Jesienna...
Data: 03-12-2005 o godz. 07:00:00
Temat: Bajania i gawędy


Jesienna melancholia, czas umierania... Czy aby na pewno? Czy coś umiera, czy raczej gotuje się, aby odpocząć przed ponownym zakwitem?



Jesień, bardzo późna jesien, zima właściwie już. Jadę. Ja, Rzeka i... drobne dodatki. Czy ryba, czy chwila walki z nią jest aż tak istotna w takiej scenerii?

Ubieram sie, wchodzę do wody... Chwilo trwaj! Jedynym kolorem w tej scenerii jest kolor brudzący szarość rzeki - to moja linka, moja wędka. Wiosną i latem to niewidoczne - dziś to kolory jakby nie z tego świata. Jednak wbrew naturze, wbrew szarości - łowię.

Dolina spowita mgłą, nieśmiałe promyki słońca walczą o istnienie. Wilgoć, zapach gnijących roślin. Upajam się, oddycham. Jakże inne to od codziennego zapachu miasta. Kolejne rzuty, kolejne razy zadawane wodzie. Wybaczy mi to? Nagrodzi? Czekam... Czekam na cud, na ten jeden znak. Pudełka pełne malutkich nadziei, nadziei na to, że uda mi się... Często udaje się, ale czy dziś? Czy dziś także? Złudzenia... Linka płynie, kolejny raz tą samą drogą. Kolejny i kolejny... Zatrzymanie. Zacinam instynktownie. Czuję życie na końcu mojej wędki.

Oszukałem. Dałem zwieść. W głębinie toczy się walka. Walka na śmierć i życie? Wiem, że nie, ale czy ONA wie? ONA chce się uwolnić, ja chcę JĄ zobaczyć, dotknąć. Widzę kolory, widzę... Nie pasują do szarości, mącą obraz. Pęka szara powierzchnia Rzeki. Już nie ma siły walczyć, zrezygnowała. Dobrze trafiła, choć o tym nie wie jeszcze.

Dalikatnie odpinam, cieniutka nić łącząca nas już nie jest naprężona. ONA jest wolna, odpływa, ja też czuję się wolny. Upajam się jej wolnością. Już nie muszę, już nie chcę... Kilka patyków, trzaskające płomienie.

Siedzę i myślę. Skwierczy kiełbaska. Czy warto było? Czy miałem prawo zakłócać spokój Rzeki? Wybaczy? Wybacza... Tak od lat...

...tak będzie jutro... zawsze jest jakieś jutro...

Dzas







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1264