XIII zlot - Koronowo - piątek
Data: 04-10-2005 o godz. 18:00:00
Temat: Pogawędkowe imprezy


"Trzynastkę" już przeszliśmy. Jak się okazało, wcale nie była taka zła. Przeszkody drobne, które były do przeskoczenia, nie spowodowały złej passy. Ktoś mi powiedział na zlocie:
- Oldiku - ważne, że się spotkaliśmy.
Miał gość rację. Atmosfery wspólnych spotkań nie da się popsuć gwałtowną ulewą, brakiem jakiejś tam wędki, czy małą ilością ziemniaków na talerzu.



Adrenalina rosła już w czasie dojazdu do miejsca zlotu. Mijamy Łódź, dzwonię do Jarbasa.
- Gdzie jesteś? - pytam.
- Na wodzie od rana.
- I jak tam z rybkami?
- Mam już dwa szczupaki. Krótkie, ale wymiarowe. Ten większy ponad 50 cm. Brać je?
- Brać!!!

Poganiam ekipę Ślązaków.
- Jarbas już ma dwa szczupaki. Jeden 80 cm, a drugi mały - 75 cm.
Po tych słowach chłopaki aż podskoczyli. Już nie patrzą na dłuższe przerwy, tylko cisną pedał gazu ile wlezie. Łódki na przyczepach niebezpiecznie podskakują. Lobuz prowadzący Mondeo z łodziami jak Suzuki miga między samochodami, wyprzedzając wszystkich, gdzie tylko można. Darek prowadzacy Focusa i to bez przyczepki, z biedą oświetla rejestrację na przyczepce Lobuza. Mamy łączność między samochodami - mini krótkofalówki działają raz dobrze (przy bliskiej odległości), raz gorzej (jak tylko Lobuz ucieknie nam do przodu).

Zatrzymujemy się prawie na miejscu - prawie, bo jeszcze około 20 km, no może mniej, w miejscowości Kotomierz. Tutaj robimy ostatnie zakupy.
Wreszcie na terenie ośrodka. Osiem godzin jazdy. Czas na porządne piwko.
Ku memu zdziwieniu wszyscy, którzy też dojechali wiedzą, że Jarbas ma szczupaka 80 cm i jednego 75 cm. Robi się kolejka w recepcji. Wszyscy chcą już na wodę wypływać. Nie prostuję informacji, niech jadą - może faktycznie przywiozą takie szczupaki. Najpierw jednak obiad. Skromny bo skromny, ale tym razem nie przeszkadza nam to zbytnio. Każdy chce wiedzieć jakiej przynęty używa Jarbas. Dzwonię do Jarbasa. Otrzymuję informację, że to ******** (rodzaj przynęty zastrzeżony i znają ją tylko uczestnicy zlotu - nie mogę podać nazwy w mediach).

Wypływają pierwsze łodzie. Robi się zamieszanie - kto z kim, czyją łodzią, wreszcie silniki zaczynają mieszać wodę i łódki odpływają. Oszustwo (w dobrej sprawie) jednak wychodzi na jaw. Na szczęście monitory echa pokazały klocki, a wędki czesały wodę aż się gotowała (to z relacji z wyprawy). Ostatnia grupa wypływa przed 16:00. Nie patrzą na pokazującą się chmurę. Byle już na wodzie. Zdążyli tylko wyjąć i uzbroić wędki, kiedy zaczęło lać. Nie było rady - powrót nieunikniony. Teraz mówi się o ciuchach. Gdzie powiesić, gdzie jest rezerwa ubraniowa i nadchodzi... pora kolacji. Spływa też Jarbas. Widok szczupaków mimo, że nie 80 cm, daje kopa.
Lecę do kuchni. Z kierownikiem uzgadniam, że możemy w ich lodówce przetrzymywać ryby, a oni nam je podają już upieczone.
- Byle były oczyszczone - dodaje kierownik kuchni.
To już moja działka. Nie ma obaw. Szczupaki trafiają na specjalną deskę do ryb, którą kiedyś otrzymałem w prezencie od Esoxa. Widok deski (nie takiej zwyczajnej) budzi wielkie zainteresowanie. Co niektórzy wypytują, gdzie takie coś można kupić.
Szczupaki oczyszczone trafiają natychmiast do stołówkowej lodówki.
Kierownik osobiście odbiera ryby i bardzo się dziwi, że to nie płoteczki, a prawdziwe szczupaki.
Jesteśmy już na kolacji i znowu niespodzianka. Torque wraz z Dzieckiem (najwyzszy czas zmienić ten fałszywy nick) nieśmiało wystawiają weselną wódkę.
- Sto lat, sto lat...
Cała sala na stojąco odśpiewuje (z wszelakimi dodatkami), ale na:
- Gorzko, gorzko...
Torque rozpływa się jak lód na plaży w Valencji. Ale wstydliwy - jeszcze...

Wódeczka rozlana i zdrowie Młodej Pary zaliczone. Impreza przenosi sie na sasiednią salę 'Bar Piekiełko', gdzie piękna barmanka z uśmiechem obsługuje wszystkich gości. Jest muzyka i jak to bywa... tańce. Pierwsza para to żona Torque z ... nie bedę się chwalił.
Impreza przeciąga się do późnych godzin nocnych. Jeszcze tylko patę pytań:
- O której rano wyruszamy na wodę?
- O 6.00.
- To przecież jeszcze ciemno.
- Pojedziemy wcześniej, aby o świcie być na miejscu.
- Kto nas obudzi?
- Ustawimy budzik na komórce.
- Kto ma latarkę?
- Ja mam dwie - pożyczyć Ci?
- ...

Powoli zaczyna zapadać cisza. Jeszcze tylko gdzieś słychać piszczące drzwi od łazienek i coraz więcej głosów mocno "nocnych", których chrapaniem już nie można nazwać.

cdn.

Old_rysiu







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1211