To był karp - Wykrzyknik
Data: 10-08-2005 o godz. 10:05:00
Temat: Konkursy


Czasem nachodziła mnie taka dziwna nostalgia, jakaś taka tęsknota za wodą mojej młodości. Za nocnymi zasiadkami za linem i opowieściami dzidka Henia o rybach, wojnie i zagranicznych wojażach. I tak zebrałem się kilka dni temu, spakowałem sprzęt i pojechałem. Jezioro wspomnień czekało spowite mgłą. Uśpione, czyste i pachnące. Słońce jeszcze nieśmiałe, powoli rozświetlało korony drzew. Wiatr delikatnie muskał czciny, szeleścił nimi, marszczył lekko wodę. Zapatrzyłem się...



Rozpakowałem toboły, przygotowałem stanowisko, zanęty, wędki i usiadłem. Rozparłem w foteliku i zasnąłem. W tym czasie moja zanęta miała wabić liny i ogromne krasnopióry. Wstałem przed południem, wypoczęty i radosny. Donęciłem łowisko przed łowieniem i zmontowałem zestawy. Posłałem je do wody i znów poświęciłem się słodkiemu lenistwu i wspomnieniom.
Dziadek opowiadał mi czasem niesamowite historie o tym jeziorze. O fantastycznych istotach przypominających elfy i o tańczących o zachodzie syrenach. Gdy wieczorami siadałem nad brzegiem na linową zasiadkę marzyłem, że uda mi się zobaczyć którąś z nich. Te jednak ukrywały się dobrze przed moim wzrokiem a może były tylko wytworem dziadkowej wyobraźni.
Dzień powoli zaczynał ustępować nocy a ja ciągle nie miałem żadnych brań. Donęciłem więc łowisko i założyłem nowe przynęty na haczyki. Posłałem zestawy w miejsce gdzie spodziewałem się ryb. Zdążyłem tylko usiąść a jeden ze spławików zniknął. Poderwałem się i złapałem za kij. Nie zdążyłem nawet zaciąć, uciekająca w szaleńczym tempie ryba napięła zestaw do granic wytrzymałości i postanowiła przetestować hamulec w moim kręciołku. Nogi zaczęły mi się telepać, ryba walczyła jak oszalała a ja mogłem jedynie stań i patrzeć jak zapas żyłki topniał z każdą chwilą. Ryba uciekała z ogromną szybkością , nie było wyboru albo zatrzymam szpulkę ręką albo ta wyciągnie mi cała żyłkę. Myślałem już tylko o jednym, oby pękła na węźle. Jak ogromne było moje zdziwienie gdy ryba stanęła. Może po prostu się zmęczyła szaleńczą ucieczką. Powoli zacząłem nawijać utracone centymetry żyłki. Centymetry bo o metrach nie było mowy. Ryba gdy tylko podciągnąłem ja kawałek odpływała w to samo miejsce przywierając do dna.
Trwało to dobre dwie godziny. Byłem zmęczony, ryba też bo coraz łatwiej było mi ją oderwać od jej kryjówki. Po trzech godzinach miałem rybę kilka metrów od brzegu. Ta jednak czując bliskość dna dostała nowej siły i wszystko zaczęło się od nowa. Myślałem już, że będzie chyba lepiej dla nas obojga jak przetnę żyłkę.
Odjazdy ryby przeciągały się w nieskończoność. Po kolejnej godzinie poczułem, że ryba słabnie z każda sekundą. Podciągnąłem ją pod brzeg, wszedłem do wody i wypchnąłem ją na brzeg. Dopiero teraz zobaczyłem z kim miałem przyjemność tyle walczyć. Gigantyczny karp leżał na piaszczystej plaży. Był ogromny, piękny, prawdziwy król jeziora. Odłożyłem wędkę i poszedłem do samochodu po aparat. Nie zrobiłem jednak trzech kroków gdy coś w wodzie chlupnęło, zabulgotało. Odwróciłem się myśląc, że karp znów odzyskał siły i ruszył w jezioro. Ten jednak leżał bez ruchu. Odwróciłem się więc znów w stronę samochodu. I znów coś chlupnęło i zabulgotało.
Odwróciłem się zaniepokojony. W wodzie kilka metrów od brzegu zamajaczyła jakaś postać. Wystraszyłem się, wyciągnąłem z kieszeni kamizelki małą latarkę i poświeciłem na wodę. Ze zdumienia wypuściłem ją na piach. Po chwilowym odrętwieniu złapałem ją znów i nie wierząc własnym oczom poświeciłem z powrotem w miejsce gdzie przed chwilą widziałem dziwną postać. Cały czas tam była. Piękna, pół naga syrena.
- Nie zabijaj go proszę – odezwała się do mnie.
- Ecgchh- tylko tyle udało mi się odpowiedzieć. Stałem jak sparaliżowany.
- Wypuść go, proszę. Tyle lat już czekam aż ktoś go uwolni i zdejmie z nas klątwę. Za każdym razem gdy ktoś go zabiera, odradza się na nowo jako inna ryba. Trwa to już prawie czterysta lat. I trwać będzie tak długo, aż w końcu ktoś ulituje się nad nim i zwróci mu wolność. Tak długo aż ktoś z własnej woli pozwoli mu swobodnie odpłynąć.
- Nie miałem zamiaru go zabijać, chciałem mu tylko zrobić zdjęcie. - Odparłem z nieukrywanym trudem.
- Nie wierzę, naprawdę zwrócisz mu wolność, pozwolisz odpłynąć? - Po policzku syreny popłynęła łza. – Przez te wszystkie lata próbowaliśmy rożnych sztuczek, foteli, jednak zły czar był silniejszy niż wszystkie nasze podchody. Zapomniałem o aparacie, podszedłem do leżącego na plaży karpia. Patrzył na mnie swoim wielkim okiem. Była w nim niesamowita radość. Odpiąłem go trzęsącymi się dłońmi i wepchnąłem z powrotem do wody. Gdy był już na wystarczająco głębokiej wodzie machną swoim wielkim ogonem i odpłynął. Po chwili jednak znów wynużył się z wody i w przedziwny sposób uśmiechnął się.
- Nie wiem jak mam Ci dziękować, co zrobić żeby odwdzięczyć się za to co zrobiłeś. – Z łamiącym się od łez szczęścia głosem syrena podpłynęła do mnie.
- Od dziecka marzyłem żeby zobaczyć choć jedną z was, jedną z syren. Dziadek opowiadał mi o was legendy, jako mały chłopiec wierzyłem w nie całym sobą i wypatrywałem was podczas nocnych zasiadek.
- Więc to Ty jesteś tym małym chłopcem, któremu zaczepiałyśmy na haczyk piękne liny.
- To Twoja sprawka? – uśmiechnąłem się- zmykaj już do ukochanego.
- Jeszcze raz Ci dziękuję, żegnaj. Skoczyła do wody i zniknęła. Wróciłem do swojego stanowiska i usiadłem zmęczony w foteliku. Nie miałem ochoty już na łowienie. Siedziałem nie mogąc uwierzyć w to co się przed chwilą stało. Czy była to prawdziwa syrena czy tylko potworne zmęcznie po walce z ogromną rybą sprawiło, że miałem omamy. Czy ożyły bajkowe postacie z dziadkowych opowieści czy po prostu wszystko to wyśniłem.

Wykrzyknik

Tekst konkursowy - opublikowany w formie nadesłanej przez Autora, bez korekty redakcyjnej - Redakcja PW.







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1176