Nikt nie zapomni, jak wyholował swoją pierwsza rybę, nikt nie zapomni, jak wyholował swoją życiową rybę tak ja nigdy nie zapomnę moich pierwszych zawodów wędkarskich.
Moje pierwsze zawody odbyły się 4 lata temu w czerwcu. Dowiedziałem się o nich od znajomego, a potem przeczytałem ogłoszenie w sklepie. Jako młody, głodny sukcesu wędkarz postanowiłem w nich wystartować. Zadowolony pobiegłem do sklepu wędkarskiego, trzymając w ręku 5 złotych na wpisowe.
Do zawodów pozostało 2 tygodnie, a ja już nimi żyłem. Codziennie przeglądałem gazety i szperałem w internecie lecz za bardzo nie rozumiałem, o co w tym chodzi. Pomógł mi dopiero mój tata, który powiedział, na jaką rybę muszę się nastawić i jak się przygotować. Trochę mnie to zdziwiło, gdyż tata powiedział, żebym łapał płotki. Cały czas myślałem, że będę łapał karpie, ale ojciec w końcu ma większe doświadczenie, więc postawiłem na jego taktykę. Nareszcie nadszedł ten dzień.
Była to sobota. Poszedłem do sklepu wędkarskiego, kupiłem pinkę i 2 kg zanęty lorenca na płoć i do tego atraktor. Postanowiłem przygotować sprzęt - zwykły teleskop długości 4,5 m z kołowrotkiem, na który nawinąłem żyłkę 0,16, uwiązałem 10 przyponów z haczykiem numer 16 i założyłem gramowy spławik. Potem przejrzałem siatkę, czy nie ma dziur i koniec przygotowań, które zajęły tylko niecałe 30 minut, a ja nie miałem co ze sobą zrobić. Kręciłem się, patrzyłem na wędkę, kombinowałem i kombinowałem. Nadchodził wieczór. Wreszcie poszedłem z kolegami pograć w piłkę, ale cały czas myślałem o zawodach. Gdy wróciłem do domu byłem padnięty, ale nie mogłem spać, cały czas myśląc, że muszę wygrać.
Rano przyjechałem na łowisko. Stało tam już ze 40 osób - sami seniorzy. Zdziwiło mnie to, ponieważ mieli być też juniorzy! W końcu spotykam kolegę, który informuje mnie, że będzie nas tylko dwóch. Zrobiłem nietęgą minę, gdyż kolega startował już wcześniej i miał doświadczenie. Doszło do losowania stanowisk. W związku z tym, że jest nas dwóch postanowili usadowić nas sektorze seniorów.
Po losowaniu udałem się na stanowisko i kopara mi opadła! Patrzyłem na innych i nie dowierzałem. Targali tony sprzętu: kombajny, wiadra, pokrowce i inne bajery, a ja ze zwykłym teleskopem, wiaderkiem, siatką stołkiem i torbą. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem wędkarzy wyczynowych. Każdy moczył 13-metrową tyczkę, siedząc na kombajnie. Cudowali z zanętami, a ja po prostu się rozłożyłem w 5 minut, gdzie oni potrzebowali dobrej godziny. Nie mogłem się doczekać pierwszej syreny, która oznaczała nęcenie - potem zostanie tylko 5 minut do rozpoczęcia łapania.
Podczas gruntowania wyciągnąłem płotkę, chociaż nie miałem nawet robaka. Siedzący obok zawodnik powiedział: no młody - dziś zrobisz wynik, jak ci ryby na pusty haczyk biorą. Wreszcie pierwsza syrena. Na początek nasypałem kul i czekałem na drugą syrenę i zaczęło się! Pierwszy rzut do wody i nic. Czekam, kombinuję i nic. Po zmianie robaka branie, pierwsza ryba i tak cały czas łapałem płotki. Siedzący obok mnie zawodnicy łapali większe i więcej. Koledzy mówili mi jak łapie mój rywal. Nastawił się właśnie na karpia i to dało mi przewagę. Czas płynął. Przychodzi mój kolega i mówi, że rywal zmienił taktykę i łapie płotki i to duże. Wtedy zwątpiłem w zwycięstwo, ale łapałem dalej. Nagle rozlega się syrena i okrzyk „wędki z wody”. Siedziałem przy końcu więc musiałem trochę czekać na wagę. Gdy podeszli i wsypali mój połów waga wskazała 70 dkg z kawałkiem i sędzia powiedział „wygrał w juniorach”.
Nie mogłem uwierzyć - wygrałem swoje pierwsze zawody w życiu! Rywal złapał jakieś 20 dkg. Skakałem z radości do góry. Z tym wynikiem w seniorach miałbym jedenaste miejsce. Jednak gdy usłyszałem wyniki pierwszego zawodnika, to zwątpiłem: miał prawie 6 kg drobnych płotek, a drugi miał ich prawie 4 kg.
Gdy doszło do wręczania dyplomu nie mogłem uwierzyć jeszcze w to, że wygrałem i pokonałem doświadczonego zawodnika. Każdy bił mi brawo, a ja dumny wróciłem do domu.
Nigdy nie zapomnę zawodów. Tej atmosfery, sprzętu jakiego wydziałem i radości, którą odczuwałem ze zwycięstwa. Teraz sam siedzę na kombajnie i łapię tyczką. Nawet nie przypuszczałem, że wędkarstwo mnie aż tak wciągnie.
Sitek