Brodzenie po nizinach - cz. II
Data: 28-11-2005 o godz. 08:40:00
Temat: Spinningowe łowy


W dużych, nizinnych rzekach spinningista może łowić właściwie wszystkie gatunki ryb. Czasem jednak, by to zrobić, konieczne jest założenie spodniobutów i wejście do wody. Jak najlepiej, a przede wszystkim bezpiecznie poruszać się po takich rzekach jak Wisła, Odra, Narew czy Bug postaram się opisać poniżej.



Brodzenie po odnogach, zatokach, zastoiskach.

Zazwyczaj z dala od głównego nurtu, z wodą wolno płynącą lub niemal stojącą, z gatunkami raczej unikającymi wartkiej wody, takimi jak okoń i szczupak. Dno na takich odcinkach jest zwykle muliste, czasem piaszczyste, z rzadka usłane kamieniami. Zazwyczaj też nie ma w takich miejscach dużych i gwałtownych zmian głębokości.

Wydawało by się, że penetrowanie takich łowisk jest bardzo proste i nie niesie ze sobą żadnych niebezpieczeństw. Nic bardziej mylnego. Miękkie dno potrafi „wessać” nas o kilkanaście czy kilkadziesiąt centymetrów i w ciągu chwili zamiast stać po pas w wodzie, zaczyna się ona przelewać niemal przez krawędź spodniobutów, a nasze nogi uwięzione są po kolana w mule. Aby uniknąć takich sytuacji poruszamy się powoli niedużymi krokami. Co kilka metrów przenosimy ciężar ciała na jedną nogę i sprawdzamy, czy nie zaczynamy się niebezpiecznie zagłębiać w dno. Mimo, że jak napisałem wcześniej, raczej nie spotkamy się w takich miejscach z gwałtownymi zmianami głębokości, to jednak pamiętać musimy, że brodzimy w rzece, a nie po jeziorowym blacie.

Obniżenie dna o 40 cm to dla brodzącego wędkarza bardzo dużo. Obrazowo rzecz ujmując to różnica między naszym pasem, a krawędzią spodni. Dlatego zamiast przemierzać zamaszystym krokiem takie miejsca, lepiej powoli i systematycznie je obławiać zwłaszcza, że nawet tak mała rynienka, czy dołek na blacie często bywa stanowiskiem ryby.

Brodzenie na rafach (a raczej po ich obrzeżach).

Na rafach szukamy głównie kleni i jazi, na ich obrzeżach brzan, a wieczorem i w nocy do tych gatunków dołączają bolenie, sandacze i sumy. Rzadko wchodzimy na samą rafę i zazwyczaj brodzimy na jej obrzeżach. Pamiętać musimy, że obrzeże rafy to miejsce głębsze niż sama rafa, w pobliżu uskoku, o wyraźnym uciągu i urozmaiconym dnie. Przy połowie, jazi, kleni, czy brzan (najlepiej wieczorową porą) będziemy starali się zajmować miejsce powyżej i z boku rafy i przemieszczając się w dół, wachlarzem będziemy ją obławiać. Zawsze schodzimy w dół od strony krawędzi rafy leżącej bliżej brzegu. Nigdy od strony głównego nurtu. Te miejsca - choć atrakcyjne wędkarsko – dostępne są tylko dla wędkarzy łowiących z jednostek pływających. Jeżeli uciąg wody pozwoli nam na to możemy rafę obławiać idąc pod prąd. Często, zwłaszcza latem przy niskim stanie wody jest to jedyny sposób, by podejść żerującego na płytkiej wodzie bolenia czy klenia.


Kilka niewielkich rafek na Wiśle w centrum Warszawy - dobre łowisko kleni i boleni.

Śródrzeczne rafy to miejsca bardzo atrakcyjne do nocnego wędkowania. Polecam jednak wytypowanie najlepszego stanowiska wieczorem i nie przemieszczanie się w okolicach rafy nocą.

Przelewy to kolejne „klasyczne” miejsca połowu w dużej rzece. To chyba miejsce najtrudniejsze do brodzenia. Przelewająca się woda tworzy kamieniska, wlewy. Siła nurtu jest nierównomierna, ale właściwy uciąg wody jest silny, albo bardzo silny. Z punktu wędkarskiego interesuje nas zarówno napływ, sam przelew, jak i zapływ czyli odcinek wody, znajdujący się za przelewem. Najpierw próbujemy wejść do wody około 30 m powyżej przelewu.


Kiedy woda zaleje to miejsce, wielu wędkarzy zostawi tu wiele swoich woblerów. Na pewno jednak i wiele gatunków ryb będzie można tu złowić.

Obławiamy napływ, przesuwając się w stronę nurtu. Następnie wracamy do brzegu i obławiamy sam przelew, stojąc powyżej niego około 15 metrów. Odradzam chodzenie po samym przelewie - silny zazwyczaj nurt w takich miejscach zrobił wyrwy w przeszkodzie, nad którą przelewa się woda i można łatwo wpaść w jakąś dziurę. Zapływ obławiamy stojąc około 3 - 4 metrów powyżej przelewu, przesuwając się w kierunku nurtu. Nie zawsze będzie to możliwe, dlatego możemy spróbować też wejść do wody poniżej przelewu i łowić rzucając lekko pod prąd.

