Majowe szczupaki na Zalewie Koronowskim
Data: 09-06-2005 o godz. 08:00:00
Temat: Spinningowe łowy


Po długiej, ciężko przepracowanej w Wielkiej Brytanii zimie wiedziałem, że w końcu przyjdzie jeden z najpiękniejszych miesięcy każdego spinngisty. Już będąc w Anglii zaplanowałem, że w tym roku w maju będę łowił, a nie ograniczał się tylko do niedzielnych wypadów nad wodę.



Na szczęście wszystko w życiu (praca, szkoła) się tak poukładało, że mam wolne wakacje i mogę oddać się całkowicie swoim pasjom. Od początku wiadomo było na jaką rybę będę polował. Obawiałem się jednak, że zalew - jak co roku - będzie kapryśny i szczupaki będą brały tylko, gdy warunki na jeziorze będą odpowiednie. A żeby warunki były odpowiednie muszą się nałożyć takie czynniki jak: odpowiednia pogoda, czystość wody, spokój i cisza, które mogą być zapewnione tylko w dzień powszedni. Moja ulubiona pogoda na szczupaki to dosyć silny stały wiatr i zachmurzone niebo z prześwitującym słońcem.

Pierwszego maja jak zwykle nad Zalewem Koronowskim panował tłok, więc mój sezon rozpoczął się dopiero 3 maja. Oczywiście o tej porze roku woda w jeziorze miała nieco ponad 13 st. C, więc wybór łowiska był dosyć prosty. W płytkich zatokach zalewu woda była cieplejsza o dwa stopnie i to wystarczyło, aby wygłodniałe po tarle szczupaki mogły wygrzewać się na płyciznach. Wiedziałem, że w mojej zatoce jak co roku stoją dwa duże szczupaki w najlepszych miejscówkach i kilka małych drapieżników, czatujących w pasie trzcin. Cały sukces polegał na tym, aby wyciągnąć szczupaka tak szybko, żeby nie wypłoszył tego z drugiej kryjówki, oddalonej o 10 metrów.

Po dawnych przygodach z koronowskimi drapieżnikami przeszedłem na zdecydowanie mocniejszy sprzęt. Plecionka 14, Twin Power 4000 i spinning do 42 gramów zawsze dawały mi poczucie komfortu i lekkiego zapasu w walce z rybą. Na pierwszy rzut idzie wobler Shad Rap, niezastąpiony w płytkich majowych zatokach. To co się stało przeszło moje najśmielsze oczekiwania - duży szczupak walnął w moją przynętę tuż przy samej łodzi. W przeciągu kilkunastu sekund ryba oddaliła się o kilka metrów, wpływając w zatopione konary drzew. Jeszcze przez kilka minut obserwowaliśmy wylatujące bąbelki i energicznie drgające gałęzie zatopionego drzewa. Po chwili wszystko ucichło, a my zaczęliśmy wyciągać splątany wobler.


Pokazał się przy powierzchni i po kilku sekundach już go nie było

Mówi się trudno - nie tak miało być, na nic się zdała plecionka i mocny sprzęt, duży esox zapięty tuż przy łodzi, natychmiast wpłynął do swojej kryjówki. Ryba też musi mieć szansę. Pytka zatoka była już spalona. Udało mi się jeszcze po półgodzinnym biczowaniu zapiąć przyzwoitego szczupaczka 57 cm, oczywiście na shad rapa. Tego dnia czułem pewny niedosyt, choć udało się jeszcze złowić kilka szczupaczków od 40 do 48 cm.


Ten otworzył sezon

W następnych wyprawach zacząłem łowić coraz głębiej, polując głównie na szczupaki czatujące na spadach. Główną metodą był rolling, dzięki któremu udało mi się poznać wiele ciekawych miejsc, które wcześniej omijałem szerokim łukiem. Bankowym łowiskiem okazały się podwodne łąki i płaskie blaty jeziora z kępami podwodnej roślinności. Jednak szczupaki z takich miejsc nigdy nie przekraczały 60 cm. Najlepsze dni jak zwykle okazały się dniami chłodnymi z silnym wiatrem. Z moich obserwacji wynika, że esoxy nad zalewem bardzo dobrze żerują podczas dużej fali.

