówką – bez rezultatu.

Dochodzę do wyspy. To jest szczególne miejsce. Z mojej strony jest głęboka rynna, w której w zeszłym roku na zakończenie sezonu złowiłem ostatniego wymiarowego potoka, a koledzy mieli tu najwięcej spotkań ze srebrniakami.

Skradam się przy skarpie i… telefon!
- Cześć! Gdzie jesteś? - pyta ojciec.
- Koło Wieśka.
- I jak, coś się dzieje?
- Spadł mi tylko jeden mały tęczak, a co u was i w ogóle gdzie łowicie?
- Jesteśmy powyżej Kępic. Bolek ma jednego potoka 34 cm, a ja na odwrót.
- Co na odwrót?
- Mam potoka 43 cm. Wziął na woblera spod „lisiej wyspy”.
- To super! Gratuluję i cześć - biorę się do roboty!

Jest 11.00. Słońce grzeje już dość ostro i zmęczenie daje znać o sobie. Na szerokim łuku jest głęboka rynna, a na jej dnie zalegają patyki. Jak nie tu to gdzie? Prowadzę 6 cm tonącego salmiaka w barwach pstrąga powolutku jak najgłębiej. Pstryknięcie, każdy nerw napięty, aż słyszę pracę moich mięśni szczęki. Zatrzymanie – zacięcie – kij w pałąk, ale nie daje się ruszyć z miejsca. Podchodzę bliżej i widzę woblera w widełkach gałęzi. 20 minutowa walka kończy się moją porażką i killer zostaje jako myto dla rzeki. Duch bojowy opada. Obławiam jeszcze 2 zakręty ale słyszę, że ktoś przyjechał na drugą stronę rzeki. Pora kończyć i jechać na miejsce zbiórki.

Idę w stronę samochodu, ale ciekawość nie daje mi spokoju - dzwonię do ojca.
- I jak leci mistrzu?
- Jest super! Bolek dołowił jeszcze 2 po 31,5 cm i ma komplet i teraz pojechał grać jakiś ważny mecz, a Krzysiek Barczak ma potoczka 32 cm. Są ryby, jest OK!

Te świetne wieści poprawiły mi nastrój do tego stopnia, że postanowiłem zawalczyć o swojego woblera. Ponowna półgodzinna praca przyniosła efekt w postaci wirówki i mojego cacka. Odzyskałem wobler, który potem dał niesamowite wrażenia, ale o tym innym razem. W drodze do auta ponownie dzwoni telefon. Na wyświetlaczu stoi Janowski Janusz. Ten na pewno melduje rybę pomyślałem.

- Piotrek gdzie jesteś i jakie wieści? Bo ja jestem teraz poniżej Korzybia i żadnych rezultatów.
- Ja nic, ale wiem o 5 złowionych pstrągach.
- Marek Szulc z Kołczygłów też ma pstrąga 33 cm i jedzie już na miejsce zbiórki. Ale jazda!

Tego sobie nie mogłem wymarzyć 6 ryb – to lubię! Do auta prawie dobiegłem. W anielskim nastroju dojeżdżam do elektrowni w Kępce. Pierwsze co robię to zmuszam ojca do pokazania mi jego potoka – jest piękny, czyż nie?

Okazuje się, że jeszcze kolega Rzepka ma pstrąga 33,5 cm. Janek Walkowiak mówi, że o 12.10 miał komplet i musiał skończyć łowienie. Wszyscy puszczają to mimo uszu – zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.

- To kto waży te ryby? - nie daje za wygraną Janek i gmera w torbie. Wyciąga spore zawiniątko i… popatrzcie sami.

34 cm, 34 cm, 33 cm pstrągów przecudnej urody. Według jego opowieści spadły mu dwa wymiary i jeden 50-tak, a brać zaczęły jak wyszło słońce, w rynnach na środku rzeki. Tylko jeden brał na raty spod powalonego drzewa, na którym stał Janek. W sumie złowiono 10 pstrągów potokowych. Zawody wygrał Jan Walkowiak i zgarnął pulę przynęt wrzuconą na rozpoczęciu do „czapki”. Po ognisku pamiątkowe zdjęcie niestety bez Bolka i jego kompletu.

Wyniki zawodów Wiosna”:
1 Walkowiak Jan 20 pkt
2 Jastak Bolesław 18 pkt
3 Halbina Wiesław 16 pkt
4 Szulc Marek 14 pkt
5 Rzepka Henryk 12 pkt
5 Barczak Krzysztof 12 pkt.

W klasyfikacji generalnej po zawodach „Zima” i „Wiosna” sytuacja wygląda następująco:
1 Zawadzki Krzysztof 20 pkt 3840 pkt wagi
2 Walkowiak Jan 20 pkt 2440 pkt wagi
3 Jastak Bolesław 18 pkt 1920 pkt wagi
4 Michurski Grzegorz 18 pkt 300 pkt wagi
5 Halbina Wiesław 16 pkt 1480 pkt wagi
6 Zbaraza Marek 16 pkt 240 pkt wagi
7 Szulc Marek 14 pkt 680 pkt wagi
8 Barczak Krzysztof 12 pkt 640 pkt wagi
8 Rzepka Henryk 12 pkt 640 pkt wagi

Tradycyjnie przekombinowałem - zachciało mi się srebrniaków. Efekt był standardowy. Pstrągi się pochowały po dziurach przepłoszone przez większe ryby, a trocie nie interesowały się przynętami w słoneczną pogodę. Jak bardzo się pomyliłem tym wyjazdem dowiedziałem się 4 dni po zawodach, kiedy pojechałem powyżej Kępic na pstrągi – nie zawiodły.

W następnej edycji „Lato” podwójne punkty dawać będą szczupaki i okonie, a wędkarze ze szpicy rankingu dobrze sobie dają z nimi radę, więc może być ciekawie, o czym na pewno Was poinformuję.

Halbin





Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1114