Przykosy to kolejne atrakcyjne miejsca, na których będziemy szukali ryb brodząc. Czym jest sama przykosa? Zazwyczaj to wędrująca łacha piachu, której granica bliska nurtowi tworzy dość ostry spadek dna. Gdybyśmy chcieli wyobrazić sobie lepiej łachę, możemy ją porównać do wydm piaskowych. Wielu z nas zapewne widziało relacje z rajdu Paryż-Dakar. Samochód podjeżdża po bardzo łagodnym wzniesieniu, by nagle zniknąć za krawędzią wydmy. Właśnie okolice tego spadku są bardzo atrakcyjne wędkarsko. Jak podać tam przynętę brodząc? Możemy to zrobić z płytkiej łachy od strony brzegu i prowadzić naszą przynętę od dna do krawędzi przykosy. Możemy też starać się znaleźć na przykosie takie stanowisko, by przynętę poprowadzić wzdłuż spadku. Nie ma tu sztywnych reguł. Przykosa jest każda inna, a jej krawędzie mogą przebiegać pod kątem niemal prostym do nurtu, ale też mogą być do niego niemal równoległe. Wchodzenie na przykosy jest niemal zawsze niebezpieczne - ruchomy i sypki zazwyczaj piasek, w spowolnieniu nurtu muł oraz gwałtowny spadek blisko nurtu tworzy pełen obraz tego typu miejsc.


Przy niskim stanie wody warto wybrać się nad rzekę. Na zdjęciu kawałek odsłoniętej przykosy na Wiśle.

Dlatego też na przykosach łowię właściwie tylko latem i jeżeli czystość wody na to pozwala, brodzę w kąpielówkach. Jeżeli nawet stracę grunt pod nogami mogę popłynąć w kierunku brzegu. Wyniki latem na łachach nie są rewelacyjne, ale za to nie grozi nam niebezpieczna kąpiel w pełnym ekwipunku w zimnej wodzie.

Kilka rad na koniec - brodzenie w dużej nizinnej rzece nie jest rzeczą łatwą, a dla początkującego wędkarza dodatkowo jest też bardzo niebezpieczne. By nie skończyło się tragedią musimy zachować pewne środki bezpieczeństwa.

Po pierwsze
Zawsze sprawdzaj, jaki jest stan wody w rzece. Żyjemy w dobie Internetu i mamy do dyspozycji stronę, która na bieżąco podaje stany wody w rzekach:

http://www.imgw.pl/wl/internet/hydro/biuletyn.jsp

Korzystajmy z tego i pamiętajmy (zapisujmy), gdzie możemy brodzić przy danym stanie wody. Jeżeli nie mamy dostępu do danych z punktów pomiarowych, znajdźmy nad wodą jakiś obiekt, do którego będziemy odnosić stan wody. Musi to być coś dużego, trwałego. Filar mostu i główka (ostroga), drzewo na wyspie, kamienna opaska. Po tych obiektach także dobrze będziemy mogli ocenić stan wody na naszej rzece. Wiele razy widziałem jak wędkarze brodząc wbijają kije w dno rzeki, które mają być wskaźnikami poziomu wody. Nigdy nie korzystajcie z takich wskaźników wstawionych przez innych wędkarzy i nigdy tego nie róbcie. Taki kij może być przestawiony przez innego wędkarza, pochylony przez uciąg wody - korzystanie z takiego wskaźnika może skończyć się kąpielą.

Po drugie
Po niskim, bądź bardzo niskim stanie wody zostawmy wędki w domu i przejdźmy się nad wodą. Najlepiej z jakiegoś wzniesienia poobserwujmy miejsca, po których brodzimy - da nam to pełniejszy obraz dna, co znacznie zwiększy bezpieczeństwo brodzenia, a także pomoże w zlokalizowaniu stanowisk ryb. Kiedy woda się podniesie warto też zrobić taką wycieczkę. Układ prądów, warkoczy, zawirowań nurtu w tych miejscach, które oglądaliśmy na niżówce, bardzo nam pomoże przy rozpoznawaniu nowych miejsc, wyobrażeniu sobie w nich ukształtowania dna.

Po trzecie
Jeżeli dopiero zaczynasz swoją przygodę z brodzeniem, nigdy nie wybieraj się nad wodę sam. Najlepiej, gdy brodzisz z kimś bardziej doświadczonym. Taka osoba pomoże określić głębokość w danym miejscu. Pokaże niebezpieczeństwa, a jednocześnie ośmieli podczas wchodzenia do wody. Dopiero, gdy nabierzemy wprawy i doświadczenia, możemy pokusić się o samotne wycieczki. Mimo to, że brodzę już kilka sezonów cały czas cenię sobie wyprawy w towarzystwie. Zawsze w razie niebezpieczeństwa ktoś poda nam pomocną dłoń.

Po czwarte
Do brodzenia zabieramy ze sobą absolutne minimum sprzętu. Dobór przynęt musi być przemyślany i przystosowany do miejsc, w których będziemy brodzić. Zabieramy jedną wędkę, coś do picia i jakiś energetyczny batonik.

Jeśli będziemy brodzili ostrożnie, dużo patrzyli wokół i potrafili dobrze interpretować znaki, jakie daje nam woda, nasze wyniki na pewno będą lepsze niż z brzegu, a rzeka, którą znamy od lat przedstawi nam swoje drugie oblicze.


Autor w poszukiwaniu jazi i kleni /foto. Wykrzyknik/.

Powodzenia i rozwagi w brodzeniu życzy

Torque







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1255