Wysoka fala na pewno nie pomaga w utrzymaniu kursu podczas dorożki. Jednak umożliwia łowienie na podwodnych łąkach, gdzie silny powierzchniowy ruch wody powoduje położenie całego gąszczu rdestnicy, co umożliwia dobranie się do szczupaków, które podczas spokojnej pogody są ukryte w gąszczu roślin.


Szczupak z podwodnej łąki

Dzięki upartemu łowieniu „na dorożkę” zdołałem namierzyć bardzo ciekawe miejsce. Nigdy nie spodziewałem się, że w miejscu tuż przy dużej ruchliwej marinie żeglarskiej, gdzie dziennie orze wodę kilkadziesiąt różnego rodzaju jednostek pływających mogą stać jakiekolwiek drapieżniki. Ku mojemu zdziwieniu udało mi się złowić w tym miejscu 10 szczupaków mierzących od 50 do 62 cm.


Esox z mariny żeglarskiej

Nigdy nie ograniczałem się do jednego miejsca i pomimo, że wiedziałem, iż na pewno w którejś z moich miejscówek po długim i dokładnym obławianiu muszę złowić szczupaka, wolałem pływać i szukać. Nie ma dla mnie nic piękniejszego w wędkarstwie spinningowym jak odkrycie dziewiczego, własnego łowiska. Dlatego też moje wyprawy w 90% czasu polegają na pływaniu i szukaniu, a dopiero w 10% na właściwym spinningowaniu.

Następne majowe wyprawy zaowocowały odkryciem nowych łowisk, z których najciekawszym okazał się podwodny garb na największym rozlewisku Zalewu Koronowskiego, który już zeszłej jesieni okazał się świetnym łowiskiem grubego okonia. W maju i czerwcu królem tego długiego na kilkaset metrów garbu jest szczupak.


Szczupaki z tego miejsca charakteryzują się jaśniejszym ubarwieniem

W miejscu tym złowienie kompletu jest możliwe w godzinę, jednak szczupaki nie należą do tych największych. Niestety na zalewie presja wędkarstwa spinningowego jest bardzo silna i złowienia szczupaka przekraczającego 70 cm jest dosyć trudne. Na 34 szczupaki złowione przeze mnie w maju tylko 5 miało wymiar ponad 60 cm, z których największy miał 67 cm. Tylko kilka ryb zostało zabranych (tych, które najbardziej pechowo chwyciły wobler), reszta wróciła do wody w doskonałej kondycji.

Kilkakrotnie złowiłem szczupaka, który w pysku miał obrotówkę z krótkim wolframem. Dlatego apeluję do amatorów spinningu - jeśli już spinningujecie małymi obrotówkami, bądź gumkami na szczupakowej wodzie, proszę zakładajcie przypony co najmniej o długości 20 cm. Znam wielu paprochowców, którym przynętę na zalewie odcinały nie tylko szczupaki, ale także i garbusy. Zastanówmy się czy warto łowić z przesadną finezją w wodzie, gdzie istnieje realna szansa złowienia króla drapieżników, stojącego na szczycie łańcuchu pokarmowego. Sam zacząłem swoją przygodę ze spinningiem od okoniowej wklejanki. Z biegiem czasu przeniosłem się z płytkich zatoczek na głębszą wodę i zauważyłem, że moją wklejanką to mogę łowić jedynie okonki i ospałe wczesnomajowe szcupaczki z płycizny.

Nie chciałbym tutaj obrazić zwolenników finezyjnego spinningu. Sam w pewnych okolicznościach sięgam po wklejankę. Proszę jednak, aby łowić rozsądnie i być przygotowanym, że właśnie dzisiaj może uderzyć w naszą przynętę dwucyfrowy szczupak!


Czerwcowy zalew


Na wodzie

Gaiszczak





Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1134