Wigilia PW i WCWI
Data: 17-12-2005 o godz. 21:20:00
Temat: Pogawędkowe imprezy


Nadszedł czas na trzecią Wigilię Pogawędek Wędkarskich. Tym razem była to wspólna uroczystość PW i WCWI. Tym razem też nie odbyła się w "Oczku", a w klubie "Barakuda", znajdującym się w piwnicach sklepu wędkarskiego „Muskie”.



Po raz kolejny udało mi się przyjechać za wcześnie. Odebrałem więc po drodze Torque z pracy i razem, w strugach deszczu pojechaliśmy na miejsce. Mieliśmy jeszcze kilka minut, więc postanowiliśmy wstąpić do Muskiego. Tam zostaliśmy miło zaskoczeni przez Siudaka. Wszyscy razem po obejrzeniu wszystkiego co było można, zeszliśmy do klubu.


Sala wyglądała super.

Tam Siudak rozwinął swój warsztat i chcąc nie chcąc musiałem mu pomóc nawlekać malutkie otulinki na wielkie kotwice. Nie powiem żeby była to moja ulubiona czynność, ale czego się nie robi dla kolegów.


Siudakowe szaleństwo.


Tutaj każdy znajdzie coś dla siebie.

Powoli zaczęli zjawiać się ludzie. Najpierw nieśmiało, pojedynczo, aż w końcu sala się zapełniła.


Będzie super.


To już prawie wszyscy.

Przybyli również zaproszeni goście: Jacek Kolendowicz i Marek Szymański. Muszę powiedzieć, że takie wizyty na długo pozostają w pamięci. Od początku mojej przygody z wędką podziwiałem ich wyczyny w prasie, oglądałem ich filmy i czytałem książki. A tu proszę - przy jednym stole, naprzeciwko siebie i jeszcze te uściski przy łamaniu się opłatkiem. Ech - to trzeba przeżyć...

Gdy wszyscy już usiedli, rozsiedli się i zaczęli niecierpliwić, naczelni obu portali rozpoczęli oficjalnie spotkanie wigilijne.


Rybnych wód, metrówek i...

Złożyli wszystkim nad wyraz optymistyczne życzenia i przystąpili do łamania się opłatkiem. Życzeniom i wzruszeniu nie było końca - lały się jak woda, szczególnie z ust Esoxa, który znany z kwiecistej wymowy, ciągnął je w nieskończoność.


Jedzenie znikało szybciutko...

Po życzeniach przyszedł czas na jedzenie. Na stół trafiły wspaniale pachnące pierożki z kapustą i grzybami. Do nich gorący czerwony barszczyk. I gdy tylko spałaszowaliśmy przepyszne ciepłe danie w ruch poszły: śledziki, jajka, ryba po grecku i sałatka warzywna. Muszę się przyznać, że najadłem się ciut za bardzo - o jeden guzik w spodniach. Cóż - wszystko było tak pyszne, że nie potrafiłem się powstrzymać.


I powiesz mi, że na to będą brały?


To ją fotografuj!

Gdy już wszyscy pojedli, popili, zaczęły się rozmowy. O rybach, wodach, fotografii i wszystkim, co z wędkarstwem jest bardziej lub mniej związane. Czas uciekał szybko, bo jak mógłby nie uciekać w tak przemiłym towarzystwie.


Życzeniom nie było końca.

Powoli zaczęło robić się puściej, zaproszeni goście wyszli grubo przed północą. Ci zaś, którym obrzydły domowe cztery ściany toczyli rozmowy w kilkuosobowych grupkach.


Zawstydzasz mnie...


Czez, jak zwykle - uśmiechnięty.

W międzyczasie w drugim końcu sali zaczął się jednoosobowy występ. Mieliśmy więc muzykę na żywo, ba - nawet usłyszałem swoją ulubiona szantę. Poznałem nowych wspaniałych ludzi, spędziłem wieczór na rozmowach, w niesamowitym towarzystwie.


I jest super.


Jaj - gadaliśmy i gadaliśmy...


Jak widzicie limo zniknęło - włosy też...


Ech...


Kot Bury jak i Czez - non stop uśmiechnięty.


Torque oczami Jaja.


Czas się zbierać.


Uśmiech, panowie - uśmiech!


Najpiękniejszy uśmiech wieczoru - mam nadzieję, że jeszcze uda mi się go sfotografować.

I aż żal było wychodzić. Jednak jak głosi stara prawda: wszystko co piękne szybko się kończy. I tak nadszedł czas na powrót do domu.


Szybko ten czas leci.

Tak minęła wspólna Wigilia PW i WCWI. I już czekam na następne spotkanie, na kolejne rozmowy i ech - na ten wspaniały klimat...

Wykrzyknik







Artykuł jest z
www.pogawedki.wedkarskie.pl

Adres tego artykułu to:
www.pogawedki.wedkarskie.pl/modules.php?name=News&file=article&sid=1274